Nie wyrastam z wrażliwości
Droga Redakcjo! Moje życie składa się z reguły "3P"- pracy, przygody i pasji, czyli fizjoterapii, dziennikarstwa i fotografii. Wydawałoby się, że pierwsze z drugim i trzecim nie ma nic wspólnego. Okazało się również dla mnie, że można to wszystko łączyć w logiczną całość.
Pewnie takich osób jak ja znają Państwo dziesiątki, może setki, ale wcale nie o mnie chodzi. Chodzi o Katarzynę Wolińską ze Szczebrzeszyna, która ma 19 lat i od urodzenia cierpi na bardzo rzadką chorobę zwaną Zespołem Jadassona. Nie zrezygnowała z marzeń. Aby mogły się spełnić, założyła stronę o sobie w internecie... pod adresem http://www.mojdommojaprzyszlosc.i-rpg.net. Nie będę ciągnąć emocjonalnie za włosy, żeby wywołać łzy i współczucie kogokolwiek, kto przeczyta mój list. Zachowam się jak fizjoterapeutka, dziennikarka i człowiek, który widział codzienność drugiego człowieka.
Zaczęło się od...
Jestem studentką IV roku Fizjoterapii w Zamościu. Od praktyk
wszystko się zaczęło. I od tego zacznę, bo fizjoterapia była
pierwsza i świadoma, nienaznaczona nieświadomym dziennikarstwem.
Wrażliwość zupełnie nie jest dzisiaj opłacalna i ja o tym wiem i
widzę obracając się w różnych branżach i kręgach. Może czasami jest
lekko naiwna, ale mnie nauczyła obserwować i pozwoliła docierać do
ludzi, którzy przestali próbować wszystkiego.
Teorii, terminów, pojęć, definicji itd. uczę się na studiach.
Ludzi uczę się właśnie na praktykach. Po raz drugi w tym roku
odbyłam je w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie dla własnego
widzimisię i z chęci poznania pracy z dziećmi. Po pierwszym
marcowym tam pobycie powstał artykuł "To tylko oczy, co chcą
widzieć dalej…”. Dzisiaj myślę, że może był to krzyk mojej
wrażliwości i mus wyrzucenia emocji, których nie można było w sobie
nie wyzwalać po zetknięciu z tym, co widziałam, na co ja, jako
człowiek, nie mogłam nic poradzić. I wciąż nie mogę. To był
potrzebny czas hartowania i zapewne nieunikniony wżyciu, jak
wyrastanie ze spodni. Codziennie wyrastam ze spodni w tym zawodzie,
ale chyba tylko po to, żeby zakładać większe, trudniejsze do
noszenia. Nie wyrastam tylko z wrażliwości i to właśnie ona
sprawia, że mam sentyment nawet do tych powycieranych malutkich
spodenek, po których szczerze płakałam. Mam słabość do ludzi, do
dzieci, do rodziców, których spotykam. Mam dla nich czas. Mam
wrażliwość. Wrażliwość, a nie współczucie.
Empatię się nabywa
Wrażliwość nie wpływa na brak profesjonalizmu w pracy, wręcz
przeciwnie, bez niej same ręce niewiele mogą uczynić dla drugiego
człowieka. W dziennikarstwie dopiero początkuję i dziennikarką chcę
również zostać, tak samo jak fizjoterapeutką i reporterką.
Fizjoterapia to jedno, a dziennikarstwo i media zupełnie drugie.
Ciągle jest walka o równouprawnienie, osobista walka osób
niepełnosprawnych, o równe traktowanie, te same szanse, start. I
bardzo dobrze, tak powinno być. Niedawno znajomy rugbista z
diplegią zadał mi pytanie: "Mogłabyś mieć męża na wózku..?".
Na co ja uśmiechnęłam się: "Tak, tylko pod jednym warunkiem -
miłości."
W moich oczach jest po równo. Spotykam na swojej drodze ludzi i nie
ma to znaczenia, że ja idę pieszo, a ktoś jedzie. Poruszamy się po
tej samej drodze, chociaż często w innych kierunkach. Media
krzyczą, żeby nie "ciułać pieniędzy", bo jest się niepełnosprawnym,
nie dawać takiego argumentu. Nie brać na litość, na bohaterstwo,
heroizm i wielkie osiągnięcia z tytułu niepełnosprawności. Jest
równouprawnienie, jedziemy na tym samym wózku, przecież o to
chodziło. Czy wiele historii osób niepełnosprawnych byłoby
historiami niezwykłymi, gdyby tworzył je pełnosprawny obywatel..?
Skoro jesteśmy tacy sami, mamy takie same problemy, mniejsze i
większe, jako osoby pełnosprawne i niepełnosprawne i żadnej taryfy
ulgowej jednym i drugim.
Podział formalny
Istnieje i zawsze będzie istniał w kwestii orzeczenia o
niepełnosprawności. Gdyby nie choroby, patologia, dysfunkcje, mój
kierunek studiów i inne kierunki medyczne nie istniałyby. Wiedza
medyczna daje mi jednak drugą wiedzę o rzeczywistych, codziennych
problemach osób niepełnosprawnych ze swoim ciałem i psychiką, co
wcale nie daje im samym pewności, że są równi. Nie biorę w tym
momencie powagi choroby i wielu schorzeń, dysfunkcji Kasi za
argument, chociaż od strony medycznej z pełną odpowiedzialnością
mogę stwierdzić, że sytuacja Kaśki wcale nie jest równa. W moich
oczach jest jedyną taką Kaśką i taką Kaśkę opisałam w artykule pt.
"Jedna na milion", który ukaże się w mojej uczelnianej gazetce.
Poznawałam tą dziewczynę na praktykach. Jest niepowtarzalna, bo wiem i widziałam, co znaczy dla Niej niepełnosprawność. Wiem co oznacza dla Niej ta choroba. Kaśka wiele razy pukała do drzwi, pisała, dzwoniła, pewnie jak wiele innych osób. Wiele razy czuła faktycznie, że nie ma żadnych ulg, bo przecież niepełnosprawni chcieli być tak samo traktowani, więc tak była i jest traktowana, jak każdy obywatel, który czeka na akceptacje wniosku, otwarcie okienka itd.
Marzenia
Dlaczego w takim razie chcę Jej pomóc? Bo wiem, co znaczy
mieć marzenia. Co znaczy mieć powołanie, pasję. Kaśka ma również
swoje marzenia, o których pisze na swojej stronie, którą
postanowiła stworzyć, żeby walczyć o swoje miejsce na ziemi, tak
jak wszyscy to robią. Chcę, żebyście przez publikowanie mego listu
pomogli nieco spełnić marzenie. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Historia Jej życia, którą poznałam w ciągu miesiąca mozolnej
rehabilitacji. Nasz kontakt cały czas trwa. Kasia mieszka 30 km od
Zamościa, w którym studiuję, nigdy wcześniej nie widziałyśmy się,
dopiero w tym roku w Warszawie. Razem ćwiczyłyśmy, rozmawiałyśmy na
oddziale "po godzinach", poznawałyśmy się i poznajemy nadal. O
Kaśkę chcę walczyć ja, bo prócz Jej samej, Jej mamy i Pani dr nikt
tego nie robi i nie zrobi. Moim marzeniem jest Jej
marzenie.
Nie zbawię świata, wiem o tym, ale bardzo chcę działać i pomagać
osobom niepełnosprawnym, które staną na mojej drodze. W
październiku została otwarta moja pierwsza autorska wystawa
fotograficzna "Dzieci Spartakiady". Jest to mój fotoreportaż po I
Podkarpackiej Olimpiadzie Dzieci Niepełnosprawnych. Pracuję także w
telewizji internetowej Zamość jako prezenterka i reporterka, gdzie
rozpoczynam nagrywanie programu medycznego. Teraz uczyniłam
pierwszy ważny krok - reportaż o Kasi. To także Jej krok. Moim
celem jest praca i powołanie w tym, co robię. Chcę mówić, pisać i
być wrażliwą na problemy, życie osób niepełnosprawnych i
chorych.
Monika Popławska
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz