Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Życie na wsi to więzienie

21.06.2017
Autor: Marta Świć, fot. Ada Herbut (1), Marta Świć (2), Piotr Stanisławski (3)
Aleja drzew

„Złożyłam podanie o mieszkanie w mieście, żeby było łatwiej żyć. Czekam już osiem lat, bo w małych miastach nie buduje się w ogóle, a poza tym pokój i łazienkę mam. Brak dostępu do rehabilitacji, więzienie, jakim jest wieś dla osoby niepełnosprawnej bez auta, to nie jest argument dla władz” – pisze Marta Świć.

Właściwie nie wiem, czy powinnam pisać, lecz skoro jest mowa o projekcie „Za życiem”, to chyba tak. W katolickim kraju kładziemy nacisk na to, by żyć, ale czy nikt nie zastanawia się, jak?

Jestem dorosłą osobą niepełnosprawną ruchowo. Z racji choroby oczu, nie mogę mieć prawa jazdy. Mimo to pracuję, zdalnie, ale jednak. Mieszkania chronione czy wspomagane, o których mowa w jednym z artykułów portalu, są tylko w nielicznych miejscach, przystosowane autobusy też. Asystenci osób niepełnosprawnych to również usługa dostępna wyłącznie w nielicznych miastach.

A czy ktoś pomyślał o osobach niepełnosprawnych mieszkających na wsi?

Komunikacyjne białe plamy

Piszecie o opiekunach – tak, rodzice osób dorosłych się starzeją. Co wtedy z samymi osobami niepełnosprawnymi? Za chwilę kończy się rok szkolny, na wsi powstają wtedy „komunikacyjne białe plamy”. Nie ma żadnego autobusu. O przystosowanym nawet nie marzę (dobrze, że chodzę o kulach, to i do zwykłego z trudem, ale wejdę). Osoby na wózkach bez pomocy lub własnego auta nie są w stanie się ruszyć. W roku szkolnym na wsi są dwa nieprzystosowane autobusy rano, więc często nie mogę z nich korzystać, bo nie zdążę popracować.

Mądry powie: „Masz pracę, to wyprowadź się do miasta”. Choć dużo jest firm zatrudniających osoby niepełnosprawne, to prawie wszystkie są agencjami pracy tymczasowej. Na takie umowy, zawierane na kilka miesięcy, żaden bank nie da kredytu na mieszkanie. Tym bardziej, że nikt nie wystawi zaświadczenia z gwarancją, że po upływie terminu, na który została zawarta umowa, będzie na pewno kolejna.

Ludzie są dobrzy i jeszcze czasami pomogą dojechać do miasta... Czasami – może raz na dwa miesiące. Człowiek na wsi żyje wyobcowany, bez dostępu do kultury, sklepu z ubraniami czy rehabilitacji.

Marta Świć
Marta Świć

Rehabilitacja? Jak?

A właśnie. Cóż z możliwości zakładania subkont i zdobycia pieniędzy na rehabilitację, skoro nie ma jak na nią pojechać?

Dzieci uczące się i osoby będące uczestnikami Warsztatów Terapii Zajęciowej mają zapewniony dojazd busem z gminy. Niestety, osobom pracującym on już nie przysługuje.

Bus nie przysługuje, autobusu nie ma. Żeby się rehabilitować, muszę wyjeżdżać do sanatoriów lub kłaść się do szpitala na oddział rehabilitacji, a co za tym idzie – brać zwolnienia lekarskie od pracy. Teoretycznie nie można zwolnić pracownika za uzasadnione zwolnienia, ale przecież moja umowa jest tymczasowa i wiadomo, że jeśli trzy tygodnie byłam w szpitalu na oddziale, to nie do końca mogłam wykonać powierzone mi zadania.

Takie leżenie na oddziale nie ma w ogóle sensu, gdyż ćwiczenia trwają raptem maksymalnie trzy godziny. Mając dojazd spokojnie mogłabym pogodzić rehabilitację i pracę.

Nikt nie widzi mieszkańców wsi

Złożyłam podanie o mieszkanie w mieście, żeby było łatwiej żyć. Czekam już osiem lat, bo w małych miastach nie buduje się w ogóle, a poza tym pokój i łazienkę mam. Brak dostępu do rehabilitacji, więzienie, jakim jest wieś dla osoby niepełnosprawnej bez auta, to nie jest argument dla władz.

Jest wielką niesprawiedliwością, że nikt nie widzi mieszkańców wsi. Ustanowione są przepisy, które dyskryminują osoby niepełnosprawne. Dzielą je na tych, którym się należy i tych, którym nie. Przecież dzieci tak naprawdę mają młodych rodziców i oni dają radę je nosić. Wyobrażacie sobie, że rodzic w wieku lat 70+ niesie osobę niepełnosprawną lat 40+? Jak?

Mam lat prawie 40. Nie mam asystenta, nie mam autobusu ani zapewnionego dojazdu na rehabilitację. Przecież muszę walczyć, żeby jak najdłużej dać radę, wykonywać choćby podstawowe czynności z zakresu samoobsługi.

Myślałam o pobycie w Domu Pomocy Społecznej, lecz ceny są takie, że mimo pracy nie jestem w stanie zapłacić.

schody

Nie chcę niczego za darmo

Jako osoba niepełnosprawna nie jestem za życiem. Władze ustanowią tylko przepisy, że „nie wolno” i zostawią ludzi samym sobie. Nie pozwala mi się żyć na miarę możliwości i nie wolno mi także umrzeć.

Czasami też czytam opinie w prasie, na portalach internetowych, że osoby niepełnosprawne są roszczeniowe, nieaktywne, że wygodniej im korzystać z ulg i zasiłków, niż podjąć pracę. Pracuję, podatki i składki są odprowadzane z mojej renty i z pracy. Nie chcę niczego za darmo, ale jestem przeciw dyskryminacji ze względu na status społeczny (ci, co nie pracują, mają więcej) i miejsce zamieszkania (na wsi o przystosowanym autobusie, asystencie osoby niepełnosprawnej czy mieszkaniu wspomaganym pomarzyć można).

Obawiam się żyć w takich warunkach, bo choć mam kochającą rodzinę, na głowę tynk nie leci i podstawowe potrzeby są zapewnione, to nie wyobrażam sobie w tych warunkach samodzielności. Trzeba walczyć jak taran o aktywność społeczną, o dojazd na rehabilitację, na koncert czy do kina. Zakupy ubrań, książek, mebli umożliwia już internet, ale chciałoby się czasami pójść do sklepu i przymierzyć.

Bezradność zabija

Nie na długo mi tych sił wystarczy, choć staram się jak mogę. Uważam, że mimo ograniczeń osiągnęłam dużo: pracuję, udaje mi się jeździć tu i ówdzie dzięki ludzkiej życzliwości, rozwijam swoje pasje (jestem autorką pięciu tomików wierszy). Zawsze jestem jednak uzależniona od osób trzecich w kwestii dojazdu.

Czy ktoś zwolnił lokalne władze mniejszych miasteczek i wsi z przepisów o przystosowaniu środków komunikacji publicznej? Dlaczego z jednej strony ustanawia się projekt „Za życiem”, a z drugiej – dorosłym pracującym osobom niepełnosprawnym prawo nie zapewnia dojazdu na rehabilitację, która często umożliwia im to życie? Bezradność zabija, a do samodzielności potrzebna jest aktywność.

Osoby mieszkające na wsi też chcą być aktywne, często są pozytywną reklamą okolicy. Mamy jednak tyle do pokonania... że żyć się odechciewa.

Komentarz

  • Doskonale romiem autorkę
    Girl
    21.06.2017, 20:44
    Jestem w identycznej sytuacji i niestety nie widzę z niej wyjścia. Rozwiązaniem jest asystent ale o tym można tylko pomarzyć poza dużym miastem

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas