Najważniejsza jest miłość przez duże M
Wiersze pisała od dziecka, ale pierwszego utworu nie pamięta. W szkole podstawowej pisała wszystkim dzieciom fraszki, za które dostawały piątki z polskiego. Najzabawniejsze było to, że polonistka doskonale wiedziała, że ich autorką jest Izabela Galicka.
Pierwszym poetą, który rozpalał jej wyobraźnię i formułował poetycką wrażliwość, i którego czytała z uwielbieniem, był Konstanty Ildefons Gałczyński. Sentyment do niego pozostał, jak wyznaje, na zawsze. Jako nastolatka rozczytywała się w Mickiewiczu i Słowackim, aby na studiac dojrzeć do Norwida i zachwytu poezją młodopolską.
Dzisiaj wyznaje, że niekwestionowanym autorytetem jest dla niej Zbigniew Herbert – i ze względu na estetykę, i na przekaz etyczny. Zagranicznych poetów jej ulubieńcy to Garcia Lorca i Pablo Nerud
O szczęściu
Uznaje, że miała szczęście do ludzi. Jej utwory był przyjmowane ciepło, a niekiedy wręcz z entuzjazmem.
- Wielu przyjaciół, i to nie tylko poetów, zachęcało mnie do pisania. Zawsze życzliwym mentorem był dla mnie poeta i krytyk Andrzej Zaniewski.
Publikując na Facebooku, spotkała się z hejtem, lecz uznaje to za nieuniknione.
O wartościach
Najważniejsza jest dla niej Miłość, koniecznie ta przez duże M. to w aspekcie zarówno damsko-męskim, jak i w wymiarze chrześcijańskim. Na gruncie miłości powstają inne wartości: przyjaźń, życzliwość i troska o relacje międzyludzkie.
- Jest to ważniejsze niż doraźny sukces czy pieniądze. Ale twórczość też jest dla mnie ważna jako wartość – dopowiada.
O pracy
Była nauczycielką języka polskiego.
- Chyba nieźle mi to wychodziło, bo byłam lubiana – wspomina. – Zawsze mniej mi zależało na dyscyplinie niż kontakcie z uczniami.
Zapytana o różnicę między młodzieżą z niepełnosprawnością i pełnosprawną odpowiada z uśmiechem, że nie ma żadnej. Młodzież jest zawsze taka sama: szalona, trochę przekorna, ma dzikie pomysły.
Zdradzimy przy tym, że z racji niepełnosprawności wzroku Autorki uczniowie, przed którymi nic się nie ukryje, nadali jej przezwisko „Sokole Oko”.
Porównując to, co było 15 lat temu, z sytuacją dzisiejszą, uznaje, że szkoła robi się coraz bardziej przyjazna dla ucznia, otwarta na jego potrzeby.
- Znam wielu wspaniałych nauczycieli, którzy łączą bycie autorytetem i przyjacielem młodzieży – podkreśla.
O niepełnosprawności
Zapytana, co jej odebrała, a co dała niepełnosprawność, zadumała się i po chwili odpowiedziała:
- Czy mi coś zabrała? Nie wiem... może nieuprawianie sportów ekstremalnych? Za to dużo podróżowałam i korzystałam z życia pełnymi garściami. Na pewno niepełnosprawność wyrabia zaradność i niezależność, uczy empatii i wyrozumiałości wobec ludzi.
O swoim mieście
Warszawa to miasto, które kocha bezwarunkowo.
- Nie przeprowadziłabym się nigdzie indziej. Podziwiam Warszawę za to, jaka jest teraz piękna i nowoczesna, bo z lat dziecięcych pamiętam całkiem inne miasto... Ale lubię też włóczyć się uliczkami starej Pragi, gdzie czas jakby się zatrzymał. Są kapliczki w podwórkach, stare szyldy z napisami: szewc czy rzeźnik, co jest unikatowe.
O marzeniach
Chciałaby napisać jeszcze parę dobrych wierszy – takich, w których czytelnik odnajdzie siebie, swoją wrażliwość, dylematy. Pisze też opowiadania.
- Może kiedyś odważę się na powieść? – zastanawia się.
Marzy także, żeby zobaczyć Jerozolimę i Grecję.
- Dotąd nie miałam okazji, a to fundamentalne źródła europejskiej kultury – wzdycha.
Wiara
kulawa ta moja wiara, Panie
jedną nogą w kałuży
a drugą w niebie
niedowidzi ta moja wiara
nawet Anioła Stróża
nad skalnym urwiskiem
niedosłyszy Dekalogu
nie mówiąc już
o głosie sumienia
marzy o wieczności
a nie umie Ci podarować
nawet jednego dnia
i tylko jak w songu Cohena
ciągle czeka na cud
(z tomiku Pochylenia)
Norwid
to nie był miły poeta
nie brylował na salonach
dziś byśmy mu zarzucili
że nie umiał się sprzedać
w oczach miał ciemne chmury
a w sercu ukrzyżowanie
lubiła go siostra wyklętych – nędza
z dumą nosił piętno dziwaka i wygnańca
tęskniąc do kraju tego, gdzie…
delikatna kreska jego rysunków
odsłania nerwową subtelność
niepogodzonego ze światem a przemilczenia… cóż? Może
za wiele przeczuwał
prorok naszej współczesności
(z tomiku Zielone echa i Sartre)
***
stara baba
przechodzi przez ulicę
niezauważona
spod przymglonych szkieł
wygląda bezradność
bo to przecież tylko
stara baba
ślady dawnej urody
dawno znikły z lustra
a pocztówki
mylą się ze wspomnieniami
tylko co zrobić z tą dziewczyną
o błękitnych oczach
z tomikiem wierszy w ręku
która ciągle jest
w starej babie
(z tomiku Zielone echa i Sartre)
Prośba w trzech kolorach
Napełnij mi oczy błękitem
Mój Boże niebiańsko-złoty
Niech wrócą mgłą już spowite
Wszystkie młodzieńcze tęsknoty
Napełnij mi usta czerwienią
Mój Panie karmazynowy
Niech się złe losy odmienią
Wino uderzy do głowy
Napełnij mi ciało księżycem
Gwiaździstooki mój Boże
Niech w skrzydła miłość pochwycę I będzie to, co być może
Mój Panie z siódmego nieba
Niech pióro wezmę do ręki
Znów roztańcz we mnie jak trzeba
Lunę, karmazyn i błękit
(z tomiku Zielone echa i Sartre)
Artykuł pochodzi z numeru 6/2024 magazynu „Integracja”.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Prezydent podpisał ustawę rozszerzającą dostęp do recept na darmowe leki
- Program samochodowy PFRON. Kolejny nabór wniosków rusza już 1 marca!
- Zdrowie psychiczne. Czy grozi nam odwrót od reformy?
- Najważniejsza jest miłość przez duże M
- Wiceszefowa MFiPR: 300 nowych inwestycji dla osób z niepełnosprawnościami w woj. śląskim
Dodaj komentarz