Stanisław Michał Czerniak
W trosce o bezpieczną drogę
"Zależy mi, żeby ludzie nie bali się niewidzących. Nie bali się pomóc - gdzieś podprowadzić, zawiadomić o przesyłce w skrzynce czy przeczytać list."
Pierwszy raz z trudnościami w poruszaniu się po mieście zetknął się w czasie wojny, kiedy jako nastoletni harcerz brał udział w Powstaniu Warszawskim. Potem Stanisław Michał Czerniak studiował, aby kiedyś w przyszłości móc kontrolować i poprawiać jakość dróg. Teraz wspiera bezpieczne poruszanie się pieszych. - Istnieje dobre prawo, tylko trzeba je wykorzystać - mówi.
Harcerstwo i Powstanie
W życiu Michała Czerniaka (nie używa pierwszego imienia) dużo zależało od grupy. Od 1943 roku należał do "Zawiszy", najmłodszego pionu "Szarych Szeregów". Miał pseudonim "Longin". W czasie Powstania Warszawskiego nosił po mieście m.in. meldunki i cywilne listy. - Trzeba było uważać zwłaszcza na punkty ostrzałowe i specyficzny dźwięk "szaf", czyli pocisków zapalających i burzących - wspomina Michał Czerniak. Zawiszacy wymyślali różne sposoby, jak ominąć przeszkody - tworzyli kolejkę linową nad ulicą, opracowywali techniki chowania się i przedzierania. Nagrodą za noszenie cywilnej korespondencji była wielka radość adresatów przesyłek. Jednak często pod danym adresem zastawali tylko ruiny budynku. Harcerze obsługiwali też punkty obserwacyjne. - Dostaliśmy jeden obronny granat własnej roboty i szliśmy we dwójkę na ostatnie piętro Prudentialu, a dojście było trudne - opowiada Michał Czerniak. - Innym razem torowaliśmy w gruzach dojście do pozycji strzeleckiej. Cała drużyna odrzucała cegły gołymi rękami.
Piasek bywał gorący, bo budynki nie tylko były burzone, ale i palone. Michał służył do ostatniego dnia Powstania. Został odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wojnie zorganizował III Warszawską Drużynę Harcerską przy gimnazjum im. A. Mickiewicza na Saskiej Kępie w Warszawie. - Po roku drużynę przekazałem koledze. Studia i sport nie zostawiały mi dużo czasu - mówi Michał Czerniak.
Bieg po wykształcenie i pracę
Michał zaczął studia na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, a uzupełnił o tytuł magisterski w Poznaniu. Aż do 1957 roku trenował w KS "Spójnia", korzystając z działalności klubu w Warszawie, Katowicach i Krakowie, gdzie w danym momencie studiował lub pracował. - Początkowo biegałem na 400, 800 i 1500 m, potem pokonywałem raczej dłuższe dystanse: 1500, 3000 m. Musiał trenować, bo potrzebował ruchu, siły i wzmocnienia, bał się choroby płuc. Przez kilka lat często zmieniał miejsce zamieszkania a także pracę przy budowach i w zakładach betoniarskich. Po wojażach ożenił się i osiadł w Warszawie. Przez ponad ćwierć wieku w PAN-owskim Instytucie Podstawowych Problemów Techniki i Instytucie Badawczym Dróg i Mostów badał nośność mostów oraz materiały do ich wznoszenia. Przez siedem lat jeździł z wykładami do Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy i rok na Politechnikę do Białegostoku. Włączył się również w prace Komisji Historycznej "Szarych Szeregów" przy Archiwum Państwowym m.st. Warszawy. - Jeździłem i zbierałem relacje powstańcze, a później opracowywałem materiały i ankiety - wspomina. W 1990 roku z Komisji powstało Stowarzyszenie Szarych Szeregów, którego Michał Czerniak został członkiem. Teraz działa w komisji weryfikującej podania o przyznanie statusu kombatanta i związanych z tym świadczeń. Pomaga też w przygotowaniu materiałów do nowej książki o stratach harcerstwa w czasie II wojny światowej.
Co widać z chodnika?
Po 1987 roku częściowa utrata wzroku nie pozwoliła mu na dalszą pracę. W 1991 roku, po doświadczeniach związanych z prawie całkowitą utratą wzroku, podjął nową inicjatywę. Przy Polskim Związku Niewidomych stworzył grupę "Widziane z Chodnika". Stara się ona "oczyszczać" miasto z przeszkód i dostosowywać otoczenie do potrzeb pieszych - szczególnie niepełnosprawnych. Chodzi o źle rozmieszczone słupki, szyldy czy stojaki reklamowe. Dla ludzi młodych i pełnosprawnych zbyt niskie gałęzie drzew nie są problemem - po prostu je omijają. Podobnie jak rusztowania czy wykopy, które dla niewidomych czy słabowidzących mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Michał Czerniak wpadł kiedyś do niezabezpieczonego dołu w remontowanym chodniku w parku, a innym razem do studzienki w ciemnym przejściu podziemnym. Tylko dzięki pomocy przechodnia uniknął uderzenia głową o hak dźwigu stojącego na chodniku.
Nie ma audycji dla pieszych
- Jakie przeszkody widział pan na drodze, idąc do mnie? - spytał Michał Czerniak. - Nie zwróciłem uwagi - odpowiedziałem. - No właśnie, taka jest społeczna świadomość problemu. Ludzi poruszających się swobodnie to nie interesuje. Kierowcy niewłaściwie stawiają auta, rowerzyści jeżdżą po drogach pieszych, a policja i straż miejska mają mało funkcjonariuszy (obecnych prawie wyłącznie w głównych częściach miast), więc reagują na zgłoszenia powoli lub w ogóle. A na te wykroczenia są konkretne paragrafy.
Nowe rozwiązania są potrzebne - przede wszystkim jednak trzeba przestrzegać już istniejących reguł. - A dlaczego nie ma ani jednej audycji radiowej dla pieszych, a jest ich tyle dla kierowców? - retorycznie pyta Michał Czerniak. - Przecież pieszych jest więcej - dodaje. Problemy pieszych powoli się zmieniają, ale świadomość - co przeszkadza w swobodnym chodzeniu mniej sprawnym - jeszcze nie. Nad tym właśnie pracuje grupa "Widziane z Chodnika", organizująca szkolenia dla policji, straży miejskiej i urzędników w wielu miastach Polski. Michał Czerniak jest jej konsultantem oraz wydaje opinie związane z budownictwem mieszkaniowym, drogowym i mostowym. Wspiera też duszpasterstwo niewidomych, interweniując na rzecz problemów członków wspólnoty. - Piszemy listy do instytucji, artykuły do prasy, opisujemy problemy, przeszkody i podpowiadamy rozwiązania. Wraz z grupą aktywistów Michał Czerniak opracował szereg publikacji ze zdjęciami utrudnień najczęściej spotykanych na drodze pieszych i napisał komentarze z życia wzięte. To musi przemawiać.
Zespół do prężnego działania
Po przejściu na emeryturę praca społeczna bardzo podbudowała Michała Czerniaka. Daje mu dużo satysfakcji, bo pomagając innym, walczy też o swoje prawa. Grupa zapaleńców działa w bezpośrednim otoczeniu Instytutu Badawczego Dróg i Mostów, gdzie jej przewodniczący pracował i ma znajomych. Nie było zatem problemu z zaangażowaniem kilku specjalistów. - Życzyłbym sobie ciągłej pracy w takim zespole. Nie mogę narzekać - dostaję wsparcie od współpracowników i z Instytutu, ale aby działać naprawdę prężnie, musielibyśmy pracować w pełnym wymiarze godzin pracy - mówi. - Teraz żona zabrania mi samemu poruszać się po ulicach. Bez oczu zależę od innych. A oni nie zawsze są, gdy się ich potrzebuje - dodaje Michał Czerniak. Mimo to pracuje trzy dni w tygodniu po pięć godzin na rzecz swojej grupy, częściowo korzystając z pomocy asystentki. - Zależy mi na tym, żeby ludzie nie bali się osób niewidzących. Nie bali się im pomóc - gdzieś podprowadzić, zawiadomić o przesyłce w skrzynce czy przeczytać list.
Tekst pochodzi z książki pt. "Człowiek bez barier. Sylwetki laureatów Konkursu z lat 2003-2007", wydanej w 2007 r.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz