Zmieńmy rynek pracy. Petycja i obawy
Oceniajmy stopień zdolności do pracy zamiast niezdolności! – apelujemy w petycji. „Nudzicie się?” – kpi jeden z Czytelników. „Czy kupicie w spożywczym produkt z etykietką: całkowicie niezdatny do spożycia?” – odpowiada pracodawca.
„Jedną z głównych barier [na rynku pracy] jest wykluczająca, dyskryminująca terminologia, stosowana w ocenie zdolności do pracy – nie do przyjęcia w XXI wieku. Rzecz w tym, że osoba z orzeczeniem o całkowitej niezdolności do pracy... z powodzeniem pracuje. Absurd? Tak, ale wyłącznie nazewniczy” – czytamy w petycji Fundacji Integracja, która towarzyszy kampanii „Nie chcę być strażakiem”.
Zgodnie z ustawą, lekarze orzecznicy ZUS nadają bowiem osobom z niepełnosprawnością jeden z trzech stopni:
- częściowa niezdolność do pracy,
- całkowita niezdolność do pracy,
- całkowita niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji.
„Zastosowana przez ustawodawcę terminologia jest myląca. Przede wszystkim warto podkreślić, że – zgodnie z prawem – z każdym z tych zapisów w orzeczeniach można podjąć zatrudnienie! – czytamy dalej w petycji. – Uważamy, że stosowanie terminologii, która mówi o „niezdolności do pracy”, jest niewłaściwe. Orzeczenia z takimi zapisami odstraszają pracodawców, którzy uważają, że posiadające je osoby nie mogą pracować. Co więcej, często same osoby z niepełnosprawnością są zdania, że zapis taki oznacza zakaz podejmowania pracy.”
Wykluczające zapisy
W petycji postulujemy więc odejście od dotychczasowych negatywnych, wykluczających zapisów na rzecz terminologii pozytywnej.
„W wielu krajach procesowi orzeczniczemu podlega zdolność do pracy – czytamy w petycji. – Tym samym terminologia nie utrwala szkodliwych stereotypów oraz nie ma potencjału stygmatyzującego. Działa motywująco na pracowników z niepełnosprawnością, jednocześnie pozbawiając obaw przed zatrudnieniem osoby „całkowicie niezdolnej do pracy”. Proponujemy następujące brzmienie trzech stopni niepełnosprawności w kontekście podejmowania pracy:
- lekkie ograniczenia w zatrudnieniu,
- umiarkowane ograniczenia w zatrudnieniu,
- znaczne ograniczenia w zatrudnieniu.
Dodatkowym atutem nowej klasyfikacji jest zgodność z – zupełnie odrębnym – orzecznictwem do celów pozarentowych, w którym funkcjonują stopnie niepełnosprawności: lekki, umiarkowany i znaczny. Proponowana przez nas zmiana jest zgodna z obowiązującą w Polsce od 2012 roku Konwencją ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych. Petycję tę skierujemy do Prezydenta RP, Sejmu i Rządu.”
Reakcje? Nie zawsze przychylne
Do tej pory petycję podpisało niecałe 900 osób – to relatywnie niewiele. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę skalę problemu – pracę ma ledwie 1/4 osób z niepełnosprawnością w Polsce. Według wstępnych danych GUS, w 2015 roku wskaźnik aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym wynosił 25,9 procent. Od lat wskaźnik ten w zasadzie się nie zmienia.
Reakcje na petycję były różne. Nie zawsze przychylne.
fot. kadr z filmiku, youtube.com
„Czy system orzekania jest za mało skomplikowany? Nudzicie się? – skomentował petycję na naszym portalu. Czytelnik o pseudonimie Mistrz. – Możecie tylko zaszkodzić. Kto chce pracować, ten pracuje i nie ma tu nic do rzeczy stopień niepełnosprawności czy niezdolności do pracy. Zajmijcie się bardziej pożytecznymi tematami – np. jest 500 zł na każde dziecko, niech będzie 500 na osobę niepełnosprawną.”
Inny komentator, podpisujący się jako eMceH, zamieścił jeszcze bardziej emocjonalny wpis:
„(...) nie widzicie w jakim kierunku to idzie? Przecież jasno z tego wynika, że nie ma osób NIEZDOLNYCH do pracy tylko wszyscy są ZDOLNI w mniejszym lub większym stopniu ograniczenia. Czy człowiek w śpiączce jest NIEZDOLNY do pracy? Zgodnie z Waszym pomysłem tylko MA ZNACZNE OGRANICZENIA W ZATRUDNIENIU, czyli ma szansę zatrudnić się, ale małe zapotrzebowanie na jego pracę jest!!!!”
Terminologia to za mało
Inni Czytelnicy, przeciwni zmianom w orzecznictwie, obawiali się m.in. tego, że mogą one doprowadzić do konieczności ponownego orzekania się, więc także odbierania uprawnień i świadczeń. Obawy te nie są do końca nieuzasadnione, w końcu rzadko kiedy zmiany w systemie wsparcia są korzystne dla wszystkich osób z niepełnosprawnością.
„Czyżby to kolejna próba ponownej weryfikacji orzeczeń – pytała Czytelniczka o pseudonimie izabella. – Dopłaty do zatrudnionych niepełnosprawnych kosztują, więc trzeba większą część uzdrowić.”
Pojawiły się też głosy, że zmiana samej terminologii to za mało i konieczna jest zmiana całego systemu orzekania.
„Rozumiem wymogi projektu kampanijnego, ale ta propozycja jest zaledwie cząstkowa – skomentowała na portalu petycję dr Agnieszka Dudzińska, była wiceprezes PFRON. – Zróbmy porządne orzecznictwo, zamiast trzech szufladek. Odejdźmy od etykietowania niepełnosprawności i stwórzmy wystandaryzowany opis funkcjonowania. Wpierajmy utrzymanie zatrudnienia przez osobę z orzeczeniem, a nie bezpośrednio pracodawcę.”
Produkt niezdolny do spożycia
Nie wszyscy jednak są krytyczni wobec petycji i zawartej w niej propozycji.
„Dla osób niepełnosprawnych czy sprawnych, działających w tej dziedzinie od lat, zmiana nazwy jest nic nie znaczącym banałem. Ale postawcie się w roli PRACODAWCY nie znającego z tej dziedziny NIC poza słowami „osoba niepełnosprawna”. Widząc zwrot „osoba całkowicie niezdolna do pracy” zatrudni taką? Jeszcze pomyśli, że złamie przepisy i będzie mieć więcej strat niż zysku, niezależnie od poziomu wiedzy pracownika... – skomentował Czytelnik o pseudonimie ART. – Czy kupicie w sklepie spożywczym produkt z etykietką „produkt całkowicie niezdatny do spożycia”? Widząc zamiast „osoba całkowicie niezdolna do pracy” proponowany teraz zwrot „umiarkowane ograniczenia w zatrudnieniu” pomyśli, że zdrowotnie nie jest idealnie, ale osoba na pewno nie ma zakazu JAKIEJKOLWIEK PRACY.”
fot. sxc hu
Realna zmiana
O petycję zapytaliśmy też samych zainteresowanych – osoby z niepełnosprawnością, które są aktywne zawodowo.
- Gdy oglądałem pierwszy raz spot „Nie chcę być strażakiem!”, byłem bardzo roześmiany! A gdy okazało się, że zbierane są podpisy, byłem szczęśliwy, ponieważ w niezwykle zabawny sposób przedstawione zostało rozwiązanie problemu, który męczy nas, niepełnosprawnych od dekad – podkreśla poruszający się na wózku elektrycznym Aleksander Janiak, starszy radca w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. – To rozwiązanie, które nie jest idealne, ale dla pracodawców z pewnością otwierające oczy. Jak trafnie zauważył w komentarzu pod artykułem jeden z internautów: Czy kupicie w sklepie spożywczym produkt z etykietką „produkt całkowicie niezdatny do spożycia”?
Zdaniem Aleksandra Janiaka, propozycja zawarta w petycji jest idealna z punktu widzenia właśnie pracodawców.
- Oczywiście, jeszcze lepiej byłoby zmienić cały system i – ponownie zgodnie z sugestiami pod artykułem – np.: „mówić o stopniu sprawności” czy „procentowym uszczerbku zdrowia”, lecz proponowana zmiana jest zdecydowanie bardziej realna – komentuje.
Nieadekwatne terminy
Podobnego zdania jest jego kolega z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, dr Krzysztof Kurowski, który także jest osobą z niepełnosprawnością. Na naszą prośbę przedstawił swoją prywatną opinię na temat potrzeby zmian w orzecznictwie.
- Do stworzenia nowoczesnego systemu wsparcia osób z niepełnosprawnościami konieczne jest stworzenie dobrego orzecznictwa o niepełnosprawności – podkreślił. – Obecny stan prawny w tym zakresie należy ocenić negatywnie z kilku powodów. Po pierwsze, mamy mnogość systemów, osobny do celów rentowych, pozarentowych, edukacyjnych. Po drugie, stosowane w nich są terminy, które są nieadekwatne do rzeczywistości: osoby mające orzeczenie o niezdolności do pracy – pracują, uznane za niezdolne do samodzielnej egzystencji – same mieszkają, jedynie korzystając z pewnej pomocy innych osób. Po trzecie, systemy koncentrują się błędnie na dysfunkcjach danej osoby zamiast na tym, jakie wsparcie zapewni jej najpełniejszą możliwość pełnienia ról społecznych i zawodowych.
Szybka, mała reforma
Dr Kurowski nie zgadza się z opiniami części internautów, że problem podjęty przez Fundację Integracja jest tematem zastępczym.
- Wręcz przeciwnie – bez zmian w tym zakresie niemożliwe jest wprowadzenie w Polsce modelu wsparcia osób z niepełnosprawnościami, zgodnego z Konwencją o prawach osób niepełnosprawnych – podkreśla.
fot. archiwum redakcji
Podziela opinię dr Agnieszki Dudzińskiej, że proponowana zmiana ma charakter cząstkowy, a rozwiązanie przyjęte w jej efekcie nie byłoby optymalne. Za takie uważa on jeden system, w ramach którego orzekano by nie o niezdolności, lecz o najbardziej adekwatnych dla konkretnej osoby rodzajach wsparcia (także w postaci rent).
- Niemniej trzeba uznać, iż proponowana zmiana byłaby bardzo dobrym krokiem, mogącym stanowić początek prac nad kompleksową reformą systemu orzecznictwa – zaznacza dr Kurowski. – Warto przy tym zauważyć, iż możliwa jest do wprowadzenia w krótkim czasie, co stanowi poważny argument za taką „małą reformą”, zwłaszcza że głosy o potrzebie wyeliminowania z systemu prawnego sformułowania „osoba niezdolna do pracy” padają od bardzo dawna. Nie może ona jednak zastąpić właściwej, „wielkiej reformy” systemu orzecznictwa.
Zasiłek za bezradność
Z dystansem do petycji odnosi się za to Jacek Zadrożny z Fundacji Vis Maior, od lat działający na rzecz praw osób z niepełnosprawnością wzroku.
- Niezbyt dużo tam podpisów. Może niewielu to obchodzi? – zastanawia się. – Moja żona miała kłopoty z powodu tego nazewnictwa i jakoś sobie poradziła. Natomiast ja nie wiem, jakie jest lepsze rozwiązanie. To z petycji też nie jest idealne.
Jednocześnie zwraca uwagę, że sama zmiana orzecznictwa jest konieczna, zwłaszcza usunięcie określenia „całkowicie niezdolny do pracy”.
- Dla mnie to ważne, bo sformułowanie jest poniekąd upokarzające – podkreśla. – Jestem zdolny do pracy i zdolny do samodzielnej egzystencji. A politycy wymyślili te nazwy, żeby nam dawać zasiłki – dla bezrobotnych (renta) i pielęgnacyjne. A przecież są też takie osoby niepełnosprawne, którym to pasuje. Ba! Jest pomysł na dodatek bezradnościowy! Skoro jesteśmy niezdolni do pracy, to nie możemy pracować. Skoro jesteśmy niezdolni do samodzielnej egzystencji i bezradni – to trzeba się nami zaopiekować – wylicza z przekąsem.
Punkt widzenia pracodawcy
Problem z nazewnictwem mają też pracodawcy, którzy niekoniecznie muszą być specjalistami z dziedzinie prawa dotyczącego osób z niepełnosprawnością.
- Jednym z problemów, który mieliśmy przy zatrudnianiu osób z niepełnosprawnością, była kwestia definicji i orzeczenia o niepełnosprawności i niezdolności do pracy. Ja naprawdę potrzebowałam opinii kilku prawników, że osoba, która ma orzeczenie o niezdolności do pracy, może zostać zatrudniona – mówiła podczas niedawnej debaty „Autyści w pracy” Małgorzata Marek, koordynatorka ds. odpowiedzialnego biznesu w firmie PwC.
fot. Marta Kuśmierz
Dlatego jest zdecydowaną zwolenniczką zawartego w naszej petycji pomysłu.
- Jest to naprawdę ważny krok na drodze do tego, by kwestie zatrudnienia w jakimś stopniu uporządkować – powiedziała Małgorzata Marek.
Wszechobecne wątpliwości
Pomysł zmiany zapisów w orzeczeniach popiera też Agata Spała, ekspertka z zakresu zatrudniania osób niepełnosprawnych, trenerka, doradca kariery, konsultantka ds. niepełnosprawności.
- Zazwyczaj zapis o całkowitej niezdolności do pracy budzi wiele obaw i konsternacji, czy aby na pewno można zatrudnić taką osobę – tłumaczy. – Ja, w ramach swojej współpracy z firmami tłumaczę, że nie ma czegoś takiego, jak zakaz pracy dla osoby z niepełnosprawnością.
Agata Spała podkreśla też, że obawy co do tego, czy na pewno mogą pracować, mają też same osoby z niepełnosprawnością, z którymi styka się jako doradczyni zawodowa.
- Czasami mam styczność z osobami, które nie podejmują zatrudnienia, gdyż w orzeczeniu mają napisane, że są całkowicie niezdolne do pracy – mówi.
Do sprzątania z orzeczeniem
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem. Postrzeganie pracowników z niepełnosprawnością tylko poprzez ulgi i dofinansowania nie przekłada się na jakość oferowanych im stanowisk. Wręcz przeciwnie – szukający pracy, którego głównym atutem dla pracodawcy jest orzeczenie, raczej nie znajdzie dobrze płatnej posady.
- Gdy robiłam badania do swojej pracy magisterskiej, okazało się, że osoby pracujące w ochronie lub serwisie sprzątającym często mają wyższe wykształcenie – mówi Beata Tomecka-Nabiałczyk, prezeska Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Łódzkiego. – Dopóki pracodawcy patrzą na absolwentów z niepełnosprawnością pod kątem dofinansowań i oferują im pracę na najniższych stanowiskach, to one nie będą miały motywacji do kończenia ani do podejmowania studiów.
Przychylne oko
Wydaje się więc, że dotychczasowa terminologia wpływa bardzo negatywnie na wiele aspektów życia osób z niepełnosprawnością. Tym bardziej dlatego warto ją zmienić. Zdanie to – choć ostrożnie – popierają decydenci.
- Być może zmiana tego nazewnictwa, brak tej stygmatyzacji, pozwoliłyby na to, że pracodawcy bardziej przychylnym okiem spojrzeliby na zatrudnianie osób niepełnosprawnych – powiedziała „Faktom TVN” Grażyna Hart, lekarz naczelny ZUS, która skomentowała w ten sposób kampanię „Nie chcę być strażakiem”.
- Wiele osób, które kiedyś były niezdolne do pracy, dzisiaj mogą pracować i najlepszą rehabilitacją jest rehabilitacja zawodowa – to z kolei słowa, które widzowie „Faktów” usłyszeli od Krzysztofa Michałkiewicza, Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, podsekretarza stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Niezależnie jednak od tego, czy ktoś popiera w całości petycję, czy może jedynie częściowo, czy w końcu jest jej zdecydowanie przeciwny, cieszy nas to, że kwestia orzecznictwa staje się tematem debaty.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz