Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Tłumacz PJM nie może być kwiatkiem do kożucha

22.01.2025
Autor: Małgorzata Limanówka - tłumaczka PJM, Bernard Kinov - tłumacz PJM, Mateusz Różański, fot. Marta Kuśmierz, Adrian Stykowski

Na czym polega specyfika pracy tłumacza Polskiego Języka Migowego (PJM) i czym różni się od tłumaczenia języków fonicznych? Czy artyści boją się, że tłumacze skradną im show na koncercie i dlaczego najczęściej są ubrani na czarno? Na te pytania odpowiadają współpracujący z Integracją od wielu lat Małgorzata Limanówka i Bernard Kinov.

Integracja: Czy tłumaczenie z języka migowego różni się od tłumaczenia z języków fonicznych? Czy jest to bardziej kwestia interpretacji niż przekładu?

Bernard Kinov: Nie. Podobnie jak przy tłumaczeniu z dowolnego innego języka nie mamy do czynienia z mechanicznym przekładem 1:1, ale z interpretacją. Z oddaniem znaczeń wyrażonych w jednym języku na drugi. Podobnie jest w języku migowym. Tłumacz, przekładając z jednego języka na drugi, musi brać pod uwagę nie tylko gramatykę, ale też kontekst kulturowy.

Jednak z perspektywy laika może się wydawać, że jest to trudniejsze zdanie – przekazać słowem mówionym coś, co wyrażone zostało gestem.

Małgorzata Limanówka: Nasza praca naprawdę nie różni się od tej, którą wykonują tłumacze innych języków. Proces jest ten sam: usłyszenie lub zobaczenie tekstu, zrozumienie, zapamiętanie, przetłumaczenie na inny język i przekazanie treści w języku docelowym. Różni się to tylko w ten sposób, że język migowy jest językiem wizualno-przestrzennym i zamiast wypowiadać jakieś słowa – migamy je.

Są różne języki migowe – czy są w Polsce tłumacze, którzy znają jednocześnie PJM i na przykład ASL (amerykański język migowy)? A w drugą stronę, czy zdarza się tłumaczyć Wam na PJM wypowiedzi na przykład po angielsku lub ukraińsku?

ML: Ja nie tłumaczę, gdyż nie jestem ku temu przeszkolona. To, że znam angielski czy rosyjski, nie oznacza, że mogę być już profesjonalnym tłumaczem między tymi językami. Tak samo jak z językiem migowym – to, że ktoś go zna w jakimś stopniu, nie oznacza, że może już zostać tłumaczem. No, chyba że w sytuacjach nieoficjalnych, dla grona znajomych lub rodziny zdarzyło się tłumaczyć albo w sytuacjach ekstremalnych: zagrożenia zdrowia i życia. Natomiast ja tłumaczę między PJM a językiem polskim w jedną i drugą stronę.

Dobrze, to zadam pytanie, które zawsze chyba pada w takich rozmowach: co jest dla Was największym wyzwaniem, jeśli chodzi o tłumaczenie?

BK: Dla mnie najtrudniejsze są tłumaczenia artystyczne – na przykład piosenki. Przyznam, że w tłumaczenie piosenek muszę wkładać więcej wysiłku niż choćby moje koleżanki tłumaczki.

A jaka piosenka była dla Ciebie najtrudniejsza?

BK: Nie jestem w stanie wskazać jednej, zawsze jest to dla mnie wyzwanie. Obok Ciebie stoi prawdziwa mistrzyni tłumaczenia piosenek.

ML: To o mnie?

Tak. Internety huczą co i rusz o niesamowitej tłumaczce języka migowego. Ludzie zachwycają się Twoją mimiką, ekspresją, tym, jak oddajesz muzykę całą sobą.

ML: Dlatego choćby przed każdą Wielką Galą Integracji prosimy, by przesłano nam najpóźniej (ale to najpóźniej) dwa tygodnie przed wydarzeniem informację o tym, jakie utwory będą na niej wykonane. Potrzeba czasu, by się dobrze przygotować: ja słucham utworów w każdej sytuacji: i celowo, i bezcelowo (przed spaniem, w metrze, w wolnym czasie, na spacerze) wczuwam się w nią całą sobą, nie tylko w tekst, ale w jej sens, cały klimat, który za sobą niesie. Poszukuję historii powstania i interpretacji wszędzie, gdzie mam dostęp, lub jeśli jest możliwość kontaktu z autorem – dopytuję o jej przekaz. Wsłuchuję się w melodię, rytm, sprawdzam, jak dana piosenka na mnie działa i dokonuję przekładu.

Potem się nagrywam. Na samej sobie sprawdzam. Analizuję, czy to jest właściwe. Jeśli nie, szukam kolejnych dróg. Jeśli tak, doszlifowuję ją estetycznie, dodając poprawki kosmetyczne. Jeśli czuję, że jest dobrze – zostawiam na dzień-dwa. Potem wracam i w zależności od tego, jaka została przeze mnie wykonana praca, czasem zostawiam, czasem znów zmieniam. To praca twórcza. Nie ma jednej drogi. Utartych schematów. Czasam niestety wykonawcy nie godzą się na udzielanie informacji o liczbie i tytułach utworów. Wtedy często rezygnujemy z tłumaczenia. Zdarza się też, że dostajemy listę, ale okazuje się, że już podczas wydarzenia zespół zmienia zaplanowany repertuar. Wtedy przepraszamy naszych odbiorców i informujemy ich, że w takiej sytuacji nie damy rady dokonać tłumaczenia w sposób w pełni profesjonalny. Bo to nie jest tylko samo przełożenie słów na znaki języka migowego, ale cały sens interpretacji, rytm, nastrój utworu czy metafor zawartych w tekście. Zdarza się też, że wykonawcy nie chcą, byśmy tłumaczyli ich piosenki.

Naprawdę? Czym to tłumaczą?

ML: Tym, że nie chcą, byśmy swoim tłumaczeniem odbierali uwagę uczestników koncertu.

BK: Tak, tak, pojawia się ten argument o odciąganiu uwagi.

Przyznam, że dziwi mnie takie podejście. Choć trzeba zauważyć, że po koncertach „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki” najbardziej chwalone były Twoje tłumaczenia.

ML: Tak, ale to Wielka Gala Integracji była pierwszy wydarzeniem, na którym tłumaczyłam artystycznie piosenki, i dla uczestników internetowych to nie była nowość.

Porozmawiajmy w takim razie o początkach Waszej współpracy z Integracją.

BK: Miałem szczęście spotkać się z Piotrem Pawłowskim jeszcze przy okazji tłumaczenia na język migowy prowadzonego przez niego programu w telewizji, do czego zaprosiła mnie Gosia. Potem tłumaczyłem też Wielką Galę Integracji, i pamiętam, że by to dla mnie duży stres, bo to pierwsze w mojej karierze tak duże wydarzenie. Później tłumaczyłem też galę Konkursu „Człowiek bez barier”. To wydarzenie, jego atmosfera, samo miejsce, w którym się ono odbywa, zrobiły na mnie naprawdę duże wrażenie.

ML: Pamiętam, jak po pierwszej tłumaczonej przeze mnie Wielkiej Gali Integracji zapytałam, czy mogę w punktach przedstawić to, co z mojej perspektywy należałoby zmienić, by gala była bardziej dostępna dla użytkowników PJM. Moje propozycje zostały przyjęte a mnie poproszono o tłumaczenie na kolejnej gali. To w sumie dobra praktyka. Niestety zbyt często osoba, która proponuje, jak można coś ulepszyć i zmienić, trafia na listę „Tej nie zapraszamy” i zostaje zastąpiona kimś „bezproblemowym”.

Jestem bardzo wdzięczna, że to, na co zwróciłam uwagę, zostało potraktowane poważnie i wprowadzone w życie.

Jakie to były uwagi?

ML: Choćby takie, że musimy wcześniej dostać materiały i odbyć próbę dźwięku, żebyśmy na ekranie mieli odpowiednią wielkość, a na scenie byli w odpowiednim miejscu i dobrze widoczni, a także mieli odpowiednie warunki pracy.

BK: To dowód na to, że Integracji zależy na tym, by rzeczywiście zapewniać dostępność swoich wydarzeń. Niestety często złożenie takich uwag kończy się zerwaniem współpracy, a tu potraktowano bardzo poważnie kwestię jakości naszej pracy i – co się z tym wiąże – dostępności dla osób głuchych. Nawet jako laik dostrzegam, że na różnych wydarzeniach z pewną nonszalancją podchodzi się do tłumaczenia na PJM.

Mieliście kiedyś taką sytuację, że czuliście, iż warunki Waszej pracy nie są odpowiednie?

ML: Nie chcę teraz mówić o innych wydarzeniach. Skupmy się na Integracji. Pamiętam, że na Wielki Gali Integracji, którą miałam przyjemność tłumaczyć po raz pierwszy, warunki pracy były trudne. Byliśmy umieszczeni w miejscu, gdzie pracowała obsługa techniczna, był słaby odsłuch, przechodzili ciągle ludzie z obsługi i trudno było się skupić na tłumaczeniu. Dlatego tak bardzo się cieszę, że moje uwagi zostały uwzględnione i teraz warunki tłumaczenia gali są całkiem inne.

BK: Też nie chcę podawać jakichś konkretnych przykładów. Powiem tylko, że trudne warunki są efektem tego, że tłumaczenie na PJM jest traktowane jak kwiatek do kożucha. Tłumacze są ustawieni gdzieś z boku, bez uwzględnienia ich dobrej widoczności, komfortu ich pracy etc. Jeśli podejście jest inne i organizatorzy podchodzą na serio do tematu dostępności dla osób głuchych, to zawsze można sobie jakoś poradzić. Z drugiej strony zawsze też można coś poprawić i udoskonalić. Ważne jest samo podejście do tłumaczenia – takie, jakie jest w Integracji.

ML: Chodzi także o zwykłe, proste rzeczy, jak właściwe umiejscowienie ekranu, ustawienie krzesła dla drugiego tłumacza czy zapewnienie wody. To sprawia, że chce się nam pracować i mamy inne nastawienie, a to widać w efektach naszej pracy. Przez takie małe rzeczy i słuchanie siebie nawzajem dostępność dla osób głuchych jest lepsza. Co doradzilibyście organizatorom różnych wydarzeń?

BK: Po pierwsze trzeba zapytać samych osób głuchych, jakie są ich oczekiwania i co im najbardziej odpowiada. Podobnie trzeba się skonsultować z tłumaczami. Można w tym celu zwrócić się do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego, którego jesteśmy członkami [stpjm.org.pl].

ML: Na stronie stowarzyszenia można też znaleźć wskazówki i dobre praktyki dotyczące tłumaczenia na język migowy.

W ostatnich latach, zwłaszcza po premierze książki Głusza, widoczna jest moda na język migowy i kulturę Głuchych. Czy widzicie, że na przykład więcej osób chce się uczyć PJM?

BK: Ten trend jest widoczny. Książka Głusza sprawiła, że wiele osób słyszących uświadomiło sobie, jak wygląda sytuacja osób głuchych, z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć w codziennym życiu. Jednak przyczyny tego, że coraz więcej ludzi interesuje się językiem migowym i kulturą Głuchych, są bardziej złożone. Sama kwestia dostępności i potrzeb osób z niepełnosprawnościami staje się coraz powszechniejsza i coraz bardziej obecna w życiu publicznym. I częścią tego jest właśnie zainteresowanie językiem migowym.

ML: Także sami Głusi coraz częściej chcą być tłumaczami języka migowego, tak jak dzieje się to za granicą.

BK: Najlepszym przykładem jest nagrodzona w konkursie „Człowiek bez barier” Julia Kaźmierczak.

Zapytam w imieniu tych, którzy chcieliby zostać tłumaczami: jaką drogę trzeba pokonać? Kto i jak dokonuje certyfikacji?

ML: Najlepiej zgłosić się do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego, a oni pokierują. Mają wieloletnie dobre praktyki, przeprowadzają rozmowy kwalifikacyjne, mają etap kandydatury na tłumacza. W tym okresie zbiera się punkty na bycie oficjalnym członkiem. Organizują szkolenia, kursy, wsparcie, obozy językowe. Wszystkich dalszych informacji na ten temat udzieli STPJM.

Czy tłumacz PJM to w Polsce zajęcie na cały etat, czy praca dodatkowa?

ML: Może być to zajęcie na cały etat, i takich tłumaczy jest w Polsce bardzo dużo. Może to też być dodatkowa praca (takich przypadków jest więcej). Są tłumacze, którzy tłumaczą i poświęcają się tej pracy do końca życia, ale i tacy, którzy po kilku-kilkunastu latach rezygnują i idą dalszą drogą. Wszystko zależy od indywidualnych decyzji.

Ciekawią mnie Wasze czarne ubrania, bo w takich prawie zawsze widuję tłumaczy PJM.

ML: Oczywiście to nie tak, że tłumacz ma obowiązek być ubrany na czarno, choć w Polsce przyjęło się, że ubieramy się raczej w ciemne kolory. Na tle ciemnych kolorów bardziej widoczne są ręce i twarz tłumacza. Gdybyśmy byli przedstawicielami ciemnej karnacji, mielibyśmy jasne ubrania. Najważniejsze jest to, żeby nasze ubrania miały jednolitą kolorystykę, a nasz wygląd nie był dla osób głuchych męczący. Można to porównać do sytuacji osób słyszących, dla których problemem jest źle ustawiony dźwięk. Jeśli tłumacz jest odpowiednio widoczny i nie trzeba się wysilać, by dostrzec, co miga, to wtedy osoba głucha ma zapewnioną dostępność.

Bardzo dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na kolejnych wydarzeniach Integracji.


Artykuł pochodzi z numeru 6/2024 magazynu „Integracja”.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Na okładce jest zdjęcie posłanki Bożenny Hołowni, seniorki na wózku czytającej list na scenie Wielkiej Gali Integracji nad jej głową jest napis

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas