Pacjent modelowo zacewnikowany
Marcin Olszewski, 25-latek ze Szczecina, dziwi się, kiedy słyszy od koleżanek i kolegów z jakim trudem zdobywali informacje o pęcherzu neurogennym, rodzajach cewników i metodach cewnikowania. On miał szczęście. Wszystkie instrukcje dostał już w szpitalu, podczas rehabilitacji po wypadku.
Pan Bóg kule nosi
O „wypadku” Marcina do dziś mówi i Szczecin, gdzie zdarzenie miało miejsce, i cała Polska. Pewnego dnia, znajomy policjant Marcina spełnił „obietnicę” i „poczęstował go ołowiem”. W aktach sprawy wpisano, że broń wypaliła sama. Kula przebiła rdzeń kręgowy Marcina, powodując u niego całkowite porażenie kończyn dolnych. Jeden płat płuc roztrzaskany na miazgę trzeba było usunąć. Był rok 2010. Marcin miał 19 lat.
Medialną wrzawę pierwszych dni po zdarzeniu przespał. Ze śpiączki wybudził się po miesiącu w szpitalu w swoim rodzinnym Szczecinie.
– I kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że do końca życia będę sparaliżowany – wspomina Marcin. – Dopiero kiedy przenieśli mnie do szpitala w Choszcznie coś zaczęło do mnie docierać.
Minusy…
W Choszcznie Marcin przeszedł 10 tygodniową rehabilitację. Najpierw na sali chorych w towarzystwie innych pacjentów. Potem na sali ćwiczeń. Wykonywał głównie ćwiczenia statyczne, niewymagające od chorego zbyt wiele wysiłku i zaangażowania. Marcin mówi o tym z rozżaleniem.
– Czy czułem się zrehabilitowany? Pani żartuje… Jak można być zrehabilitowanym, gdy ćwiczy się tylko przez jedną godzinę, a przez pozostałe 23 godziny doby leży się w łóżku, analizując plamy na suficie. Tak, wtedy zrozumiałem, co to znaczy być uzależnionym od innych i że w takiej sytuacji mogę być już na zawsze – mówi Marcin.
Do domu mężczyzna wrócił z odleżynami i przykurczami mięśni. Następnego dnia, przy pomocy przyjaciół odwiedził swoją mamę w jej pracy. Żeby pokazać i sobie i jej, że będzie walczył o samodzielność. Każdej czynności uczył się od początku, mozolnie i sam, odpychając pomocne ręce. Dziś Marcin pracuje w kuchni restauracyjnej jako kucharz, gra w koszykówkę na wózku i na wózku startuje w maratonach – także w poznańskim biegu na rzecz przerwanego rdzenia kręgowego.
… i plusy rehabilitacji
Niezmieniane przez kilka dni pieluchy, zakładanie pampersów na wyjście do domu ze szpitala… Marcin słucha opowieści innych osób z dysfunkcjami pracy pęcherza moczowego po urazie rdzenia kręgowego jak bajki o żelaznym wilku.
– Wychodzi na to, że miałem jakiś niesamowity fart, bo ze szpitala wyszedłem już z pełną instrukcją co mam robić i jak, żeby opróżniać pęcherz – mówi.
A odbyło się to tak. Podczas pobytu w Choszcznie do Marcina przyszedł lekarz urolog z oddziału rehabilitacyjnego i wyjaśnił mu, że teraz ma założony cewnik Foleya. Lekarz nauczył Marcina jak wymieniać Foleya, aby mógł to sam wykonywać. Potem przedstawił Marcinowi inną metodę – samocewnikowanie. Marcin mógł wybrać wygodną dla niego procedurę opróżniania pęcherza. Zdecydował się na samocewnikowanie. Lekarz opowiedział mu więc o rodzajach cewników i zalecił wykonanie po powrocie do domu badania urodynamicznego, które określi typ pęcherza naurogennego i orientacyjną ilość mikcji w ciągu doby.
Marcin samocewnikuje się od 6 lat. Robi to zwykle raz na dobę. W dniach kiedy pracuje lub trenuje – częściej, bo cztery razy dziennie. Używa teraz jednorazowych cewników hydrofilowych SpeediCath, o których możesz przeczytać na portalu Niepelnosprawni.pl.
Komplikację Marcin pamięta jedną.
– Podczas treningu koszykówki, źle usiadłem na wózku i przygniotłem jedno jądro. Wdał się stan zapalny, zatrzymał się mocz, założyli mi wtedy znowu cewnik Foleya. Ale jak tylko zapalenie minęło zaraz wróciłem do samocewnikowania jednorazówkami – wspomina Marcin, który jest pod stałą opieką lekarza urologa.
Kontrolne USG układu moczowego wykonuje co pół roku.
Komentarze
-
Buziaki
20.01.2019, 19:03Siły Marcinku - odwiedzaj Konin ;)odpowiedz na komentarz -
zdrowia
20.03.2018, 19:50zdrówka Marcinodpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz