Uczą się być razem
Grupa trzylatków ma właśnie czas wolny. Jedne rysują, inne bawią się w grupkach, jeszcze inne biegają z miejsca na miejsce. Śmiało, z szerokim uśmiechem na ustach, podbiega do mnie krótkowłosa dziewczynka, wyraźnie zainteresowana moim dyktafonem. Pytam, jak się nazywa. Nie odpowiada.
Po dłuższym czasie obserwacji zabawy przedszkolaków trudno mi jednoznacznie wskazać, które z nich to tzw. dzieci integracyjne.
– Gdy nie ma jakiejś wyraźniej deformacji ciała, tego właśnie nie widać – tłumaczy mi pani Ania, nauczycielka wspomagająca w grupie trzylatków. – To jest fenomenalne, jak wielki postęp zrobiły dzieci z niepełnosprawnościami przez kilka miesięcy, od września. Fantastycznie wpływa na nie obecność dzieci zdrowych.
Modna integracja
Przedszkola integracyjne wyodrębniono w naszym systemie oświaty w ustawie z 1999 roku. Funkcjonowały już wcześniej, jako innowacja pedagogiczna. Ich programy były indywidualnie zatwierdzane przez kuratorium. Jedno z pierwszych warszawskich przedszkoli integracyjnych – nr 247 na warszawskim Żoliborzu – działa od 1990 roku. Dziś, w odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie, powstaje ich coraz więcej.
– Bardziej zależy nam na tworzeniu oddziałów integracyjnych na potrzeby danego roku w standardowych przedszkolach niż całych placówkach integracyjnych – mówi Alicja Ziarnik, naczelnik Wydziału przedszkoli, szkół podstawowych i opieki psychologiczno-pedagogicznej w warszawskim Biurze Edukacji. – Przygotowanie oddziału trwa około roku. Warunkiem jest, by zebrało się troje chętnych dzieci.
W rejonowych poradniach psychologiczno-pedagogicznych dzieci z niepełnosprawnościami otrzymują, po odpowiednich konsultacjach, orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Psycholog pomaga rodzicom podjąć decyzję, jaką placówkę wybrać dla dziecka – integracyjną czy specjalną.
– Idea integracji jest ostatnio modna i rodzice chcą, żeby ich dzieci uczyły się w przedszkolach lub szkołach integracyjnych – mówi psycholog Jadwiga Ziętkiewicz z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 18 w Warszawie. – Trzeba jednak pamiętać, że dziecko nie z każdym rodzajem i stopniem niepełnosprawności będzie dobrze się czuło w placówce integracyjnej.
Jadwiga Ziętkiewicz podaje przykład dzieci autystycznych, u których mogą się nasilać stereotypie ruchowe. Dzieje się tak wtedy, gdy dziecko ma za dużo wolnego czasu, a w placówkach integracyjnych jest więcej swobodnej zabawy niż w specjalnych. – Nie można jednak generalizować. Przypadek każdego dziecka trzeba rozpatrywać indywidualnie – dodaje.
Monika Twarda, psycholog w Przedszkolu Integracyjnym nr 394 w Warszawie, podkreśla, że ważne jest, by dziecko z niepełnosprawnością było partnerem w zabawie dla dziecka pełnosprawnego. – Jeżeli różnica w potrzebach i możliwościach psychofizycznych dzieci jest duża, korzystniejsze będzie funkcjonowanie w oddzielnych placówkach edukacyjnych – tłumaczy – Jednakże w wieku przedszkolnym główną formą aktywności jest zabawa i najczęściej dzieci chętnie ze sobą współdziałają.
Wytłumaczyć rzeczywistość
Dzieci w wieku przedszkolnym najczęściej nie mają wykształconych pojęć pełnosprawny – niepełnosprawny. Wszyscy są kolegami. Nie zawsze jednak, bo na przykład trudnej będzie dziecku nawiązać kontakt z rówieśnikiem, który nie mówi albo jest agresywny. I tu niezwykle ważną rolę pełnią nauczyciele.
– Pełnimy rolę takiego tłumacza, interpretatora rzeczywistości. Staramy się nazywać sytuacje i nazywać emocje – mówi Katarzyna Olczak, nauczycielka w Przedszkolu nr 247. Poleca się, by dysfunkcję konkretnego dziecka traktować na takiej samej zasadzie, jak np. odmienny kolor włosów czy oczu. – Ja zawsze mówię, że każdy ma jakąś trudność, nad którą pracuje, coś potrafi, a czegoś nie – tłumaczy Katarzyna Olczak. – Jaś nie potrafi jeszcze mówić, ale świetnie buduje z klocków. Ty potrafisz budować ulice, ale dopiero uczysz się jeździć na rowerze. I w takim kontekście ja też jestem osobą niepełnosprawną – wymawiam „r” i muszę nad tym pracować – śmieje się.
Wiele zależy od kompetencji nauczycieli i ich indywidualnych umiejętności pedagogicznych. Sami podkreślają, że to trudna, codzienna praca wymagająca bardzo dużo cierpliwości – muszą radzić sobie ze złością dzieci i agresją, pełnią funkcję mediatorów w ich dziecięcych konfliktach. Ale równie ważne wydaje się stałe poszerzanie wiedzy na temat danych typów niepełnosprawności i metod pracy w grupach integracyjnych. Wachlarz szkoleń, które każde przedszkole wybiera indywidualnie, jest bardzo duży. Nauczyciele z warszawskiej placówki nr 412 są przygotowani do pracy z dziećmi metodą Weroniki Sherborne. Polega ona na otwarciu dzieci na kontakty społeczne i pokazaniu im możliwości własnego ciała poprzez naturalne ćwiczenia ruchowe i dotyk.
W żoliborskim przedszkolu stosuje się Makaton – formę wspierania komunikacji dla dzieci niemówiących. – To taka rozmowa za pomocą gestów – wyjaśnia Małgorzata Szarlik-Woźniak, muzykoterapeutka, i pokazuje, jak zapytałaby Antka, czy chce ulepić bałwana. Kilka jej prostych gestów dzieci szybko opanowują. – To dla nich frajda, że mogą się tego nauczyć i zrozumieć drugą osobę – mówi Szarlik-Woźniak. – Zresztą często dzieci znacznie lepiej rozumieją niemówiących rówieśników niż my. Małgorzata opowiada, jak kiedyś podbiegła do niej jej córka z ulepionąprzez siebie koroną i zapłakana poskarżyła się: „Mamo, Antek powiedział, że chce mi to zabrać”. Użyła słowa „powiedział”, mimo że Antek nie mówi.
Trudna adaptacja
Dzieci z orzeczeniami mogą przebywać w przedszkolu od 3. do 10. roku życia [obecnie trwają prace ustawodawcze zmierzające do obniżenia górnej granicy tego wieku – przyp. red.]. Czas odroczenia obowiązku szkolnego zależy od psychicznego i poznawczego rozwoju dziecka. Ponadto przynależność dzieci z niepełnosprawnościami do danej grupy wiekowej zależy bardziej od stadium ich rozwoju emocjonalnego i poznawczego niż od metryki. Zdarza się więc, że przez cały swój okres pobytu w placówce dzieci te należą do kilku różnych grup. Coraz częściej zwraca się uwagę, że nie jest to dla nich korzystna sytuacja.
– Dzieci z orzeczeniami mają często znacznie większe trudności w dostosowaniu się do grupy i odnalezieniu w nowych warunkach – mówi Anna
Kosk, dyrektor Przedszkola nr 247 w Warszawie.
Ze względu na nie, choć nie tylko, wprowadzono w tym przedszkolu grupy mieszane wiekowo. Kolejnym argumentem było stworzenie dzieciom warunków bardzo zbliżonych do naturalnych, których doświadczają na podwórku czy w rodzinach wielodzietnych. W grupach mieszanych wiekowo mają możliwość doświadczania różnych ról – od bycia najmłodszym, który potrzebuje pomocy i inspiracji, do bycia najstarszym, który jest dla innych przykładem. Dzieci, zarówno te z niepełnosprawnością, jak i pełnosprawne, dołączając do już istniejącej grupy, łatwiej i szybciej się adaptują niż w grupie samych przerażonych trzylatków. Starsze dzieci modelują ich zachowania, poza tym jest dużo większa szansa, że ktoś, kto już dobrze czuje się w grupie, poda im pomocną dłoń. Dla dzieci z niepełnosprawnościami oznacza to brak konieczności zmiany grupy, gdy rówieśnicy pójdą już do szkoły. Ponadto w starszym wieku same mają szansę pomóc młodszym kolegom, dla których przedszkole to nowe doświadczenie.
Przedszkole nr 247 w Warszawie jest jedną z nielicznych placówek integracyjnych, w których grupy są mieszane wiekowo. Większość przedszkoli prowadzi standardowe, jednorodne wiekowo grupy. Między dziećmi z orzeczeniami, a dziećmi zdrowymi z roku na rok pogłębia się dystans w stopniu opanowania nowych umiejętności. To może powodować frustrację w dzieciach i ich rodzicach, czasem bardziej nastawionych na leczenie dysfunkcji niż integrację dziecka z rówieśnikami.
– Rodzice skarżą się – mówią nauczycielki. – Najczęściej na to, że ich dziecku poświęca się za mało czasu. A my przecież jesteśmy odpowiedzialni za wszystkie dzieci.
W wielu placówkach rodzice mogą przez pewien czas przebywać razem z dzieckiem, jeżeli obawiają się, że ich pociecha nie poradzi sobie sama w grupie. Czasem rodzice zatrudniają też psychologa-cienia, który towarzyszy ich dziecku w pierwszych miesiącach w przedszkolu. Metoda sprawdza się w przypadku dzieci, które potrzebują stałej opieki osoby dorosłej. Gdy już zostaną wprowadzone w grupę i pewnie się w niej poczują, psycholog-cień jest stopniowo wycofywany.
Budowanie grupy
Dyrektorzy przedszkoli integracyjnych i pracujący w nich specjaliści co roku uważnie dobierają skład grup. Dąży się do tego, by w oddziałach integracyjnych były dzieci z różnymi problemami rozwojowymi i o różnym ich nasileniu. Dodatkowo, w jednej grupie nie powinno być więcej niż jedno dziecko wymagające stałej opieki osoby dorosłej, na przykład agresywne czy autystyczne. O ile proces rekrutacji dzieci zdrowych do placówek integracyjnych jest stosunkowo jednolity we wszystkich przedszkolach, o tyle rekrutacja dzieci z niepełnosprawnościami zależy od kilku czynników. Nie każda placówka jest w stanie przyjąć dzieci z każdym rodzajem niepełnosprawności. Bierze się pod uwagę warunki panujące w danym przedszkolu i możliwości pracujących tam ludzi.
– Zawsze, zanim przyjmiemy dziecko, zapraszamy je do nas z rodzicami – tłumaczy Blanka Adamczuk, wicedyrektor Przedszkola Integracyjnego nr 247. – Obserwujemy, jak czuje się w przedszkolu, jak reaguje na inne dzieci. Głównym kryterium przyjęcia jest to, czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na jego konkretne potrzeby edukacyjne i rozwojowe.
Do żoliborskiej placówki uczęszczają dzieci z różnymi niepełnosprawnościami: od zespołu Downa, przez nadpobudliwość psychoruchową, dzieci z opóźnieniem rozwoju poznawczego, z dziecięcym porażeniem mózgowym i wiele innych. Dzieci niewidome i o znacznym stopniu niepełnosprawności wzroku nie są przyjmowane.
– Dzieci w naszym przedszkolu mają dużą swobodę ruchową – mogą biegać, skakać z drabinek. Z doświadczenia wiemy, że są to warunki zagrażające bezpieczeństwu dzieci niewidomych – tłumaczy Blanka Adamczuk.
Agnieszka Szemberska prowadzi Przedszkole nr 412 na warszawskich Kabatach, w którym część oddziałów jest integracyjnych, a część grup – standardowych. Placówka działa od września 2008 roku. W zeszłym roku przeprowadzono pierwszą rekrutację. Spośród dzieci pełnosprawnych, które przyjęto do przedszkola, część przydzielała do grup standardowych, a część do integracyjnych.
– Czasem przychodzili do mnie rodzice i prosili, żeby ich dziecko zapisać do grupy integracyjnej – wspomina – ale zdarzali się i tacy, którzy nie wyobrażali sobie swojego dziecka w takiej grupie. Obawiali się tego, jak towarzystwo niepełnosprawnych rówieśników wpłynie na ich dzieci.
Takie obawy, zdaniem psychologów, są normalne. Przebija przez nie wiele stereotypów, którzy mają dorośli na temat osób z niepełnosprawnościami i zwyczajny brak wiedzy. Tymczasem kontakt dzieci z niepełnosprawnościami i dzieci zdrowymi jest niezwykle korzystny także dla tej drugiej strony. Wskazuje się tu na naturalne rozwijanie w dzieciach tolerancji, umiejętności pomagania słabszym, bycia wśród różnych osób.
Starsza córka Małgorzaty Szarlik-Woźniak chodzi do szkoły. Małgorzata wylicza: – Na pewno jest mniej oceniająca, nierywalizacyjna, dobrze potrafi odnaleźć się w różnych sytuacjach społecznych. I widzę to nie tylko ja, jako mama i osoba pracująca w przedszkolu integracyjnym. Mówią mi też o tym nauczycielki z jej szkoły.
Idea integracji
Monika Rościszewska-Woźniak, założycielka Przedszkola nr 247, zauważa że idea integracji bywa czasem zniekształcana. – Bardziej skupia się na walce z deficytami, a nie pokazuje się dzieciom, że mogą dobrze funkcjonować i żyć wśród ludzi – mówi.
W żoliborskiej placówce kładzie się nacisk przede wszystkim na to, by dzieci rozwijały się społecznie. – Nasze przedszkole rozwoju intelektualnego na pewno nie zaniża – mówią
nauczycielki. – Bardziej pracujemy nad doświadczaniem niż nad zdobywaniem wiedzy.
W trakcie mojej wizyty w przedszkolu uśmiechnięta, krótkowłosa dziewczynka podbiega do mnie kilka razy. Zagaduję ją, a ona milczy. Dowiaduję się od siedzącej obok mnie psycholog, że dziewczynka nie mówi. Mimo woli przestaję się do niej odzywać. Widzę, jak inne dzieci ją zagadują, a ona się do nich uśmiecha, tak samo szczerze jak wcześniej do mnie. I dopiero wtedy przychodzi mi refleksja: „Dlaczego przestałam się do niej odzywać? Ona nie mówi, ale wszystko słyszy”.
Zasady integracji W grupach integracyjnych może być od 3 do 5 dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego i do 15 bez takich dokumentów. Obowiązuje zasada, że miejsca, które nie zostaną zajęte przez dzieci z orzeczeniami, nie są oddawane dzieciom pełnosprawnym. Do tych grup przyjmowane są dzieci z niepełnosprawnością ruchową, wzrokową, słuchową, intelektualną w stopniu umiarkowanym, z zaburzeniami zachowania, autystyczne i zagrożone niedostosowaniem społecznym. Dziecko z orzeczeniem kilka godzin tygodniowo spędza na zajęciach indywidualnych dostosowanych do rodzaju niepełnosprawności. Grupą 20 dzieci zajmuje się dwóch nauczycieli ogólnych i jeden wspomagający – pedagog specjalny. Regularnie doskonalą swoje umiejętności zawodowe. W sześciu warszawskich dzielnicach (Targówek, Białołęka, Praga Północ, Wola, Mokotów, Ursynów) uruchomiono w tym roku pilotażowo Dzielnicowe Centra ds. Integracji. Mają pomagać rodzicom w poszukiwaniu wolnych miejsc w placówkach integracyjnych. |
Artykuł został napisany na podstawie pracy warszawskich publicznych placówek integracyjnych.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz