Integracja przez aktorstwo
Stowarzyszenie „Razem” z Rybnika kończy niezwykły projekt pt. „Życie - moja samodzielna rola”. Ta „niezwykłość” składa się z terapii i integracji społecznej osób z niepełnosprawnością intelektualną przez zaangażowanie w profesjonalne działania teatralne.
Uczestnicy projektu wzięli udział m.in. w warsztatach teatralnych, a następnie sami zostali instruktorami dla osób pełnosprawnych. Zwieńczeniem tych działań będzie wspólne przedstawienie osób sprawnych i z niepełnosprawnością, zaprezentowane 15 kwietnia na deskach Teatru Ziemi Rybnickiej.
Pasjonaci ze Stowarzyszenia „Razem”, Krzysztof Chełstowski, prezes i Joanna Tarnowska, wiceprezes Stowarzyszenia „Razem”; Agnieszka Lubina, prezes Super Fundacji, współpracująca przy projekcie; Aleksandra Bugla i Danuta Muras, instruktorki prowadzące warsztaty teatralne opowiadają o pracy teatralnej osób z niepełnosprawnością intelektualną, co było trudne we współpracy, a co łatwe i przyjemne oraz o przełamywaniu własnych, nieświadomych barier.
Stowarzyszenie „Razem”: Przez sztukę do życia?
Krzysztof Chełstowski: W sumie tak. W praktyce integracja osób niepełnosprawnych, zwłaszcza niepełnosprawnych intelektualnie jest niezwykle trudna. Wysiłki wielu osób w organizację tzw. imprez integracyjnych, otwartych dla wszystkich chętnych, często kończą się spotkaniami osób niepełnosprawnych z ich rodzinami i opiekunami. W efekcie kręcimy się jak w jakimś zaklętym kole: niepełnosprawni, ich rodzice i ewentualnie garstka przyjaciół i wolontariuszy.
Joanna Tarnowska: Indywidualne kontakty osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi nie zawsze są wzorem kontaktów międzyludzkich. Często są one nacechowane niechęcią, obawą, poczuciem wyższości, a nawet wstrętem, ze strony osób nie mających w swym otoczeniu osób niepełnosprawnych. Oczywiście „świata się nie zmieni”, jest coraz więcej dobrych działań, ale trudno się spodziewać, że ogólnospołeczne programy dotyczące otwartości na niepełnosprawność nagle spowodują, że relacje między osobami niepełnosprawnymi intelektualnie z pozostałymi staną się z dnia na dzień idealne lub choćby poprawne.
Rysujecie Państwo trochę czarny scenariusz…
KC: W dodatku w pełni świadomie. Chcemy przez to po prostu pokazać, że nadal w tej materii jest wiele do zrobienia.
Agnieszka Lubina: Dlatego zamiast „zmieniać społeczeństwo”, postanowiliśmy zmienić tor działania: chcemy zmieniać osoby niepełnosprawne intelektualnie. Dla nas niezwykle ważnym jest, by wpoić w nie poczucie własnej wartości, pewności siebie w stosunkach z innymi osobami oraz dawaniu sobie rady z negatywnymi reakcjami tych osób.
Jaki więc pomysł na integrację przyjęło Stowarzyszenie „Razem”?
KC: W naszym nowym projekcie: „Życie – moja samodzielna rola” zaproponowaliśmy przestawienie akcentów. Celem naszych działań było umożliwienie osobom z niepełnosprawnością intelektualną wejścia w rolę instruktorów teatralnych pracujących z dziećmi, młodzieżą i osobami dorosłymi.
Osoba niepełnosprawna intelektualnie instruktorem teatralnym?
Aleksandra Bugla: Tak. To formuła pracy przetestowana właśnie przez na nas. Nasi instruktorzy, co prawda, nie piszą sztuk, scenariuszy przedstawień. Nie o to nam chodziło. Naszym celem było przygotowanie ich do prowadzenia ćwiczeń „na rozgrzewkę”, wprawek aktorskich, ćwiczeń dramowych, partnerowania. Chodzi o tworzenie sytuacji integrujących grupę poprzez wspólną zabawę, ale nie byle jaką, infantylną, ale poprzez zabawę aktorską, która pokaże, że nasi podopieczni mogą czegoś nauczyć.
Najpierw długo prowadziliśmy z naszymi podopiecznymi warsztaty teatralne. Uczyliśmy ich sztuki aktorskiej, wyrażania siebie. W efekcie udało się wyselekcjonować grupę, która „czuje bluesa” i mimo niepełnosprawności intelektualnej może nauczyć osoby pełnosprawne konkretnych technik teatralnych.
Danuta Muras: Dodatkowo to formuła pracy pozwalająca na przestawieniem akcentów: to niepełnosprawni (na dodatek intelektualnie) uczą pełnosprawnych. Praktyczna integracja w innowacyjnym wydaniu.
KC: Zaproponowana przez nas formuła ma ogromną wartość dodaną: pragniemy udowodnić, że niepełnosprawność nie przekreśla życia, że umiejętności osób niepełnosprawnych intelektualnie mogą być „przydatne” społecznie, że osoby te mogą swoją wiedzą, umiejętnościami, swoją pasją i nietuzinkowością, łamać stereotypy społeczne na ich temat. I że integracja osób niepełnosprawnych intelektualnie może polegać także, nie tylko na biernym czerpaniu postaw, umiejętności od pełnosprawnych, ale także na pokazaniu osobom sprawnym: inności - często stygmatyzowanej społecznie - w sposób ciekawy i atrakcyjny.
Ambitne podejście do tematu. Ale czy niezbyt wyidealizowane?
DM: W działaniach teatralnych prowadzonych w projekcie, stanęliśmy przed wyzwaniem, aby przynajmniej w ograniczonym zakresie, dać naszym podopiecznym szansę na większą swobodę w kontaktach z obcymi ludźmi, nie zamykaniu się we własnym świecie, wyrobienia w nich umiejętności zachowania się w sytuacjach trudnych, w relacjach z innymi osobami, a także umiejętności współpracy w grupie, między sobą czy osobami pełnosprawnymi.
AB: W efekcie nasi podopieczni prowadzili m.in. warsztaty teatralne dla instruktorów związanych z teatrem i filmem w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Drzwi” w Gliwicach, dla pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej w Rybniku, dla rybnickiego teatru Tara Bum, dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej, studentów czy też Rad Pedagogicznych.
AL: Pomagali też „od kuchni” na popularnym „Ryjku” czyli Rybnickiej Jesieni Kabaretowej.
Chcą Państwo powiedzieć, że to takie proste.
AB: Nic nie jest proste. To bardzo długi proces. Dla naszych podopiecznych jak i nas samych. Ćwiczenia teatralne prowadzimy z naszymi podopiecznymi już kilka lat. Oni potrzebują trochę dłuższego okresu wejścia w konkretny temat. „Otrzaskali” się też na przeglądach i konkursach teatralnych. To dużo im dało. Tym bardziej, że często jako jedyny zespół teatralny składający się z osób z niepełnosprawnością intelektualną, konkurowaliśmy z innymi teatrami, w których grali pełnosprawni aktorzy. I to w imprezach także szczebla ogólnopolskiego. Nasi podopieczni uwierzyli także bardziej w siebie, gdy na tych przeglądach zaczęli zdobywać wyróżnienia i nagrody. Jak choćby nasza Ola Kapusta, która w lipcu 2015 otrzymała wyróżnienie podczas VI Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego MOST w Gdańsku. To wszystko pozwoliło nam stworzyć grupę osób, które coraz bardziej potrafiły uwierzyć w siebie.
DM: Ale ten proces ma też drugą stronę medalu. To my jako instruktorki dla naszej grupy także musiałyśmy uwierzyć w siebie, a bardziej w naszych podopiecznych – że potrafią i podołają. Na początku procesu, gdy nasi podopieczni wcielali się w rolę instruktorów teatralnych, za bardzo przejmowałyśmy się tym, jak odbierają warsztaty prowadzone przez naszych podopiecznych jego uczestnicy. Miałyśmy też mieszane uczucia jeśli chodzi o nasze wsparcie kierowane do naszych – było, nie było – instruktorów teatralnych: że za bardzo ich wyręczamy, że im „matkujemy”.
Ale to chyba nieuniknione w tak nowatorskich działaniach?
DM: Jak najbardziej. W trakcie jednych z warsztatów zaliczyliśmy nawet „zjazd windą do piekła”. To była katastrofa. Od początku był dystans i niechęć uczestników warsztatów. Nasi podopieczni spoglądali stale bezradnie w naszym kierunku i nie potrafili sobie poradzić z tą sytuacją. Chociaż obiecałyśmy sobie solennie nie wtrącać się, ale nie miałyśmy wyboru – ratowałyśmy warsztaty przed kompletną porażką. Z czasem nasze interwencje w trakcie kolejnych warsztatów były coraz rzadsze. Nasi instruktorzy nabierali rutyny i pewności siebie.
AB: Wtedy ujawnił się inny problem. Zauważyłyśmy go w sobie, w postawie osób, które tyle lat pracują z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, a tak naprawdę, nie do końca wierzą, że te osoby mogą zrobić coś samodzielnie. Uświadomiłyśmy sobie, że wyręczamy naszych podopiecznych, tam gdzie sobie nie radzą, że zamiast puścić ich na głęboką wodę, stale im podpowiadamy, wyręczamy. Nie do końca wierzyłyśmy w ich możliwości, więc jak oni mogą sami uwierzyć w siebie?
DM: I wtedy padła przełomowa decyzja w naszych działaniach. Pozostała nam bowiem alternatywa: bierzemy na siebie prowadzenie warsztatów, a nasi instruktorzy społeczni będą pełnić rolę pomocniczą – co „kładzie” cały proces, albo wycofujemy się i rezygnujemy z jakiejkolwiek pomocy, pozostawiając instruktorów sam na sam z uczestnikami warsztatów.
I co wtedy się stało?
AB: „Macie rację, dziewczyny, najlepiej jak w ogóle was nie będzie na sali” podpowiedział nam Marcin Kondraciuk, prezes Gliwickiego Klubu Filmowego Wrota, partner projektu. A więc siedziałyśmy sobie obok w pokoiku przylegającym do sali warsztatowej, mając jednak przed sobą monitor, na którym obserwowałyśmy, co się dzieje na sali. Trafiło akurat na warsztaty z młodzieżą licealną. Grupa była początkowo nieufna, jednak wraz z upływem czasu uczestnicy angażowali się i po chwili zabawa trwała na dobre. Nabrałyśmy większego przekonania, że chyba trafiłyśmy w sedno. Podobny przebieg miały warsztaty z kolejną grupą.
A jaka była reakcja drugiej strony – uczestników warsztatów?
AB: Wypowiedzi uczestników warsztatów były dla nas jak balsam na serce. Oto garść cytatów z szeregu wielu pozytywnych opinii: „Ciekawe pomysły na zabawy integracyjne z ludźmi – wspaniała zabawa i integracja; jak w czasach dzieciństwa. Naturalne bycie z drugą osobą”, „Te warsztaty pomogły mi w przełamaniu stereotypu, że osoby niepełnosprawne nie są zdolne do integracji i działań twórczych. Bardzo mi się podobało i imponuje mi to, że bije od nich niesamowite ciepło. Dziękuję i liczę na więcej w przyszłości.”, „Mimo obaw pokazały, że komunikacja nie jest problematyczna, pozwoliły na dobrą zabawę, zarówno nam jak i prowadzącym. Grupa pokazała bardzo sympatyczne i rozwijające zajęcia”
Ale to nie koniec. Zaryzykowaliśmy kolejne warsztaty „z problemami”: nasi podopieczni wcielali się w rolę instruktorów dla nauczycieli i terapeutów pracujących na co dzień z osobami niepełnosprawnymi. Dla nauczycieli i terapeutów niejednokrotnie byli to ich podopieczni, ich absolwenci, których to „buty uczyli wiązać” stali się ich „nauczycielami”. Z jednej strony wydawało się, że będzie łatwiej – bo to osoby, które na co dzień obcują z niepełnosprawnymi. Ale z drugiej strony trudniej, bo nauczyciele to osoby, które z natury swego zawodu i przyzwyczajenia często nieświadomie i mimowolnie usiłują podporządkować sobie naszych instruktorów. Istniało więc duże niebezpieczeństwo, że w efekcie uczestnicy i prowadzący zamienią się rolami.
I co z tego wynikło?
AB: Jako ich instruktorki teatralne nie wchodziłyśmy znowu z nimi na sale. Siadałyśmy znów przed monitorem, aby obserwować zajęcia. I… okazało się, że warsztaty zaczęły się bez specjalnych problemów. Nasi instruktorzy, mający już dość spore doświadczenie, pewnie wprowadzają uczestników w zasady kolejnych ćwiczeń.
DM: Obserwowaliśmy też zajęcia. Wszystko szło „jak po maśle”. W pewnym momencie moja koleżanka, instruktorka teatralna zapytała mnie: „Nie czujesz się czasem jak Wielki Brat, podglądając ich? Jak oni mają nabierać wiary w siebie, skoro my nie do końca mamy tę wiarę?” W takich momentach wiemy co mamy robić - wyłączamy monitor i robimy sobie kawę. Zza ściany dobiegają śmiechy ćwiczących i ich instruktorów.
Czyli mamy szczęśliwy „happy end”.
DM: Dokładnie tak. Patrząc z perspektywy na ewolucję naszego projektu, musimy stwierdzić, że uznana przez nas, na pewnym etapie, za błąd nasza ingerencja w prowadzenie warsztatów, błędem tak do końca nie była. Trudno sobie wyobrazić co byłoby, gdybyśmy zdecydowały się na pozostawienie naszych podopiecznych samym sobie od początku. Sądzimy, że to powolne odchodzenie nas instruktorek na drugi, trzeci plan, aż wreszcie w ogóle opuszczenie warsztatów było optymalne.
AB: Nasi instruktorzy teatralni mogli dzięki temu dochodzić do pewnej rutyny, która pozwalała im nabierać pewności siebie i swobody. Pozostawienie ich, od początku, sam na sam z uczestnikami mogłoby skończyć się fatalnie.
I co dalej z tą integracją?
KC: Jak widać w naszych działaniach integracyjnych przestawiliśmy trochę akcenty. Tak jak zostało powiedziane na początku - postawiliśmy sobie za cel zmieniać osoby niepełnosprawne intelektualnie: wpoić w nie poczucie własnej wartości, pewności siebie w stosunkach z innymi osobami oraz dawaniu sobie rady z negatywnymi reakcjami tych osób.
JT: Nie rościmy sobie w tym momencie też pretensji do „patentu na wszech wiedzę” w tej materii. Bo aby sprawdzić czy nasza metoda pracy ma sens, trzeba by „przetestować” ją w wielu grupach niepełnosprawnych instruktorów np. w całej Polsce. A całość obudować aparatem badawczym.
AB: Jednakże, nawet jeśli to odczucie subiektywne, dostrzegamy u naszych młodych aktorów większą samodzielność, umiejętność współpracy ze sobą i z innymi ludźmi, wzrost poczucia własnej wartości i pewności siebie. A o to właśnie nam chodziło.
I przy tej puencie pozostańmy.
Jeśli chciałbyś zobaczyć młodych niepełnosprawnych aktorów w akcji, Stowarzyszenia „Razem” zaprasza 15 kwietnia 2016 do Teatru Ziemi Rybnickiej, gdzie odbędzie się premierowe przedstawienie pt.: „Poznajmy się”. Wystąpi też zaprzyjaźniony teatr „Tęcza” z Gliwic, zobaczyć będzie można film o zmaganiach projektowych i zobaczyć wystawę fotografii. Całość uświetni występ folkowego zespołu „Troye Zillia” z Ukrainy. A na końcu będzie mieć miejsce integracyjny bankiet.
Po bezpłatne wejściówki należy zgłaszać się do Agnieszki Lubina na nr tel.: 731 670 261.
Projekt: „ŻYCIE - moja SAMODZIELNA rola” realizowany przez Stowarzyszenie na rzecz wspomagania osób z niepełnosprawnością i ich otoczenia „Razem” z Rybnika oraz Stowarzyszenie Gliwicki Klub Filmowy Wrota z Gliwic – w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z funduszy EOG.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz