Jak dobrze nam zdobywać góry...
W tym roku już po raz trzeci osoby z niepełnosprawnością - wraz z wspierającymi je wolontariuszami - ruszyły zdobyć Górę Kamieńsk. Dla wielu była wyzwaniem, ale inni znaleźli tu przygodę i sposób na spędzenie niedzieli. Jedno jest pewne - zdobycie szczytu nie było łatwe, a mimo to wszystkim się udało.
Góra Kamieńsk to sztuczne wzgórze o wysokości 386 m n.p.m., powstałe z eksploatacji Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów. Fot. Rafał Michalczyk
- Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Pierwsza część była najbardziej stroma. Myślałem, że im wyżej, tym będzie gorzej. Po drodze zmoczył nas deszcz z gradem. Ale daliśmy radę, a satysfakcja jest niesamowita - cieszył się Michał Balwierczyk, który wraz ze swoją partnerką zdobywał Górę Kamieńsk po raz pierwszy. Oboje chodzą z pomocą kul.
Zdobywanie szczytów nie tylko daje siłę, ale też zbliża ludzi, zacieśnia relacje. Fot. Magdalena Dziubecka
- Było to dla nas wyzwanie. W zwykłe dni nie pokonujemy takich dystansów. W drodze pomagali nam wolontariusze. Nieśli nam kurtki i torby. Dzięki nim łatwiej zdobyliśmy szczyt - podkreślała Magda.
Zgodnie przyznali, że są zmęczeni, ale był to wysiłek, który dał satysfakcję.
- Sama świadomość, że zdobyło się górę i pokonało jakąś trudność, dodało nam pewności siebie i siły w zmaganiu się z innymi problemami - wyznał Michał.
Oboje odczuwali trud zdobywania góry, jednak uśmiech nie schodził im z ich twarzy.
- Nie tylko pokonaliśmy własne słabości. Wyprawa zbliżyła nas do siebie. Upewniliśmy się, że tworzymy zgrany team i razem jesteśmy w stanie pokonać wszystkie przeciwności. - podsumował Michał.
Jedyna taka impreza w Polsce
O tym, skąd pomysł na taką akcję, opowiada Grzegorz Gryczka, pomysłodawca i założyciel stowarzyszenia Akademia Pana Grześka, które wraz z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji (FAR) organizuje zdobywanie Góry Kamieńsk.
- Akademia urodziła się 3 lata temu, kiedy podczas spotkania z ówczesną minister sportu Joanną Muchą, usłyszałem, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie i dzisiejsi 10-latkowie będą pokoleniem, które umrze szybciej niż ich rodzice - mówi pan Grzegorz Gryczka. - Jako były sportowiec postanowiłem zrobić jakiś ruch, który zminimalizowałby ten skutek. Zaczęliśmy podejmować działania wyciągające dzieci sprzed komputerów i zachęcające do aktywności fizycznej. Po jakimś czasie pomyśleliśmy, że można by aktywizować również inne grupy. Pomyśleliśmy o osobach niepełnosprawnych. Zaprosiłem do współpracy FAR. Podały propozycję maratonów, biegów, olimpiad specjalnych. Ale chcieliśmy zrobić coś nowego, zupełnie innego, nietuzinkowego. Coś co zachęciłoby te osoby do wyjścia z domów, aktywnego życia. Reakcja była natychmiastowa. Pierwsza edycja przyciągnęła 40 uczestników, II - 100.
Łatwiejsze fragmenty trasy sprzyjały rozmowom i pogłębianiu znajomości. Fot. Łukasz Majdan
W tym roku na starcie odliczyło się ponad 100 osób z niepełnosprawnością. Oprócz tego są wolontariusze, po dwóch lub trzech na jednego uczestnika.
- Myślę, że to największa tego typu impreza w Polsce - mówi z dumą w głosie Grzegorz Gryczka. - I dodam jedno. Nie zamierzamy kończyć. Będziemy tę akcję kontynuować, bo ma sens. Widać po twarzach nie tylko uczestników, ale i wolontariuszy, że tutaj, poprzez integrację, wspólny wysiłek i stworzenie zespołu, zauważają, że jesteśmy tacy sami. Osoby z niepełnosprawnością są w stanie dawać siłę nie tylko swoimi czynami, ale również oczyma. Bo w waszych oczach jest siła i nadzieja, dajecie kopa i energię. Od osób z niepełnosprawnością należałoby się uczyć podejścia do życia i korzystania z niego - stwierdza pan Grzegorz. - Ideą tej akcji było uczenie siebie nawzajem, przekraczanie własnych granic i barier. Góra Kamieńsk ma ścieżkę ponad 3-kilometrową. Jest symbolem, że jeśli mamy jakieś wsparcie jesteśmy drużyną, możemy zrobić wszystko. To jest ciężka trasa, ma dość strome odcinki. Ale są wolontariusze, aby pomóc.
Wsparcie otrzymał każdy kto tego potrzebował. Fot. Łukasz Majdan
- Obrazy, które dziś widziałem, były przepiękne. Wolontariusz niósł torbę osobie o kulach, a ona dzięki temu mogła sama zdobyć szczyt. Dzieci pełnosprawne pchały dzieci na wózkach, ucząc się od siebie tolerancji. Tym ludziom śmiały się nie tylko usta, ale też oczy - podsumowuje założyciel Akademii Pana Grześka.
Ważny jest każdy krok do przodu
Po zdobyciu góry odbył się piknik integracyjny. Uczestnicy wraz z wolontariuszami mogli porozmawiać, zacieśnić nowe znajomości i odnowić stare. Na to wydarzenie przybywają ludzie z różnych regionów Polski.
Pytam Adama Mikołajczyka, wózkowicza z tatuażem na szyi, czym dla niego było zdobycie Góry Kamieńsk.
- Sprawdzeniem się, ciekawym przeżyciem - odpowiada. - Zdarza mi się pokonywać większe dystanse, ale nie pod taką górę. Sama wiesz, że gdy pada deszcz, to słabo jeździ się na wózku. Ale kiedy masz za sobą osobę pełnosprawną, która daje ci wsparcie, to nie ma chwil zwątpienia. Pozostaje tylko kwestia, kto w którym momencie daje z siebie wszystko. Jesteśmy teamem. I tak powinno być na co dzień.
Adam na górę wchodził drugi raz. Przyznał, że sam na pewno by jej nie zdobył. Podkreślił, że kluczowi są wolontariusze, którzy pomagają w drodze.
Tegoroczna edycja akcji „Zdobywamy Górę Kamieńsk” przyciągnęła ponad 100 osób z niepełnosprawnością. Fot. Magdalena Dziubecka
Zachwyciła mnie również opowieść Daniela.
- W ubiegłym roku przyjechałem do mety przedostatni, ale zdobyłem górę sam. Dziś ze względu na złą pogodę potrzebowałem wsparcia wolontariusza. Samo wzięcie udziału w tej inicjatywie jest dla mnie kolejnym krokiem do przodu - przyznał.
Przyjemne zmęczenie, radość, satysfakcja - takie emocje czuli uczestnicy po zdobyciu szczytu. Fot. Rafał Michalczyk
Szesnastoletnia Maria Wójcik, która zdobyła górę samodzielnie, nie znalazła się tu przypadkiem.
- Dużo ludzi spędza czas wolny w domach - i dorośli, i dzieci. Zdobywając szczyt, chciałam pokazać, że nawet poruszając się na wózku, można spędzać ciekawie czas - podkreśliła .
Iris Johansen w Mrocznym Tunelu napisała, że nic co cenne nie przychodzi łatwo. Zdobycie góry jest nie tylko wejściem na szczyt. To okazja do lepszego poznania siebie. Sprawdzenia się w warunkach innych niż na co dzień. Dzięki takim sytuacjom odkrywamy obszary dotąd sobie nieznane. Stajemy się bogatsi wewnętrznie. Zdobywanie szczytów to wysiłek. Starania, podczas których kumulujemy energię, którą można wykorzystać w przyszłości. To inwestycja. W dobie udogodnień i wygód staliśmy się leniwi. Poddając się wygodzie i pozornemu komfortowi, zapominamy, do czego służy zamierzony wysiłek. Warto się zastanowić, która droga jest słuszna.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz