Służba pisana słabością, chorobą, cierpieniem. Posługa wśród upośledzonych fizycznie i intelektualnie
Bardzo często na stronach kolorowych czasopism pokazywane są zdjęcia ludzi zdolnych, wysportowanych, uśmiechniętych, otoczonych przyjaciółmi, po prostu „normalnych”. Na jednym zdjęciu zakochani zajadają kolację w restauracji, na drugim - młodzież opala się na plaży, na innym jeszcze – wszyscy spaceruję po lesie w słoneczny dzień… A czemu tak rzadko pokazuje się osoby mniej sprawne fizycznie i umysłowo?
Jako osoba, która od kilku lat codziennie styka się i pracuje wśród takich osób, pragnę podzielić się refleksjami i spostrzeżeniami z tej posługi opiekuna-wychowawcy, jaką pełnię w Zgromadzeniu Braci Szkół Chrześcijańskich.
Dzieląc się doświadczeniem z wykonywania tej służby najbardziej potrzebującym, chcę przede wszystkim ukazać, że te osoby mogą żyć normalnie, być szczęśliwe i w pełni cieszyć się tym, co przynosi życie.
Podejmując tę pracę opiekuńczą-wychowawczą, zadawałem sobie wiele pytań: czy dam radę? czy przełamię się do takich osób? czy podołam różnym trudnościom i problemom? Najbardziej jednak nurtowała mnie wątpliwość, czy służba takim osobom ma sens, czy przynosi jakiekolwiek owoce i satysfakcję. A świat często woła, że te osoby są: „inne, dziwne, śmieszne, głupie, małowartościowe, nic nieznaczące”…
Najtrudniejsze są początki. Nie wiedziałem do końca, jak opiekować się tymi ludźmi, jak ich wychowywać, co robić w różnych sytuacjach. U początku realizacji tej posługi byłem onieśmielony, trochę wystraszony, pełen obaw i lęków. Pierwsze dni pracy nie zawsze były udane i satysfakcjonujące, ale widząc radość w oczach i uśmiech na twarzy, powoli przełamywałem wszelkie opory i bariery.
Ciągle być
Dziś po kilku latach mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że
jestem szczęśliwy, bo mogę realizować swe życiowe powołanie,
posługując pośród takich osób. Moim hasłem-mottem w tej pracy są
słowa, które nie są dla mnie tylko pięknym, nic nieznaczącym
sloganem: każdego dnia, każdej chwili muszę być dla nich, z nimi i
przy nich. Dla dzieci i młodzieży, którym służę, pragnę być
wszystkim: dobrą matką, troskliwym ojcem, starszym bratem i
zaangażowanym terapeutą.
Wzruszające było wyznanie dwóch podopiecznych, którzy widząc, że jestem „nowy brat”, udzielili mi rady. Krzysiu powiedział: „Musi się braciszek nami zajmować i znosić różne grymasy i nasze nastroje”, a Michał dodał: ”Brat się nie boi, razem będziemy przeżywać radość i smutek, słońce i deszcz”.
Bardzo często cierpienie, mniejsza atrakcyjność i ograniczenia związane z niepełnosprawnością wiążą się dla tych osób z lękiem, strachem, poczuciem bycia ciężarem dla innych.
Dobra matka
Poznając osoby wśród których przychodzi mi pracować, muszę najpierw
dać im odczuć, że jestem dla nich, bo ich kocham, cenię, że
akceptuję ich takimi, jakimi są. Muszę zrobić wszystko, co w mej
mocy, aby sami uwierzyli w siebie, przez to, że pomogę im niejako
pogodzić się z ich kalectwem oraz wadami.
Tak jak w ramionach kochającej matki, muszą czuć się potrzebni, bezpieczni, wiedząc, że jestem z nimi i poświęcam im swój czas. Pamiętam, jak Szymon powiedział do mnie: „Chcę, żeby brat był z nami długo, bo się bardzo przywiązałem i polubiłem brata”. Tak jak tylko potrafię, staram się poznawać ich potrzeby i w miarę możliwość zaspokajać je. Niektórym moim podopiecznym pomagam spożywać posiłki, zmieniać pampersy i pomagam przy ubieraniu się oraz wielu innych czynnościach. Bardzo piękne i wzruszające jest to, że często te osoby przytulają się do mnie, trzymając za ręce… wtedy jakiekolwiek słowa są zbędne.
Troskliwy ojciec
Na ile to możliwe, zwracając uwagę na rodzaj i stopień ich
niepełnosprawności, staram się w swej pracy być dla nich także
ojcem. Posługa wśród osób chorych i upośledzonych jako ojca jest
niezwykle ważna i sensowna. Zastępując im ojca, ukazuję im i ciągle
przypominam, że obok praw mają też obowiązki; że istnieje świat
wartości. Ukazuję im dobre i złe rzeczy, które są na świecie.
Pełniąc służbę ojcowską, tak jak każdy kochający i troszczący
się ojciec muszę być dla nich czasem stanowczy, konsekwentny oraz
wymagający.
Jako opiekun tych osób, ale przede wszystkim jako brat zakonny, rozwijam ich życie religijne, uczestnicząc z nimi w życiu sakramentalnym. Daje się zauważyć, że ich modlitwa, tak często prosta, niesformułowana, jest autentyczna, bo wypływająca z głębi serca. Modląc się w kaplicy w okresie Bożego Narodzenia, zauważyłem, jak jeden z podopiecznych przykrył swetrem Dzieciątko Jezus. Gdy spytałem ze zdziwieniem, dlaczego to robi, odpowiedział: ”No przecież jest zimno Jezusowi, bo na dworze straszny mróz…”.
Starszy brat
Dla moich podopiecznych jestem także starszym bratem, który przede
wszystkim ma dla nich czas, mając cierpliwość i okazując
zrozumienie. Spędzam z nimi prawie cały dzień; dużo rozmawiamy,
dzielimy się swymi radościami i smutkami. Nie brakuje różnych form
czynnego wypoczynku, zabawy i relaksu. Często wychodzimy na
spacery, przyrządzamy razem posiłki, gramy w różne gry w świetlicy
lub na boisku. Kilka razy do roku przy pomocy innych pracowników
wyjeżdżamy na wycieczki, kolonie letnie i turnusy
leczniczo-rehabilitacyjne. Organizujemy różne imprezy kulturalne i
uroczystości religijne. Nie brakuje też wspólnych urodzin i
imienin, co sprawia, że te osoby czują się jak w rodzinie, będąc
naprawdę kochane i szanowane. Najbardziej wzruszające i
sprawiające, że w oku kręci się łza, są wspólna kolacja wigilijna i
śniadanie wielkanocne. Kiedyś Marek tak mi oznajmił: „Fajnie, że są
tacy ludzie jak wy, którzy zawsze macie czas dla nas, mimo
zmęczenia i znużenia”.
Terapeuta
W swej posłudze jestem też niejako terapeutą, animatorem różnych
prac i zajęć. Wszelkie te czynności usprawniają manualność
rąk i palców, ćwiczą koordynację wzrokowo-ruchową, uwagę oraz
orientację w przestrzeni. Każda praca wykonana przez podopiecznego
jest zawsze dla niego dumą i radością, dlatego też chętnie o niej
mówi i cieszy się, gdy inni ją podziwiają. Zajęcia te kształtują
cierpliwość, wytrwałość, poczucie odpowiedzialności za wykonywaną
pracę i stanowisko pracy oraz uczą współdziałania w grupie.
Mając uzdolnienia muzyczne, prowadzę też dla nich muzykoterapię połączoną z zabawą i ćwiczeniami rytmicznymi. Zauważyłem, że twórcza i radosna działalność osób upośledzonych umysłowo czy fizycznie może być ciekawym i pięknym elementem ich terapii, dowartościowuje i ukazuje ich talenty i umiejętności. Pamiętam, jak jeden z podopiecznych, gdy grałem na organach, oznajmił mi: „Też chcę się nauczyć grać, aby wszystkim było wesoło i skocznie”.
Blaski i cienie
Mając w mojej grupie 12 podopiecznych, którzy mają różne stopnie
niepełnosprawności intelektualnej i fizycznej, spotykam się często
z ich różnymi problemami, nastrojami, zmianami zachowań czy postaw
wobec mnie lub współmieszkańców. Dlatego nieraz pojawia się we mnie
smutek, niezadowolenie, brak satysfakcji i wewnętrznego
niespełnienia, że nie potrafiłem im pomóc, zaradzić w czymkolwiek…
Pragnę w tym miejscu podkreślić, że źródłem, mocą i siłą w tej
posłudze jest sam Bóg, który darząc mnie miłością, chce, abym ją
dzielił z innymi - z tymi, dla których zostałem powołany. To Jemu
powierzam każdego dnia me życie, moje powołanie do życia zakonnego,
które właśnie realizuję w służbie najbardziej potrzebującym, często
odrzuconym i nierozumianym przez innych.
Jestem głęboko przekonany, że warto realizować takie specyficzne powołanie, warto poświęcić się tej drodze cierpienia, bólu i niezrozumienia, bo takie powołanie i taka życiowa droga są dawaniem siebie innym i prowadzą do pełniejszego i wartościowego życia na tej ziemi.
Życzę Tobie, Drogi czytelniku, i sobie, abyśmy jeszcze bardziej pokochali, dostrzegali i rozumieli ludzi niepełnosprawnych fizycznie czy umysłowo. Wierzę, że tylko wtedy sformułowania typu: „więcej tolerancji, pokonywanie barier” nie będą tylko pięknymi sloganami, ale nabiorą autentycznego znaczenia i wydźwięku przez nasze osobiste postępowanie.
br. Adam Kasprzak FSC
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz