Praca w Anglii? Tak, ale dla specjalistów
W Wielkiej Brytanii pracuje co druga osoba z niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym. W Polsce – co czwarta. O tym, jak Brytyjczycy osiągnęli taki wskaźnik, opowiada Roy O'Shaughnessy, prezes Shaw Trust i wiceprezes Rehabilitation International. W lutym był gościem Integracji, partnera Shaw Trust w Polsce.
Tomasz Przybyszewski: W wielu miejscach w Polsce wciąż jest bardzo trudno o pracę dla osób w niepełnosprawnością. Czy emigracja zarobkowa do Wielkiej Brytanii jest dla nich dobrym pomysłem?
Roy O'Shaughnessy, prezes Shaw Trust: To naprawdę bardzo dobre pytanie. Jest wiele rodzajów pracy w Londynie i niektórych innych miastach, które wykwalifikowani ludzie mogą z łatwością wykonywać. Więc Polak z niepełnosprawnością, który przyjechałby do Wielkiej Brytanii, posiadając odpowiednie umiejętności, prawdopodobnie znalazłby pracę o wiele łatwiej niż Anglik, który jest niepełnosprawny od lat i tego zatrudnienia nie szuka zbyt aktywnie. Przykładem mogą być osoby pełnosprawne. Znam wielu Polaków, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii i pracują od następnego poniedziałku. To nie jest więc tak, że są dostępne miejsca pracy. Jest 2,2 mln Brytyjczyków z niepełnosprawnością, którzy pracowaliby od zaraz, gdyby mogli znaleźć pracę, ale obecnie im się to nie udaje. Z różnych przyczyn. Myślę więc, że jest to duże wyzwanie, ale wiele zależy od konkretnych przypadków, konkretnych osób.
Na jakie wsparcie brytyjskiego państwa może liczyć osoba z niepełnosprawnością, która przyjedzie z Polski do pracy?
Obecnie ma takie same prawa, jak każdy obywatel Unii Europejskiej. Staje się to jednak o wiele trudniejsze, jeśli nie znajdziesz pracy w określonym czasie, wówczas wsparcie jest ograniczane. Ale zasadniczo jesteś chroniony od dnia przyjazdu, tak długo, jak w dokumentach wszystko jest w porządku.
Szacunek budzi osiągnięcie w Wielkiej Brytanii wysokiego wskaźnika zatrudnienia. Pracuje niemal połowa Brytyjczyków z niepełnosprawnością w wieku produkcyjnym. Dla porównania, w Polsce – co czwarta osoba. Mówiło się też jednak, że tak wysoki wskaźnik zatrudnienia osiągnięto w Wielkiej Brytanii brutalnymi metodami, typu: nie chcesz pracować, obcinamy świadczenia.
Nie, to nieprawda. Podzieliłbym to na dwie części. Po pierwsze, rząd zadziałał bardzo dobrze poprzez program „Wybór Pracy” (ang. „Work Choice”) w stosunku do każdej osoby z niepełnosprawnością, która chce pracować. Ten program był dużym sukcesem i spotkał się z minimalną krytyką. To, do czego odnosi się pan w pytaniu, nazwane jest „Ocena zdolności do pracy” (ang. „The work capability assessment”). Polega to na tym, że osoby, które np. przez długi były na zwolnieniach lekarskich, muszą przejść ocenę medyczną. Sprawdzana jest np. możliwość przejścia 10 kroków, pokonania schodów w górę i w dół. Jeśli z badań wynika, że musisz uaktywnić się na rynku pracy, masz obowiązek szukania zatrudnienia i wejścia do „Programu Zatrudnienia” (ang. „Work Programme”). To było mocno krytykowane. Spośród wszystkich osób, które przeszły tę ocenę i okazało się, że muszą iść do pracy, ok. 30 proc. po odwołaniach potrafiło udowodnić, że nie są gotowe do podjęcia zatrudnienia. To jest ta część, która najmocniej krytykowała te działania. Istnieje jednak możliwość odwoływania się, także w prowadzonych przez Shaw Trust centrach. Jeśli przychodzi ktoś, kto został oceniony jako zdolny do pracy, a my robimy własne badanie i okazuje się, że nie ma o tym mowy, możemy odwoływać się w imieniu tej osoby.
Wprowadzenie takiej metody nie wzięło się zapewne znikąd. Czy w Wielkiej Brytanii bywa tak, że część osób z niepełnosprawnością z różnych względów po prostu nie chce iść do pracy?
Bez żadnych wątpliwości. Trudno jest podać konkretną liczbę, ale ogólnie rzecz biorąc 20 na 100 osób, które trafiają do naszych centrów, szukają wymówek, by nie pracować. Rząd uznaje, że wśród osób z tej grupy trudno o przełom, chyba że otrzymają wsparcie bardzo dobrego doradcy, który je odpowiednio zmotywuje. Ciekawe jest to, że po zetknięciu się z bardzo surową oceną zdolności do pracy, setki tysięcy ludzi dobrowolnie rezygnuje z udziału w programie i po prostu szuka pracy.
Prezes Shaw Trust Roy O'Shaughnessy (pierwszy z prawej) i Nick Carey, dyrektor personalny organizacji, na początku lutego br. byli gośćmi Piotra Pawłowskiego, prezesa Integracji, fot. D. Bielkowicz
W Polsce kwestia zatrudniania osób z niepełnosprawnością rozbija się często o pracodawców, którzy nie zawsze są na to gotowi, nie zawsze wiedzą, jak to robić, nie zawsze chcą. Jak to wygląda w Wielkiej Brytanii?
Shaw Trust jest specjalistą w tym obszarze. W ramach umów dotyczących wyboru pracy (ang. Work Choice contracts), które, jak wspomniałem, są przeznaczone dla każdej osoby z niepełnosprawnością, która chce pracować, mamy do czynienia z ok. 52 proc. brytyjskiego rynku pracy w ramach tego programu. Cały program został stworzony po to, by pomóc pracodawcy czuć się komfortowo w pracy z daną osobą. Skupia się na pracodawcy przez pewien czas, są doradcy i zespoły, które pracują z nim i osobą z niepełnosprawnością, by ta płynnie weszła do pracy. Większość pracodawców, gdy z nimi rozmawiasz, nie twierdzi, że nie chce zatrudnić osoby z niepełnosprawnością. Bardziej obawiają się, że zrobią coś źle, w jakiś sposób obrażą takiego pracownika, nie będą wystarczająco poprawni politycznie, powiedzą coś nie tak. Ale ogólnie rzecz biorąc, powiedziałbym, że w Wielkiej Brytanii dostrzegamy ogromny wysiłek, by zapewnić ścieżki kariery tym, którzy chcą pracować. Jednak to, czego nie zrobiliśmy, to połączenie wielu różnych działań. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, by pracodawcy byli bardziej wyedukowani i starali się zatrudnić więcej ludzi.
Jak wygląda współpraca z samymi osobami z niepełnosprawnością, z kandydatami do pracy?
Podam parę przykładów. Pracuje z nami pani o imieniu Claire, która ma obecnie troje pełnoetatowych asystentów. Pomagają jej całą dobę i w ten sposób jest w stanie pracować dla nas w pełnym wymiarze godzin. Jednak prawdopodobnie ze 2,5 godziny zajmuje jej samo tylko ubranie się rano – jej ciało musi być wymasowane itd. Ktoś taki jak Claire reprezentuje wszystko, co najlepsze w tym systemie. Takie osoby mają niemal wszystko, czego potrzebują, są odpowiednio zmotywowane. Są też takie osoby, jak nasz członek zarządu, dr Mike Nussbaum, który jest niemal niewidomy. Pracował dla władz lokalnych, m.in. jako dyrektor wydziału opieki nad dziećmi. Myślę, że także ta grupa ma dobre perspektywy. Są też jednak inne osoby. Trzeba wiedzieć, że w Wielkiej Brytanii tylko jedno na sto spośród dzieci ze specjalnymi potrzebami znajduje stałą pracę. Myślisz: jak to jest możliwe? Przecież kiedy spotykasz tych młodych ludzi, widzisz, że ich bariery w zatrudnieniu nie są tak ogromne, jak sądzą ich rodzice. Jednak osoby te nie trafiły na odpowiedni program zatrudnienia. Są więc chronione przez całą edukację, zostają w szkole ze względu na tę ochronę, aż któregoś dnia kończą szkołę i zostaje tylko dom, w którym nie mają co robić. Dlatego obecnie także my pracujemy bardzo blisko z grupami szkolnymi, by starać się wypełnić lukę i stworzyć możliwości. Są różnego rodzaju fundusze, by pomóc komuś, kto chce pracować, by wesprzeć pracodawcę w wypełnianiu tej luki. Uważam, że musimy bardziej wykorzystywać nowoczesne technologie, by dopasowywać pracodawcę z osobą z niepełnosprawnością.
Chodzi więc o spięcie tych dwóch światów, czyli pracodawcy, który ma obawy przed zatrudnieniem i osoby, która ma obawy przed pójściem do pracy?
Tak i myślę, że to dość złożona kwestia. Pamiętam, gdy kiedyś przyprowadziłem do pracy młodego człowieka, który miał stwardnienie rozsiane. Ukończył znakomity uniwersytet ze świetnymi ocenami. Był bardzo mądry, ale z powodu choroby był znacznie wolniejszy niż pełnosprawni koledzy w biurze. Zaczęli narzekać. Nie wiedzieli, że jest niepełnosprawny, przeszkadzało im po prostu to, że nie wykonuje swojej pracy. Moim zdaniem polega to więc na tym, że musisz mieć absolutną pewność, że struktura i podział zadań są właściwe, że współpracownicy wiedzą, że będą pracować w „integracyjnym” zespole, że w końcu osoba z niepełnosprawnością musi wziąć odpowiedzialność za budowę tej tkanki społecznej. Myślę, że to bardziej próba zrównoważenia tego wszystkiego jest tym, czego pracodawcy się obawiają, niż niepełnosprawność sama w sobie.
Przedstawiciele Shaw Trust oraz Integracji spotkali się także z prezesem PFRON, Robertem Kwiatkowskim, fot. M. Walewski
Znalezienie pracy to sukces, ale być może ważniejsze jest jej utrzymanie. Jak sobie z tym poradzić?
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli osoba z niepełnosprawnością pracuje przez 90 dni w jednej firmie i umowa zostaje przedłużona na kolejne 90 dni, statystycznie jest znacznie większa szansa, że po sześciu miesiącach ta osoba będzie miała propozycję pracy na stałe. Wszystko, co staramy się robić w ramach programu „Wybór Pracy”, to albo wyciągnąć tę osobę z miejsca pracy bardzo szybko, jeśli nie pasuje do niego, ponieważ w innym przypadku szkody są znacznie trwalsze, albo doprowadzić do momentu, gdy możemy zacząć zachęcać pracodawcę, by zatrudnienie było na stałe. Kilka razy zorganizowaliśmy dodatkowe fundusze dla pracodawców, by im pomóc. Obecnie rząd wygasza ten program, ale on działał przez ostatnie 10 lat i niewielki miesięczny fundusz dla pracodawcy pozwalał utrzymać zatrudnienie osób z niepełnosprawnością. Byłem zdumiony, jak ważny ten fundusz był dla pracodawców i jak wielu, gdy został wycofany, polikwidowało stanowiska pracy. Jest to więc niezwykle ważne, by znaleźć właściwego pracodawcę. Warto też podkreślić, że większość badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii wskazuje, że pracownicy z niepełnosprawnością, którzy długo pracują w jednym miejscu na pełnym etacie, dostarczają o wiele mniej zwolnień lekarskich i sprawiają mniej innych problemów niż pełnosprawni pracownicy.
Czyli właściwie przepisem brytyjskim na to, by niemal połowa osób z niepełnosprawnością pracowała, jest z jednej strony delikatne zmuszenie ich przez państwo do pracy, a z drugiej nauczenie pracodawców, na czym to wszystko polega. Czy rolą takich organizacji pozarządowych, jak Shaw Trust czy Integracja, jest łączenie tych dwóch grup?
Tak. Każdy rząd chce rozwiązać ten problem. Takie organizacje, jak nasze, powinny zaprosić rząd, by rozpowszechnił ten model działania na poziom krajowy. Dodałbym jeszcze, że w Wielkiej Brytanii skupiamy się na tych osobach z niepełnosprawnością, które naprawdę chcą pracować, i staramy się znaleźć im zatrudnienie. Odchodziły więc pewnie od tego krytykowanego „zmuszania” do pracy. Te dwa miliony ludzi chcą pracować i to jest zbrodnia, że nie mamy dla nich ofert. Dlatego pracujemy z przedsiębiorcami, by to zmienić.
Roy O'Shaughnessy jest prezesem Shaw Trust, największej brytyjskiej organizacji, udzielającej wsparcia osobom z niepełnosprawnością poszukującym pracy. Organizacja powstała w 1982 r. Obecnie 1069 pracowników i ponad 1000 wolontariuszy w 196 miejscach na terenie Wielkiej Brytanii zmienia życie co najmniej 50 tys. osób rocznie. Integracja od 2008 r. jest organizacją partnerską Shaw Trust w Polsce.
Dziękujemy Nickowi Careyowi, dyrektorowi personalnemu Shaw Trust, za dodatkowe informacje.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz