Kulturysta - moja miłość
12.09.2008
Gdy Mariusz Kupczak wchodzi (a właściwie wjeżdża) na scenę, milknie cała sala. Kulturysta na wózku? Takich pokazów dotychczas w Polsce nie oglądano. Widzowie zastanawiają się: czy można mówić o estetyce ruchu? Jak oceniać proporcje ciała?
Jak wypada konfrontacja osoby niepełnosprawnej ze wspaniale zbudowanymi atletami? Gdy Mariusz schodzi (zjeżdża) ze sceny, publiczność klaszcze. Imponuje jej ten szczupły, 28-letni chłopak, eksponujący ładnie zarysowane mięśnie.
W kwietniu po raz piąty Mariusz zdobył w Płońsku tytuł Mistrza Polski. Za kulisami wpadł w objęcia żony Izabeli. Są rok po ślubie, mieszkają w Bielsku-Białej. Poznali się przez internet.
Mariusz został odznaczony przez Światową Federację Kulturystyki srebrnym medalem za zasługi dla rozwoju dyscypliny. Fot.: Izabela Kupczak
Wytrwałość…
Mariusz urodził się 1980 roku. Lekarz stwierdził u niego prawostronne porażenie ciała z niedowładem kończyn dolnych. Tylko lewa ręka była sprawna. Porażenie to najczęściej choroba na całe życie, niekiedy nawet pogłębiająca się. Dochodzi do przykurczu ścięgien, zniekształcenia kości i stawów. Mariusz miał chyba jedną szansę na milion - że porażenie choć trochę się cofnie.
- Gdy miał kilka lat nie mógł chodzić, ale był bardzo ruchliwy - opowiada mama, Wanda Kupczak. - Bez przerwy raczkował, ślizgając się na kolanach po podłodze. Nikt nas nie uprzedził, że w ten sposób może uszkodzić stawy kolanowe. Wszystko robił lewą ręką, w ogóle nie używał prawej. Trzymał ją przyciśniętą do tułowia, bezwładną. Zanim skończył 10 lat, przeszedł serię operacji w Busku-Zdroju, które miały zlikwidować przykurcze ścięgien w nogach.
Lekarz powiedział, że na prawą rękę nie pomoże żadna operacja. Można tylko próbować ją „rozruszać".
Pani Wanda brała bezwładną dłoń syna w swoje ręce i poruszała jego palcami, stopniowo poszerzając zakres ruchów. Setki, tysiące razy w ciągu dnia. I tak przez całe tygodnie, miesiące i lata. Celem takich ćwiczeń jest odbudowanie w mózgu połączeń nerwowych, prowadzących do nieużywanych mięśni. Warunkiem powodzenia jest wytrwałość, mimo to żaden lekarz nie zaręczy, że przyniesie ona oczekiwany efekt.
Fot.: Izabela Kupczak
Rodzice Mariusza ze względu na rehabilitację syna postanowili, że pozostanie on jedynakiem.
Mijały lata, Mariusz powoli odzyskiwał sprawność prawej ręki, ale z nogami nie było tak dobrze. Poruszał się tylko przy ścianie, wsparty na poręczach lub balkoniku. Tata, Krzysztof Kupczak, jako prawdziwa złota rączka, opracował specjalny model drewnianych poręczy, mocowanych do ścian śrubami. W miarę jak Mariusz dorastał, tata podnosił poręcze coraz wyżej. Były wykonane tak solidnie, że niektóre Mariusz wykorzystywał do ćwiczeń. Na przykład do przysiadów z obciążeniem.
W jego wykonaniu taki przysiad to dość skomplikowana operacja. Najpierw musi założyć specjalny pas, wykonany na zamówienie. Następnie zawiesza na nim 40-kilogramową sztangę, i trzymając się oburącz poręczy, wykonuje przysiad. W jednej serii potrafił zrobić nawet 10 powtórzeń. Znajomi, którzy pamiętali go jako bezwładne, sparaliżowane dziecko, mówili, że to prawdziwy cud.
Od dwóch lat Mariusz nie robi przysiadów z obciążeniem, gdyż pogarszało to stan jego stawów kolanowych. - Jest tyle innych sposobów na rozwijanie mięśni nóg - wyjaśnia.
Można mu zaufać: pracuje jako instruktor kulturystyki i może trenować osoby niepełnosprawne.
Od 14. roku życia Mariusz uprawia różne sporty. Oczywiście na wózku. W latach 1995-2001 był uczestnikiem i medalistą mityngów lekkoatletycznych na Śląsku. Najlepiej wychodził mu rzut oszczepem, co potwierdzają trzy brązowe medale Mistrzostw Polski. Dopiero w 2002 roku zaczął wyczynowo uprawiać kulturystykę. Sam Radosław Słodkiewicz, jeden z najlepszych polskich kulturystów, specjalnie dla niego opracował zestaw ćwiczeń i skomponował właściwą dietę. Przed Mistrzostwami Polski Mariusz przez tydzień pije ogromne ilości filtrowanej wody (do 6 l. dziennie), aby przepłukać organizm. A potem, na dobę przed zawodami, niemal zupełnie przestaje pić, aby uzyskać jak najlepszą rzeźbę mięśni – tak jak pełnosprawni zawodnicy.
Dla Mariusza wszystkie ćwiczenia są formą rehabilitacji. Gdyby ich zaprzestał, nieużywane mięśnie zaczęłyby zanikać. Nadal też, w każdej wolnej chwili, ćwiczy prawą dłoń, ściskając różne piłeczki, sprężyny i gumy. Gdy przez parę dni nie ćwiczy mięśni nóg, natychmiast czuje, jak zaczynają się deformować stawy kolanowe. To konsekwencja wspomnianego raczkowania w dzieciństwie: ścięgna przesunęły obie rzepki poza anatomiczne położenie. Dzięki wzmocnieniu mięśni nóg, stawy kolanowe stabilizują się, kręgosłup wraca do prawidłowego wygięcia. Gdyby te proste zależności znali rodzice dzieci urodzonych z porażeniem mózgowym, może nie byłoby w Polsce tak wielu ludzi przykutych do wózków?
Mariusz przy każdej okazji wstaje z wózka. W sensie dosłownym i przenośnym: chodząc o kulach zrobił maturę, ukończył Studium Informatyki. Teraz pracuje jako instruktor kulturystyki w największym bielskim ośrodku kulturystycznym - Fitness Club 24, przy ul. Rejtana. Dojeżdża dostosowanym hyundaiem atosem. Obsługuje go prawą ręką.
- Parę lat temu zauważyłem - mówi Mariusz - że coraz więcej osób niepełnosprawnych zaczyna uprawiać kulturystykę. Ukończyłem więc kursy instruktorski i sędziowski. Mam nadzieję, że niepełnosprawni sportowcy będą mieli większe zaufanie do ocen wydawanych przez sędziego, który tak jak oni jeździ na wózku. Tylko osoby niepełnosprawne wiedzą, ile wysiłku wymaga uruchomienie jednego mięśnia. A mamy ich setki.
Najważniejsza – miłość…
- Poznaliśmy się przez internet - zaczyna opowieść Izabela - i od razu przeszliśmy na Gadu-Gadu. Okazało się, że oboje mieszkamy w Bielsku-Białej. Oboje uczyliśmy się w tym czasie na Akademii Techniczno-Humanistycznej. Mariusz był na informatyce, a ja studiowałam inżynierię środowiska. W 2004 roku obroniłam dyplom i pracowałam w areszcie śledczym. To nie było ciekawe zajęcie, więc trochę się nudziłam. Stąd internetowe znajomości. Obecnie prowadzę sprawy kadrowe w firmie zajmującej się obrotem częściami samochodowymi. Dużo siedzenia, mało ruchu. Chyba będę musiała poćwiczyć pod okiem Mariusza.
Mariusz Kupczak z żoną Izabelą. Fot.: A. Suchy
Na początku znajomości Mariusz poinformował Izę, że jest niepełnosprawny i jeździ na wózku. Ale zaimponował jej tym, że uprawia kulturystykę. Miał już wtedy tytuł Mistrza Polski, a jej podobali się mężczyźni z ładną sylwetką. Gdy przysłał swoje zdjęcie, długo się nie zastanawiała. Po miesiącu znajomości postanowili się spotkać. Iza odwiedziła Mariusza w klubie fitness, gdzie pracował jako instruktor.
- Byłam oszołomiona tymi wszystkimi urządzeniami do ćwiczeń. Między nimi lawirował Mariusz i każdej z ćwiczących osób potrafił coś doradzić. Trenujący, głównie młodzi ludzie, słuchali go ze skupieniem. Zrobiło to na mnie ogromnie wrażenie, zaimponował mi. A gdy zaczął swój trening, nie mogłam uwierzyć, że podnosi takie ciężary. Zaczęłam dość często odwiedzać Mariusza w klubie. Podczas weekendów jeździliśmy do kina lub kawiarni. Po czterech miesiącach zaręczyliśmy się, a rok przed ślubem zamieszkaliśmy w domu Mariusza. Teraz staramy się o powiększenie rodziny.
Mama Mariusza żartuje, że takie ćwiczenia skuteczniej działają niż najlepszy aerobik. Kontrola wagi to - według Izy - jej i Mariusza wspólny problem.
- Ja mam - zwierza się Izabela - zwyczajną skłonność do tycia, lubię słodycze. Mariusza, co prawda, nie obowiązują takie limity wagi jak pełnosprawnych zawodników, ale powinien mieć jak najmniej tkanki tłuszczowej. Staramy się więc unikać węglowodanów. Słodkie ciasta, makarony, ziemniaki - nie dla nas. Tylko od czasu do czasu pozwalamy sobie na lody śmietankowe.
Aby nie utyć, Mariusz preferuje - chociaż to może się wydawać paradoksalne - dietę wysokotłuszczową. Często je tłuste ryby, mięso wieprzowe, golonkę, tłusty biały ser, podlewając to olejem lnianym lub oliwą z oliwek. Od lat stara się używać jak najmniej soli, szczególnie w okresie przedstartowym, ponieważ sól powoduje zwiększone magazynowanie wody w tkankach. Wtedy mięśnie chowają się pod skórą i wiele miesięcy ćwiczeń idzie na marne. Iza musiała nauczyć się zasad jego diety, ponieważ często to ona przyrządza mężowi posiłki.
Jak wszyscy kulturyści, Mariusz je dość często - pięć lub sześć razy dziennie, ale w niewielkich porcjach. Każdą przechowuje w oddzielnym plastikowym pojemniku i zjada o określonej godzinie, z dokładnością do kilku minut. Jako doświadczony kulturysta zjada każdego dnia różne odżywki białkowe i suplementy diety, zawierające niezbędne witaminy i sole mineralne. To są dość drogie produkty, więc bez pomocy sponsora nie byłoby go na nie stać...
- Gdy razem kupujemy produkty spożywcze, Mariusz czyta etykietki na opakowaniach z taką uwagą, jakby to były najciekawsze informacje na świecie. Zwraca uwagę, jakie tam są emulgatory, ile cukru, sodu, jakie środki konserwujące. Ponieważ jego hobby to zdrowa żywność, przez okrągły rok przestrzega różnych nakazów i zakazów związanych z dietą. Nie znam drugiego człowieka, który byłby w tym tak konsekwentny. Mariusz twierdzi, że tylko tak można w życiu osiągnąć coś więcej. Kocham go za tę konsekwencję, dzięki temu mogę liczyć na niego w każdej sytuacji.
Otwieramy sobie świat...
- Dzień po weselu pojechaliśmy w podróż poślubną nad morze - opowiada Izabela. - Mariusz nigdy nie widział Bałtyku. Jeździliśmy po Wybrzeżu, opalaliśmy się, kąpaliśmy w morzu. Było wspaniale.
Rok temu, po zdobyciu czwartego tytułu Mistrza Polski, Mariusz otrzymał propozycję z firmy All Stars - jednego z największych na świecie producentów odżywek - aby zaczął reklamować jej produkty. Firma należała kiedyś do Arnolda Schwarzeneggera, który zawsze był idolem Mariusza.
W styczniu tego roku Mariusz podpisał z All Stars kontrakt. Dopiero wtedy, jak mówi, poczuł się prawdziwym kulturystą. Kontrakt zapewnia mu odpowiednie odżywki i suplementy, ubrania treningowe, także zwrot kosztów dojazdu na imprezy sportowe, podczas których występuje w barwach All Stars.
Pierwszym zagranicznym wyjazdem Mariusza Kupczaka, w kwietniu tego roku, były Targi FIBO w Essen, największa na świecie impreza w branży kulturystycznej i fitness, podczas której setki firm z całego świata pokazują najlepsze produkty Mariusz poznał tam Fritza Hegemanna, swego nowego sponsora.
Mateusz i Izabela Kupczak podczas Targów FIBO w Essen, fot.: Izabela Kupczak
- Od rana do późnego popołudnia spędzaliśmy czas przy stoisku firmy All Stars - opowiada Izabela. - Tuż obok nas stał jaskrawoczerwony samochód sportowy lamborghini, a dalej - cytrynowożółty hummer. Co kilkanaście minut Mariusz pozował na tle tych niezwykłych maszyn, a setki zwiedzających robiły mu zdjęcia. Pytali, w jaki sposób uzyskał tak znakomitą muskulaturę i jak dużo ćwiczy, aby tak wyglądać. Wzbudzał większe zainteresowanie niż pełnosprawni kulturyści, którzy pozowali tuż obok. Jego występy były z pewnością najlepszą reklamą wyrobów firmy All Stars, jaką można sobie wyobrazić. Szkoda, że żaden polski producent nie wpadł na taki pomysł.
Mariusz Kupczak jest, jak dotąd, jednym z nielicznych w Polsce kulturystów jeżdżących na wózku. Niestety, nie może rywalizować na forum międzynarodowym. Niepełnosprawni kulturyści nie są bowiem dopuszczani do startów w Mistrzostwach Europy.
W USA startują dziesiątki kulturystów na wózkach. Mariusz ma nadzieję, że dzięki sponsorowi może w przyszłym roku i jemu uda się wziąć udział w największej kulturystycznej imprezie świata - konkursie Mr. Olympia.
- Pojedziemy razem - dodaje Izabela - i mamy nadzieję, że do tego czasu zostaniemy rodzicami.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz