WTZ: akcja likwidacja?
Warsztaty Terapii Zajęciowej (WTZ) miały pomagać „pozyskiwać lub przywrócić umiejętności niezbędne do podjęcia zatrudnienia”. Większość tego nie robi, do pracy trafia ok. 1 proc. uczestników WTZ.
Dział gastronomii oferuje różnorodne menu: znajdziemy tam i kurczaka po bałkańsku, i klopsa, i rybę. Do serwowania codziennie dwudaniowych obiadów dochodzi obsługa cateringowa zewnętrznych imprez. Pracownicy działu poligrafii oferują druk wizytówek, kartek świątecznych i materiałów szkoleniowych, ci z ogrodniczego świetnie radzą sobie z pieleniem, strzyżeniem żywopłotów, a w okresie zimowym - odśnieżaniem chodników.
Tak szeroki zakres usług oferuje wrocławski Zakład Aktywizacji Zawodowej (ZAZ), przy ul. Litomskiej, który zatrudnia 36 osób z niepełnosprawnością. Pod tym samym adresem co ZAZ mieścisię też WTZ prowadzony przez Stowarzyszenie Ostoja.
– Nasz ZAZ z założenia zostawy budowany przy WTZ-cie, który od początku jest dla nas zapleczem kadrowym. Ściśle współpracujemy z warsztatem, część prowadzonych w WTZ pracowni: ogrodnicza, gospodarstwa domowego i poligraficzno-komputerowa są sprofilowane pod działalność ZAZ. Dzięki temu trafiają do nas osoby dobrze przygotowane do podjęcia pracy – wylicza Ewa Wójcik, dyrektor ZAZ Wrocław, a także prezes Związku Pracodawców Zakładów Aktywności Zawodowej (ZPZAZ). Taka współpraca jest modelowa, ale niestety, wciąż rzadka.
System do przechowywania
W Polsce jest 2,1 mln osób z niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym, spośród których pracuje 28 proc. – wynika z danych GUS za III kwartał 2014 r. Choć z każdym rokiem wskaźnik ten się poprawia, to wciąż daleko nam do innych krajów Unii Europejskiej, gdzie zatrudnienie znajduje ponad połowa osób z niepełnosprawnością.
– Według prognoz w ciągu najbliższych 20 lat w wyniku zmian demograficznych na rynku pracy może zabraknąć nawet 4 mln pracowników, co spowoduje konieczność uruchomienia rezerw. Taką grupą, która w znacznej mierze pozostaje bierna, a mogłaby pracować, są osoby z niepełnosprawnością – zauważa dr Grzegorz Baczewski, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy Konfederacji Lewiatan – Niezbędne jest jednak wcześniejsze przygotowanie osób niepełnosprawnych, wyposażenie ich w kwalifikacje poszukiwane na rynku pracy i zdobycie doświadczenia zawodowego – wylicza ekspert. Tę funkcję edukacyjną miały spełniać WTZ.
– Model zakładał trzy szczeble: Warsztaty Terapii Zajęciowej, Zakłady Aktywności Zawodowej i Zakłady Pracy Chronionej (ZPCh), z możliwością przejścia z każdego szczebla na rynek otwarty – wyjaśnia Ewa Wójcik.
Słabym ogniwem systemu okazały się WTZ, które wcale lub nie za dobrze przygotowują do podjęcia przez uczestników pracy zawodowej. Dlaczego tak się dzieje?
Warsztaty Terapii Zajęciowej powołano w 1991 r. Obecnie z 684 placówek korzysta prawie 25 tys. uczestników, a liczba warsztatów, jak i uczestników rośnie. Tworzyć je mogą zakłady pracy, organizacje pozarządowe i jednostki samorządowe.
Działalność WTZ jest w ponad 90 proc. finansowana ze środków PFRON przekazywanych przez starostwa. Od 1997 r. mają też rehabilitować podopiecznych zawodowo. Problem w tym, że WTZ wciąż koncentrują się w działaniach na tzw. rehabilitacji społecznej, a zawodową traktują po macoszemu.
Kredki zamiast stolarki
„Dla części rodziców WTZ jest po prostu placówką opiekuńczą, która na kilka godzin w ciągu dnia odciąża rodzica od obowiązku opiekowania się swoim dzieckiem” – zauważają autorzy raportu. „Bo te parę godzin on jest pod opieką, czegoś tu się nauczy, (…) a potem widzę w domu, że daną rzecz zrobił… coś tam z tego wynosi” – tłumaczy rodzic uczestnika.
Jak pokazuje raport, zdecydowana większość WTZ pracuje nad usprawnieniem codziennego funkcjonowania takich sfer, jak: wygląd i higiena osobista, odżywianie, gotowanie, prowadzenie gospodarstwa domowego (ponad 90 proc.). W ramach tzw. rehabilitacji społecznej podopieczni uczą się nawiązywania i podtrzymywania relacji społecznych, czyli sposobów komunikacji i rozwiązywania konfliktów. W większości warsztatów prowadzona jest także rehabilitacja fizyczna oraz zajęcia z psychologiem – grupowe i indywidualne. WTZ oferują możliwość udziału w dodatkowych zajęciach tematycznych, kołach zainteresowań: teatralnych, muzycznych, plastycznych. Łącznie uczestnicy badanych WTZ w 2013 r. brali udział w 11 822 wycieczkach lub imprezach: wystawach i konkursach.
Podstawą są jednak zajęcia w pracowniach, głównie: gospodarstwa domowego (mają 93 proc. badanych WTZ), plastycznych (73 proc.) oraz komputerowych (70 proc.). Ponad połowa warsztatów ma też pracownie krawiectwa albo stolarstwa. Niestety, jak zauważają autorzy raportu „prowadzone tam zajęcia w rzeczywistości nie mają dużo wspólnego z przygotowaniem do zawodu”. Przykłady? „W pracowni introligatorskiej zajmowano się lepieniem z gliny, malowaniem i robieniem kartek świątecznych”.
Zajęcia w pracowni komputerowej? „Jedna osoba pracuje na komputerze. Najpierw odczytuje mejle wysłane przez instruktorkę, następnie wykonuje polecenia terapeutki w programie Word. Druga osoba nie obsługuje komputera. Najpierw na polecenie terapeutki myje podkładkę, którą zabrudziła. Później idzie umyć ręce, przez jakiś czas nie wraca, spaceruje po korytarzu, terapeutka pozwala jej na to. Po jakimś czasie wraca do pracowni, dostaje kolorowanki” – wylicza raport.
Zajęcia w kolejnej pracowni introligatorskiej? „Uczestnicy siedzą blisko siebie i słuchają na komputerze kazania lubianego księdza. Terapeutka wraz z uczestnikami omawia słuchowisko; uczestnicy lepią z gliny. O 12 jest przerwa na modlitwę, chętni wychodzą się pomodlić, reszta zostaje w pracowni. (…) To raczej jest spokojne spędzanie czasu niż robienie czegoś w konkretnym celu i w odpowiednim tempie. Praca przebiega w sposób jednostajny, można odnieść wrażenie, że jest czasem po prostu nudna” – wnioskują raportujący.
– Zajęcia w WTZ powinny w większym stopniu polegać na współpracy z pracodawcami, być związane z realną pracą na rynku, a nie malowaniem i wycieczkami. Gdy te zajęcia są prowadzone w oderwaniu od rynku, to osoby niepełnosprawne nie zyskują kompetencji, a z drugiej strony – dla potencjalnych pracodawców doświadczenie np. z WTZ nie jest brane pod uwagę jako dobry punkt w CV – wyjaśnia dr Grzegorz Baczewski.
Praca – obiekt pożądania?
Eksperci rynku pracy nie ukrywają, że zatrudnianie osób z niepełnosprawnością jest trudne.
– Wielu pracodawców wciąż nie jest świadomych, że koszty związane z niespełnianiem wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych to nie są koszty, które trzeba traktować jako podatek i bezwzględnie je ponosić, że są instrumenty, które pozwalają je ograniczać poprzez właśnie tworzenie miejsc pracy dla tych osób – wylicza dr Grzegorz Baczewski. – Ogromną pracę wykonuje PFRON i organizacje pozarządowe, które przekonują pracodawców, że warto zainwestować w zatrudnienie takiej osoby, walczą ze stereotypami, by nie były one postrzegane jako trudne we współpracy. Niestety, rzadko w tę promocję angażują się WTZ. Niewielka część szuka kontaktu np. z lokalnymi pracodawcami czy urzędami pracy.
Grzegorz Baczewski zauważa, że bariera, jaką był do tej pory niskipoziom wykształcenia, stopniowo znika. W 2013 r. (wg danych GUS) – studiowało 31,6 tys. osób z niepełnosprawnością. Większym problemem jest brak kwalifikacji i doświadczenia zawodowego.
– Pracodawcę może motywować dofinansowanie z PFRON, ale najpierw pyta o umiejętności. Jeśli znajdzie doświadczoną główną księgową, to fakt, że ona jest na wózku, ma znaczenie drugorzędne – przekonuje Adam Hadław, ekspert Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON), dyrektor ds. pracodawców.
Aż 98 proc. WTZ podejmuje działania w zakresie aktywizacji zawodowej, ale najczęściej są one bardzo ogólne i dotyczą jedynie niewielkiej części uczestników. Rehabilitacja polega na rozwijaniu tzw. kompetencji pracowniczych, takich jak: motywacja, odpowiedzialność, punktualność, gotowość do wykonywania poleceń, umiejętność współpracy. Część WTZ organizuje wycieczki do zakładów pracy i grupowe zajęcia z doradcą zawodowym (bierze w nich udział 20 proc. uczestników), wizyty w PUP i indywidualne doradztwo zawodowe (ok. 10–14 proc. uczestników). Tylko 12 proc. oferuje płatne staże dla swoich uczestników.
We wrocławskim WTZ uczestnicy warsztatów utrzymują stały kontakt z sąsiadującym ZAZ: najpierw z terapeutami przychodzą na wycieczki, poznają zakład. Potem trafiają na praktyki, a wreszcie zostają zatrudnieni
– Przejście do ZAZ, a potem – na rynek pracy jest postrzegane jako awans społeczny. Nasi pracownicy gastronomii widzą natychmiast efekty pracy. Ktoś przychodzi zjeść obiad i wychodzi najedzony i zadowolony, a ci w warsztatach narobią naczyń z gliny, które nie powstają na zamówienie, więc rzadko znajdują nabywcę – zauważa Ewa Wójcik.
Dlatego jednoznaczną chęć do podjęcia zatrudnienia w większości wyrażają jedynie uczestnicy 28 proc.WTZ. W możliwość podjęcia przez nich pracy nie wierzą sami opiekunowie. Ich zdaniem prawie połowa wszystkich uczestników WTZ nie nadawała się w chwili realizacji badania do podjęcia jakiegokolwiek zatrudnienia.
Bo zabiorą mi rentę
– Często spotykam się też z argumentacją: „Nie pójdę do pracy, bo mi zabiorą rentę”. A jej odzyskanie po utracie pracy nie jest automatyczne – mówi ekspert POPON. Uczestników WTZ często demotywuje też strach przed brakiem możliwości powrotu do WTZ, gdy im się nie powiedzie, ponieważ na ich miejsce automatycznie przyjmowana jest kolejna osoba. WTZ, z którym współpracuje wrocławski ZAZ, zostawia „furtkę bezpieczeństwa”.
– Umawiamy się, że jeśli ktoś z WTZ przychodzi do nas do pracy, to na jego miejsce w WTZ wchodzi osoba, „na zastępstwo”. Jeśli nowy pracownik nie sprawdzi się, będzie miał jakieś problemy – to nawet po kilku miesiącach ma prawo powrotu do WTZ. W ten sposób uczestnicy WTZ mogą bezpiecznie sprawdzić się, naprawdę pracując, ale wiedzą, że w razie czego mają dokąd wrócić – wylicza Ewa Wójcik.
Autorzy raportu zauważają, że WTZ, które stosują taką praktykę, znacząco zwiększają liczbę osób „wypuszczanych na rynek pracy”. Ewa Wójcik wie, że podjęcie pracy, czy to z poziomu WTZ, czy z ZAZ na otwartym rynku jest stresujące.
– Nie zostawiamy ludzi samych sobie, zapewniamy im przez jakiś czas opiekę trenera pracy, dopytujemy, jak im idzie, często wracają do nas i opowiadają o swoich sukcesach pozostałym, których to zachęca do podjęcia wyzwania.
Tworzyć miejsca pracy
Według badanych WTZ kluczowym problemem utrudniającym przebieg działań związanych z rehabilitacją zawodową jest brak odpowiednich ofert pracy dla osób z niepełnosprawnością, zainteresowania ze strony pracodawców, brak systemowego wsparcia/motywowania pracodawców. Brakuje też odpowiednio rozwiniętego chronionego rynku pracy: Zakładów Aktywności Zawodowej i Zakładów Pracy Chronionej.
– Wszyscy krzyczą, że warsztat powinien przygotowywać do ZAZ, etc., ale w Polsce jest 680 warsztatów, a ZAZ-ów – 50. To gdzie te osoby mają chodzić? U nas w mieście X, nie ma ZAZ – żali się kierownik WTZ.
– ZAZ-ów powinno być więcej, to wcale nie muszą być duże placówki ważne, by powstawały w różnych miejscach, odpowiadały na potrzeby lokalnego rynku, działały szczególnie tam, gdzie trudno o zatrudnienie na wolnym rynku – potwierdza dyrektor Ewa Wójcik.
– Jaka jest skuteczność rehabilitacji zawodowej np. w WTZ, jeśli po wyjściu z warsztatu osoba niepełnosprawna nie ma dokąd pójść, bo w pobliżu nie ma ani ZAZ, ani ZPCh, ani zakładu otwartego rynku pracy? Bez tworzenia nowych miejsc pracy każde działanie skazane jest na niepowodzenie. Dlatego wysuwamy postulat, aby powiaty miały obowiązek przeznaczania części środków (20–30 proc.) z PFRON na tworzenie nowych miejsc pracy dla osób z niepełnosprawnością. Wszyscy na tym zyskują, bo nawet jeśli po 3 latach pracodawca zatrudni osobę pełnosprawną, to i tak zostaje miejsce pracy – wylicza Adam Hadław.
Jak zapewnia ekspert POPON, tajemnica wzrostu zatrudnienia osób z niepełnosprawnością tkwi także w rozwoju gospodarki.
– Dlaczego program „trener pracy” odniósł sukces w Irlandii? Bo gdy go wprowadzano, Irlandia miała jednocyfrowe bezrobocie. Jeśli podaż miejsc pracy w Polsce będzie duża, a bezrobocie jednocyfrowe, to osobom niepełnosprawnym łatwiej będzie znaleźć pracę!
Zbyt długa rehabilitacja?
W latach 2011–2013 do zatrudnienia odeszło 1149 osób, co stanowi 1,59 proc. wszystkich przebywających w WTZ. Jedynie 27 proc. odchodzących uczestników wykluczona została z WTZ ze względu na brak pozytywnych rokowań co do dalszej rehabilitacji. Odejścia związane z pozytywnym przebiegiem rehabilitacji, przede wszystkim podjęcie zatrudnienia, stanowią jedynie 23 proc. Prawie co trzeciego WTZ nie opuścił żaden z uczestników. To wszystko sprawia, że uczestnicy zamiast maksymalnie 3 lata przebywają w WTZ średnio prawie 8 lat. Obecnie na miejsce w WTZ czeka ponad 3,5 tys. osób, a średni czas oczekiwania to 8,4 miesiąca. Tymczasem, jak wynika z raportu, wydłużanie rehabilitacji ponad 5 lat skutkuje zmniejszeniem jej efektów.
– Nie zakładano, że pobyt w WTZ będzie trwał w nieskończoność. Może należy zwiększyć monitoring postępów uczestników i zamiast oceniać ich dopiero po 3 latach, ciągle sprawdzać, na ile WTZ im służy. Warto pomyśleć nad rozwiązaniami, które kompleksowo oceniałyby każdy warsztat, na ile skutecznie realizuje on cel, jakim jest przygotowywanie uczestników do wyjścia na rynek, a na ile skupia się na tym, aby tylko czymś zajmować te osoby, ogólnie je rehabilitować – wylicza dr Grzegorz Baczewski.
Jednym z proponowanych przez autorów raportu rozwiązań jest przekształcenie formuły WTZ w taki sposób, by pracowały one z uczestnikami o różnych możliwościach, dzieląc ich na grupy „zaawansowania”. Uczestnicy mogliby przechodzić na dalsze poziomy aktywizacji zawodowej, ale też pozostawać na maksymalnym dla danej osoby etapie.
– Nie może tak być, że zlikwidujemy WTZ, ale powinno być wiele ich poziomów. Nie wszystkie osoby z WTZ czy ZAZ wyjdą na otwarty rynek. Sponad 30 moich pracowników, po 6 latach pracy wiem, że 20 w ogóle nie wyjdzie na otwarty rynek. Ale jeśli będą się angażowali tu w pracę, to powinni dalej pracować w ZAZ, a jeśli ich stan zdrowia się pogorszy, to powinnam mieć możliwość cofnięcia ich do WTZ, nie da się tego zrobić, dla nich też musi być gdzieś miejsce. Taką funkcję powinny spełniać ŚDS (Środowiskowe Domy Samopomocy), do których trafiałyby osoby, których wieloletnia rehabilitacja w WTZ nie przynosi rezultatów. O WTZ mówi się dziś, że pełnią funkcję „przechowalni”, ale nie patrzy się na najszerszy kontekst: uczestnicy WTZ to osoby, które nie wymagają dodatkowego wsparcia przez pomoc społeczną w danym regionie, nie absorbują swoich rodzin, opiekunów, którzy w tym czasie mogą np. pracować, płacić podatki – wylicza Ewa Wójcik.
– Nie możemy oczekiwać, że wolny rynek wszystko za nas załatwi – państwo powinno wspierać chroniony rynek pracy i chronić każde istniejące tam miejsce pracy. Otwarty rynek nie jest w stanie wchłonąć wszystkich osób z niepełnosprawnością. Duża ich część, nawet mając możliwość pracy na otwartym rynku, wybiera ZPCh, ponieważ zapewnia on opiekę medyczną, rehabilitację a także dofinansowuje zakup leków czy wyjazd na turnus rehabilitacyjny. Zakład pracy chronionej to nie tylko stanowiska pracy, ale także miejsce, gdzie osoby niepełnosprawne otrzymują wsparcie procesu rehabilitacji leczniczej i społecznej, tego nie oferuje otwarty rynek pracy – podkreśla Adam Hadław.
Co jednak z WTZ? Wielu ich pracowników uważa, że dyskusje na temat zawodowej funkcji warsztatów „powodują odwrócenie uwagi od najważniejszego: rehabilitacji społecznej i polepszenia jakości życia osób niepełnosprawnych. WTZ daje im możliwość przebywania w środowisku, gdzie są po prostu szczęśliwi”– mówią autorom raportu.
Cytaty, dane liczbowe i procentowe pochodzą z publikacji "Badanie sytuacji Warsztatów Terapii Zajęciowej", wydanej przez PFRON w 2014 r. Pełna treść raportu dostępna jest na stronie PFRON (plik PDF, 10,9 MB).
Komentarze
-
Aż trudno uwierzyć...
28.01.2020, 17:57Czytam i nie wierzę, jak można podchodzić do uczestników warsztatów bez krzty zrozumienia. Większość uczestników to osoby z niepełnosprawnością intelektualną, po szkołach specjalnych. Właśnie takie osoby uzyskują wskazania do terapii zajęciowej. Placówka nie ma możliwości wyboru uczestników i musi przyjąć każdą osobę z takim orzeczeniem. Więc czego się tutaj oczekuje i wymaga? Może pisać to ktoś kto nie zna realiów WTZ. A szkoda. Nie można zabierać ludziom czegoś, co jest dla nich bardzo cenne. Może i faktem jest, że jest niewielkie zatrudnienie, jednak proszę mieć na uwadze jakie osoby trafiają do WTZ, a poza tym korzystają nie tylko z możliwości zdobywania umiejętności zawodowych, ale czerpią o wiele większe korzyści w zakresie własnej samooceny, tolerancji ze strony innych, integracji społecznej. To często osoby, które gdyby nie Wtz, siedziałyby biernie w domu i niestety zostałyby zepchnięte na margines społeczeństwa. Z definicji wynika, że mają ograniczenia umysłowe, niestety można wiele robić, a pewnych ograniczeń nie da się przeskoczyć. Jednak Warsztat jest dla nich BARDZO ważnym miejscem w ich życiu. Pewnie, jak w każdej pracy, znajdują się wypaleni terapeuci, jednak z autopsji wiem, że gro pracuje sumiennie i rzetelnie i zdobywa wymierne efekty. Więcej ludzkości w ludziach, więcej zrozumienia dla słabszych. Myślę, że nikt z tych komentujących i obrażających działalność Wtz - ów nie chciałby zająć miejsca żadnego uczestnika warsztatu.odpowiedz na komentarz -
sprawdzony system
31.03.2017, 07:43Był bardzo sprawdzony ponad 50 letni system pracy dla niepełnosprawnych / w tym również dla takich jak uczestnicy WTZ/. Został rozkradziony i zlikwidowany bezkarnie majątek Spółdzielń Inwalidzkich. Za te pieniądze co prze następne 20 lat wydano na aktywizację niepełnosprawnych byłoby już kilka takich zakładów. Cóż kiedy eksperci robią doświadczenia na najsłabszych i wymyślają mało sensowne rozwiązania.odpowiedz na komentarz -
ZNOWU TO SAMO...!
02.11.2016, 22:55Nie zgodzę się z treścią artykułu ponieważ jest pobieżnie potraktowany. Oczywiście warsztaty są różne, dużo zależy od pracującej tam kadry. Natomiast w całym tym systemie myli się bardzo pojęcia. Generalnie dla większości "Niepełnosprawny to Niepełnosprawny", a tak nie jest. Znacząco łatwiej jest zaktywizować osobę z niepełnosprawnością np. ruchową, a tylko niewielki procent aktywizowanych jest osób z niepełnosprawnością umysłową. Jest to kwestia praktycznie bez porównania.Dalej mijają się zasadnicze cele tj. główny cel nałożony przez ustawodawcę- to aktywizacja zawodowa, która dla rodziców uczestników już nie jest konieczna ze względu na wiele czynników ( i tu znowu można się rozpisywać). System powinien być tak skonstruowany, aby opłacało się iść do pracy. Dalej brak współpracy. Osoba po szkole specjalnej powinna być kierowana do WTZ, dalej płynnie przechodzić do ZAZ, lub jako alternatywa dla osób, które nie rokują ŚDS ( jest ich za mało i utrudniony transport z małych miejscowości), dalej współpraca z UP, który szuka specjalnych ofert u lokalnych pracodawców ( oni też boja się zatrudniać upośledzonych umysłowo i tu też wpływa na to wiele rzeczy). WTZ-ty robią bardzo wiele - to jest taka "praca u podstaw", a uczestnicy też są na różnym "poziomie" ( przepraszam za skróty myślowe) . Niestety nie ma możliwości pracy 1/1 tj. jeden terapeuta na jednego uczestnika. W grupie jest 5 osób z różnymi schorzeniami. Niestety WTZ-ty zrobiłby jeszcze więcej lecz mają ograniczenia wynikające z obowiązującego prawa np. nie mogą prowadzić działalności gospodarczej, świadczyć usług, wystawiać faktur. Powoduje to, że nie mogą np. sprzedawać wyrobów. Słyszałam o pewnych rozwiązaniach lecz też nie są do końca zgodne z prawem.Przepisy nie są spójne w wielu kwestiach i wiele rzeczy też nie regulują. Oczekuje się, że będą pozyskiwane środki finansowe, jak maja być realizowane w świetle obowiązujących przepisów. Tak wiele rzeczy tu się wyklucza, że nie wiadomo jak pracować. Ponad 90% WTZ ma pracownie gospodarstwa domowego, a jednocześnie straszy się nas, że nie spełniamy wymogów sanepidu jak stołówki czy zakłady gastronomiczne. Jak mamy realizować plany terapii? Nie stać nas na dostosowanie, a nawet nie ma odpowiedniego zaplecza w postaci pomieszczeń, gdyż sami mamy ciasno. Kolejna sprawa przyjmowanie uczestników. Jeśli uczestnik ma wskazanie do przyjęcia, to mamy odmawiać bo nie rokuje na aktywizacje? za chwile ktoś powie, że dyskryminuje się takie osoby... Dalej jak mamy iść z niepełnosprawnym do pracodawcy skoro pierwsze co przeczyta w orzeczeniu to niezdolność do pracy. Trzeba wszystko tłumaczyć i odkręcać. Co z tym orzecznictwem??? i jeszcze ten dualizm orzecznictwa (ZUS i Powiatowe Zespoły), większość nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś powiedział o treningu ekonomicznym, że się wzbogacają terapeuci. Dla mnie jest to nie do pomyślenia, a gdzie kontrola i rozliczanie przez kierownika. Z drugiej strony dla mnie osobiście nie musiało by być tego treningu. Nastręcza to wiele dodatkowej pracy,nieporozumień, udowadniania, że ten uczestnik zasłużył na więcej, a drugi na mniej. Trening ekonomiczny można realizować np. przy pomocy banknotów edukacyjnych. Tak wiele kwestii składa się na to, że z WTZ mało osób odchodzi do pracy... a odpowiedzialnością są obarczane tylko one (WTZ-ty). Oczekuje się widocznych rezultatów, namacalnych, to nie jest zakład produkcyjny, tu pracuje się z człowiekiem, który jest indywiduum. Rozwija się we własnym tempie, w sprzyjających warunkach może nie podejmie pracy, ale nauczy się, że na poczcie można wysłać list, w banku zapłacić rachunek, w sklepie zrobi samodzielnie zakupy, będzie wiedział gdzie się udać w kryzysowej sytuacji, gdzie szukać pomocy, usmaży sobie naleśniki. Będzie samodzielną, autonomiczną jednostką. Kiedy zabraknie ukochanych rodziców, będzie samodzielny, nie zasili instytucji typu DPS-y, w których utrzymanie kosztuje sporo więcej, a z kosztów wymiguje się najbliższa rodzina i gmina. Można na ten temat jeszcze wiele pisać, ale mam nadzieje, że niektórzy zanim się wypowiedzą zgłębią temat.Pozdrawiam wszystkich Uczestników, Rodziców osób z niepełnosprawnościami i Terapeutów poważnie podchodzących do swojej pracy.odpowiedz na komentarz -
Do likwidacji
16.07.2015, 21:00Jestem za likwidacją WTZ,np.Gniezno ma opinie natywną NIK,odnośnie prowadzenia Warsztatów,wykorzystania finansowego.W ostatnim okresie kilku rodziców skreśliło z listy uczestników swoje dzieci.odpowiedz na komentarz -
Warsztaty są może dobre ale dla terapeutów bo uczestnik zamiast się uczyć podstawowych czynności to jeszcze jest efekt gorszy cofa się poprostu w rozwoju a terapeuci mają szanse spełniać swoje ambicje a dodatkowo jeszcze skorzystać na finansach swoich podopiecznych bo wielu się nie zna na pieniązkach wiem to z własnego doświadczenia,a terapeuci się tym kosztem wzbogacająodpowiedz na komentarz
-
WTZ Są potrzebne
17.03.2015, 18:12Jestem zdziwiony tymi opiniami, WTZ to najlepsze miejsce na świecie, gdzie mamy się podziać. Szkoda pieniędzy. Na czołgi, armaty nie szkoda to może nas zutylizować?odpowiedz na komentarz -
WTZ w wiekszości to fikcja i przechowalnia gdzie wcale sie nie uczy samodzielności i nie aktywizuje zawodowo to zajecia jak w przedszkolu zajecia plastyczne i tym podobne moje dziecko wrecz sie cofneło w tych WTZ pozbywa sie osoby na wózkach albo sa dyskryminowani nikomu nie zalezy na ich aktywizacji liczy sie tylko ilośc i kasa za nich moim zdaniem to strata pieniedzy PEFRON i dlatego nie ma juz kasy na inne zadaniaodpowiedz na komentarz
-
ręta a praca
06.03.2015, 10:52powiem (napiszę) o moim przypadku-w 2012r. podjąłem pracę(miałem wówczas pierwszą gr. z ogólnego stanu zdrowia.Byłem w ZUS-ie u pani doktor która była u mnie na komisji.Zapytałem czy mogę pracować-oczywiście nie widzę żadnych przeciw skazań otrzymałem taką odp.Więc zatrudniłem się u znajomego.A moja praca była lżejsza od snu,bo tylko siedziałem u szefa w aucie i miałem zeszyt w rękach(jedna niepełnosprawna ręka ;-) ) i pilnowałem aut które podjeżdżają i zapisywałem nr. rej. datę ,l.p. i ilość ton załadowanych na auto i dawałem kierowcy aby mi się podpisał. A że rentę mam od 1995r. terminową (ze względu na wiek36l. na dzień dzisiejszy) przyszedł czas końca mojej rencinki (2014/kwiecień)i miałem komisję ZUS-owską w domu ze względu na stan zdrowia.I "doktorek" w wieku xx ale był w wieku dość starszym mi o tym fakcie wypomniał-"ALE PAN PRACOWAŁ" przecież!!! i co ja mam o tym myśleć?odpowiedz na komentarz -
Z raportu wynika, że tak naprawdę WTZ spełnia role środowiskowego domu samopomocy. Uczestnicy WTZ nie są zainteresowani podjęciem w przyszłości zatrudnienia, gdyż mają już świadczenia rentowe - najczęściej renty socjalne, a ich opiekunowie często pobierają świadczenia pielęgnacyjne. Może więc to ZAZ-y powinny przekształcić się w instytucje przygotowujące do pracy - po zmianie ich formuły. Obecnie w ZAZ powinny PRACOWAĆ (zawierane są umowy o pracę ) głównie osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności - ustawa wymaga utrzymanie odpowiedniego wskaźnika zatrudnienia osób z takim stopniem, a przecież ZAZ jest kolejnym etapem rehabilitacji - najczęściej po WTZ - tak więc powinny być to osoby, które osiągnęły większą niezależność funkcjonalną, czyli nie powinny mieć znacznego stopnia. To do WTZ powinny trafić osoby ze znacznym stopniem.odpowiedz na komentarz
-
TWORZYĆ MIEJSCE PRACY
06.03.2015, 01:31Dobry Wieczór Dyrekcjo Integracji Osób Niepełnosprawnych. Na wstępie przedstawię się-Adam Czuryński. Analizując informację jakie uzyskuję co miesiąc od Was na Swojego mail - a (rehabilitantadam@wp.pl) zauważyłem że w POLSCE nie ma ,,WYROZUMIAŁOŚCI u POLAKÓW, SEDECZNOŚCI ze strony-POLITYKA,URZĘDNIKA I PRACODAWCY do NIEPEŁNOSPRAWNEJ OSOBY" bo Ja jako RENCISTA-INWALIDA z UMIARKOWANYM STOPNIEM NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI na POMORZU-WEJHEROWO starałem się już od 2004 r o POŻYCZKĘ - WSPARCIE FINANSOWE ze strony STAROSTY WEJHEROWSKIEGO to zostałem ,,WYŚMIANY" przez wys.Renty 499zł netto a posiadałem ŚREDNIE WYKSZTAŁCENIE, później jak weszliśmy DO UNII -2006-2009 r starałem się o DOFINANSOWANIE w URZĘDZIE PRACY w WEJHEROWIE jedynie co URZĄD PRACY w WEJHEROWIE - P.KIEROWNIK wsparła Mnie i skierowała na szkolenia: BIZNES-OWE ,,JAK PROWADZIĆ DZIAŁALNOŚĆ" , PRACODAWCY POMORZA" , ,,MASAŻU-KRĘGLARSTWA" a brakuję Mi do dzisiaj Wsparcia - DOFINANSOWANIA UNIJNEGO , a REFUNDACJI WYPOSAŻENIA STANOWISK PRACY dla INWALIDÓW pomogło by nie tylko Mi jako Osobie z UMIARKOWANYM STOPNIEM NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI jak również by zostały zatrudnione OSOBY - INWALIDZI na stanowiska:OBSŁUGA KLIENTA , EKSPEDIENTKA-KASJERKA (KOSMETYCZKA) I INWALIDĘ NA KIEROWCĘ . Staram się od 10 lat o wsparcie finansowe a ani:PFRON, PCPR , UP, MOPS nie wsparli Mnie jako mieszkańca zameldowanego od 22.03.1977 r w Wejherowie co świadczy że My Polacy jesteśmy za mało serdecznymi Osobami dla Siebie ,,WYROZUMIAŁOŚĆ , SERDECZNOŚĆ I ROZWAGA W ŻYCIU NAM ZAWSZE POMAGA". OTO NR.KONTAKTOWE: TEL:+48797837399 LUB:+48668103233 Z POWAŻANIEM ADAM CZURYŃSKIodpowiedz na komentarz -
uważam ,iż powinno się bardziej przygotowywać uczestników do pracy a nie tylko uczestnictwa .pracowałam z takimi osobami,uważam ich za osoby kreatywne pod warunkiem profesjonalnych terapeutów a niestety ,z tym jest większy problem .Robią swoje i wypaleni zawodowo idą do domu.odpowiedz na komentarz
-
Prawda jest taka, że do WTZ najczęściej trafiają osoby, które faktycznie nie są zdolne do podjęcia pracy nawet w ZAZ-ie, bo brak jakiejkolwiek alternatywy. Uczeń, który zakończył obowiązkowy etap "edukacji" jeżeli nie trafi do WTZ, będzie siedział w domu, gapiąc się w cztery ściany. Efekt - cofanie się umiejętności nabytych wcześniej oraz szybko postępująca depresja. Osoby upośledzone umysłowo, które są dodatkowo obciążone np. autyzmem są odrzucane przez społeczeństwo, są skazane na życie w odosobnieniu od środowiska rówieśniczego. W tej sytuacji WTZ są jedyną możliwością przebywania "między ludźmi"odpowiedz na komentarz
-
Pytanie - prośba
05.03.2015, 12:58Na jaki raport kilkukrotnie powołuje się autor? Prosimy o podanie dokładnej nazwy źródła informacji zamieszczonych w tekście.odpowiedz na komentarz -
Czytam i oczom nie wierzę
04.03.2015, 22:52W tekście są liczne odwołania do "raportu". Dlaczego nie podano, do jakiego? Jeśli chodzi o ostatni wszechstronny i szczegółowy raport PFRONu, to proszę zalinkować. Z raportu PFRON nie wynika wcale to, co sugeruje się w tekście. Wręcz przeciwnie. Tym samym tekst sprawia wrażenie nierzetelnego. Raport nt. WTZów jest na stronie PFRON na samym dole w niebieskiej zakładce Publikacje -> Badania i analizy. Pozdrawiam. Agnieszka Dudzińskaodpowiedz na komentarz -
nie zgadzam się
04.03.2015, 16:41Jestem kierownikiem warsztatu - jeśli kogoś przyjmują na zastępstwo i umożliwiają powrót z ZAZ to działają wbrew przepisom i w końcu doczekają się... Procedura jest jedna dla wszystkich - przyjęcie w "porozumieniu" z PCPR. Wiele osób można zatrudnić ale potrzebni są 'osobiści asystenci" - brak pieniędzy - co tu winne WTZ - oczywiście można po kilku latach wszystkich na ulicę wyrzucić - teoretycznie - NIK będzie zadowolony bo będzie rotacja ale ci ludzie pójdą pod siedzibę NIK i pod Sejmodpowiedz na komentarz -
praca a wtz
04.03.2015, 15:20Po pierwsze to jest bardzo zły system, który nie daje możliwości elastycznego przechodzenia uczestników do ZAZ-u i w drugą stronę, np. do ŚDS. Osoby mające wskazanie do terapii mają być przyjmowani do WTZ, bez względu na to, czy rokują podjęcie pracy w przyszłości czy nie. Każdy kto chce i wpisze we wniosku uzyskuje wskazanie do terapii zajęciowej. Problem zaczyna się już tutaj. Bardzo często uczestnikami są osoby z niepełnosprawnością intelektualną w różnym stopniu i takim właśnie osobom jest bardzo trudno podjąć, a tym bardziej utrzymać pracę zawodową. Pracodawcy nie są skłonni przyjmować mało wydajnych pracowników i trudno im się dziwić. Ale są też uczestnicy, którzy podjęli pracę i radzą sobie całkiem dobrze. Najczęściej jednak w warunkach chronionych. Należy również dodać, że ogrom uczestników robi duże postępy (w porównaniu do pierwotnej oceny) w zakresie rehabilitacji społecznej. Należy to docenić, ponieważ nie jest to tak wymierne jak podjęcie pracy, ale w przeliczeniu ogólnym daje im to większe poczucie własnej wartości, większą samodzielność, poczucie przynależności do grupy itp. Nie zawsze praca terapeutyczna daje namacalne korzyści. Z drugiej strony uczestnik korzystający z WTZ nie musi korzystać z innego rodzaju pomocy, np. ośrodka pomocy społecznej czy siostry PCK. WTZ dają możliwości rozwoju wielokierunkowego. Są bardzo potrzebne i przydatne.odpowiedz na komentarz -
Artykuł jak z "Faktu"
04.03.2015, 15:01Tendencyjnie napisany, ukierunkowany na złe skojarzenia z WTZtami. Mam taki po sąsiedzku, widzę jak pracują - akurat tu pracownia komputerowa to nie tylko word (poza tym jak mozna tak pisać ? więcej klasy! ). Problem leży w systemie w BRAKU MIJESC ZATRUDNIENIA i w tym, że niepełnosprawni z WTZ nie mają w małych miastach dokąd iść, zatem zostają w WTZ bo co jest ich alternatywą ? dom? patrzenie w 4 ściany? Może zamiast oceniać WTZ jako najsłabsze ogniwo warto spojrzeć na to kolejne które jest zerwane ! Najłatwiej wylewać pomyje na tego co jest najniżej. To nie WTZ jest problemem, tylko sstworzony system.odpowiedz na komentarz -
warsztaty tylko z nazwy
04.03.2015, 12:35Uczestnicy warsztatów siedzą w nich po wiele lat.Nie rokują się do żadnej pracy ze względu na ich niepełnosprawność intelektualną, psycholodzy warsztatowi piszą że jeszcze potrzebóją wsparcia terapeutycznego i warsztatowego.Pieniądze które są wydawane z pefronu 90% są marnowane .Powinny być tworzone śds -y uczesatnik powinien tam przechodzić u nas siedzą po 10 lat i brak miejsc na warsztaty i brak do śds i jeszcze w warsztatach dostają kieszonkowe a za śds trzeba płacić.odpowiedz na komentarz -
Artykuł mało wyważony, wręcz narzucający czytelnikowi jednoznacznie nagatywną, krzywdzącą środowisko ocenę! WTZ-y nie tworzą miejsc pracy! To nie nasza rola! Przygotowujemy uczestników do funkcjonowania zarówno w środowisku jak i na rynku pracy. W wielu przypadkach najpierw trzeba podjąć ciężką pracę polegającą na uspołecznianiu uczestników a później prowadzić rehabilitację zawodową. Dlaczego? Bo nie my decydujemy kto do nas trafia, tylko Powiatowe Zespoły Orzekające... Skoro kandydat posiada wskazanie do terapii to mamy obowiązek go przyjąć. Przynajmniej do pierwszej oceny naszej Rady Programowej. Druga sprawa: dlaczego nikt nie rozlicza z efektów Środowiskowych Domów Samopomocy??? Jednym z głównych problemów , WTZ-ów jest brak nowych uczestników, którzy po zakończeniu procesu rehabilitacji mogliby i nadają się do tego aby trafić na rynek pracy. Dlaczego? Bo nie ma współpracy na linii ŚDS-WTZ. Nikt nie chce pracować ze słabszymi uczestnikami a to przecież właśnie do ŚDS-ów powinni oni trafiać!!!... Jeśli komuś przeszkadza, że uczestnicy gdzieś rysują a nie budują domów, to proszę zmienić przepisy i nie pisać bzdur! Trzecia sprawa: co roku nasi uczestnicy podejmują pracę w ZAZ-ie. bo, niestety pozostają już tylko ZAZ-y... Są zarejestrowani w Powiatowy Urzędzie Pracy jako osoby niepełnosprawne bez prawa do zasiłku. Jeżdżą co miesiąc by potwierdzać swoją gotowość do podjęcia pracy. Dodatkowo w ramach zajęć, dzwonimy do urzędu z zapytaniem czy są oferty pracy dla osób niepełnosprawnych. Bez skutku. Odbywają się również indywidualne spotkania z doradcą zawodowym na terenie WTZ. ZAZ przynajmniej potwierdza, że ze swoim przygotowaniem w WTZ nowi pracownicy bardzo się wyróżniają na tle pozostałych, których trzeba uczyć wszystkiego od podstaw. Ale o tym nie piszecie...odpowiedz na komentarz
-
praca a wtz
04.03.2015, 11:54Po pierwsze to jest bardzo zły system, który nie daje możliwości elastycznego przechodzenia uczestników do ZAZ-u i w drugą stronę, np. do ŚDS. Osoby mające wskazanie do terapii mają być przyjmowani do WTZ, bez względu na to, czy rokują podjęcie pracy w przyszłości czy nie. Każdy kto chce i wpisze we wniosku uzyskuje wskazanie do terapii zajęciowej. Problem zaczyna się już tutaj. Bardzo często uczestnikami są osoby z niepełnosprawnością intelektualną w różnym stopniu i takim właśnie osobom jest bardzo trudno podjąć, a tym bardziej utrzymać pracę zawodową. Pracodawcy nie są skłonni przyjmować mało wydajnych pracowników i trudno im się dziwić. Ale są też uczestnicy, którzy podjęli pracę i radzą sobie całkiem dobrze. Najczęściej jednak w warunkach chronionych. Należy również dodać, że ogrom uczestników robi duże postępy (w porównaniu do pierwotnej oceny) w zakresie rehabilitacji społecznej. Należy to docenić, ponieważ nie jest to tak wymierne jak podjęcie pracy, ale w przeliczeniu ogólnym daje im to większe poczucie własnej wartości, większą samodzielność, poczucie przynależności do grupy itp. Nie zawsze praca terapeutyczna daje namacalne korzyści. Z drugiej strony uczestnik korzystający z WTZ nie musi korzystać z innego rodzaju pomocy, np. ośrodka pomocy społecznej czy siostry PCK. WTZ dają możliwości rozwoju wielokierunkowego. Są bardzo potrzebne i przydatne.odpowiedz na komentarz -
Byłem uczestnikiem WTZ , po 4 latach odszedłem z WTZ bo to była fikcja na papierku jak ma być a rzeczywistość wygląda inaczej . W urzędzie pracy byłem też około 2 lat jako poszukujący pracy niepełnosprawny , i nadal piękna fikcja w urzędach . Sam poszukiwałem pracy i znalazłem po 4 miesiącach i pracuje do dziś do 2015 jako obsługa komputera i jest fajnie . Jak słyszę te szczytne cele PFRON i urzędu pracy to wszystko śmiechu warte , masa pracowników siedzi i nic mądrego nie wymyśli .odpowiedz na komentarz
-
Na wszystkie zarzuty jedna odpwoiedź... PRACY NIE MA!
03.03.2015, 20:19Znam taki WTZ, który na swoim koncie ma aktywizację zawodową 25 podopicznych..., ale to idylla, a może po prostu ktoś ze zrozumieniem przeczytał ustawę i rozporządzenie. W rzeczywistości wygląda to zgoła inaczej. "Terapeuci" wtz na ogół są przekonani, że ich Podopieczni nie mają możliwości i kompetencji do podjęcia pracy. Znam taki WTZ, który przez wiele (od 2006!) lat nie wyprowadził nigdzie Nikogo... To wszystko za przyzwoleniem samorządu i rodziców. I nie oburzajcie się praca była i jest!odpowiedz na komentarz -
Rzeczywiście praca w Pracowniach komputerowych wygląda tak jak jest opisane (pracowałem w takiej pracowni przez parę lat), a przecież jest wiele zawodów, które mogłyby być wykonywane na komputerach przez osoby niepełnosprawne. W naszej firmie prowadzimy szkolenia jak pracować w pracowniach komputerowych z Osobami niepełnosprawnymi Intelektualnie, udostępniamy również oprogramowanie adaptacyjno-terapeutyczne, niebawem powstaną nowe programy służące również do treningów zawodowych prostaedukacja.com.plodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz