Od opieki do złotej klatki
Odbyła się kolejna manifestacja rodziców dzieci z niepełnosprawnością, tym razem pod Pałacem Prezydenckim. Otrzymali oni obietnicę spotkania roboczego z udziałem prezydenta. Protest i postulaty oceniane są jednak różnie.
6 października 2015 r. pod Pałac Prezydencki przyjechał protestować m.in. poruszający się na wózku Jakub Hartwich.
- Rodzice pomagają mi w zasadzie we wszystkim. Nie umyję się sam, nie przejdę nigdzie sam. Potrzebuję wsparcia w codziennych czynnościach. Rodzice są nieodłącznym elementem mojego życia – zwierzał się. – Po skończeniu liceum taka osoba, jak ja, nie ma pracy. Urzędy pracy w naszym kraju zupełnie nie radzą sobie z tym problemem. Walczymy o zwiększenie renty socjalnej i zasiłku, bo tak naprawdę, gdy mojej mamy lub innej bliskiej osoby zabraknie, wyląduję w DPS lub innym ośrodku. I to gdzieś jest z tyłu głowy zawsze. Ja potrzebuję całodobowej opieki. Gdyby były odpowiednie fundusze, byłoby się za co utrzymać, to mógłbym być bardziej samodzielny. Byłoby mnie stać na opłacenie specjalistycznej opieki, asystentów. Rodzicom też byłoby lżej – podkreślał.
Jak żyć za 643 zł?
Ta sama grupa rodziców dzieci z niepełnosprawnością w zeszłym roku okupowała Sejm. Wywalczyli podwyżkę świadczenia pielęgnacyjnego, przeznaczonego dla osób, które zrezygnowały z pracy, by opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem, z 520 zł do 1200 zł na rękę. Po tamtym proteście rozpoczęły się także obrady tzw. okrągłego stołu ds. osób z niepełnosprawnością. Przyniosły niewiele. Niecały tydzień temu rodzice z dziećmi pikietowali w Brukseli, gdzie spotkali się z europejską manifestacją, walczącą o niezależne życie.
- O jakim niezależnym życiu możemy rozmawiać za 643 zł dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji? A pracy nie ma... – pyta Iwona Hartwich, liderka grupy protestujących, matka Jakuba. – Niedawno wystosowaliśmy list do pana prezydenta. Liczymy na to, że pismo przybliży problemy osób niepełnosprawnych naszym władzom. Liczymy na dyskusję – to od decyzji polityków zależy jakość życia i niezależność osób niepełnosprawnych.
Rodzice oczekują szerokiego dostępu do likwidacji barier architektonicznych, rehabilitacji i turnusów. Ich zdaniem brakuje kompleksowego systemu wsparcia osób z niepełnosprawnością.
- My, rodzice, również obawiamy się o swoją przyszłość – podkreślała Iwona Hartwich. – Rodzic, który całe życie opiekuje się swoim dzieckiem, w razie jego odejścia zostaje bez jakiejkolwiek pomocy. Nie jest wdrożony w rynek pracy, nie posiada doświadczenia zawodowego i w tej samej chwili jest mu odbierane wszelkie wsparcie finansowe. Krótkoterminowy zasiłek dla bezrobotnych, połączony ze wsparciem w wejście na rynek pracy, zmieniłoby dużo. Nie oczekujemy dożywotnich świadczeń. Chodzi o to, że obecnie nie ma żadnego systemu wsparcia.
Jeszcze dramatyczniej wygląda, jej zdaniem, sytuacja, kiedy dziecko niepełnosprawne zostanie bez rodziców.
- Dziecko będzie w DPS w najgorszym przypadku przyczepione pasami i faszerowane lekami, żeby nie robiło problemów – mówiła, podsumowując: – To jest temat bardzo szeroki. Dziecko niepełnosprawne może urodzić się w każdej rodzinie, należy zapewnić takim rodzinom odpowiednie wsparcie.
Wyuczona bezradność?
- Moim zdaniem, powinien być większy nacisk na dobre placówki rehabilitacyjne, edukacyjne, na włączanie w społeczeństwo i niepełnosprawnych, i ich bliskich – komentuje postulaty rodziców Dorota Próchniewicz, matka dorosłego już syna z autyzmem. – Renta i zasiłek są rzeczywiście skandalicznie niskie, ale najgorsze jest to, że brakuje innych rozwiązań. Ponadto akcentowanie spraw finansowych niestety nie poprawia wizerunku osób niepełnosprawnych i ich rodzin.
Mniej więcej w wieku Jakuba Hartwicha jest Aleksandra Suska. Ma 21 lat, choruje na artrogrypozę – niedorozwój mięśni, w wyniku którego nie porusza rękami i nogami, przez co wymaga stałej opieki.
- Wiadomo, że finansów będzie ciągle mało – mówi. – Jako osoby niepełnosprawne często musimy ponosić koszta, które związane są bezpośrednio z naszą niepełnosprawnością. Nie chciałabym dołączyć do protestu, ponieważ jest to dla mnie oznaka wyuczonej bezradności. Nigdy nie pomyślałam, że czegoś nie mogę zrobić. Od urodzenia moja mama opiekuje się mną, a to, za co jestem jej wdzięczna, to fakt, że zawsze wypychała mnie z domu i zachęcała do tego, żeby ciągle się rozwijać i mieć własne życie.
Aleksandra Suska podkreśla, że dzieciom stała obecność rodziców na pewno nie przeszkadza.
- Ale kiedy dorastamy, zaczynamy chcieć czegoś więcej, chcemy sami decydować o sobie, dokonywać wyborów – podkreśla. – Często jest to niemożliwe, bo przyzwyczajamy się do tego, że rodzice ciągle są przy nas i większość rzeczy robią za nas.
Ona sama studiuje resocjalizację i chce pracować w zawodzie.
- Swoje praktyki odbyłam w poprawczaku, gdzie zostałam pozytywnie odebrana – podkreśla. – Było tam wiele barier architektonicznych, więc po schodach wnosili mnie podopieczni ośrodka, z którymi prowadziłam zajęcia. Mogłabym założyć, że skoro jest tyle przeciwności do pokonania, to zostanę w wygodnym mieszkaniu i będę czekać od renty do renty. Ale co to za życie? Chcę być aktywna i w przyszłości pracować w zawodzie. Uważam, że w takim kierunku powinien być ukształtowany system wsparcia dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodzin. Jesteśmy grupą, która ma dużo do zaoferowania, dlatego nie możemy być jedynie bierni i roszczeniowi.
To nie jest problem tej władzy
Wśród protestujących rodziców był Władysław Kierszniowski, który dołączył do nich trzy lata temu. Przyjechał do Warszawy, by wspierać swego kolegę, który opiekuje się niepełnosprawnym synem. Pan Władysław sam jest ojcem chorej dziewczynki.
- Z autopsji wiem, że rodzice dzieci niepełnosprawnych mają niewystarczające wsparcie – mówił. – To, co tutaj się dzieje, to nie jest nawet protest, to jest krzyk rodziców, znajdujących się często w bardzo trudnej sytuacji.
Jego córka nie wymaga całodobowej opieki, więc obydwoje wraz z żoną mogą pracować. Nie są więc w trudnej sytuacji finansowej.
- Mamy zresztą dużą rodzinę i to jest bezcenne wsparcie – przyznaje. – Rodzice przyjechali tutaj, żeby zasygnalizować, że istnieje wiele problemów. To nie jest nawet problem obecnej władzy. Ta kwestia powinna dotyczyć wszystkich środowisk politycznych, jest to problem społeczny. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda życie rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem. Wizyty w szpitalach i u specjalistów pochłaniają mnóstwo czasu. Aby wozić córkę na rehabilitację, musiałem zaniedbać pracę, bo to wymagało poświęcenia kilku godzin w ciągu dnia. Nawet jeśli chce się pracować, bardzo ciężko jest znaleźć opiekunkę dla dziecka. Niestety, wiele z nich nie chce opiekować się dzieckiem z daną niepełnosprawnością.
Rodzice zagłuszają myśli
Agnieszka Dudzińska, matka 12-letniego niepełnosprawnego syna, dołączyła do protestu, ponieważ nie podoba jej się brak systemu wparcia osób z niepełnosprawnością i ich rodzin w Polsce.
- Nie ma spójnego systemu, który by prowadził osobę niepełnosprawną od momentu urodzenia do końca przez różne formy w sposób zintegrowany – mówiła. – Cała odpowiedzialność przerzucona jest na rodzinę, która w miarę możliwości musi sztukować i kombinować, aby zapewnić dziecku to, co jest mu potrzebne, w zależności od potrzeb rozwojowych.
Agnieszka Dudzińska podkreśliła również, że zasiłek i renta socjalna, których zwiększenia domagają się rodzice, to tylko pewne uproszczenie.
- My, jako grupa, jesteśmy spychani do rozwiązań socjalnych – podkreślała. – Ja z mężem pracujemy i to jest bardzo trudna rzecz do pogodzenia z wychowywaniem dziecka z niepełnosprawnością.
Jej zdaniem brakuje wsparcia publicznego, jest wiele luk z tym zakresie, zwłaszcza między resortami.
- Większość rodziców obawia się o los swoich dzieci, gdy ich już zabraknie – kontynuowała Agnieszka Dudzińska. – Jednak na co dzień unikają oni tej perspektywy, boją się z nią skonfrontować. Ta myśl często powraca, a wtedy rodzice zagłuszają ją, skupiając się na rehabilitacji dziecka. Problem pojawia się, gdy podopieczny wychodzi z systemu edukacji. Wtedy często jest już za późno, żeby zacząć walczyć o cokolwiek. Dlatego, kiedy urodził się mój syn, postanowiłam, że będę walczyć o mieszkania chronione. Chodzi o to, żeby stworzyć alternatywę dla domów pomocy społecznej. Od tamtego momentu minęło 10 lat i mamy pierwsze, pilotażowe mieszkania chronione w Warszawie – przyznała z dumą.
Czy tego chcemy dla rodziców?
Swoje spojrzenie na sprawę ma też Daria Kuchler, która nie wzięła udziału w proteście. Daria ma 29 lat. Z powodu jej mózgowego porażenia dziecięcego, mama zrezygnowała dla niej z pracy zawodowej i cały swój czas poświęciła opiece. Daria chciałaby się usamodzielnić, jednak nie widzi złotego środka dla niej i mamy.
- Od dnia narodzin rodzic poświęca się całkowicie swojemu niepełnosprawnemu dziecku – mówi. – Każdą chwilę przeznacza na wizyty u specjalistów, rehabilitację, a gdy dziecko wkracza w wiek szkolny, pomaga mu codziennie dostać się do szkoły. Wielu pewnie w tej chwili pomyśli, że to przecież normalne, bo nikt nie posyła swojego dziecka w wieku sześciu lat samego do szkoły i pewnie tak też jest, ale czy w późniejszym etapie kształcenia (gimnazjum, liceum, studia) rodzice także tak mocno są obecni w życiu swoich dzieci? Nie, ponieważ pełnosprawna nastolatka czy studentka nie potrzebują pomocy przy wejściu po schodach lub dostaniu się na swoje miejsce w sali wykładowej.
Zdaniem Darii Kuchler tu właśnie jest problem. Dziecko z niepełnosprawnością, już dorosłe, nie może się w jakimś stopniu usamodzielnić z co najmniej dwóch powodów.
- Rodzic przez te wszystkie lata tak bardzo przyzwyczaja się do swojej roli, „wrasta w nią”, że nie potrafi sobie już wyobrazić innego scenariusza, tzw. codziennej rutyny, a przecież przy odrobinie chęci wszystko mogłoby być inaczej, nieco lepiej dla obu stron – podkreśla. – Rodzic miałby choć trochę czasu dla siebie, a dziecko dostałoby szansę wzięcia życia w swoje ręce, uczenia się na własnych błędach, wyborach dokonanych słusznie lub nie. Nie jest jednak łatwo wyrwać się ze „złotej klatki”, w jakiej z biegiem lat zostajesz zamknięta, choć wierzę, że kiedyś wreszcie się to uda – wszystko w życiu jest przecież kwestią przyzwyczajenia.
Drugim powodem jest jej zdaniem kwestia materialna.
- Niepełnosprawne od urodzenia dziecko, będąc już osobą dorosłą, podejmując pracę, nie tylko samo zostaje bez pomocy państwa (renty socjalnej), ale dodatkowo pozbawia pomocy swojego rodzica-opiekuna – zaznacza Daria Kuchler. – W momencie podjęcia przez dziecko decyzji o założeniu własnej rodziny i opuszczeniu domu rodzinnego, rodzic traci świadczenie pielęgnacyjne, pozostając de facto bez środków do życia. A przecież nie tego chcemy dla osoby, której zawdzięczamy tak wiele – podsumowuje.
Będzie spotkanie z prezydentem?
Protestujący nie doczekali się wyjścia z Pałacu Prezydenckiego ani prezydenta Andrzeja Dudy (był w tym czasie poza Warszawą), ani żadnego z polityków. Podjęli więc próbę przedarcia się do budynku, co uniemożliwili strażnicy. Po tym incydencie do zdeterminowanych rodziców wyszedł Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
Obwieścił, że odbędzie się spotkanie robocze z Prezydentem RP, podczas którego na spokojnie będzie można podjąć dialog o problemach i postulatach rodziców dzieci z niepełnosprawnością. O terminie spotkania minister Kolarski zobowiązał się powiadomić w terminie do dwóch tygodni.
Komentarz: z innej perspektywy
Moje własne odczucia po proteście są mieszane. Rozumiem obawy i sytuację rodziców dzieci z niepełnosprawnością. Sama wiem, ile potrzeba funduszy na sprzęt rehabilitacyjny, dostosowanie mieszkania do potrzeb wynikających z ograniczeń, nie mówiąc o kosztach rehabilitacji, którą trzeba bardzo często opłacać z własnych pieniędzy. Wsparcie finansowe jest więc ważne, a nawet niezbędne.
Ale jedna kwestia wciąż nie daje mi spokoju. Co z dziećmi, które kiedyś w końcu dorosną? Co z ich potrzebami emocjonalnymi? Marzeniami? Aspiracjami? Jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie odważyła się iść na studia i wyprowadzić z domu? Można pomyśleć, że jestem „na tyle sprawna”, że mogę być samodzielna. Pamiętam jednak, kiedy siedziałam na zimnym chodniku i czekałam, aż ktoś mnie podniesie, bo przewróciłam się idąc do sklepu. A musiałam to zrobić, bo nikt nie przynosił mi śniadania do łóżka.
W akademiku też nikt za mnie nie posprzątał pokoju. Koleżanka wieszała mi firanki, ale podłogi szorowałam sama. Szorowałam je po to, aby zaprosić znajomych do siebie. Nie do mamy, tylko do siebie. Siedzieliśmy całą noc, a naczynia po gościnie zmywałam... na trzeci dzień. I dla tego luzu, swobody i poczucia bycia panią własnej sytuacji warto było się „męczyć”. Bo nie raz przewróciłam się w przedsionku i płakałam bezradnie na podłodze, zanim przeczołgałam się do pokoju, by wdrapać się na łóżko.
Uzależnienie od innych zmotywowało mnie do zrobienia prawa jazdy. Początkowo sam instruktor zakładał, że nie ukończę kursu i nici z mojego kierowania. Ale wiedziałam, że to moja jedyna droga do niezależności i uparcie zdałam prawko – za pierwszym razem! Nauczyłam się dbać o siebie i radzić sobie ze swoją niepełnosprawnością. Wymagam pomocy – każdego dnia proszę kogoś o wpakowanie wózka do auta. Bywa, że proszę o to osoby przypadkowo spotkane na ulicy! Bo to, że nie mogę się sama z niego przesiąść, nie przesądza, że powinnam siedzieć w domu i czekać, aż wszystko zrobi za mnie mama. Pracuję, chodzę na zakupy, spotykam się ze znajomymi, mam randki, podróżuję – żyję i sama decyduję o każdym moim kolejnym dniu.
Mam wrażenie, że rodzice dzieci z niepełnosprawnością, domagając się wyższych świadczeń, ujrzeli dopiero wierzchołek góry lodowej. Istnieją jeszcze takie kwestie, jak potrzeby emocjonalne dzieci oraz ich brak niezależności, który spowodowany jest nie tylko ograniczeniami związanymi z niepełnosprawnością, ale też z błędnymi przekonaniami i brakiem wiary w możliwości dziecka.
Życzę powodzenia protestującym rodzicom, ale przede wszystkim trzymam kciuki za dzieci z niepełnosprawnością – aby widziały więcej możliwości dla siebie, niż siedzenie w domu i spędzanie każdego dnia w ten sam sposób. Aby miały możliwość wykorzystania swojego potencjału i życia w jak najbardziej niezależny sposób – osiągalny na miarę ich możliwości. Aby niepełnosprawność nie wykluczała ich z życia społecznego, uczuciowego, zawodowego. By uniknęły bierności wynikającej z przyzwyczajenia, że rodzice wszystkim się zajmą.
Chciałabym, aby walczono o takie właśnie wsparcie rozwojowe dla dzieci z niepełnosprawnością.
Komentarze
-
Skomplikowana sprawa
30.10.2015, 18:56Dobry wieczór. Każda ze stron ma po trochu racji. Należy z całą pewnością zrozumieć troskę rodziców o dzieci, ale również chęć samodzielności u dzieci Tak a propos tematu, znalazłem na pewnym babskim portalu taki oto wpis http://www.samosia.pl/pokaz/3137276/niepelnosprawny_dorosly_mieszka_z_rodzina Co Państwo myślą o nim i o komentarzach pod nim? Pozdrawiam.odpowiedz na komentarz -
Bardzo nie podoba mi się fragment tego artykułu zatytułowany „Komentarz: z innej perspektywy” . Dlaczego autorka artykułu ma mieszane uczucia, na temat ludzi, którzy wreszcie zaczęli się upominać o niepełnosprawnych? Dlaczego uważa , że rodzina pragnie swoje chore pociechy trzymać na siłę w „złotej klatce” i nie pozwala dorosłemu dziecku na usamodzielnienie? Dlaczego Pani Julita Kuczkowska zrobiła nam - czytelnikom - wykład o swojej doskonałej zaradności ? Moja dorosła, niepełnosprawna córka jest obecnie magistrantką, dobrze włada dwoma językami obcymi. Przez wszystkie lata jej edukacji codziennie popychałam wózek inwalidzki do szkoły i ze szkoły, a potem na uczelnię i z uczelni. Uważałam, że pierwszym krokiem do usamodzielnienia jest zdobycie zawodu lub wykształcenia. Córka chętnie się uczyła, więc kończyła jedne szkoły i zaczynała następne. W sumie uczyła się 20 lat, a rehabilitowała jeszcze dłużej. Niestety niepełnosprawność sprzężona nigdy jej nie pozwoli na samodzielny pobyt w akademiku i wyjazd na studia do innego miasta. Nie pozwoli jej także na zdobycie prawa jazdy, ani startowanie w wyborach miss na wózku oraz na wyjazdy do egzotycznych krajów żeby ponurkować. Niesprawność córki nie pozwoli jej osiągnąć wszystkich tych rzeczy, które udało się osiągnąć pięknej autorce artykułu. Gdyby córka kiedykolwiek miałaby się usamodzielnić, to wspierający ją asystent musiałby z nią zamieszkać i opiekować się 24 godziny na dobę. Ja, natomiast, jednym pociągnięciem pióra, zostałam w powyższym artykule. zaszufladkowana do nadopiekuńczych, zaborczych matek, zainteresowanych wyłącznie stroną finansową. Dowiedziałam się, że moje zaangażowanie i wieloletni trud włożony w ciągły rozwój, rehabilitację i pielęgnację stworzyło córce warunki do bycia biernym. Nadopiekuńcza matka i bierna córka. Co pomyśli polityk po przeczytaniu takiego artykułu z tym komentarzem? Mam wrażenie, że taka pisanina szkodzi wizerunkowi niepełnosprawnych. A tak na marginesie, czy naprawdę nie można by pomyśleć, że autorka artykułu jest na tyle sprawna, że może być aż tak samodzielna?odpowiedz na komentarz
-
złota klatka
24.10.2015, 22:23Mam wrażenie że zapomniano o dzieciach głęboko upośledzonych które pomimo wielkiego wysiłku nigdy nie będą pracować . Czy ktoś zdaje sobie sprawę jak ciężka jest taka opieka ? One zawsze będą zdane na tę klatkę i dałby Bóg żeby to była złota klatka. Dopóki żyją rodzice to dzieci mają szansę na godziwe życie. Ale jak rodziców zabraknie to wolę nie myśleć jaką gehennę się tym dzieciom szykuje nasze Państwo .odpowiedz na komentarz -
Moja, Twoja, nasza racja.
13.10.2015, 15:51A najlepsze że każdy z tu piszących ma trochę racji... To tylko dowidzi jaki to kompletnie nieuporządkowany obszarodpowiedz na komentarz -
Jaka złota klatka???? chyba stać nas tylko metalową......albo z kartonu
12.10.2015, 18:36Jestem niepełnosprawną mamą (umiarkowany) dwóch wspaniałych dziewczynek, obydwie mają w orzeczeniu zaznaczone 7 i 8 dla wtajemniczonych...i ja. Faktury za leczenie wyniosły nas od lutego do października, za nie 10.000 zł a ja mam na 4.500zł. Gdyby nie mój wspaniały mąż, który tyra na 4 etaty nie mogłabym ich leczyć i rehabilitować. I im są bardziej samodzielne tym bardziej mnie to nakręca by im pomóc. I co idę na orzeczenie to z moimi córkami jest coraz lepiej... i chcą mi zabrać wszystkie dodatki :( nikt w rządzie nie wziął po uwagę więcej niż 1 dziecko niepełnosprawne. Moja rodzina jakoś sobie radzi, więc nic od nich nie nam , nie należy, nawet gdy straciłam wzrok na 6 miesięcy nie było wsparcia bo brali dochody za zeszły rok. Boże jak jest ciężko mi , a gdybym oddała dziewczynki do szkoły z internatem we Wrocławiu, to koszt dla państwa wyniósł by 9 tysięcy. A ja mam 1200 świadczenia pielęgnacyjnego i 2*po 153 zł. Mam wydać na rachunki czy rehabilitację???? Ostatnio miałam wielki problem w banku, który mi odmówił pożyczki 400 zł na okulary dla mojej córki. Od 2003 roku regularne wpływy z tytułu świadczenia pielęgnacyjnego lub pracy... ale jest ciągłość, usłyszałam że świadczenie pielęgnacyjne dostaję na dzieci... tłumaczę ze zrezygnowałam z pracy by się opiekować dziećmi i to jest "rekompensata" od państwa ,że nie mogę podjąć zatrudnienia..... nie to nie dla Pani tylko dla dzieci. Boże jak oni się na niczym nie znają. I jak mamy cokolwiek osiągnąć??? chyba oszukiwaniem bo inaczej nie można...odpowiedz na komentarz -
Tylko dawać kasę i dawać kasę
12.10.2015, 17:29Chciałabym, żeby kładziono nacisk na aktywizowanie osób niepełnosprawnych, na znajdowanie im roboty, żebyśmy mogli zarabiać na siebie zamiast gnić w domu i tylko ciągnąć kasę. Wkurza mnie trochę, że jeśli mowa o ON, to tylko w kontekście DAWAĆ KASĘ, nie wyganiania do roboty. Mało kto jest faktycznie tak bardzo niepełnosprawny, żeby nadawać się tylko do siedzenia w domu. Mówię to jako osoba autystyczna z problemami z pracą - nie chcę żyć na zasiłku, chcę coś robić.odpowiedz na komentarz -
Ten sam problem dotyka opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych i ich rodzin.Dlaczego ci ludzie nie są traktowani jednakowo? KIeDY WRESZCIE ZOSTANIE ZRÓWNANA WYSOKOŚC ŚWIADCZENIA PIELĘGNACYJNEGO opiekunów OSÓB DOROSŁYCH I DZIECI,KIEDY ZOSTANIE ZRÓWNANY NIEZMIENNY OD LAT ZASIŁEK PIELĘGNACYJNY Z DODATKIEM PIELĘGNACYJNYM?Wilki czas i okazja żeby odsunąć od władzy PO,która nic nie zrobiła dla osób niepełnosprawnych.odpowiedz na komentarz
-
Ten portal to nie miejsce do załatwiania własnych animozji, bo to tylko nakręca nieżyczliwych ON ludzi. Pamiętam Pani starcia z panią Iwoną na innym portalu o dzieciach niepełnosprawnych. Poza tym cóż kiedyś p. Iwonie zarzucano, że była z rodziną na wakacjach na Chorwacji. Dziś pisze pani, że syn był z ojcem na piwie. LUDZIE ! to juz niepełnosprawny nie ma prawa do wyjazdu na wakacje czy napicia się piwa? Powinien tylko siedzieć w domu i jojczeć , że nie ma co do garnka włożyć. Jednym dzięki rodzinie jest lepiej, innym gorzej. Ale ogólnie chodzi o to co będzie z naszymi dziećmi gdy zejdziemy już z tego świata, a zanim to się stanie to jak ON przygotować na tę sytuację poprzez systemy wsparcia i placówki przystosowujące do samodzielnego życia a takowych nie ma to fakt. Ja nie jestem fanką ani nawet znajomą p. Hartwich ale jaka by nie była coś stara się robić a nie tylko narzekać . Dla każdego z nas nasze dziecko jest najważniejsze , wymagające opieki i pomocy. I nie innym oceniać co się komu należy , bo to wprowadza tylko ferment i rodzi głupie komentarze w stylu jak OLO pisze do pani o niepełnosprawności córki i potem tylko trzeba się tłumaczyć a jak wygląda nasze życie a i tak nie wszyscy sytuację zrozumieją. Mimo wszystko trzeba się wzajemnie wspierać, bo nie osiągniemy nic.odpowiedz na komentarz
-
Moje pismo do Kancelarii Prezydenta RP
09.10.2015, 14:05Pragnę poinformować, że ja też wysłałem do nowo wybranego przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę podsekretarza stanu Wojciecha Kolarskiego i Prezydenta RP Andrzeja Dudy pismo o poniższym sensie, gdyż Wojciech Kolarski był wolontariuszem w Duszpasterstwie Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” oraz zaangażowany w szereg inicjatyw obywatelskich i społecznych. Myślę też, że Prezydent Andrzej Duda wybierze podsekretarza stanu Wojciecha Kolarskiego na pełnomocnika osób niepełnosprawnych w Kancelarii Prezydenta RP. Po skontaktowaniu się na osobistej stronie internetowej podsekretarza stanu Wojciecha Kolarskiego otrzymałem od Wojciecha Kolarskiego adres e-mail podsekretarza stanu Wojciecha Kolarskiego i wysłałem pismo wraz z załącznikami w dniu 7.09.2015 r. z prośbą o przekazanie pisma Prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie i otrzymałem informację, że moje pismo przekazane zostało do jest teraz do Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich w Kancelarii Prezydenta. W piśmie takim do Wojciecha Kolarskiego i Prezydenta RP Andrzeja Dudy napisałem jak wygląda u rencistów, czyli osób niepełnosprawnych oraz u emerytów ekonomicznie niewolnicza praca, a także podałem dwa postulaty i dlatego też przesyłam w załączeniu pismo z dnia 5.10.2015 r. dotyczące pracy i zatrudniania w ekonomicznie niewolniczej pracy w Rzeczypospolitej w Polskiej zmuszenia emeryta, rencistę do niesprawiedliwego zwracania uwagi co trzy miesiące na limity znacznie pomniejszonego lub nieznacznie powiększonego limitu wynagrodzenia, a dokładnie wynoszącym do 70 proc. zaniżanego, niestałego, a co trzy miesiące znacznie pomniejszanego lub nieznacznie powiększanego i mimo zdobytego wykształcenia i dobrze płatnego stanowiska pracy zaniżonego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia oraz niesprawiedliwie zmniejszanego wynagrodzenie od dnia 1-go września każdego roku między innymi aż o 108,80 złotych brutto w dół od 1 września 2014 r. i aż o 140 złotych brutto w dół od 1 września 2015 r., również poniżanych zawodowo, nie wspieranych duchowo, tylko doprowadzanych też do załamania nerwowego i biurokratycznie dyskryminowanych, niesprawiedliwie traktowanych mających zdobyte wykształcenie, aktywnych, zaradnych, uzdolnionych, czyli mogących wykorzystać swoje umiejętności i możliwości poprzez rozwijanie się, aktywności w życiu i dorabiających do najniższej w Europie głodowej renty, emerytury żyjących na granicy przeżycia i na krawędzi finansowej emerytów, rencistów, przez to ustawy niezgodnej z normami prawnymi zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz w Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, a więc traktowana jest niezgodnie z artykułami 32 i 33 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz artykułami 27 i 28 sporządzonej w Nowym Jorku dnia 13 grudnia 2006 r. Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, a opublikowanej w Dzienniku Ustaw, poz. 1169 z dnia 25 października 2012 r., załączonej w piśmie kopii posiadanego przeze mnie oficjalnego pisma poselskiego posła na Sejm Zbigniewa Włodkowskiego z dnia 20.06.2006 roku skierowanego na ręce byłej minister pracy i polityki społecznej Anny Kalaty, gdzie w jego treści podano w jaki sposób oszukiwano społeczeństwo, a szczególnie będących na granicy przeżycia i na krawędzi finansowej biednych emerytów, rencistów, czyli osób niepełnosprawnych o schowaniu przed wyborami takiej ustawy zamieszczonej w piśmie sporządzonym przez posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, a po wyborach taka ustawa została uchwalona przez Sejm 15 czerwca 2007 roku i weszła w życie 1 stycznia 2008 roku, a więc za rządów Prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego, vice-premierów Andrzeja Leppera i Romana Giertycha, załączenia w formie pisemnej pisma Pana Andrzeja Dudy wówczas kandydata na prezydenta RP a obecnie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 5 maja 2015 r. wystosowanego do osób z niepełnosprawnością i ich opiekunów w Międzynarodowym Dniu Godności Osób Niepełnosprawnych, w którym uznano, między innymi, że podstawowym zadaniem polityki społecznej wobec tej grupy osób powinna być ich aktywizacja, szczególnie w sferze zatrudnienia, załączonych w piśmie kopii artykułów gazet, które piszą na temat zamachu na rencistów, również wykańczania rencistów, między innymi okradania ich przez państwo, a także gnębienia tychże rencistów przez ZUS, oraz innych artykułów zamieszczonych w gazetach również między innymi w formie pisemnej wraz z podaniem strony internetowej dotyczącej zamieszczonego w piśmie w formie pisemnej artykułu Gazety Wyborczej, w którym napisano jak zachował się nawet jak esesman w miejscu publicznym w jednym z wydziałów prawdopodobnie na terenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, gdzie za rządu Platformy Obywatelskiej w 2015 r. urzędnik ten powiedział też że należy wyeliminować osoby niepełnosprawne i wygłosił w zachowaniu sprzecznym ze swoim zawodowym powołaniem bezczelne poglądy dyskryminujące osoby niepełnosprawne i obywateli Rzeczypospolitej Polskiej stwierdzając między innymi, że niepełnosprawni są obciążeniem dla społeczeństwa, a także że należy wyeliminować osoby niepełnosprawne, a dla gejów i lesbijek trzeba reaktywować obóz w Oświęcimiu.odpowiedz na komentarz -
Do Pani Iwony
09.10.2015, 13:02Proszę nie obrażać pracy ludzi w domach pomocy społecznej, nie stygmatyzować w ten sposób, że w domach pomocy pacyfikuje się mieszkańców za pomocą lekarstw i pasów. Wspierałam Pani działania , a teraz się mocno zastanowię jako pracownik takiego Domu!!!!!!!! skoro Pani nie docenia naszej pracy, ja nie muszę doceniać Pani wysiłku!odpowiedz na komentarz -
Jestem bardzo ciekawy, jaka to komisja orzekające dała córce p. Blanki Rudy orzeczenie uprawniające do świadczenia pielęgnacyjnego. Czy takie dziecko wymaga stałej opieki i pomocy?odpowiedz na komentarz
-
Nigdzie natomiast nie słychać nic o sprawie opiekunów dorosłych niepełnosprawnych, oni dalej leżą i już nie wydalają. Zostali pominięci wszędzie pomimo wyroków trybunału konstytucyjnego, ciekawe kiedy i czy w ogóle będą ich równo traktować z opiekunami niepełnosprawnych dzieci (które też dorosną).odpowiedz na komentarz
-
Młodziutki wiek autorki artykułu nie może usprawiedliwić jej bardzo osobistej, nieobiektywnej oceny protestu i komentarza spychającego tam obecne matki ON do patologii. Gdyby pani "Miss 2015" uważnie się przyjrzała obecnym tam niepełnosprawnym nie porównywałaby ich z własnym przypadkiem. Czy 30 letni chłopak (mój syn), który nie mówi, nie pisze, nie czyta, nie zna wartości pieniądza i nie potrafi wykonać podstawowych czynności potrzebnych, żeby przeżyć - może się kiedykolwiek usamodzielnić? Oddałabym wszystko, żeby potrafił powiedzieć o swoich marzeniach. Ba, byłabym szczęśliwa gdybym wiedziała, ze potrafi sam bezpiecznie przejść przez ulicę! Ale nigdy tego nie doświadczę i nie mam innej alternatywy niż trzymać go w tej "złotej klatce" Co prawda nie jest ona złota, bo system pomocy pozwala nam tylko na skromną wegetację, ale każdą chwilę mojego syna staram się organizować tak, żeby czuł się szczęśliwy. Widocznie autorce komentarza nigdy w życiu nic nie brakowało i nie rozumie jak można walczyć o podwyżkę nędznej renty socjalnej. Skoro autorka tak krytycznie ocenia oddanie i poświęcenie dla naszych dzieci, to może podpowie starzejącym się matkom, kto zajmie się ich dziećmi po śmierci ? W tym opiekuńczym państwie, pełnym ośrodków wsparcia dla ON i systemowych rozwiązań nie będzie to chyba trudne?odpowiedz na komentarz
-
Podzielam inną perspektywę.
09.10.2015, 07:39Jestem ojcem niepełnosprawnego 29 letniego syna. Jego niepełnosprawność ma inny charakter, intelektualny, problemy podobne jak u pozostałych grup. Od śmierci żony, zdecydowanie zmieniłem nastawienie i sposób pracy z synem na taki jak został zaprezentowany w komentarzu z innej perspektywy. Każda niepełnosprawność jest trudnym doświadczeniem i może dotknąć każdą rodzinę bez względu na status materialny. to jest jeden z ważnych aspektów. Z własnego doświadczenia wiem że konieczne są rozwiązania na miarę obecnych czasów. Systemowe wsparcie a nie jałmużna.odpowiedz na komentarz -
Piszecie Państwo o osobach niepełnosprawnych. Proszę zdać sobie jednak sprawę, że są osoby niepełnosprawne fizycznie, ale też umysłowo. Jak ma się usamodzielnić osoba, która jest upośledzona umysłowo w stopniu znacznym. Ona zawsze będzie potrzebowała opieki osoby drugiej. Są też sprzężone niepełnosprawności. Może być niepełnosprawny fizycznie w stopniu znacznym jak i umysłowo w stopniu znacznym. Co z takimi osobami, bo tutaj w ogóle się o nich nie wspomina.odpowiedz na komentarz
-
Pytanie
08.10.2015, 22:55Przed napisaniem artykułu uczciwie byłoby zapoznać się z postulatami protestujących wręczonymi przedstawicielom prezydenta. Środowisko protestujących postuluje w nich m.in. utworzenie systemu wsparcia dla osób niepełnosprawnych, umożliwiającego ich całkowite usamodzielnienie się. Trochę to się gryzie z tezą o złotych klatkach, prawda? https://drive.google.com/file/d/0B1xj9PBb-NY8OU1GalNIRUVqZms/viewodpowiedz na komentarz -
Artykuł nierzetelny i krzywdzący rodziców ON
08.10.2015, 22:40Nie doczytałam a może mi umknęło w tym artykule, że w Polsce mamy świetny system wsparcia ON i ich rodzin, wszędzie pełno, mieszkań chronionych, kameralnych placówek z opieką i rehabilitacją, asystentów, świetlic, pracy dla ON, szkół dostosowanych dla ON i nie ma problemu z likwidacją barier, a my wyrodne matki nie pozwalamy swoim dzieciom wyfrunąć w świat.odpowiedz na komentarz -
jeszcze inna perspektywa
08.10.2015, 22:16O czym Pani pisze Pani redaktor? Porównuje Pani siebie z moja niepełnosprawną córką, której spastyczność nie pozwala na samodzielne poruszanie się na wózku? Która z powodu porażenia aparatu mowy ma problemy w porozumiewaniu się z otoczeniem? Której umysł nie ogarnia złożoności codziennego życia? Była bym najszczęśliwsza matką na świecie gdyby była w Pani stanie ... i by świat stal przed nią otworem !odpowiedz na komentarz -
Mam zdjęcie Jakub, jak idzie z balkonikiem. Mam i takie, na którym z ojcem pije piwo. Nie zdał matury, bo był na okupacji, zamiast się uczyć. Nie są mu potrzebne fundusze, tylko AOON. Pieniędzy rodzina ma dość. Przed protestem świadczenie wynosiło 620,- + 200,- dodatku rządowego, a ledwie 5 miesiecy wcześniej rząd sam proponował podwyżkę w zbliżonych kwotach. Ze zrównaniem dla WO. Hartwich się nie zgodziła. Dokumenty są na stronach MPiPS. Hartwich reaguje też spazmami na propozycję umozliwienia opiekunom dorabiania. Za to nie zauważyła, że weszła ustawa o zabezpieczeniu po ustaniu opieki Histeria protestujących wyłącznie szkodzi.Marudzenie pana Władysława, że "musiał poświęcić kilka (!) godzin w ciągu dnia jest żałosne... Agnieszka Dudzińska może się pochwali, za co wyleciała ze stanowiska w PFRON? I zauważyła, że sami się spychają, bo wrzeszczą niemal wyłącznie o podwyżki świadczeń. Antypatia do senatora Dudy nie jest usprawiedliwieniem dla bredzenia. Nie rozumiem, czemu protestujący oczekiwali prezydenta Dudy? Dał im na piśmie obietnicę spotkania? Czy tylko wymamrotał i zapomniał o sprawie, a oni wydali dekret, że będą i żądają spotkania? Wyrazy szacunku dla pań Próchniewicz, Suskiej i Kuchler. I, naturalnie, dla pani Kuczkowskiej. Która wie, że się da, a uzależnienie dzieci od rodziców - i odwrotnie - to horror. Sama mam "tylko" słabosłyszącą, 14-letnią córkę. Nie raz słyszałam od Iwony Hartwich, że nie wiem, czym jest opieka, bo moje dziecko chodzi. Ale czy ona ma jakiekolwiek pojęcię, jak wygląda tłumaczenie niemal głuchej nastolatce choćby prostej fizjologii? Nie wspominając o fizyce, chemii czy makro i mikro w biologii. A jednak sukcesywnie usamodzielniam moją córkę, uczę ją mówić, poznawać język polski - dla niej obcy - i wypycham do ludzi. Bo nie chcę mieć w domu dożywotnio "kaleki". Chcę mieć samodzielną córkę, która kiedyś wyjdzie za mąż i zrobi mi frajdę w postaci wnuków. Tylko... muszę jej wytłumaczyc, jak to zrobić, żeby tych wnuków nie było za rok...odpowiedz na komentarz
-
Jakoś tak się dziwnie składa, że ktokolwiek mówi/pisze o niepełnosprawności, ma na myśli osoby na wózkach, niewidome czy głuchonieme. Pragnę zauważyć, że jest jeszcze niepełnosprawność umysłowa, która sprawia, że osoba nią dotknięta bardzo często nigdy nie będzie w stanie decydować o sobie i żyć niezależnie. Taką osobę trudno "oddać" pod opiekę obcych ludzi, bo najwięcej nadużyć zdarza się właśnie w stosunku do takich "dorosłych dzieci". One zwykle nie są w stanie się poskarżyć, a jeśli jakimś cudem im się to uda, nikt tej skargi nie bierze serio. Jeśli do niepełnosprawności umysłowej dołącza jeszcze ciężka choroba somatyczna, sytuacja staje się dramatyczna. Nie każdy niepełnosprawny może być samodzielny, niestety. Czasem "złota klatka" jest jedynym, możliwym rozwiązaniem.odpowiedz na komentarz
-
Czasami się nie da...
08.10.2015, 18:17Jestem matką 20-letniej niepełnosprawnej córki, pracuję ale mój mąż zrezygnował z pracy kilka lat temu, gdyż nie "ogarnialiśmy" wszystkich spraw oboje pracując. Nie ma już wtedy opieki na chore dziecko (14 dni na członka rodziny nie wystarcza na rok). Córka jest pełnoletnia ale zupełnie niesamodzielna - nie z uwagi na to, że jej tego nie nauczyliśmy. Moim marzeniem było i jest spędzić trochę czasu z mężem, pojechać gdzieś wspólnie, pójść do teatru, kina. Niestety... Nie stać nas na profesjonalną opiekę, a nikt nie chce zostać z upośledzoną, niepełnosprawną osobą, całkowicie ubezwłasnowolnioną. Ona nie jest w stanie zadbać o siebie, iść do pracy czy usamodzielnić się. Co wtedy? Renta socjalna i DPS? Co będzie, gdy nie będziemy mieli siły ją podnosić, przenosić, wnosić po schodach itp. Gdy skończy 21 lat "wypadnie" z systemu edukacji i będzie spędzać czas w domu. Od kilku lat walczymy o utworzenie placówki dziennego pobytu dla osób takich jak nasza córka, ale ciągle słyszymy "nie ma funduszy, nie ma lokalu, kto to będzie finansował". Nie chodzi o pieniądze dla nas tylko o system wsparcia. Rodzice nie dają rady udźwignąć tych wszystkich problemów.odpowiedz na komentarz -
Podoba
08.10.2015, 17:59Podoba mi się bardzo komentarz do artykułu, wiele słów z niego mógłbym przypisać do swego życia. Pozdrawiam autorkę tychże słów.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz