Szwajcaria Podlaska
Jeżeli nie byliście na Podlasiu - w krainie dzikiej przyrody, o ogromnych walorach zdrowotnych - to wybierzcie się tam z laureatami konkursu "Turystyka bez barier". Znajdziecie zapomniane przez ludzi i czas wioski, których mieszkańcy przyjmą Was z polską gościnnością. Odwiedzenie tych terenów stanowi świetną okazję do poznania licznych tu zabytków architektury sakralnej obrządku rzymsko-katolickiego i prawosławnego. Najdogodniejszą bazą wypadową na wycieczki turystyczne są Serpelice.
Dlaczego Serpelice?
Jest to jedna z bardziej malowniczych wsi podlaskich, położona w szerokim zakolu Bugu.
Sąsiedztwo obszernych sosnowych lasów tworzy korzystny mikroklimat. W tutejszych lasach i
starorzeczach spotkać można wiele rzadkich roślin i mnóstwo kolonii lęgowych różnych gatunków
ptaków.
Przede wszystkim jednak, w Serpelicach znajduje się "Relaks" - Ośrodek
Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy, znakomicie dostosowany do wypoczynku osób niepełnosprawnych. Ja
poruszam się za pomocą balkonika lub w ostateczności, na krótkich odległościach - o kuli. W
"Relaksie" można wykupić pobyt na dwutygodniowym turnusie rehabilitacyjnym lub przyjechać
na dowolną liczbę dni, w wybranym terminie. My wybraliśmy turnus, z uwagi na możliwość dopłaty z
PFRON.
Pobyt w Ośrodku umożliwia łączenie turystyki z rehabilitacją i skorzystanie z szerokiej oferty
zabiegów.
Ośrodek ma własny autokar i mikrobus, dostosowane do przewozu osób niepełnosprawnych. Organizuje
wiele wycieczek turystycznych, np.: na Świętą Górę Grabarkę (największe sanktuarium prawosławne w
Polsce), na serpelicką Kalwarię, do słynnej stadniny koni w Janowie Podlaskim. Z innych
turystycznych atrakcji należałoby wymienić chociażby rejsy po Bugu, przejażdżki zabytkową karocą
czy organizowane zimą kuligi. Niepełnosprawni zmotoryzowani mogą sobie program turystyczny znacznie
wzbogacić.
"Relaks" bez barier
Ośrodek zbudowano na 3-hektarowym, zalesionym, pagórkowatym terenie. Część hotelową stanowią
wygodne pawilony, z balkonami lub tarasami i domki kempingowe z werandami. Poza tym na terenie
znajdują się: budynek recepcji i przychodni, budynek kinezyterapii z salą gimnastyczną i salą
konferencyjną oraz budynek hydroterapii. Do wszystkich obiektów i większości domków kempingowych
prowadzą wygodne pochylnie. Wszystkie pokoje i domki wyposażone są w telefony i telewizję
satelitarną, a także w łazienki z w.c., dostosowanymi dla osób niepełnosprawnych.
Zarówno przypominająca wytworną restaurację jadalnia, jak i elegancka sala recepcyjna wyposażone są
w automatycznie rozsuwane drzwi. Do kawiarni na I poziomie można zjechać windą. Posiłki domowe są
smaczne, czasem urozmaicone potrawami kuchni regionalnej, w ilości zadowalającej nawet największych
łasuchów. Obsługa zawsze jest kulturalna i wyrozumiała.
Ośrodek dysponuje dużym odkrytym basenem z brodzikiem, ścieżką zdrowia, kortami tenisowymi,
kręgielnią. Skorzystać można także z bilardu i wypożyczalni rowerów.
W Serpelicach najczęściej leczone są schorzenia: układu oddechowego, laryngologiczne, narządu
ruchu, układu krążenia, a także epilepsja. Przyjeżdżają tu również osoby z upośledzeniem umysłowym.
W ośrodku są prowadzone zabiegi rehabilitacyjne: fizykoterapia (DD, jonoforeza, pulsotronik
interdym, sollux); kinezyterapia (ćwiczenia ogólne, ćwiczenia w odciążeniu, rotor, atlas, bieżnia,
siłownia, suchy basen; hydroterapia (masaże wirowe i podwodne, kąpiele perełkowe, bicze szkockie).
Zainteresowaniem kuracjuszy cieszy się hipoterapia - przejażdżki wierzchem i karocą zaprzężoną w
dwie piękne klacze rasy arabofiord - Kolię i Nalepkę. Pomyślano również o dobrze wyposażonym placu
zabaw dla dzieci.
Najważniejsze jest serce!
W "Relaksie" przebywają również ludzie sprawni fizycznie i ruchowo. Dlatego jest to
miejsce umożliwiające pokonanie barier nie tylko architektonicznych, ale również psychicznych,
międzyludzkich.
Wspólne przebywanie i korzystanie z turystycznych atrakcji i uroków okolicy, przynosi znakomite
efekty! Jedni uczą się wyrozumiałości i tolerancji, inni - życia wśród ludzi, poza czterema
ścianami.
Kierowniczka "Relaksu" - pani Alicja Rosolska - osobiście wita nowo przybyłych. Doradza w
wyborze pokoju lub domku, uwzględniając stan zdrowia i kondycję gościa. Zwierzchnikiem pracowników
działu rehabilitacji jest pani Ula. Gdy leżąca na wózku, niesprawna fizycznie i umysłowo Anetka, po
tygodniu ćwiczeń zaczęła prawie sama chodzić, nie wiem na czyjej twarzy malowała się większa radość
- samej Anetki, jej mamy czy pani Uli.
Moje ćwiczenia ruchowe pani Ula dobrała w taki sposób, że po 2 tygodniach pobytu odczułam znaczną
poprawę. Pani Ula pasjonuje się turystyką i dobrze zna historię i legendy Podlasia. Wiele się od
niej dowiedziałam.
Wycieczki
Podczas wycieczek autokarem i mikrobusem, przy wsiadaniu i wysiadaniu nieocenioną pomoc
niepełnosprawnym oferowali pracownicy ośrodka - panowie Marian i Zbyszek. Pan Zbyszek był bardzo
dobrym i cierpliwym organizatorem wszystkich wycieczek i imprez. Natomiast pan Marian równie
wprawnie i bezpiecznie prowadził mikrobus, jak karocę z zaprzęgiem konnym i konie podczas
przejażdżek wierzchem. W razie potrzeby był też przewodnikiem turystycznym, dzieląc się swoją
ogromną wiedzą na temat okolicznych zabytków. Celem jednej z naszych wycieczek było Zabuże - wieś
oddalona od Serpelic o 2 km, niegdyś przedmieście Mielnika nad Bugiem. Wioska urzeka nie tylko
wszechogarniającym spokojem, ale również świetnie zachowanymi starymi chatami podlaskimi. Prowadzi
tamtędy wygodna droga nad sam Bug. Rzeka tworzy w tym miejscu malownicze rozlewisko zwieńczone
zakolem z wyspą. Piękno tego zakątka o każdej porze dnia objawia się poprzez inne walory. Raz jest
to zasnuty mgiełką brzeg, innym razem skrząca się w słonecznych promieniach tafla wody, wieczorem
zaś ustrojony w złoto i purpurę zachód słońca.
W Zabużu warto obejrzeć zespół dworski z drugiej połowy XIX w. - murowany dwór i oficynę oraz
fragment parku dworskiego.
W tej wsi ma swoją chatę aktor Jerzy Zelnik, z czego zabużanie są bardzo dumni. Podobno pan Jerzy
spędza tu lato i każdą wolną chwilę.
Magiczna Góra Grabarka
Z Serpelic do Grabarki jest około 30 km. Grabarka i jej cerkiew z ikoną Matki Bożej Iwerskiej
jest dla prawosławnych tym, czym dla rzymskich katolików Częstochowa ze słynnym klasztorem i
cudownym obrazem Matki Boskiej.
Tutaj w 1710 roku, gdy z powodu morowego powietrza masowo umierała ludność Podlasia, zdarzył się
cud. Ci, którzy posłuchali objawienia, uciekąjąc na górę Grabarkę, obmyli się w bijącym tu źródle i
przynieśli swoje krzyże, odzyskali zdrowie. Od tej pory, wierni różnych wyznań stawiają na Grabarce
krzyże w intencji zdrowia. W latach 40. XX w. na Grabarce założony został Monaster św.św. Marty i
Marii. Obecnie kilkanaście sióstr opiekuje się cerkwią, zajmuje się ikonografią i przyjmuje
licznych pielgrzymów. Jest sobota, trafiamy na nabożeństwo. Słyszymy urzekający chór mniszek. Co za
głosy! Z tym chyba trzeba się urodzić. Wierni zbliżają się do cudownego obrazu i całują ikonę.
Otwarte jest pomieszczenie, w którym widać jakieś złote precjoza.
Wchodzi tam też człowiek, szczupły, pochylony, z długą siwą brodą. Jak się potem dowiedzieliśmy,
tutejszy pustelnik. Nikt nie wie, dlaczego zawsze nosi tylko jeden but. Nabożeństwo się kończy,
pierwsze opuszczają cerkiew mniszki. Cerkiew powoli pustoszeje. Pozostaje pop, kilka starszych
kobiet i młody chłopak. Kobiety skupiają się wokół popa, wspólnie śpiewają modlitwę. Śpiew kobiet
jest równie czysty i dźwięczny jak chóru mniszek. Nigdy nie widziałam, aby ludzie modlili się tak
żarliwie i gorąco. W myśli przyłączamy się do nich, zanosząc do cudownej ikony i nasze prośby...
Nie chcę stąd odchodzić. Jest mi tu dobrze i lekko na duszy... To jest naprawdę magiczne
miejsce!
W głuszy
Nazwa Trojan obejmuje nadbużańskie łęgi, jezioro i łąki położone w starorzeczu Bugu, który jako
kapryśna rzeka, wielokrotnie w ciągu wieków zmieniał swoje koryto. Z Serpelic jedziemy do
Zabuża i po około 4 km, po prawej stronie mijamy starą gajówkę Trojan. Warto się tu zatrzymać i
obejrzeć wyjątkowe dęby szypułkowe, o obwodzie od ok. 2,5 do 3,5 m - pomniki przyrody.
Wcześniej po prawej stronie dostrzegłam przy lesie tablicę z napisem: "Ścieżka turystyczna
Trojan". Jaka szkoda, że nie mogę, zamiast jechać samochodem, pójść tą ścieżką spacerem, przez
las i łąki...
Niepewni, czy nie przejechaliśmy skrętu do przeprawy promowej, czyli na Trojan, pytamy o to
rowerzystę w mundurze leśnika. Ten zdumiony zapytał, czy jesteśmy umówieni na przejazd promem.
Szkoda, nie wiedzieliśmy, że można się umówić na taką przejażdżkę.
Po lewej stronie szosy mijamy "grzybek" - miejsce wypoczynkowe pod daszkiem - i około 700
m za gajówką znajdujemy upragniony drogowskaz: "Przeprawa promowa". Krętą falistą drogą
zbliżamy się do jeziora o brzegu dziko zarośniętym sitowiem i trzciną. W szuwarach kwili jakiś
wodny ptak.
Po drodze mijamy dwie tablice turystyczne z rysunkami: pierwsza informuje nas o roślinności w
jeziorze na różnych jego głębokościach, druga przypomina o tym, iż jesteśmy na terenach
polodowcowych.
W pewnym miejscu drogi rozwidlają się. Wychodzimy na chwilę z samochodu. Absolutna cisza, aż w
uszach dzwoni. Wokół nie ma żywego ducha. Ogarnia mnie irracjonalny lęk. A jeżeli zepsuje się
samochód?
Przed nami łan wysokich żółtych, spalonych słońcem traw o wielkich kłosach oraz burzanów, w dali
ciemna ściana leśnych łęgów. Zupełne pustkowie.
Przypomniała mi się opowiedziana przez panią Ulę legenda. Podobno niegdyś na Trojanie była cerkiew,
w której okoliczni mieszkańcy schronili się podczas jednego z napadów tatarskich. Bezbronni i
wystraszeni prosili Boga, aby uchronił ich od pójścia w jasyr, nawet za cenę życia. Bóg wysłuchał
tych próśb i gdy zbliżali się Tatarzy, cerkiew wraz ze znajdującymi się w środku ludźmi, zapadła
się w ziemię.
Spojrzałam z niepokojem na ciemny las. A nuż wynurzy się zeń jakiś tatarski czambuł? Na wszelki
wypadek wsiadłam do samochodu.
Jedziemy dalej tą falistą drogą około 1,5 km i wreszcie dalsza droga prowadzi nad Bug i do
przeprawy promowej do Mielnika. Z drugiego brzegu rzeki widać miejskie zabudowania oraz iskrzący
się w słońcu piasek pobliskiej plaży. Tuż obok plaży przycumował prom. Mówimy szeptem, bo głos
niesie po wodzie. Chwilę rozkoszujemy się widokiem rzeki i odbitego w głębinie, jak w lustrze,
tamtego brzegu...
Ile sęków ma sękacz?
Podlaska kuchnia bardzo nam smakowała, a szczególnie kołduny z soczewicy, gołąbki nadziewane
kaszą gryczaną, pikantna sałatka z kiszonych buraków, barszczyk i przede wszystkim podlaski sękacz,
zwany tu bankuchen.
Mistrzynią w pieczeniu sękaczy jest pani Marianna ze wsi Zakalinki w gminie Konstantynów. Udało nam
się namówić ją, aby upiekła dla nas sękacz. Pani Marianna zdradziła, że nie piecze się go w piecu,
bo by się spalił, lecz obok mocno rozżarzonego paleniska. Ciasto składające się z dużej ilości jaj,
masła, cukru i mąki - proporcje są tajemnicą mistrzyni - leje się na specjalny wałek. Sękacze
piecze również córka pani Marianny, a nawet wnuczka, 7-letnia Kasia, już próbuje swoich sił w tej
materii. Sękacz, który upiekła dla nas pani Marianna, zawierał w sobie 40 jaj. Usiłowałam ustalić,
skąd "przywędrował" na Podlasie sękacz - bankuchen. Według legendy opowiedzianej przez
panią Mariannę umiejętność pieczenia sękaczy przyszła do nas z Rosji. Podobno carowa Mikołajowa
bardzo lubiła sękacze. Chodzi zapewne o żonę cara Mikołąja Romanowa - Aleksandrę, która była
Niemką. To tłumaczyłoby niemieckie brzmienie tej drugiej, używanej na Podlasiu, nazwy sękacza -
bankuchen.
Sękacz pani Marianny przywieźliśmy do Warszawy ostrożnie, aby nie połamać sęków. Smakował
wyśmienicie, zupełnie inaczej niż te kupowane w cukierni. Na wspaniałą ucztę zaprosiliśmy rodzinę i
przyjaciół.
Wszystko co dobre...
Pożegnalna kolacja zmieniła się w dyskotekę. Tańczyli wszyscy, także osoby na wózkach ze swymi
opiekunami. Jednak najlepszą parę stanowili pani Ula i Wojtek (chłopak z zespołem Downa). Również
podczas zorganizowanego wieczorem ogniska doszło do szampańskiej zabawy, urozmaiconej pieczeniem
kiełbasek i tańcami.
Za tę niepowtarzalną, ciepłą atmosferę należą się wszystkim pracownikom tego niezwykle
sympatycznego ośrodka serdeczne podziękowania!
Już pora wracać. Żegnamy Podlaską Szwajcarię i gościnny "Relaks". Gdy żal mi stąd
odjeżdżać, przypominam sobie, że przecież wrzuciłam monetę do wodnego oczka. Na pewno tu wrócę...
.
Praca zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie Integracji "Turystyka bez barier" w kategorii: OBIEKT.
Informator:
"Relaks" - dojazd, ceny
Ośrodek Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy "Relaks" Spółdzielni Inwalidów ELREMET w Serpelicach
n.Bugiem:
08-221 Hołowczyce
tel. 0*83 359 81 14; 359 81 40
faks 0*83 359 81 14
http://www.elremetsim.pl/relaks
e-mail: elremet@sim.pl.
Liczba miejsc hotelowych: w sezonie letnim - 160, zimą - 70
Pokoje i domki kempingowe: 2-, 3-, 4-osobowe
Ceny (2002 r.):
2-tygodniowe turnusy rehabilitacyjne od 820 zł do 740 zł w zależności od terminu.
Pobyt indywidualny: ok. 55 zł za dobę.
W Warszawie skierowania na turnusy rehabilitacyjne sprzedaje Krajowe Centrum Turnusów Rehabilitacyjnych Spółka z o.o. w Katowicach, filia w Warszawie: ul. Gałczyńskiego 4, tel. 0*22 826 48 22.
Dojazd:
Z Warszawy
1. samochodem przez Siedlce i Łosice. Uwaga: w Łosicach brak oznakowania do Serpelic, łatwo
zabłądzić, lepiej zapytać o drogę,
2. pociągiem do Białej Podlaskiej, skąd autobusem do Serpelic (36 km). Przystanek końcowy jest na
terenie "Relaksu". Taksówka z Białej Podlaskiej do Serpelic kosztuje ok. 30 zł,
3. autobusem PKS Warszawa - Serpelice - tylko w sezonie letnim.
Z innych terenów Polski:
Pociągiem do Białej Podlaskiej i dalej samochodem.
"Integracja" 3/2003, str. 28-31.
Fot. Jerzy Śpiewakowski
Pełna wersja autorska (format pdf, 166 KB) pobierz plik
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz