Zatrudnię, ale... 7 wymówek pracodawców
Ujmując rzecz łagodnie: w kwestii zatrudnienia osób z niepełnosprawnością deklaracje i działania pracodawców rozmijają się. W samej ich pracy widzą same pozytywy. Ale już do zatrudnienia takich pracowników w swoich przedsiębiorstwach odnoszą się mniej chętnie. Jak się usprawiedliwiają? Oto najczęstsze wymówki.
-
Bo nic nie wiem o pracownikach z niepełnosprawnością
Czytaj: nie wiem, czego od nich oczekiwać, czego się po nich spodziewać. To argument koronny i – co dziwniejsze – od wielu lat niezmienny. Pomimo tak licznych kampanii i akcji społecznych. Pomimo tak wielu spotów telewizyjnych i radiowych, konferencji, „drzwi otwartych”, punktów konsultacyjnych, centrów doradczych, setek serwisów internetowych, tysięcy stron broszur informacyjnych. Pomimo miliardów euro i złotówek wydanych na projekty prezentujące rodzaje niepełnosprawności (także te budzące najwięcej rezerwy: niepełnosprawność intelektualna, schorzenia psychiczne, epilepsja) i możliwości osób z niepełnosprawnościami, a także zachęcające do ich zatrudnienia. Pracodawcy wciąż czują się niedoinformowani? Wciąż nie znają zasad zatrudniania osób z niepełnosprawnością, nie wiedzą, jakie warunki powinni spełnić i jakie korzyści mogą z tego czerpać?
Argument o braku źródeł wiedzy nie przekonuje. To szczere przyznanie się do niewiedzy w istocie często maskuje uprzedzenia, którymi wciąż kieruje się część pracodawców, kiedy decydują o zatrudnieniu. Dla nich pracownik z niepełnosprawnością to wciąż pracownik gorszy, niewygodny, mniej wydajny, no bo z definicji – niepełnosprawny.
-
Bo muszę przystosować budynek, a to kosztuje
Czytaj: „nie stać mnie na takie inwestycje”. Skojarzenie: „osoba z niepełnosprawnością to osoba poruszająca się na wózku” – wciąż panuje! Kiedy pracodawcy słyszą o zatrudnieniu osób z niepełnosprawnością, oczyma wyobraźni widzą nowe wydatki: na ciągi komunikacyjne, podjazdy, rampy, windy oraz towarzyszące remontowi: chaos organizacyjny i kolejne wydatki. Po zbilansowaniu zysków i strat dochodzą do wniosku: nie stać mnie.
Pracodawcy często traktują osoby z niepełnosprwnością jako jedną „kategorię” pracowniczą. Nie dostrzegają, że – podobnie jak pracownicy pełnosprawni – jest to zbiorowość indywidualności o odmiennych schorzeniach, stopniach niepełnosprawności, ale i wykształcenia, różnych umiejętnościach i tempie wykonywania wielu czynności. Warto zatem podkreślić, że osoby np. z cukrzycą, chorobą niedokrwienną serca, niedowidzące, niedosłyszące albo z depresją orzeczenia o niepełnosprawności posiadają, a jednak podjazdów dla nich zazwyczaj budować nie trzeba. Co nie znaczy, że nie powinno się tego robić.
-
Bo dla takich osób nie ma u mnie stanowiska
Zajrzyjcie do struktur organizacyjnych instytucji, firm, organizacji. Każda z nich zbudowana jest ze stanowisk, na których wykonuje się określony zakres obowiązków. Kiedy na stanowisku zabraknie pracownika, instytucja, firma, organizacja ogłasza nabór, konkurs na nowego. Ten nowy ma zaś spełniać określone warunki (edukacja, staż pracy, umiejętności), aby na owym stanowisku pracować. Podczas rekrutacji pracodawca powinien wybrać osobę najlepiej spełniającą wymagania. Niestety, uprzedzenia znowu ustawiają osoby z niepełnosprawnością na pozycji pracowników niższej kategorii, rozważanych do zatrudnienia w dalszej kolejności albo w ogóle nie branych pod uwagę.
W ten sposób pracodawcy usprawiedliwiają także niechęć do zatrudnienia pracowników wymagających indywidualnego, nie strukturalnego podejścia, o bardzo zróżnicowanych kwalifikacjach i umiejętnościach oraz ograniczeniach wynikających z rodzaju schorzenia lub niepełnosprawności. Są to np. osoby z chorobami neurologicznymi, z niepełnosprawnością intelektualną lub ze spektrum autyzmu. Rzeczywiście, rzadko zdarza się, aby instytucje, firmy, organizacje dysponowały stanowiskami pracy przeznaczonymi wprost dla nich. Częściej jest tak, że doradcy zawodowi, analizując strukturę przedsiębiorstwa, „składają” stanowisko z czynności „zapożyczonych” z innych stanowisk.
Pracodawco, zanim więc powiesz „nie mam miejsca pracy”, zaproś doradcę zawodowego i sprawdź, czy to rzeczywiście prawda.
-
Bo wciąż zmieniają się przepisy i trudno się w nich rozeznać
Pracodawcy tłumaczą się, że od zatrudnienia pracowników z niepełnosprawnością odstręczają ich wciąż zmieniające się przepisy prawne, zawiłe sformułowania i obliczenia w nich zawarte, a także skomplikowane formularze do wypełnienia. Strach budzi w nich System Obsługi Dofinansowań i Refundacji (SODiR) PFRON – jeśli skorzystają z dofinansowania do wynagrodzeń.
Przedsiębiorcy boją się także konieczności spełniania dodatkowych wymogów prawnych („bo to tylko kłopot dla księgowości, prawników, działu personalnego”), a także częstszych kontroli organów nadzorujących rynek pracy, np. Państwowej Inspekcji Pracy. Argumenty wydają się trafne, ale przecież pracownicy pełnosprawni też funkcjonują z zmiennej rzeczywistości prawnej. Dlaczego ich jakoś da się zatrudniać?
-
Bo ma wpisane w orzeczeniu: „niezdolny do pracy”
Znacie te zapisy: „żadna praca”, „całkowicie niezdolny do pracy” albo „praca w warunkach chronionych”. Co pomyśli pracodawca, który faktycznie nic nie wie o danej niepełnosprawności? Ba! Nie ma nawet żadnych doświadczeń w kontaktach z osobami z niepełnosprawnością, bo nie ma ich wśród bliskich ani znajomych. Pracodawca widzi przed sobą osobę na wózku z porażeniem czterech kończyn, osobę po trzech zawałach albo osobę niewidomą, czyta wskazania w orzeczeniach i myśli: „ale jak mam ją/jego zatrudnić, skoro gdzieś jacyś specjaliści uznali i zapisali czarno na białym, że ona/on nie nadaje się do pracy albo może pracować tylko jakichś specjalnych warunkach?”.
Pracodawco, sam wiesz, jak często różne zapisy mijają się z rzeczywistością. Zanim odeślesz niepełnosprawnego kandydata „z kwitkiem”, pomyśl najpierw, że skoro się do Ciebie zgłosił, to sam wie najlepiej, czy może oferowaną pracę wykonywać, czy nie. Potem po prostu zapytaj go, czy w ogóle potrzebuje do tej pracy jakichś udogodnień, a jeśli tak, to jakich. A na koniec dopiero podejmij decyzję, czy możesz go zatrudnić, czy nie.
-
Bo przyjąłbym do pracy, ale nie „lekkiego”
Pracodawcy zaczęli liczyć pieniądze, czyli kwoty dofinansowania do wynagrodzeń pracowników z niepełnosprawnością. A z tych obliczeń wychodzi jak na dłoni, że najbardziej „opłacalne” jest przyjęcie do pracy osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu znacznym (nawet 1800 zł dofinansowania miesięcznie) lub umiarkowanym (1125 zł), a do tego jeszcze ze schorzeniami specjalnymi (plus 600 zł do każdego pracownika).
Cóż, osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu lekkim (dofinansowanie: 450 zł) stały się zatem dla przedsiębiorców mniej „zyskowne ekonomicznie”. Zasadne jest jednak pytanie, czy chce się zatrudnić osobę z niepełnosprawnością, czy osobę z orzeczeniem. Albo bardziej brutalnie: czy chce się pracownika, czy pieniądze z dofinansowania.
-
Bo się boimy „przykrych” doświadczeń
Czyli choćby tego, że pracownik z niepełnosprawnością będzie częściej brał zwolnienia lekarskie albo „zniknie” na dłużej, a pracodawcy nie będzie stać na zatrudnienie nowego. To się może wydarzyć, ale pracodawca musi pamiętać, że zatrudnia osobę, u której choroba lub ograniczenia zdrowotne wynikające z niepełnosprawności mogą wpływać na ciągłość i jakość jego pracy. Ale wcale nie muszą! Zresztą problemy zdrowotne może mieć też pracownik pełnosprawny.
Owszem, pracownik z niepełnosprawnością oprócz urlopu wyjeżdża też czasem na turnus rehabilitacyjny. To jest jednak konieczne do regularnego usprawniania takiego pracownika, a więc w przyszłości oznacza właśnie mniej absencji w pracy.
Pracownik z niepełnosprawnością nie jest też częściej narażony na wypadki przy pracy. Nie potwierdzają tego statystyki Państwowej Inspekcji Pracy.
Jako „przykre doświadczenie” pracodawcy podają także obawy przed większą roszczeniowością pracownika z niepełnosprawnością, że będzie się domagał ulgowego traktowania, co może doprowadzić do konfliktu z innymi podwładnymi. Cóż, zdarzają się różne osoby. Także i takie, które będą uważały, że „należy się im więcej” dlatego, że są niepełnosprawne. Ale czy wśród pracowników pełnosprawnych nie ma takich, którzy kierują się „własnym, dobrze pojętym interesem”?
Z jakimi wymówkami pracodawców Ty się spotkałaś/-eś? Opowiedz nam o tym w komentarzu pod artykułem!
Informacji do artykułu udzielili:
- Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych
- Łukasz Bednarski, doradca zawodowy w Centrum Integracja Warszawa
- Leszek Bocheński, trener pracy, kierownik Centrum Doradztwa Zawodowego i Wspierania Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie w Warszawie
Partnerzy „Akcji: Praca”
Komentarze
-
Pracodawcy dla niepełnosprawnych
23.09.2017, 12:11Jest jeszcze jedna bariera 6% zatrudnienia niepełnosprawnych w całości pracowników. Po za tym reszta się zgadza. Nie wiedzą o dofinansowaniu i zasadach, nie opłaca się, za duży kłopot nie potrzebna kula u nogi, nie będą robić wszystkiego co im się każe. Wolą zapłacić składkę na PFRON i mieć spokój.odpowiedz na komentarz -
ciagle dla was ON to wózkowicz albo o lasce ;)
09.02.2017, 19:33jest sporo ON czy rencistów bez orzeczenia o niepełn. gdzie schorzeń nie widać, i to one powodują znacznie częściej niezdolność do pracy, nieobecność, problemy z koncentracją itd, to m.in. wszelkie przewlekłe choroby czy to autoimmunologiczne, czy kardiologiczne, neurologiczne i wiele innych. Ból, zmęczenie, problemy z wew narządami, oun i wiele innych, których nie widać gołym okiem potrafi doprowadzić że człowiek potrzebuje zwolnień lekarskich, nawet jak jest w pracy to się nie skupi!odpowiedz na komentarz -
Artykuł już zbędny
09.02.2017, 19:17Artykuł jest nie na czasie. w 2018 będzie nowa ustawa i niepełnosprawnych z orzeczeniem trzeba będzie szukać ze świecą. PEFRON penie będzie zlikwidowany (oszczędności) ale i tak szacowna INTEGRACJA też będzie się musiała przebranżowić albo zlikwidować. Niepełnosprawni będą tylko posłowie w sejmie. To wystarczy.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz