Szary człowiek
Niepełnosprawni i lotnictwo.
Wyraziwszy taką myśl publicznie, zwykle spotkamy się z kręceniem głową lub krzywym
uśmiechem. W naszym społeczeństwie oba tematy stanowią tabu, gdyż nie pasują do tego co robi szary
człowiek. Na usługach i straży tego, co ma myśleć szary człowiek stoi cała armia dziennikarzy
uzbrojonych we wszystkie narzędzia medialne. To oni dniami i nocami starają się utwierdzić szarego
człowieka, że podąża dobrą ścieżką unikając myślenia na trudne tematy. Ułatwiają mu
zaszufladkowanie niepełnosprawnych do biednych, nad którymi trzeba wzdychać i nad lotnikami, którzy
są niespełna rozumu nieudolnie starając się zabić w różnych lotniczych dyscyplinach. Niedobrze być
w naszym społeczeństwie w innym kolorze niż szary. Od razu zostanie się ciekawostką, która służy do
wywołania odpowiednich, przewidywalnych reakcji.
To nie nowina, że żyjemy w ciemnogrodzie. Przekonuję się jednak o tym dobitnie, gdy zestawiam ze
sobą te dwa pozornie nieskończenie odległe zagadnienia, które mogą być bliższe niż się wydaje.
Ciemnogrodzkie przepisy lotnicze.
Nie ma w nich miejsca dla niepełnosprawnych. Na starcie wyklucza się ich z większości dyscyplin
lotniczy poprzez drakońskie badania medyczne. Lotnik to niemal kosmonauta więc musi być zdrów jak
ryba i pasować do schematu super sportowca. Wszystkie tradycyjne dyscypliny lotnicze są więc
zamknięte i nikt z kadry szkoleniowej, nawet przy maksimum dobrych chęci, nie będzie mógł złamać
prawa lotniczego i wyszkolić osoby niepełnosprawnej. Co w takim przypadku uczynić?
Jak wyrzucają drzwiami to należy wejść oknem. Nie wszystkie formy lotnictwa mają wieloletnią tradycję z Polsce. Paralotniarstwo, moto-paralatoniarstwo, paraplany, motolotnie i kto wie co jeszcze to przyszłość amatorskiego lotnictwa. Te nowe dyscypliny czerpią z zachodnich wzorców, gdzie chcieć - znaczy móc. Tak się też składa, że nowe dyscypliny lotnicze są mniej sportem lotniczym a bardziej powszechnie dostępną rekreacją. I w te formy przestrzenne warto inwestować energię.
Zaczęło się od tego, że miałem opisać możliwości skakania ze spadochronem niepełnosprawnych. Bo
i owszem jest jedna ledwo wydeptana ścieżka, po której można przeprowadzić nie szarego człowieka do
skoku ze spadochronem. Ta droga to tandem, skok wraz z instruktorem na wspólnym spadochronie.
Popularna na zachodzie zabawa w skakanie z samolotu dla każdego, która i u nas zdobywa sobie coraz
więcej zwolenników. Tu faktycznie można przy zachowaniu rozsądku ominąć kraty przepisów, gdyż
tandem jest czymś nowym w naszym kraju i jeszcze nie dorobił się szczegółowych przepisów. Możliwe,
że kiedyś się to zmieni i w tandemie będą mogli skakać tylko wysportowani blondyni w wzroście
175-185 cm, wadze 75-85 kg, wspaniale zbudowani, kulturalni, sympatyczni o nieskazitelnej
przeszłości politycznej, nie karani, zdeklarowani hetero i do tego oczywiście katolicy.
Na razie jest to jednak forma skakania dla każdego wpływająca na popularyzację spadochroniarstwa.
Skok taki wykonuje się z 4000 metrów i jedynym ograniczeniem dla niepełnosprawnych jest
przeciążenie przy otwarciu spadochronu oraz konstrukcja uprzęży przygotowanej z myślą o sprawnych
skoczkach. Poważne schorzenia kręgosłupa, lub porażenie mięśni, które go stabilizują, pełna
amputacja obu nóg, oraz ostra niewydolność układu oddechowego lub choroby serca wykluczają z tej
zabawy. Reszta jeśli tylko chce może skoczyć, co wydaje się sensacją. Pamiętajmy jednak, że zdrowi
ludzie, odpowiednio przygotowani do życia przez ich kochanych dziennikarzy, również potraktują to
jako sensację, że oto mogą przyjść sobie i po prostu skoczyć. Oczywiście taki skok to również spory
wydatek pieniędzy - około 500 złotych.
Bariera finansowa.
Lotnictwo jest dość kosztowną zabawą. Niewątpliwie większość niepełnosprawnych będzie miała problem
z wydzieleniem z budżetu domowego pieniędzy na taką fanaberię jak latanie. Trzeba to wszystko jakoś
połączyć w całość i tu mogą przydać się schematy myślenia przygotowane przez mass-media.
Niepełnosprawni to cudowne słowo w naszym szarym świecie. Jak odruch Pawłowa wywołuje poczucie litości. Litość jest denerwująca, ale tu może okazać się przydatna, bo można niczym wytrychem pozyskać pieniądze dla niesprawnych.
Pomysł na latanie niepełnosprawnych.
Proponuję wybrać paraplany. Mały wózek wraz z napędem podczepiony jest pod dużą czaszę spadolotni.
Startować można z każdej niemal nawierzchni. Przepisy są na razie w lesie i można się szkolić.
Paraplany jednak kosztują. A więc trzeba założyć szkółkę niepełnosprawnych. Pozyskać pieniądze od
dużych firm, kupić kilka sztuk tych urządzeń, wynająć instruktora, któremu pozwoli się również
szkolić w wolnych chwilach szarych ludzi. Dzięki temu sprzęt będzie zarabiał na siebie i szkółka
będzie funkcjonowała płynnie.
Pomysł jest prosty i pozwoli czerpać przyjemność z przebywania w przestrzeni.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz