Radosław Pytelewski
Polubiłem pokemony
"Część ludzi z mojego otoczenia śmieje się z moich prac i mówi, że to pokemony. Przejmowało mnie to, ale przyzwyczaiłem się i teraz lubię tę nazwę. Ty też jesteś czasami jak pokemon, nie?"
Radosław Pytelewski przez siedem lat stworzył około 3500 prac. Maluje farbami olejnymi, akwarelowymi, akrylowymi, rysuje długopisem, cienkopisem, markerem, kredkami, pastelami, tworzy kolaże, łącząc wycinki z gazet, czasem dokłada do obrazów plastelinę. Pracuje na papierze, kartonie, płótnie, rzeźbi w drewnie i glinie. - Gdy mam dobry dzień, tworzę 40 prac. Im więcej, tym bardziej jestem zadowolony - mówi. Czasem za dużo maluje, zaniedbując zdrowie. - Nawet gdy są słabe dni, trzeba malować. Pan Bóg dał mi szansę i muszę to robić - broni się. Mimo to niekiedy chce przestać. - Kiedyś chciałem zostawić tworzenie, bo ludzie się śmiali, "bo twarze dziwne", mówili. Teraz już nie zwracam na to uwagi - wspomina. – Czasem mówię, że już nie będę malował, ale przychodzę następnego dnia i tworzę 20 prac - mówi, pokazując plik zarysowanych tego dnia kartek.
Inspiracje do innego wymiaru
Picasso, Dali, Matisse i Monet są ulubionymi malarzami Radka. Do
nich bywa nawet porównywany. Także do Wyspiańskiego, z którego
dziełami dość późno się spotkał. Lubi historyczne malarstwo
rosyjskie i francuskie, ilustrujące np. walki bolszewików czy wojsk
Napoleona. Interesuje się także historią średniowiecza i obu wojen
światowych. Inspirują go oczywiście sny i marzenia. - Śni mi się
często i kolorowo, a potem dużo pamiętam - mówi Radek. - Czasem
zastanawiam się, dlaczego drzewa mają zielone liście - dlaczego nie
w innych kolorach. Staram się tworzyć inny wymiar, dawać inne barwy
niż w naturze. Zdarza się, że zaczyna malować w czasie oglądania
filmów, najczęściej historycznych, przygodowych czy dramatów,
a kończy po filmie - już z pamięci. Do tworzenia pobudza go też
muzyka - rock i techno, których słucha, gdy rysuje w
mieszkaniu.
Na zdjęciu: Radosław Pytelewski. Fot.: Ewa Strasenburg
Droga do stylu
Bloki i samochody Radek rysował już w przedszkolu. W
podstawówce udzielał się w kółku plastycznym. W zawodówce zdobył
zawód cukiernika-piekarza. Po szkole zamieszkał w Domu Pomocy
Społecznej (DPS).- Półtora roku jadłem i spałem. Nic nie robiłem,
bo nikogo nie interesowało zorganizowanie jakichś warsztatów -
wspomina. Za radą koleżanki postarał się o przeniesienie do DPS w
Nowym Miszewie. - Przez pół roku robiłem głupoty, z których
wyciągnął mnie kolega - mówi, wskazując mężczyznę, który w tej
samej pracowni skleja drewniane makiety. - Ważyłem 121 kg. Nie
chciałem być gatunkiem, na który nikt nie patrzy. Zrzuciłem 36 kg w
cztery miesiące – tylko piłem herbatki, prawie nie jadłem -
przypomina sobie Radek.
Zaczął tworzyć, a po kilku miesiącach instruktorka z pracowni plastycznej nie mogła uwierzyć, że osiągnął taki poziom. Chętnie poznawał nowe techniki, np. łącząc węgiel z tuszem, pastele z plakatówkami czy farby akrylowe z olejnymi. Niektóre obrazy uzupełnia elementami z plasteliny lub kartonu, czasem nie poprzestaje na malowaniu na płótnie, ale wychodzi z farbami na ramę obrazu, powiększając w ten sposób jego powierzchnię. Najbardziej lubi kolor czerwony, poza tym najwięcej używa pomarańczowego, żółtego, różowego i niebieskiego. - Szukam swojego stylu. Już nie mieszam kolorów jak na początku. Moje obrazy mają żywsze barwy. Nie potrafiłem rysować zwierząt, a teraz koty, konie czy kozy nie robią mi problemu, bo oglądam je w telewizji - mówi. Poza tym w Miszewie ma okazję na co dzień oglądać zwierzęta.
- Niektórzy odbiorcy moich prac mówią, że tworzę w ramach sztuki naiwnej, ale mnie się wydaje, że do niej nie pasuję - głośno myśli. Wraz z kolegą z dzieciństwa ma w DPS w Nowym Miszewie mieszkanie, w którym pomalował kafelki kuchenne i łazienkowe. Czasem, gdy pomysł obudzi go w nocy, nie czeka do rana z namalowaniem snu. Oprowadzając po DPS, gdzie żyje i tworzy, Radek wskazuje swoje prace na ścianach. - Cyk, cyk, cyk - to moje, to moje.
Ma swój kącik także w pracowni malarskiej DPS - część jego obrazów stoi na sztalugach, część jest poustawianych w rzędach i opartych o ściany. Rysunki przytwierdzone są do "kącikowej" ściany jak tapeta. - Muszę oddawać prace, bo nie pomieściłbym ich tutaj - mówi Radek. W korytarzach ośrodka wisi ponad 150 jego prac - głównie obrazów. Są też zdjęcia i pomalowana metalowa szafa - jest na niej wzgórze, u jego podnóża jezioro, a na wodzie żaglówki. Radek szybko pokazuje swoje prace i gasi światło. - Chodźmy dalej - mówi. Widać, że nie chce tracić czasu na oglądanie, pragnie pokazać jak najwięcej.
Złamane postacie
- Łamię zasady - wszystko, co się wiąże z zasadami. Żeby nie było
realizmu - deklaruje. Raz wielość twarzy danej postaci z obrazu
symbolizuje wielość natur każdego człowieka. Innym razem to,
że na obrazie widzimy więcej twarzy czy rąk, oznacza, że część osób
po prostu jest ukrytych lub niewidocznych. - Tu są dwie koleżanki
wchodzące do basenu, ale wyglądają jak połączone - przyznaje autor.
Radek kubistycznie dzieli i przesuwa ciała sylwetek przez siebie
malowanych, używa intensywnych kolorów. Odwzorowuje swoją
wyobraźnię, malując fantastyczne postacie.
- Czasem piszę opowiadania do obrazów, bo pokemony są trudne w odbiorze - dodaje artysta. - Część ludzi z mojego otoczenia, śmiejąc się z twórczości, tak właśnie nazywało moje prace. Przejmowało mnie to, ale przyzwyczaiłem się i polubiłem tę nazwę. Ty też jesteś czasami jak pokemon, nie? - zapytał znienacka.
Wyjść z dołka i pognać
Radek lubi uczestniczyć w spotkaniach i plenerach z innymi
artystami - może wtedy zapytać o uzyskanie konkretnej barwy lub
techniki. - Nie można siedzieć tylko w swoim dołku, trzeba
wychodzić - zaznacza. Wówczas radzi się, w jakim iść kierunku. -
Lubię te spotkania, bo wtedy uczymy się od siebie i żyjemy
jak rodzina - mówi. Szybko i łatwo nawiązuje kontakt z
ludźmi. Zdarza się, że cudzoziemcy przyjeżdżają do Miszewa i kupują
jego obrazy. Żeby być przygotowanym na wizyty zagranicznych gości,
zaczął uczyć się języka angielskiego.
- Mój najładniejszy obraz jest poza Polską - mówi z dumą. Prace Radka są też wysyłane na konkursy. Dotychczas były wyróżnione w międzynarodowym konkursie plastycznym Fundacji Rozwoju Przedsiębiorczości, zdobyły III nagrodę i dwa wyróżnienia w konkursie PFRON. Były też pokazywane na indywidualnych wystawach w Toruniu i Kutnie. Z Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki dostał propozycję zrobienia scenografii do przedstawienia teatralnego. Działał nawet w teatrze DPS, ale według opiekuna grupy nie mógł skupić się i zaraz pognało go dalej. A gna Radka m.in. do fotografii. Zdjęcia kadruje tak jak tworzy niektóre obrazy - ucina twarze lub sylwetki. Do niektórych fotografii ustawia modeli w pozy znane z obrazów - są przekrzywieni, robią grymasy, gestykulują.
Gna go również do sportu. Z dumą mówi o osiągnięciach swojej
drużyny. - Dopiero w Miszewie zacząłem grać w piłkę nożną, a teraz
zdobywamy medale Mistrzostw Polski DPS. Radek ma także medale i
dyplomy za udział w zawodach pływackich i tenisa stołowego. Lubi
jeździć na rowerze i grać w szachy. W
samorządzie DPS działa w sekcji sportowej. Pomaga, gdy do ośrodka
przyjeżdżają nowi mieszkańcy - oprowadza, pokazuje pracownie i
doradza, jak można realizować pasje. - Trzeba tworzyć dla
przyjemności i dawać serce. Czasem rysuję coś bardzo dobrego, ale
chowam jak pamiętnik i nikomu nie pokazuję -
wyznaje.
Serce daje też dzieciom - dla tych z Miszewa prowadzi zajęcia plastyczne w świetlicy stworzonej we wciąż działającym spichlerzu. - Dzieciaki mnie lubią, muszę coś w sobie mieć.
Tekst pochodzi z książki pt. "Człowiek bez barier. Sylwetki laureatów Konkursu z lat 2003-2007", wydanej w 2007 r.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz