Dlaczego pracuje tak niewiele osób z niepełnosprawnością?
Znamy te liczby: w Polsce aktywnych zawodowo jest tylko 16 proc. osób z niepełnosprawnością, czyli ok. 550 tys. Zmieniały się rządy, wprowadzano nowe rozwiązania, 50 razy nowelizowano Ustawę o Rehabilitacji i Zatrudnieniu Osób Niepełnosprawnych, a poziom zatrudnienia od lat się nie zmienia.
W debacie na temat "Dlaczego pracuje tak niewiele osób z
niepełnosprawnością?" udział wzięli:
Sławomir Piechota - poseł PO
Marek Plura - poseł PO
Krzysztof Michałkiewicz - poseł PiS
Piotr Sarnecki - Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych
Lewiatan
Lech Antkowiak - z-ca dyrektora Urzędu Pracy m. st. Warszawy
Magda Bojarska - Fundacja Pomocy Młodzieży i Dzieciom
Niepełnosprawnym „Hej Koniku”
Pavlina Suchankova - dyrektor sieci Centrum Integracja
Piotr Stanisławski - dziennikarz magazynu "Integracja"
Piotr Stanisławski
- Wiemy, że znikomy procent osób z niepełnosprawnością poszukuje
pracy. Co Państwa zdaniem trzeba zmienić, aby osoby te wolały
pracować niż wegetować za kilkaset złotychP renty?
Sławomir Piechota
- Powodów tego jest wiele. Wśród najważniejszych jest
uzależnienie od świadczeń socjalnych, w tym obawa o utratę
renty. Zadają sobie pytanie, po co pracować, skoro niewiele
zarobię? Może będę miał trochę więcej niż renta, ale stracę
uprawnienia do wielu świadczeń. To jest głęboko zakorzenione w
mentalności.
Na zdjęciu Sławomir Piechota, Fot.: Filip Miłuński
Krzysztof Michałkiewicz
- W procesie przygotowania zawodowego osób niepełnosprawnych musi w
Polsce powstać nowoczesny system diagnozowania, kiedy będzie można
określić, jakie ma ona mocne strony, jakie słabe, aby była bardziej
efektywnym i wartościowym pracownikiem. To powinno dziać się już od
okresu szkoły do okresu przygotowania zawodowego, jak i samej
pracy. Po diagnozie wiadomo będzie, jakiego potrzebuje wsparcia i
jaki rodzaj przygotowania. Można to rozwiązać. Udało się to w
krajach zachodnich.
Piotr Sarnecki
- Ja do tego dodałbym kwestię orzecznictwa. Wiele osób,
które słyszą od lekarza orzecznika, że są całkowicie niezdolne do
pracy, potem naprawdę żyje w przekonaniu, że mogą tylko brać
świadczenia socjalne. Zacząć trzeba od zmian w systemie
orzecznictwa, bo tu jest pierwsza bariera w oswojeniu się z myślą,
że mogę pracować pomimo niepełnosprawności.
Krzysztof Michałkiewicz
- Motywacja tych osób to jedno, ale dostęp osób
niepełnosprawnych do różnych usług, do transportu, asystenta,
opiekuna, dóbr kultury, to jest tragedia.
Sławomir Piechota
- Polemizowałbym z argumentem, że dziś ciężar hamulca jest po
stronie barier zewnętrznych. Uważam, że ich jest mniej, najwięcej
jest po stronie samych osób niepełnosprawnych.
Magda Bojarska
- Ja także tak uważam. Osoby niepełnosprawne, które dobrze sobie
radzą społecznie, także dobrze radzą sobie z dostępem do różnych
dóbr. Nie radzą sobie ci, którzy pozamykali się w domach. Co innego
świadczeniodawcy różnych usług. System na papierze działa świetnie,
w praktyce jest gorzej. Główną jednak przeszkodą w podejmowaniu
pracy przez osoby niepełnosprawne są bariery psychiczne powiązane
ze stosunkiem ich rodzin do pracy. One często sceptycznie
nastawione są do wszelkich prób usamodzielnienia ich dzieci. My na
co dzień z tym się spotykamy i wiemy, jak trudno je przekonać, że
praca dziecka jest dobrem dla niego i dla ich.
Na zdjęciu Magda Bojarska, Fot.: Filip Miłuński
Pavlina Suchankova
- W naszych Centrach Integracja, które zajmują się również
aktywizacją zawodową, zauważamy dwa rodzaje motywacji u osób z
niepełnosprawnością, które chciałyby pracować. Pierwsza występuje
zwykle u osób młodych, które mają wyższe aspiracje i oczekiwania.
Integracja społeczna i normalne życie to ich cel. Druga grupa to
osoby, które muszą pracować, zwykle z powodów finansowych. Jeśli
pracują, to dlatego, że muszą, a nie dlatego, że mają większe
aspiracje.
Marek Plura
- Na tę sytuację trzeba spojrzeć także w kontekście
demograficznym i socjologicznym. Większość osób nabywa
niepełnosprawność w czasie dorosłego życia, a znaczna grupa nabyła
ją w czasach PRL-owskich. To był okres przywiązania do świadczeń, a
niewielkiego przywiązania do tego, że każdy jest kowalem własnego
losu i za własne życie jest odpowiedzialny. Te bariery nie łatwo
zmienić. Można je złamać za pomocą „słodkiej marchewki” - a więc
lepszej perspektywy rozwoju. Potrzebny jest jednak także bacik,
który będzie „zachęcał” je do zmian, do zmagania się z życiem na
własny rachunek - opłatami za czynsz, za chleb czy nawet wyjazdem
na wczasy. To, co niepracującego niepełnosprawnego Polaka mogłoby
zmotywować do podjęcia pracy, to również brak pułapki rentowej,
czyli przerwanie kombinowania, czy opłaca się renta czy praca.
Sławomir Piechota
- W Wielkiej Brytanii osobie niepełnosprawnej, która
nie chce pracować mimo otrzymywania ofert pracy, przy pierwszej jej
odmowie odbiera się jej 10 proc. z renty, przy drugiej 30 proc., a
przy trzeciej traci ona prawo do renty. Ustawa, którą zawetował
prezydent, zawierała te elementy. Uwolnienie z pułapki rentowej, a
więc że można dorabiać bez limitów i zatrzymać rentę. To jest ta
przysłowiowa marchewka. Drugi element, ustawa wprowadzała
obliczanie renty według zasady - ile odłożyłeś składki, taką
otrzymasz rentę. I to jest ta presja, czy jak to nazwał Marek -
bacik, aby człowiek poczuł, że od jego własnej aktywności i wysiłku
zależy również to, jak wysoką będzie miał tę rentę. Dziś rentę
można dostać już po pięciu latach pracy, więc nic dziwnego, że
wiele osób zamiast kontynuować pracę po np. wypadku, idzie na
rentę. W Polsce jest 13,5 proc. rencistów w wieku aktywności
zawodowej, a w krajach zachodnich średnia to ok. 5 proc.
Lech Antkowiak
- Zgadzam się z tym, co powiedzieli moi przedmówcy. Choć mam
trochę inną sytuację, gdyż do mnie przychodzą osoby, które już
zdecydowały się pracować. Natomiast jest problem. W warszawskim
urzędzie pracy, aż 2700 osób niepełnosprawnych poszukuje pracy, z
tego 20 proc. posiada wyższe wykształcenie. Dla niewielu z nich
udaje się znaleźć pracę. Ale gdy patrzę na budżety Ośrodków Pomocy
Społecznej, które przewidują płacenie kary na PFRON za
niezatrudnianie niepełnosprawnych w wysokości 70 tys. zł, nie mogę
zrozumieć dlaczego godzimy się na płacenie z publicznych pieniędzy
takiej daniny. W Warszawie żaden z 18 Ośrodków Pomocy Społecznej
nie spełnia wymogów zatrudnienia osób niepełnosprawnych i płaci
kary. Aby jej nie płacić, musieliby zatrudnić trzystu pracowników.
A u mnie jest właśnie trzystu kilkudziesięciu niepełnosprawnych z
wyższym wykształceniem chętnych do pracy, którzy po przeszkoleniu
nadawaliby się do niej. To jest absurd. Obawiam się, że pierwszym
ministerstwem, które nie spełnia wymogów zatrudnienia osób
niepełnosprawnych, jest Ministerstwo Pracy.
Na zdjęciu Lech Antkowiak, Fot.: Filip Miłuński
Sławomir Piechota
- Nie, Ministerstwo Finansów, ono płaci najwięcej. Ale dlatego
właśnie cała Europa odeszła od systemu kwotowego i kar za
niezatrudnianie. Ten bat na pracodawców nie działa. Pracodawcy
handryczą się z państwem o podatki, ale te kary płacą bez
problemów. Publiczni pracodawcy wpłacają na PFRON ok. 10 proc.
wszystkich kar, a 90 proc. prywatni. To znaczy, że ta kara
systemowo nie działa. Co więc zrobić, aby osoby niepełnosprawne
chciały pracować? Pozwolić pracować rencistom, zwłaszcza socjalnym,
uzależnić wysokość renty od odłożonej składki i dać preferencje w
dostępie do pomocy technicznych osobom pracującym – do wózków,
komputerów, aparatów słuchowych, itd. Nie udawać, że każdy ma prawo
dostać po równo. Osoba pracująca obecnie nie ma prawa na otrzymanie
dofinansowania do wózka elektrycznego, a siedzący w domu na rencie
bezrobotny, który nic nie robi, aby zmienić swą sytuację,
dostanie 20 tys. zł na ten wózek. To się musi zmienić, największe
preferencje muszą otrzymywać ci, którzy podejmują aktywność i
pracę.
Piotr Stanisławski
- A nieaktywnym nie dawać nic?
Sławomir Piechota
- Dawać absolutne minimum. A jeśli chcą coś ponad, np.
innego wózka niż za 800 zł, lecz nie pracują, muszą dopłacić
sami.
Lech Antkowiak
- Też jestem zwolennikiem dopłacania do pracy, a nie
dopłacania do siedzenia w domu.
Piotr Stanisławski
- W Polsce mamy 33,5 tysiąca pracodawców, którzy płacą kary na
PFRON. Niepełnosprawnych zatrudnia 8,5 tysiąca przedsiębiorców.
Dlaczego pomimo wsparcia, możliwości dofinansowania i różnych
odliczeń tak niewielu pracodawców chce zatrudniać takie osoby? Jak
zmotywować tę ogromną grupę?
Na zdjęciu Piotr Stanisławski, Fot.: Filip Miłuński
Piotr Sarnecki
- Cieszymy się, że w nowelizacji ustawy o rehabilitacji i
zatrudnieniu osób niepełnosprawnych zasady dofinansowania zostały
uproszczone. Zobaczymy, jak w tym roku otwarty rynek będzie
absorbował osoby niepełnosprawne, ale powinno być lepiej, gdyż
znacznie zmodyfikowano system dofinansowania.
Sławomir Piechota
- Oczywiście systemu kwotowego i płacenia kar nie zmienimy
z dnia na dzień. Także dlatego, że ten mechanizm jest również
źródłem pieniędzy, które pozwalają sfinansować inne działania. Ale
on jest nieskuteczny. Wielu pracodawców, z którymi rozmawiam, mówi,
że im jest obojętne, czy pracownik jest niepełnosprawny czy nie,
byleby dobrze wykonywał swoje zadania i nie był dodatkowym
obciążeniem. Dlatego system brytyjski, który oparty jest na
wynagradzaniu za sukces tych, którzy zajmują się pośrednictwem w
zatrudnianiu osób niepełnosprawnych i znajdują im pracę, daje tak
znakomite rezultaty. Za taki sukces płaci się w czterech ratach.
Pierwszą w wysokości 10 proc. pośrednik otrzymuje wtedy, gdy osoba
niepełnosprawna zarejestruje się jako chcąca otrzymać pomoc w
zatrudnieniu. Kolejne 10 proc. otrzymuje, gdy jego kandydat
podpisze kontrakt o podjęciu zatrudnienia. Jeśli podejmie pracę,
otrzymuje dalsze 40 proc. A ostatnie 40 proc. dostanie, gdy jego
kandydat przepracuje pół roku. Łączna kwota wynosi ok. 2600 funtów,
czyli minimalnie więcej niż średnia krajowa. Nie są to duże
pieniądze. I to jest przyszły system i szansa - wynagradzanie tych,
którzy doprowadzają do zatrudnienia osób niepełnosprawnych.
Krzysztof Michałkiewicz
- Muszę tu wtrącić dwa zdania. Mamy różnych
niepełnosprawnych. Takich, którzy sobie radzą i nie radzą oraz
tych, których łatwiej zatrudnić i tych, którzy mają małe szanse na
znalezienie pracy. Nie można ich pozbawić wsparcia technicznego
dlatego, że nie pracują, albo obniżymy im renty. Oni mogą mieć chęć
podjęcia pracy, ale nie są w stanie jej znaleźć. Taka grupa też
istnieje i o tym pamiętajmy.
Marek Plura
- Niestety wielu niepełnosprawnym Polakom nie przeszkadza
to, że są bezrobotni.
Pavlina Suchankova
- Czy Państwa zdaniem w Polsce jest szansa na urynkowienie
świadczeń usług z aktywizacji zawodowej? Np. w formie przetargów?
Na razie tylko 5 proc. samorządów ogłasza przetargi na świadczenia
usług specjalistycznych rynku pracy. Kilkadziesiąt procent zleca
wykonanie tylko szkoleń.
Lech Antkowiak
- Jest to możliwe, bo mamy ustawę o promocji zatrudnienia. Mowa o
urynkowieniu tych usług i ich zlecania. Oczywiście Urzędy Pracy
mogą zlecać te usługi, ale z tych środków, które dostaną od
samorządu na te cele. Zlecanie tych usług próbuje się gdzieniegdzie
robić, ale na razie nie ma na to odpowiednich środków
finansowych.
Na zdjęciu Piotr Sarnecki, Fot.: Filip Miłuński
Piotr Sarnecki
- Czemu Urzędy Pracy nie są centrami doradztwa zawodowego? Wiele
urzędów po prostu oddelegowuje osoby, przystawia pieczątkę i to
wszystko. Mieliśmy nadzieję, że zostanie to rozwiązane w
nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia. Urzędy pracy muszą stać
się z prawdziwego zdarzenia centrami doradztwa zawodowego i
pośrednictwa pracy. Gro środków przekazywanych przez Ministerstwo
Pracy do samorządów na cele związane z pracą, urzędy pracy
wykorzystują na inne cele.
Magda Bojarska
- Urzędy pracy muszą bardziej współpracować z
organizacjami pozarządowymi na zasadach partnerstwa. Im mogą one
zlecać wiele działań. Na razie to zależy od czyjejś dobrej woli, a
powinno być to rozwiązanie systemowe. My szkoliliśmy bezrobotnych
niepełnosprawnych, których przekazuje nam urząd pracy. Pracowali
jako asystenci osób niepełnosprawnych. Przez półtora roku świetnie
to działało.
Krzysztof Michałkiewicz
- Proszę pamiętać, że są powiaty, które nie mają komu
zlecić takich usług.
Na zdjęciu Pavlina Suchankova, Fot.: Filip
Miłuński
Pavlina Suchankova
- Aby myśleć o rozwiązaniach systemowych, muszą być prowadzone
badania skuteczności prowadzenia aktywizacji zawodowej osób z
niepełnosprawnością.
Lech Antkowiak
- My te usługi, które możemy, zlecamy na zewnątrz. W przypadku
pracy z trudnym klientem, jakim jest osoba niepełnosprawna, urząd
pracy nie jest w stanie bardzo dokładnie go zdiagnozować.
Chcielibyśmy partnerów, którzy potrafią to zrobić, tylko nie możemy
im odpowiednio zapłacić.
Piotr Stanisławski
- Co Państwa zdaniem powinno stać się z zakładami pracy
chronionej oraz warsztatami terapii zajęciowej? Znane są zarzuty,
że zajmują się nie tym, do czego zostały powołane. Warsztaty nie
mają żadnego udziału w rynku pracy osób z niepełnosprawnością,
natomiast zpch najchętniej zatrudniają ludzi z lekkim stopniem
niepełnosprawności.
Sławomir Piechota
- Warsztaty są dobrym przykładem nieudanego zlecenia usług
na zewnątrz. Zlecono usługę, lecz nie ustalono kryterium oceny
wykonania tej usługi. Jeśli celem skierowania osoby
niepełnosprawnej do warsztatu jest jej usamodzielnienie, to nie są
wtz wynagradzane za sukces. Gdyby istniały premie za
usamodzielnienie pod koniec okresu, wtedy okazałoby się, które
potrafią to zrobić a które nie. I w przypadku tych ostatnich
kontrakt powinien wygasnąć. Zlecanie takich usług musi mieć jasną
procedurę i musi istnieć rozliczanie.
Piotr Sarnecki
- Ponad 90 proc. wtz realizuje program rehabilitacji społecznej, w
bardzo małym stopniu zajmując się programem rehabilitacji
zawodowej. Większość pracowników zakładów aktywności zawodowej
pochodzi z otwartego rynku pracy, a nie z wtz. Natomiast zpch
powinny znacznie się zracjonalizować w 2010 roku, po zmianach w
ustawie o rehabilitacji i zatrudnieniu osób niepełnosprawnych. Mam
nadzieję, że wtedy zostaną najlepsze zpch. Ustawa teraz koncentruje
się na zatrudnieniu na otwartym rynku pracy, pozwoli to ominąć
pewne patologie, jakie mają miejsce w części zpch. Obecnie otwarty
rynek zatrudnia więcej osób ze znacznym i umiarkowanym stopniem
niepełnosprawności niż zpch.
Na zdjęciu Piotr Sarnecki i Krzysztof Michałkiewicz, Fot.:
Filip Miłuński
Krzysztof Michałkiewicz
- Na pewno wtz stały się centrami aktywizacji społecznej. Z drugiej
strony ich uczestnikami są osoby, które z powodu poważnej
niepełnosprawności mają małe szanse na zatrudnienie. I one albo
będą siedziały w domu, albo dzięki wtz będą integrowały się
społecznie. Inną formą jest zaz, który ma szanse przygotować osobę
do pracy na otwartym rynku. Problem więc pozostanie, gdyż duża
grupa osób ciężko niepełnosprawnych po prostu ma bardzo małe szanse
na zatrudnienie. Dlatego wtz mają rację bytu.
Marek Plura
- Dziś wtz pełnią też funkcje domów dziennej opieki. W 90
proc. wyręczają one samorządy w prowadzeniu dziennych domów
samopomocy. Niejako z definicji kierowania uczestników do wtz
wynika to, że tylko nieliczni będą w stanie podjąć pracę. To zaz
powinny przejąć funkcję przypisywaną dziś warsztatom, a także
zatrudniać osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Natomiast
zpch to firmy, które muszą utrzymać się i działać na zasadach
czysto rynkowych.
Sławomir Piechota
- Zgodnie z niedawną nowelizacją ustawy, wzrośnie pomoc
dla zpch, lecz pod warunkiem, że będą wypłacać wyższe
wynagrodzenie. Powinno się skończyć fikcyjne zatrudnienie w zpch.
Pracodawca otrzymywał zdecydowanie więcej niż płacił wynagrodzenie:
płacił ok. 1100 zł, a dostawał średnio 1900 zł. Teraz będzie mógł
dostać nawet 3 tys. zł, ale pod warunkiem, że da pracownikowi 4
tys. zł wynagrodzenia. Pracodawcy będą mogli otrzymać maksymalnie
75 proc. dofinansowania do wynagrodzenia. Jeśli będą płacić
pracownikowi minimum, czyli 1200 zł, to dotacji dostaną tylko 900
zł. Ta weryfikacja sprawdzi, które zpch naprawdę zatrudniają, a
które nastawiły się na życie z nadwyżki. Skończy się też fikcyjne
zatrudnienie, kiedy do domu niepełnosprawnego przywożono pieniądze
i listę do podpisania. Natomiast osoby ze znacznym stopniem
niepełnosprawności, jeśli nie są zdolne wypracować 25 proc. kosztów
swojego wynagrodzenia, to powinny trafiać do zaz albo do wtz. Jeśli
tam okaże się, że są niezdolni rozwijać się, aby podjąć pracę, to
trzeba im zapewnić tylko formę rehabilitacji społecznej.
Marek Plura
- Mam nadzieję, że skończymy z tą pańszczyźnianą fikcją,
że osoba niepełnosprawna słabo pracuje, ponieważ mało zarabia oraz
że wszystkim się dotąd system opłacał, lecz przestał się opłacać,
bo Uni Europejskiej się to przestało podobać. I dzięki Bogu.
Zmierzamy w kierunku: mniej dodatkowych świadczeń, lecz lepsze
zarobki. W ciągu 2-3 lat powinniśmy te założenia osiągnąć.
Na zdjęciu Marek Plura, Fot.: Filip Miłuński
Piotr Stanisławski
- Czy istnieją szanse, aby w ciągu tego okresu, zwiększyć
zatrudnienie osób z niepełnosprawnością choćby o 5 proc., a w
przyszłości osiągnąć poziom średniej europejskiej - czyli 45-50
proc.?
Piotr Sarnecki
- Pod kilkoma warunkami. Jeśli zlikwidujemy pułapkę
rentową. Trzeba wrócić jeszcze raz do tej sprawy. Z wielkim żalem
przyjęliśmy weto prezydenta i nieodrzucenie go przez Sejm. Powtórzę
to, o czym mówiłem na wstępie: trzeba zmienić orzecznictwo, bo dziś
duża część osób jest zdemotywowana do poszukiwania pracy. Wreszcie,
cały system wsparcia musi premiować osoby niepełnosprawne, które
podejmują aktywność.
Magda Bojarska
- Jest na to szansa, ale także model wtz powinien się nieco
zmienić. Dla uczestników muszą one mieć charakter przejściowy, a po
ustalonym okresie powinni oni wejść w system szkoleń i
przygotowania do pracy. Po nim albo przejść do zaz, albo na rynek
pracy przy odpowiednim indywidualnym wsparciu. Jeśli nie spełnią
kryteriów, wtedy powinny przejść do środowiskowych domów
samopomocy.
Krzysztof Michałkiewicz
- Przekornie powiem, że brak reprezentacji całego środowiska osób
niepełnosprawnych na szczeblu krajowym powoduje, że nie jest ono
partnerem dla rządu, a więc nie ma wpływu na korzystne zmiany. Póki
nie będzie takiej reprezentacji dyskutującej z pracodawcami i z
rządem, to ciągle będziemy mieć rozwiązania, z których
niepełnosprawni nie będą zadowoleni.
Na zdjęciu uczestnicy debaty, Fot.: Filip Miłuński
Sławomir Piechota
- Dodam do tego ogromną rolę organizacji pozarządowych,
aby pośredniczyły w zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Premiowane
powinny być te organizacje i instytucje, które osiągają w tej pracy
sukces. Musimy zacząć rozliczać z efektów. Do pułapki rentowej
planujemy wrócić, sprawa nie jest jeszcze definitywnie przegrana.
Będziemy dyskutować o tym, pod jakimi warunkami taki projekt
może uzyskać w Sejmie większe poparcie.
Lech Antkowiak
- Przy różnych zastrzeżeniach będę się upierał przy jednej rzeczy,
bo nic tak dobrze nie robi jak dobry przykład. Prekursorami w
zatrudnieniu osób niepełnosprawnych powinny być instytucje
publiczne. One powinny być zobligowane do zatrudnienia tych osób.
To czego nam brakuje, to właśnie takich przykładów.
Sławomir Piechota
- Dlatego tak bardzo zależy mi na tym, aby to ZUS był
takim pozytywnym przykładem pokazywania, że niepełnosprawni mogą
pracować. A jest negatywnym. Ta instytucja ma wyjątkowe warunki,
aby to pokazać, a permanentnie woli płacić 27 mln. złotych kary za
niezatrudnianie takich osób. Mają oddziały we wszystkich miastach.
Mogliby być przykładowym modelem.
Marek Plura
- Mam nadzieję, że za te trzy lata w systemie wspierania osób
niepełnosprawnych będzie więcej prawdy. Aby m.in. pieniądze PFRON
wspierały przede wszystkim zatrudnienie tych osób, a nie inne
przedsięwzięcia, jak. np. turnusy rehabilitacyjne czy
dofinansowanie do zaopatrzenia ortopedycznego. Na cele inne niż
zatrudnienie powinna być dotacja budżetowa.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz