Tomasz Karcz – talent broni się sam
Tomasz Karcz jest doskonałą ilustracją hasła tegorocznej 21. Wielkiej Gali Integracji „Sprawni w pracy”. Fryzury jej gwiazd i prowadzących to efekty jego pracy. Jest nie tylko świetnym fryzjerem, modelem i projektantem mody, ale też niezwykle inspirującą postacią. Jest tak dobry w tym, co robi, że kiedyś jedna z klientek dopiero po kolejnej wizycie zauważyła, że fryzjer... nie ma prawej dłoni.
- Fryzjerem jestem od 14 lat w sposób czynny, a hobbystycznie zajmowałem się tym od dzieciństwa – opowiada Tomasz Karcz. – Na początku były to głowy lalek, koleżanek, cioci, mamy. Jednak kiedy chodziłem do szkoły podstawowej i liceum, było tak oczywiste, że ktoś bez prawej dłoni nie może zostać fryzjerem, że nie rozważałem nawet takiej drogi zawodowej.
Dlatego po maturze zdecydował się studiować resocjalizację w Akademii Pedagogiki Specjalnej. Jak to jednak bywa z wielkimi talentami, także i ten długo nie pozostawał w ukryciu.
- W pewnym momencie ludzie zaczęli do mnie przychodzić z polecenia moich koleżanek – wspomina Tomasz Karcz. – Strzygłem ich na korytarzach akademików nożyczkami do papieru albo krawieckimi, które dostałem od swojej cioci. Moje profesjonalne fryzjerstwo zaczęło się od tego, że to ludzie zaczęli mnie przekonywać, że jestem na tyle dobry, by na tym zarabiać.
Iść własną drogą
Fryzjer podkreśla, że jego historia to świetny przykład tego, że trzeba robić to, co się lubi, umie i próbować odnaleźć w swojej niepełnosprawności również atut.
- Dzięki temu, że nie mam dłoni, musiałem wypracować sobie swoje własne techniki – nie tylko fryzjerstwa, ale też wykonywania każdej czynności – podkreśla. – Sam się wyszkoliłem, sam się wyspecjalizowałem. A jak już zostałem fryzjerem, sam, na własną rękę organizowałem sobie kursy, szkolenia, związałem się z profesjonalną marką fryzjerską, która później mnie również szkoliła. Tym niemniej w pierwszej kolejności zainwestowałem sam w siebie.
Dziś Tomasz Karcz jest znanym i cenionym fryzjerem, zaliczanym do krajowej czołówki. Jego pracownie w Krakowie i Warszawie cieszą się znakomitą opinią wśród najbardziej wymagającej klienteli.
- W pewnym momencie pracowałem na tyle intensywnie i miałem tak dużo klientów, że zatrudniłem dziewczynę, która odbierała telefony, parzyła kawę i przygotowywała włosy do strzyżenia – wspomina. – Któregoś dnia zwróciła mi uwagę, że jestem osobą rozpoznawalną. Ludzie nie tylko mówią o mnie, ale też stanowię inspirację dla innych do tego, by iść za swoimi marzeniami i nie poddawać się przeciwnościom losu.
Warto zrobić coś dla siebie
Dziś także tworzone przez niego kreacje długo nie wiszą na wieszakach w oczekiwaniu na nabywców. Tomas Karcz przyznaje, że kocha swoją pracę, bo może dzięki niej uszczęśliwiać ludzi.
Za popularnością jego usług przyszła popularność medialna. Pojawiały się zaproszenia do udziału w programach telewizji śniadaniowej, udzielenia wywiadów dla prasy. W pewnym momencie Tomasz Karcz miał nawet dość tego, że jest postrzegany przez pryzmat swojej niepełnoprawności. Dziś patrzy już na to trochę inaczej.
- Każdy z nas ma jakieś ograniczenia, słabości – tłumaczy. – Nie powinniśmy oceniać się pod kątem tego, co powinniśmy robić, bo jest to szalenie indywidualne. Wiele osób ma ograniczenia, które nie wynikają z niepełnosprawności, ale zwyczajnie mogą być na przykład niezwykle nieśmiali. Wiem, że moja historia stała się dla takich ludzi inspiracją i dobrym przykładem tego, że warto zrobić coś dla siebie. Zaczęły do mnie pisać matki dzieci z niepełnosprawnościami o tym, że zaczęły widzieć nadzieję, że ich dzieciaki mogą coś w życiu osiągnąć.
Honorowy Patronat
Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Andrzeja Dudy
Partnerzy instytucjonalni
Projekt współfinansowany ze środków PFRON i miasta stołecznego Warszawy
Partnerzy strategiczni
Partnerzy
Partner technologiczny
Współpraca
Patronat medialny
Organizator
Komentarze
-
gdzie w Warszawie?
22.09.2019, 23:32Próbuje się dowiedziec gdzie w Warszawie jest ta pracownia?odpowiedz na komentarz -
Gratuluję:)
28.11.2016, 03:12Jestem osobą niepełnosprawną o ograniczonej sprawności ruchowej (również rąk) i po skończeniu liceum, zapragnęłam pójść do Akademii Sztuk Pięknych, ponieważ stale malowałam, rysowałam czy też dziergałam włóczkowe obrazy na swetrach. Do ASP nie poszłam, ponieważ potrzebne było zaświadczenie od lekarza o stanie zdrowia i braku przeciwwskazań do nauki na danym kierunku a lekarz, do którego po takowe zaświadczenie poszłam, nie widział mnie jako plastyka. Skończyłam ekonomię, później socjologię ale nie znalazłam żadnej satysfakcji z wykonywania pracy za biurkiem. Od trzech lat jestem na emeryturze i maluję obrazy. Dopiero teraz robię to, co kocham, co powinnam w swoim życiu robić, co daje mi satysfakcję i żadne ograniczenia nie są dla mnie przeszkodą w malowaniu.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz