Oko w oko z OKO
Ośrodek Kultury Ochoty, zwany OKO istnieje już 40 lat. To jedna z najbardziej znanych w stolicy instytucji kultury. Tutaj pierwsze taneczne kroki stawiała formacja VOLT - występująca teraz m.in. w ''Tańcu z gwiazdami''. Tutaj zaczęła się ogólnopolska akcja ''Rodzić po ludzku". Tutaj wystawia swoje programy kabaret Jana Pietrzaka ''Pod Egidą".
Pochodząca z okresu międzywojennego kamienica przy ul. Grójeckiej była przystanią dla wielu organizacji - i Cechu Mistrzów Budownictwa, i biura francuskiej fabryki perfum, i spółdzielni ogrodniczej. Po 1985 roku budynek został zaadaptowany na potrzeby ośrodka kultury dzielnicy Ochota.
- Tutaj mieści się administracja oraz sale prób, sala koncertowa, studio nagrań i pierwsza w Warszawie szkoła dla DJ-ów. Mamy też kilka filii w terenie: Klub Osiedlowy SURMA, pracownię ceramiczną ANGORA, pracownię plastyczną i rzeźby MAGAZYN SZTUK, trzy Kluby Seniora, Dom Kultury RAKOWIEC i Centrum Artystyczne RADOMSKA - mówi Monika Bończa-Tomaszewska, od 2004 roku dyrektor ośrodka*.
OKO odwiedzają warszawiacy nawet z peryferyjnych dzielnic.
- Chcemy, aby dzieci, rodzice i dziadkowie spędzali czas wspólnie
lub we własnym gronie pokoleniowym, ale zawsze miło, aktywnie i
''edukacyjnie" - mówi dyrektor ośrodka. - Organizujemy spotkania
tematyczne i warsztaty dla różnych grup wiekowych, zwłaszcza dla
dzieci i młodzieży, oraz koncerty: jazzowe, piosenki poetyckiej i
muzyki klasycznej w kościołach. U nas ćwiczy ''Reelandia" -formacja
tańców irlandzkich. Nasi seniorzy realizują swoje twórcze pasje,
np. w zespole ''Jesienne róże" pod kierownictwem Anny Rojarskiej.
Chciałabym, aby od października wrócił projekt Kino OKO propagujący
filmy niezależne. A to tylko niewielka część naszych działań. Ze
wszystkimi można zapoznać się na www.oko.com.pl. Ośrodek
finansowany jest głównie z dotacji miejskich. Naszą ideą jest być
dostępnym dla wszystkich, niezależnie od grubości portfela, dlatego
duża część naszej działalności to zajęcia, imprezy i kółka
zainteresowań - bezpłatne. Aby wzbogacić ofertę, prowadzimy
działalność, która jest odpłatna, ale są to niewielkie kwoty, mamy
np. kursy językowe, tańca, m.in. towarzyskiego, latino, jazz,
hip-hop, plastyczne a także Szkołę Wokalną im. Jerzego
Wasowskiego.
OKO znane jest z polityki ''bezpiecznego, aktywnego macierzyństwa". I to nie tylko w stosunku do pracujących tam pań. Realizuje projekty autorskie mam, które kiedyś pojawiały się na zajęciach i uległy inspiracyjnemu urokowi tego miejsca.
Ośrodek zatrudnia też chętnie osoby niepełnosprawne. Wśród 60 pracowników jest ich troje, m.in. Mirosław Kozak, z wykształcenia inżynier chemik, dla którego muzyczna pasja stała się profesją. Już od ponad 20 lat uczy w OKU gry na gitarze akustycznej.
- Pod koniec lat 80. spotkałem na ulicy znanego mi ówczesnego dyrektora OKA. Zaproponował pracę instruktora - opowiada pan Mirek.
W dzieciństwie przeszedł chorobę Heinego-Medina. Porusza się o kulach, ale energii mu nie brakuje - żegluje, fotografuje, lata na szybowcach, skacze ze spadochronem, przejechał autostopem pół Europy, jest wielbicielem samochodów militarnych, założył zespół muzyki celtyckiej OPEN FOLK, akompaniuje, nagrywa płyty.
- OKO to specyficzne miejsce pracy - mówi pan Mirek. - Nie chcę szafować słowem ''rodzinne", ale jest tu atmosfera zrozumienia.
Podobnego zdania jest Małgorzata Tomaszewska, studentka V roku polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego na specjalizacji edytorsko-wydawniczej. Od września 2007 roku pracuje w Klubie Osiedlowym SURMA, gdzie koordynuje projekt gazetki osiedlowej, tworzonej przez gimnazjalistów i licealistów. Ona również dostała się do OKA przez przypadek.
- Któregoś dnia podeszła do mnie pani z dziekanatu - opowiada pani Małgosia. - Okazało się, że jest animatorką w SURMIE. Powiedziała mi, że klub szuka pracownika. I nie przestraszy się, jeśli będzie jeździł na wózku. Zabrałam CV, przyjechałam na rozmowę i zostałam przyjęta.
- Naszą największą bolączką jest to, że główna siedziba OKA nie jest dostosowana dla osób starszych, chorych i niepełnosprawnych - mówi dyr. Bończa-Tomaszewska. - Pracownicy wnoszą na własnych rękach niepełnosprawne dzieci i dźwigają wózki z maluchami. Chętnie pomagamy, ale wiem, że akurat takie wsparcie nie przez wszystkich jest mile widziane. Studenci architektury tworzą projekt modernizacji budynku. Znalazłam już miejsce na zewnętrzną windę. Ale kiedy uda mi się przekonać urzędników, aby podjęli decyzję o przebudowie, czy choćby utworzeniu miejsc parkingowych obok OKA, bo i to zostało nam odebrane? Kiedy uda się dostać dotacje? Tego nie wiem. Walczę od dawna. Mam we krwi walkę i wiarę, że wygram.
*W trakcie przygotowywania tekstu do publikacji dyr. Monika Bończa-Tomaszewska została odwołana ze stanowiska.
*****
Artykuł powstał w ramach projektu "Integracja
- Praca. Wydawnicza kampania informacyjno-promocyjna"
współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach
Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz