Keep calm and go to London
London Eye, Buckingham Palace, Big Ben, Tower of London, galerie, muzea… można jeszcze długo wymieniać zabytki kultowej stolicy Wielkiej Brytanii. Jednak, co robić w Londynie, gdy ma się na zwiedzanie tylko jeden dzień? Opcji jest tyle, ile rodzajów angielskiej herbaty. Poznajcie jedną z nich!
Londyn jest niewątpliwie pięknym miastem, ale to, co najbardziej uderza turystę na ulicach angielskiej stolicy to ogromny tłok ludzi i samochodów. To dlatego przemieszczanie się z miejsca na miejsce, szczególnie samochodem, którym się poruszaliśmy, zajmuje mnóstwo czasu.
Jak można się łatwo domyślić, problemem jest także znalezienie wolnego miejsca parkingowego, gdzie z kartą parkingową osoby z niepełnosprawnością możemy parkować bezpłatnie jedynie do 3 godzin. Co ciekawe, obok niebieskiej karty należy jeszcze zostawić papierowy zegarek, który odlicza bezpłatny czas postoju na kopercie.
Oczywiście można podróżować metrem. Trzeba wtedy jednak pamiętać, że niektóre linie były budowane jeszcze przed wojną i obecnie wciąż są niedostosowane dla osób z niepełnosprawnościami. W każdym punkcie informacyjnym i na stacjach metra można dostać za darmo mapkę z rozkładem linii oraz informacją, która z nich jest dostosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Bywa jednak i tak, że przesiadka na wybranej stacji z jednej linii metra do drugiej może trwać nawet ponad pół godziny.
Po dotarciu autem do centrum Londynu pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy była włoska knajpa, gdyż uliczne „samochodowe przepychanki” sprawiły, że potrzebowaliśmy trochę doładować energię.
Niestety, na parterze wszystkie stoliki w lokalu były zajęte i okazało się, że wolne miejsca są tylko w podziemiach. Kiedy już zawracaliśmy, by szukać innego lokum, powiedziano nam, że w restauracji jest winda! Tą dobrą informację przekazał nam uśmiechnięty kelner, który okazał się być naszym rodakiem. W ten sposób zostałyśmy obsłużone w ojczystym języku. Podsumowując, całkiem dobra była ta angielsko-włoska pizza.
Po sytym posiłku udaliśmy się w kierunku placu Trafalgar Square. Po drodze mijaliśmy piękne, zadbane kamieniczki i budowle z różnych epok.
3
Szczególnie zachwyciło nas sklepienie jednego z kościołów. A tak naprawdę, ciekawostką do dziś jest dla nas postać siwobrodego mężczyzny, ubranego w białe szaty, siedzącego pod kolumną z reklamówką z Lidla :)
Trafalgar Square jest położony w centrum Londynu. To miejsce, gdzie kiedyś znajdowały się królewskie stajnie. Obecnie plac upamiętnia brytyjskie zwycięstwo w bitwie morskiej pod Trafalgarem.
Dla nas ogromny plac to swego rodzaju ostoja. Mimo tego, że Trafalgar Square nieustannie tętni życiem, można tam poczuć spokój i odprężenie. To jedno z takich miejsc, gdzie czerpie się energię na dalszą wędrówkę po mieście.
Na środku placu znajduje się ogromna kolumna Nelsona, strzeżona z każdej strony przez cztery lwy. W oddali Big Ben.
Tłum osób siedzi dosłownie wszędzie – na schodach, brzegach fontann, a nawet na samych pomnikach.
Na Trafalgar Square można oglądać malujących artystów czy tych w przebraniach, wielu performanców i słuchać płynącej zewsząd muzyki.
Przy samym placu znajduje się National Gallery, gdzie można podziwiać dzieła najsłynniejszych artystów świata, takich jak Claude Monet, Vincenta van Gogha czy Leonardo da Vinci.
Kiedy chcieliśmy wejść do środka bocznym wejściem dla osób z niepełnosprawnością, okazało się, że winda jest zepsuta. Trzeba było wdzierać się przez restaurację – nie tylko w Polsce zdarzają się nieczynne windy.
Widok oryginału dzieła, które setki razy oglądało się w gazetach czy na monitorach, potrafi wywołać wzruszenie. Wystawa, która zawiera między innymi obrazy Vincenta van Gogha jest bezpłatna.
Na środku sal ustawione są z ławeczki, na których można odpocząć i do woli chłonąć sztukę światowego formatu.
Oprócz obrazów, zachwycają też wnętrza samej Galerii…
…oraz podłogi :)
Ruszyliśmy dalej. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu z herbatami. Co ciekawe, przed zakupem można skosztować dowolny czaj, wlewając go prosto z imbryka do plastikowego kieliszka. Cheers!
Kolejnym naszym punktem była dzielnica Covent Garden, znana głównie z tętniącego tam życia kulturalnego. Przechadzając się uliczkami, nietrudno natknąć się na artystów, muzyków, a nawet cyrkowców.
Dzielnica słynie również z ogromnego marketu, na którym można kupić dosłownie wszystko: zaczynając od żywności, ubrań, a kończąc na pamiątkach i antykach.
Ręcznie robione zegary ze starych płyt gramofonowych, notesy wyglądające jak księgi czarów z filmów Harrego Pottera czy biżuteria rodem z gotyckiej epoki, to tylko kropla w morzu tego, co można nabyć w zadaszonym markecie na świeżym powietrzu.
Czas darmowego parkingu dobiegał końca, więc udaliśmy się w kierunku samochodu. Po drodze mijaliśmy kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt czerwonych budek telefonicznych – to jeden z najsłynniejszych symboli Londynu.
Część z nich jest zamknięta, a większość otwartych czasami lepiej omijać z daleka, bowiem wiele osób korzysta z budek na zasadzie… publicznych toalet.
Trafiła się i czarna owca…
Naszym kolejnym i niestety ostatnim celem był wieżowiec Shard – najwyższy budynek w Europie o wysokości 310 metrów, z którego można podziwiać panoramę Londynu.
Wierzchołek wieży wyrasta ponad wszystkie inne budynki w okolicy. Co ważne, aby wjechać na szczyt wieżowca należy wcześniej przez Internet zakupić bilet na określoną godzinę. Wstęp dla osób z niepełnosprawnościami to koszt rzędu około 20 funtów, opiekun wchodzi bezpłatnie.
W pobliżu Shard bardzo trudno było znaleźć wolne miejsce parkingowe. Nam udało się wjechać na teren parkingu szpitala i tam zostawiliśmy auto.
Zgodnie z naszymi biletami, mieliśmy jeszcze odrobinę czasu wolnego, więc udaliśmy się na spacer, by chłonąć to, co znajdowało się w okolicy.
Drapacz chmur usytuowany jest nieopodal mostu London Bridge nad Tamizą. Trochę nam zajęło zanim znaleźliśmy podjazd, którym można było przejść z poziomu metra na wyższy, prowadzący na most.
Po drodze wyraźnie mogliśmy zobaczyć jak nowy świat spotyka się ze starym.
Z mostu, na który udało nam się w końcu dotrzeć, widać było Tower Bridge.
Oprócz czerwonych budek inną atrakcją i rozpoznawanym znakiem Lodynu są czerwone, piętrowe autobusy.
Na moście byliśmy dosłownie chwilę, bo już musieliśmy się spieszyć do bramek Shard, by podziwiać Londyn z lotu ptaka przy zachodzie słońca.
Budynek oddano do użytku w 2012 roku, więc nie natknęliśmy się tam na żadne bariery architektoniczne. To co nas zaskoczyło to solidna kontrola przy wejściu. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację na świecie – nie ma się co dziwić.
Po przejściu przez bramki otrzymaliśmy elektroniczne przewodniki z informacjami o budynku, a także panoramie, którą zaraz mieliśmy podziwiać. Zanim jednak to nastąpiło czekała nas jeszcze jedna atrakcja.
Ekspresowe windy wyposażone były w ekrany na suficie, które podczas jazdy przedstawiały wizualizację przestrzennego tunelu. Przez chwilę czułyśmy się, jakbyśmy podróżowały w czasie.
Taras widokowy umiejscowiony jest między 68 a 72 piętrem drapacza chmur.
Przy przeszklonych ścianach ustawione są krzesełka, na których można usiąść i napawać się Londynem do woli.
Okrążając deptak przyglądaliśmy się każdej części miasta i wypatrywaliśmy charakterystycznych miejsc. W niewielkich odstępach na tarasie znajdowały się teleskopy, przez które można było bliżej przyglądać się szczegółom miasta. Niestety, ich wysokość wykluczyła z użytkowania osoby na wózkach.
Z racji tego, że weszliśmy do wieży Shard o godz. 19, liczyliśmy po cichu na obejrzenie zachodu słońca.
I udało nam się to zobaczyć. Z ponad 70. piętra zachód słońca wydawał się być spektakularnym zjawiskiem. Londyn spowiła czerwona łuna, a cała infrastruktura miasta przybrała granatowo-siwe barwy. Widok niczym z filmów o apokalipsie.
Najlepszą porą na wizytę w Shard jest ta, gdy słońce chowa się za horyzont.
Chyba wszyscy, których widzieliśmy na tarasie, podziwiali z rozmarzeniem lub nostalgią zapadający zmierz.
Wiele osób siedziało nawet na podłodze przez pewien czas w milczeniu, inni rozmawiali cicho między sobą.
Tymczasem z drugiej strony tarasu nad Londynem świecił już pełny księżyc.
I ostatnie zdjęcie rozświetlonego nocą Londynu.
Już mieliśmy wychodzić, gdy ochroniarz zapytał czy byliśmy w toalecie. Zdziwieni i zaintrygowani zawróciliśmy, a zbliżając się do drzwi rozdzielających pomieszczenie z toaletami damskimi i męskimi, usłyszeliśmy pozytywne okrzyki.
Tak właśnie wygląda szklana toaleta z widokiem na rozświetlony Londyn – „wisienka na torcie” całego dnia.
Jeśli kiedyś będzie na tej wieży, koniecznie zaglądnijcie do toalety. W końcu niecodziennie potrzeby załatwia się na tak wysokim poziomie :)
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz