Igrzyska Paraolimpijskie – sprintem przez historię
Igrzyska Paraolimpijskie to największe święto sportowców z niepełnosprawnością oraz miłośników ich talentu i hartu ducha. Warto wiedzieć, że historia tych zawodów sięga II wojny światowej, a bardziej jej skutków.
Sir Philip Craven, obecny prezes Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego, uprawiał wspinaczkę skałkową. Gdy miał 16 lat, spadł ze skałki i złamał kręgosłup. Pewnego dnia, leżąc w szpitalu, zobaczył mężczyzn na wózkach, grających w koszykówkę. Jego pierwszą myślą było wówczas: kocham sport i nie będę z niego rezygnował. Sześć lat później zadebiutował na Igrzyskach Paraolimpijskich w Heidelbergu (1972 r.).
Swój debiut miała wtedy również polska reprezentacja paraolimpijska. Wówczas zaledwie 22 polskich zawodników wywalczyło 33 medale, w tym aż 14 złotych. Ruch paraolimpijski był już wówczas niezwykle prężny i zdobywał coraz silniejszą pozycję w światowym sporcie. A wszystko – jak to zwykle bywa – zaczęło się od determinacji jednego człowieka.
Co zrobić z weteranami?
Pierwsze Igrzyska Olimpijskie, po przerwie spowodowanej II wojną światową, odbyły się w 1948 r. w Londynie. Wojna nie tylko uniemożliwiła zorganizowanie dwóch olimpiad, ale też sprawiła, że wielu ich potencjalnych uczestników musiało (jak się wtedy wydawało) na zawsze pożegnać się ze sportem.
Owszem, wcześniej bywało, że sportowcy z niepełnosprawnością startowali na olimpiadach. Jednym z nich był amerykański gimnastyk, George Eyser, który na igrzyskach w 1904 r. zdobył sześć medali, w tym trzy złote. Startował z protezą lewej nogi. Swoją stracił w wypadku kolejowym.
Amerykański gimnastyk George Eyser, trzykrotny mistrz olimpijski, które zdobył nosząc protezę nogi, fot. [Public domain], via Wikimedia Commons
Po II wojnie światowej tysiącom weteranów, którzy utracili sprawność w czasie wojny, sport wyczynowy wydawał się niemożliwy do osiągnięcia. Tym, który to zmienił, był profesor Ludwig Guttmann, neurolog, który z powodu żydowskiego pochodzenia musiał uciekać z hitlerowskich Niemiec. Widząc, jak dzięki uprawianiu sportu poprawia się stan jego pacjentów, poruszających się na wózkach żołnierzy, zorganizował dla nich zawody w łucznictwie.
Był to oficjalny początek ruchu paraolimpijskiego. 12 lat później, w 1960 r. w Rzymie, odbyły się pierwsze Igrzyska Paraolimpijskie. 400 zawodników z 23 krajów mierzyło się wówczas w takich dyscyplinach, jak łucznictwo, lekkoatletyka, snooker (bilard sportowy), pływanie, tenis stołowy, koszykówka i szermierka na wózkach.
Polski debiut
12 lat później w Heidelbergu było to już 1004 zawodników z 41 krajów, w tym z Polski, a do listy konkurencji dopisano goalball, bowls (gra przypominająca dzisiejszą boccię), pływanie i podnoszenie ciężarów. Były to też pierwsze igrzyska polskiej lekkoatletki, Krystyny Owczarczyk. Ta zmarła w 2014 r. sportsmenka do dziś jest jedną z najbardziej utytułowanych polskich paraolimpijek. W czasie swojej kariery zdobyła 12 medali, w tym aż siedem złotych.
To właśnie dzięki takim zawodnikom, jak Krystyna Owczarczyk, polska reprezentacja osiągnęła swój największy sukces w swojej historii. Podczas VI Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Arnhem w Holandii w 1980 r. Polacy wywalczyli drugie miejsce w tabeli medalowej. Polacy zdobyli tam 75 medali złotych, 50 srebrnych i 52 brązowe, a dali wyprzedzić się tylko ekipie USA.
To właśnie w tym holenderskim mieście swój pierwszy krążek olimpijski (srebro) zdobył ciężarowiec, Ryszard Tomaszewski. Ten jeden z najbardziej utytułowanych polskich paraolimpijczyków (siedem medali paraolimpijskich i kilkukrotny tytuł mistrza świata) został wybrany w niedawnym plebiscycie najlepszym niepełnosprawnym sportowcem 25-lecia.
Ryszard Tomaszewski, jeden z największych polskich mistrzów paraolimpijskich, fot. MK [Public domain], via Wikimedia Commons
Przełom w Seulu
Cztery lata po Heidelbergu, w szwedzkiej miejscowości Örnsköldsvik, odbyły się pierwsze zimowe Igrzyska Paraolimpijskie. Wystąpili na nich reprezentanci m.in. Finlandii, Szwajcarii, Szwecji, Polski, ale też Ugandy.
Zarówno w przypadku letnich igrzysk, jak i zimowych, mimo sporej liczby dyscyplin i profesjonalnego charakteru sport paraolimpijski nie był uznawany za część ruchu olimpijskiego. Przełomowe okazały się igrzyska w koreańskim Seulu w 1988 r. W tym mieście po raz pierwszy Igrzyska Paraolimpijskie odbyły się na tych samych obiektach, na których o olimpijskie medale walczyli pełnosprawni sportowcy.
To wtedy narodził się też symbol ruchu paraolimpijskiego – różnokolorowe „pazury”. Jest to symbol wywodzący się z koreańskiej tradycji, nawiązuje do znaku taegeuk. Liczba pazurów się zmieniała, ale ostatecznie to one stały się symbolem Igrzysk Paraolimpijskich.
Rok po historycznych zawodach w Korei powstał Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski, który już w sposób jak najbardziej formalny i oficjalny zajmował się nie tylko organizacją zawodów, ale też promowaniem sportu osób z niepełnosprawnością.
Niemal rówieśniczką Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego jest polska tenisistka stołowa, Natalia Partyka. Ta zdobywczyni sześciu medali podczas kolejnych Igrzysk Paraolimpijskich w Atenach (2004), Pekinie (2008) i Londynie (2012) jest jedną z niewielu paraolimpijek, które występują także podczas Igrzysk Olimpijskich.
Natalia Partyka, tenisistka stołowa, od 2004 r. regularnie zdobywa na Igrzyskach Paraolimpijskich złote medale w singlu, fot. Robert Szaj
Dynamiczny rozwój
Lata 90. to czas dynamicznego rozwoju ruchu paraolimpijskiego i wzrost zainteresowania sportem osób z niepełnosprawnością. Dzięki 45 godzinom transmisji na żywo mieszkańcy Europy Zachodniej mogli podziwiać występy uczestników paraolimpiady w Barcelonie w 1992 roku. Polscy telewidzowie na taką ofertę musieli czekać do igrzysk w Rio, które jako pierwsze będą relacjonowane na żywo przez TVP.
Choć bez kamer, ruch paraolimpijski rozwija się w Polsce prężnie. Ze zmagań w teksańskiej Atlancie (1996) polscy sportowcy z niepełnosprawnością przywieźli 35 medali, w tym 13 złotych, zajmując tym samym 11. miejsce w klasyfikacji medalowej. Cztery lata później w Sydney polska reprezentacja awansowała na ósme miejsce, przywożąc nad Wisłę 53 krążki. Podobny wynik (54 medale), choć o 10 oczek niższe miejsce w rankingu, osiągnęli Polacy w Sydney w 2000 roku. 18. miejsce Polska zdobyła też w Pekinie w 2008 roku.
Cztery lata później polscy paraolimpijczycy z 36 medalami wskoczyli na dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Sukcesy na Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie – w dużej mierze dzięki relacjom w internecie, zwłaszcza na portalach społecznościowych – były też znakomicie odebrane przez kibiców w kraju.
Pokażcie nas w Rio!
To właśnie wtedy rozgorzała w kraju dyskusja, czemu, choć osiągają rewelacyjne wyniki, polscy paraolimpijczycy nie są pokazywani w telewizji. Owocem tej dyskusji była inicjatywa „Pokażcie nas w Rio”. Wsparli ją nie tylko sportowcy z niepełnosprawnością, ale też m.in. dziennikarze sportowi TVP, w tym Włodzimierz Szaranowicz i Przemysław Babiarz. Dzięki staraniom różnych środowisk, władze TVP zdecydowały się transmitować na żywo Igrzyska Paraolimpijskie w Rio de Janeiro.
Jednak sama transmisja to nie wszystko. Wyrazem uznania dla wybitnych polskich sportowców, jak wspomniana już Natalia Partyka, Joanna Mendak czy Rafał Wilk, jest to, że wystąpią oni w takich samych strojach, jak olimpijczycy. Obydwie reprezentacje ubrane są w stroje marki 4F.
Jak te dwa sukcesy przełożą się na wynik na samych igrzyskach? Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, powściągliwie zapowiada, że minimum to dla niego dwadzieścia medali. Sądząc po wynikach z poprzednich lat, wydaje się, że możemy liczyć na o wiele więcej. Polscy paraolimpijczycy wielokrotnie udowodnili, że można na nich polegać. Ważne więc, by i oni mogli liczyć na nasz doping.
Niezwykle ważne jest, by hasło „Pokażcie nas w Rio!” przekuć w „Oglądajcie nas na żywo!”.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz