Góry – miłość piękna i trudna
W górach jest wszystko co kocham – pisał kiedyś poeta Jerzy Harasymowicz. Miłość do gór podziela także wiele osób z niepełnosprawnością. Jak się okazuje, jest to miłość bardzo trudna i wymagająca. Ale jakże piękna.
10 sierpnia to święto przewodników górskich. Czy jednak są wśród nich tacy, którzy decydują się brać ze sobą osoby z niepełnosprawnością? Okazuje się, że tak.
Zaraził się od matki
Z myślą o turystach z niepełnosprawnością powstał projekt „Razem na szczyty”, prowadzony przez Fundację Jaśka Meli Poza Horyzonty.
- Wszystko zaczęło się od inicjatywy przewodników sudeckich z Wrocławia, którzy postanowili stworzyć coś z myślach o niepełnosprawnych miłośnikach gór – opowiada działająca w ramach projektu przewodniczka sudecka, Anna Stępień. – Ogromne zainteresowanie projektem sprawiło, że w tej chwili odbywa się już drugą edycja, w ramach której działają dwa sztaby – we Wrocławiu, organizujący wyjazdy w Sudety, i krakowski, który obsługuje wyprawy m.in. w Beskidy i Tatry.
Jednym z uczestników projektu „Razem na szczyty” jest dr Krzysztof Kurowski, na co dzień pracownik Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Krzysztof miłością do gór zaraził się od matki.
- Ja po prostu bardzo lubię chodzić po górach – opowiada o swojej pasji. – Nie traktuje tego jako chęci pokazania komuś, że osoby z niepełnosprawnością też mogą. Pamiętam, kiedyś pojechałem we dwójkę z niewidomym kolegą w Beskid Niski. Po powrocie ktoś nas zapytał, czy udowodniliśmy, co chcieliśmy. My, zdziwieni, odpowiedzieliśmy: „Nic nikomu nie chcieliśmy udowadniać, po prostu chcieliśmy jechać w góry”.
Dobre chęci przede wszystkim
Powstaje jednak pytanie, czym różni się turystyka górska osób z niepełnosprawnością od tej uprawianej przez osoby pełnosprawne i czym musi się charakteryzować przewodnik górski, który na szlak zabiera np. wózkowiczów lub osoby niewidome.
- Do tego, by prowadzić wyprawy osób z niepełnosprawnością, nie są potrzebne specjalistyczne kursy ani jakieś szczególne predyspozycje. Trzeba być tylko człowiekiem otwartym i empatycznym, ale też przewidującym – tłumaczy Anna Stępień. – Idąc w góry z osobami z niepełnosprawnością trzeba mieć na uwadze więcej rzeczy. Niektórzy biorą leki, inni nie mogą iść za szybko. Dlatego trzeba planować odpowiednio długie dla wszystkich odcinki tras.
Anna Stępień dodaje, że bardzo ważna jest też pomoc sprawnych wolontariuszy, bez których nie udałaby się żadna górska wycieczka.
- Przewodnik przede wszystkim powinien słuchać samych osób z niepełnosprawnością, pytać, jakie mają potrzeby w turystyce górskiej i próbować znaleźć rozwiązania dogodne dla osób na danym szlaku – podkreśla Krzysztof Kurowski. – Wszystkim mogę polecić projekt „Razem na szczyty”. Każda wyprawa w jego ramach jest odpowiednio przygotowana pod kątem osób z różnymi niepełnosprawnościami.
Tras brakuje
Inną kwestią, na którą trzeba zwrócić uwagę jeszcze przed wyruszeniem na szlak, jest wybór trasy, zwłaszcza pod kątem osób z niepełnosprawnością ruchową. Nawet największa miłość do gór nic nie wskóra, jeśli trasa na szczyt jest zbyt stroma, kamienista lub wiedzie przez kamienne schody.
- Nie ma żadnych oznakowanych tras dla osób z niepełnosprawnością – podkreśla Anna Stępień. – Są takie, które są utwardzane i wygładzane przez pracowników parków narodowych czy Lasów Państwowych, ale jest ich rzeczywiście niewiele. Według mojej wiedzy, z polskich gór najbardziej dostosowane są Karkonosze. Można tam wjechać wyciągiem na Kopę i spacerować między górskimi grzbietami, przemieszczając się od schroniska do schroniska. Również w Górach Izerskich jest kilka możliwości dostania się na szczyt z wózkowiczami.
Przewodniczka przyznaje, że na większość szczytów górskich w Polsce nie udaje się zabierać wózkowiczów – podróż byłaby dla nich zbyt uciążliwa i nie byłaby przyjemnością.
Tatry niedostępne
Najlepiej brak dostępności widać na przykładzie najwyższych i najpopularniejszych polskich gór, Tatr. Najlepiej wie o tym poruszająca się o kulach lub na wózku Stanisława Grzebińska, która prowadzi w Zakopanem pensjonat Villa pod Laskiem.
- Jedyną i to tylko częściowo dostępną trasą jest Dolina Chochołowska, do której w sezonie letnim dojeżdża kolejka – wyjaśnia. – Jednak samodzielnie do samej Doliny osoba z niepełnosprawnością ruchową nie dojdzie. Tak samo jest z Doliną Kościeliską. O pozostałych dolinach nawet nie chcę wspominać.
Zdaniem Stanisławy Grzebińskiej, wystarczyłoby wyasfaltowanie fragmentu trasy – tak, by mogły po nim przemieszczać się wózki inwalidzkie.
- Mam wrażenie, że dla Tatrzańskiego Parku Narodowego dostępność to czarna magia – przyznaje i wspomina niedokończony podjazd na jednej z dróg w Zakopanem i trasę do Morskiego Oka, gdzie barierą nie jest ukształtowanie terenu czy stan drogi, ale... system przepustek. Podobnie problematyczne jest dostanie się na Kasprowy Wierch.
- Kolejki na Kasprowy są po prostu makabryczne – żali się Stanisława Grzebińska. – Owszem, wózkowicze mogą korzystać ze specjalnej windy, ale już osoby na kulach muszą stać w kolejce na kamiennych schodach. I na tym niestety kończy się lista tatrzańskich atrakcji, które są w jakikolwiek sposób dostępne dla osób z niepełnosprawnością.
U sąsiadów lepiej
Problemem nie zawsze jest ukształtowanie terenu. Te same Tatry, ale leżące po drugiej stronie granicy polsko-słowackiej, są już dla osób z niepełnosprawnością dużo bardziej dostępne.
- Tuż za granicą słowacką, w tamtejszym Parku Tatrzańskim, witają nas tablice ze specjalnym znaczkiem niepełnosprawności, które informują nas, które trasy są dostępne dla osób z niepełnosprawnością – opowiada Stanisława Grzebinska. – Można na przykład pojechać nad Strbskie pleso – duże jezioro, podobne do naszego Morskiego Oka, które można spokojnie okrążyć na wózku, bo szlak jest tak przygotowany, że wózkowicze mogą się wszędzie dostać. Tak samo są wyasfaltowane trasy do pomniejszych dolin. Więc jeśli osoba z niepełnosprawnością ruchową chce choć częściowo zobaczyć Tatry, to tylko po słowackiej stronie.
Na szczyt „na barana”
Brak dostosowanych tras i niedostępność gór dla turystów z niepełnosprawnością ruchową nie dla wszystkich jest przeszkodą. Niektórzy decydują się nawet na bardzo ryzykowne wyprawy. Jedną z tych, którzy dosłownie rzucili wyzwanie górom, jest Angelika Chrapkiewicz-Gądek.
- Urodziłam się w Zakopanem. Spędziłam dzieciństwo patrząc na przepiękną panoramę Tatr. Jestem szczęśliwcem, tak, ale w moim sercu narodziła się miłość i chęć podziwiania gór nie tylko z okna – wspomina Angelika Chrapkiewicz-Gądek. – Jako mała dziewczynka chodziłam z rodzicami w góry, ale później, gdy choroba postępowała, te wycieczki były już bardziej skomplikowane. W 1995 roku moi przyjaciele zaproponowali mi wyjście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Wynieśli mnie tam „na barana”, ponieważ już wtedy zaczęłam korzystać z wózka. Tak narodził się nowy pomysł „zdobywania” szczytów.
Kilimandżaro i Rysy
W kolejnych latach udawało się jej w ten sposób zdobyć takie szczyty, jak Babia Góra czy Gęsia Szyja. W 2008 roku Angelika Chrapkiewicz-Gądek brała udział w wyprawie, organizowanej przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, na najwyższy szczyt Afryki, Kilimandżaro. To tam zrodził się pomysł na „nosidło”, czyli wycięcie w plecaku górskim otworów na nogi, odpowiednie wzmocnienie, które bardzo ułatwiło poruszanie się po górach. Jednak prawdziwe wyzwanie czekało na nią w „jej” Tatrach. 25 czerwca 2016 r., z pomocą grupy doświadczonych taterników, Angelika Chrapiekiwicz-Gądek zdobyła najwyższy szczyt Polski – Rysy.
- Wymyśliłam wyprawę na Rysy, ponieważ zawsze były dla mnie szczytem nieosiągalnym, niespełnionym marzeniem – opowiada Angelika. – Chciałam je zdobyć od polskiej strony. Trudniej, ale udało się! Chciałam również dotrzeć na najwyższy szczyt Polski, aby popatrzeć w niebo i pomachać do mojej mamy, której nie ma już dwa lata, a która kochała góry całym swoim sercem.
Magia, która uczy pokory
Angelika Chrapkiewicz-Gądek była pierwszą osobą z tak poważną niepełnosprawnością narządu ruchu, która zdobyła tę górę. Jak sama przyznaje, trud tej wyprawy całkowicie wynagrodziły jej doznania, których doświadcza się, będąc na szczycie.
- Góry mają w sobie coś magicznego, człowiek nie zje, nie dośpi, zmęczenie staje się ogromne, ale nie chce przestać iść dalej – wyznaje. – W górach liczy się tylko tu i teraz. Nikt niczego ode mnie nie chce, telefon nie dzwoni, a ja czuję, że z każdym metrem przekraczam granicę swoich możliwości. To przygoda, to wyzwanie dla każdego.
Jej zdaniem góry uczą pokory i wytrwałości, ale nie tylko.
- Idąc na szczyt człowiek zostawia swoje problemy i skupia się na tym, co ma przed sobą lub wkoło siebie – podkreśla. – Gdy idziesz na szczyt, wydaje Ci się on często potężny, ogromny. Budzi respekt i czasem niepokój, że się nie uda. Ale to właśnie droga na niego jest najważniejsza. Twoja walka często z bólem, z otarciami. Kiedy patrzysz na tę samą górę już po zejściu – jesteś dumny i masz wrażenie, że może osiągnąć wszystko... Właśnie to jest magia gór.
Jak się przygotować?
By jednak poznać tę magię, trzeba się wpierw solidnie przygotować, dlatego zapytaliśmy zdobywczynie Rys, co zrobić, zanim wyruszymy na górski szlak.
- Osoba np. na wózku, która wybiera się w góry, powinna przede wszystkim zadbać o swoją kondycję fizyczną. Kierować ćwiczenia na wzmocnienie górnej części swojego ciała, swojej stabilizacji i rąk – tłumaczy Angelika Chrapkiewicz-Gądek. – Potem zadbać o swoją wagę. To bardzo ważne, w przypadku, gdy ktoś nas niesie. Każdy kilogram ma znaczenie. To też jest ważne w naszych czynnościach dnia codziennego, im jesteśmy szczuplejsi, tym lepiej jest nam przesiadać się i dźwigać swoje kilogramy. Następnie powinna zadbać o sprzęt – profesjonalne ubrania górskie, zabezpieczenia: kask, karabinki, pakiet grzewczy, apteczka. Logistyka w wyjściu i zejściu.
Miłośniczka gór uświadamia, że przed wyruszeniem na szlak trzeba zaplanować wszystko w najdrobniejszym szczególe, od początku do końca.
- Pamiętajmy też o tym, że jeśli jest trudno, to trzeba odpuścić, a samym zwycięstwem jest to, że podjęliśmy się wyjścia w góry – radzi.
Nie widzieć przeszkód
Miłość do gór jest piękna i szlachetna, a zarazem trudna, wymagająca i nieprzewidywalna. Należy pamiętać, ze góry nie wybaczają i nie znają słowa „słabość”. Jednocześnie ci, którzy są w stanie i mogą cieszyć się ich widokiem (a miejmy nadzieję, że będzie ich coraz więcej), nie powinni z tej miłości rezygnować.
- Góry są dla wszystkich, chociaż szczyty wydają się niekiedy ogromne i nie do przejścia, ale wspólnymi siłami można te swoje słabości, swoją niepełnosprawność i bariery pokonać – zachęca do wspólnych wypraw Anna Stępień. – Jak to mówią nasi niewidomi turyści: nie widzimy przeszkód.
Komentarze
-
Polacy nie myślą w ogóle o osobach niepełnosprawnych, bo i tak mają pełno turystów. Dlatego my pokochaliśmy słowackie trasy z programu - Tatry bez barier ! Dolina Bobrowiecka i Cicha są pięknie wyasfaltowane, bez tłumów i opłat. Mamy tu ciszę i spokój, tak potrzebne w kontemplowaniu gór, i żadnych barier ! Czyli można, tylko trzeba chcieć !odpowiedz na komentarz
-
Dolina Chochołowska też zdobyta!
17.08.2016, 15:55Udało się! od kolejki do schroniska na własnych nogach, o własnych kulach, po kamieniach, mijana przez kolejne grupy. Cierpliwie krok za krokiem. Schronisko widać, ale jeszcze nie na wyciągnięcie ręki! Jest! Odpoczynek i w dół! Wcale nie łatwiej, bo tysiąc razy odmawiam góralom propozycji odwiezienia mnie do kolejki na dole. A potem tylko satysfakcja! Może nogi same nie niosą, ale mnie również nikt nie musi...Oby tak było zawsze!odpowiedz na komentarz -
Od 25 lat choruję na SM. Niegdyś, gdy byłem zdrowy i w pełni sprawny przynajmniej raz w roku byłem w górach. Wiem, że to niewiele, ale nic nie zrobię skoro nieodparta chęć pójścia w góry we mnie po prostu jest. No właśnie, nic nie zrobię .............. podobno można coś zrobić, ale od czego zacząć? Wiem to, że można, bo Angelika Chrapkiewicz-Gądek może, więc chyba ja też.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz