Historia igrzysk paraolimpijskich
Prapoczątków ruchu paraolimpijskiego należy szukać u źródeł ruchu olimpijskiego – najlepiej w muzeum w greckiej Olimpii. Znajduje się tam brązowa tabliczka upamiętniająca Demokratesa – antycznego, kalekiego zapaśnika, który dotarłszy do środka stadionu, pokonał wszystkich przeciwników.
Także w nowożytnej historii olimpiad zdarzały się przypadki skutecznej rywalizacji sportowców niepełnosprawnych ze sprawnymi. Podczas igrzysk w Helsinkach w 1952 r. srebrny medal w ujeżdżeniu zdobyła Liz Hartel, duńska amazonka z niedowładem kończyn dolnych po przebytej chorobie Heinego-Medina. Ktokolwiek słyszał o sztuce ujeżdżania, ten wie, jaką rolę we współpracy jeźdźca z koniem odgrywają nogi. Ale zacznijmy od początku.
Igrzyska letnie
Wszystko zaczęło się niedługo po wojnie. Na terenie szpitala w
podlondyńskim Stoke Mandeville w dniu otwarcia pierwszych – po
dwunastoletniej przerwie – igrzysk olimpijskich w Londynie (28
lipca 1948 r.) szpitalny neurochirurg sir Ludwik Guttmann
zorganizował zawody łucznicze dla przebywających w ośrodku
inwalidów wojennych. Przed wojną Guttmann był znanym lekarzem we
Wrocławiu. Nazistowska atmosfera w ówczesnych Niemczech zmusiła go
do emigracji. Trafił do Anglii i zajmował się leczeniem ran
angielskich pilotów wojskowych i rehabilitacją inwalidów wojennych.
Można jeszcze dziś – zwłaszcza w Londynie – spotkać zaawansowane
wiekiem osoby z niepełnosprawnością, które zawdzięczają Gutmannowi
powrót do aktywnego życia.
Guttmann był dla igrzysk paraolimpijskich tym, kim Pierre de Coubertin dla ruchu olimpijskiego. Dwanaście lat musiało jednak upłynąć od londyńskich zawodów łuczniczych, aby w Rzymie – miejscu igrzysk 1960 r. – odbyły się pierwsze letnie igrzyska paraolimpijskie. Igrzyska te nie miały podówczas nic wspólnego z igrzyskami sprawnych. Paraolimpizm nie był formalnie częścią ruchu olimpijskiego. Na pokonanie tej bariery trzeba było czekać następne 28 lat. Dopiero w 1988 r. w Seulu po raz pierwszy sportowcy z niepełnosprawnością mogli rywalizować o medale paraolimpijskie na tych samych obiektach, na których bezpośrednio przed nimi walczyli olimpijczycy. I tak jest do dziś, choć na połączenie się komitetów olimpijskiego i paraolimpijskiego w obecnej chwili nie ma co liczyć.
Paraolimpiady to odrębne wydarzenia kulturowe o zasięgu globalnym, mające swoją odrębną markę, zbliżoną do marki olimpijskiej. Mają też swoje źródła finansowania. I chyba ten ostatni argument wydaje się decydujący w aspekcie ewentualnego połączenia Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego z Międzynarodowym Komitetem Paraolimpijskim. Oczywiście – decydujący w wykluczającym to połączenie znaczeniu. Pieniądz bowiem rządzi współczesnym światem, a środowiska osób z niepełnosprawnością po prostu przystosowały się do tego stanu rzeczy. Podobnie zresztą jest z ruchem Igrzysk Olimpiad Specjalnych – środowiskiem związanym ze sportem osób z niepełnosprawnością intelektualną, a także z igrzyskami niesłyszących. Mówienie o tym, że sport niesłyszących i sport niepełnosprawnych intelektualnie jest częścią ruchu olimpijskiego nie jest nadużyciem, ale w przeciwieństwie do paraolimpizmu tezę tę należy traktować wyłącznie w kategoriach ideowych. Zarówno niesłyszący, jak i środowiska olimpiad specjalnych mają swoje odrębne władze, swoje komitety i nie są zainteresowane zmianami w tym zakresie.
Wróćmy do historii paraolimpiad. Jak to już zostało wspomniane, by przełamywać bariery, trzeba było dekad. Ciekawostka! Polska pierwsza wśród krajów bloku wschodniego nawiązała kontakty z paraolimpijskim światem. Formalny debiut Polaków-paraolimpijczyków nastąpił latem 1972 r. na igrzyskach w Heidelbergu. Były to czwarte letnie igrzyska paraolimpijskie. W medalowej klasyfikacji końcowej zajęliśmy w Niemczech relatywnie wysokie, szóste miejsce.
Niemal dekadę później nastąpiło apogeum polskich sukcesów paraolimpijskich, ale też ruch przeżywał kryzys tożsamości, przez co poziom sportowej rywalizacji pozostawiał wiele do życzenia. Podczas VI Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Arnhem w Holandii w 1980 r. nasza reprezentacja zajęła drugie miejsce w tabeli medalowej. Polacy wywalczyli 75 medali złotych, 50 srebrnych i 52 brązowe i dali wyprzedzić się tylko ekipie USA, choć zdania co do tego, kto wygrał statystyczną rywalizację w tabeli medalowej do dziś są podzielone, a ostateczny kształt tej tabeli wyznaczały ponoć czynniki pozasportowe.
Tym bardziej cieszy to oficjalne drugie miejsce. I chyba tego sukcesu długo nie będziemy w stanie powtórzyć. Bo ruch paraolimpijski dawno przestał być zjawiskiem niszowym. Sukcesy uzależnione są w coraz mniejszym stopniu od zaangażowania jednostek, a w coraz większym od organizacji przygotowań, poziomu merytorycznego koordynatorów, trenerów i, co staje się kluczowe, pieniędzy przeznaczanych na sport w poszczególnych krajach.
Działa tu prosty mechanizm. Aby zgromadzić wokół sportu osób z niepełnosprawnością wykwalifikowaną kadrę, zawodnicy, którzy wygrywają – wzorem sportowców sprawnych – muszą w perspektywie lat stawać się „milionerami”. Niestety. Przypadek odejścia z kadry paraolimpijskiej narciarzy biegowych trenera Wiesława Cempy na fali sukcesu Katarzyny Rogowiec (podczas IP Turyn 2006 zdobyła dwa złote medale w biegach narciarskich na 5 i 15 km) dobitnie o tym świadczy. Cempa odszedł do „lepszego” sportu, ponieważ osiągnął sukces w sporcie osób z niepełnosprawnością. Dzisiaj zajmuje się szkoleniem młodzieży będącej zapleczem kadry olimpijskiej.
Igrzyska zimowe
Zimowe igrzyska paraolimpijskie, choć w stosunku do igrzysk letnich
mają nieco krótszą i uboższą historię, przez lata cieszyły się co
najmniej takim samym, czyli nikłym, zainteresowaniem społecznym.
Zmiany w tym zakresie nastąpiły na przełomie wieków, choć jeszcze
krótko przed tą cezurą tematyką paraolimpijską zaczęli się
interesować dziennikarze sportowi. Pierwsze igrzyska w zimowej
scenerii odbyły się w 1976 r. w szwedzkim Örnsköldsvik.
Po Örnsköldsvik przyszła kolej na Geilo w Norwegii w 1980 r. Potem były: dwa razy Innsbruck 1984 i 1988. W latach dziewięćdziesiątych wzorem igrzysk letnich zawody paraolimpijskie następowały bezpośrednio po olimpijskich – na tych samych obiektach. Najpierw były igrzyska w Albertville we Francji (1992), potem w Lillehammer w Norwegii (1994) i zawody w japońskim Nagano (1998) - których organizatorzy mogą pochwalić się największą jak na razie liczbą uczestniczących w igrzyskach paraolimpijskich sportowców, dziennikarzy i widzów - a także pamiętne dla polskiej ekipy ze względu na sukcesy medalowe Salt Lake City 2002 i Turyn 2006. Polacy nie startowali tylko w 1980 r. w Geilo. Z pozostałych zawsze przywozili medale. Ich dotychczasowa liczba to 44 (11 złotych, 7 srebrnych i 26 brązowych). Co gorsza, w Vancouver wcale nie musi zostać powiększona o następne...
Jeden z najbardziej doświadczonych obecnie naszych narciarzy biegowych z kadry na Vancouver – Jan Kołodziej – dobrze pamięta swój pierwszy występ na drugich igrzyskach w Innsbrucku (1988). W Austrii zdobył dwa brązowe medale w biegach na 5 i 10 km. Igrzyska w Vancouver będą dla niego szóste w karierze. Wielu znawców tematu właśnie w Kołodzieju a nie w Katarzynie Rogowiec – dwukrotnej złotej medalistce z Turynu – upatruje medalowych szans w Vancouver. Kołodziej w ubiegłym sezonie okazał się bowiem wielkim specjalistą w debiutujących na igrzyskach paraolimpijskich sprintach narciarskich. Dokładnie rok temu zdobył w sprintach brązowy medal mistrzostw świata Vuokatti 2009. Dobrze szło mu w Pucharze Świata. W szwedzkiej Sollefttei był nie do pokonania, a podczas ubiegłorocznej próby paraolimpijskiej w Whistler finiszował na pozycji drugiej. Oby powtórzył ten wynik w marcu tego roku.
Olimpiada jest jedna
O olimpijskim cyklu można mówić godzinami. Starożytni cyklami tymi
odmierzali czas, tak jak my odmierzamy go latami. Każdą olimpiadę
wieńczyły igrzyska, wielkie święto sportu, życia i młodości.
Dzisiaj są to przede wszystkim symbole, ale jakże ważne w życiu
ludzkości. Bo przecież to nie geniusz Coubertina uczynił z igrzysk
globalne przedstawienie, zapierające dech każdego niemal narodu.
Uczynił to wszechobecny sportowy duch igrzysk, uśpiony przez
stulecia, ale żywy – w pierwotnych pokładach naszej tożsamości
kulturowej.
Co to oznacza dla nas dzisiaj? Przede wszystkim zapominamy o tej historii, kiedy nadużywamy konkretnych nazw, nie zawsze oznaczających to, co byśmy chcieli. Termin „olimpiada” etymologicznie odnosi się do czteroletniego okresu czasu przygotowań do igrzysk. Igrzyska wieńczą olimpiadę. Po nich zaczyna się następna olimpiada. Używanie więc słowa „olimpiada” w odniesieniu do igrzysk jest z etymologicznego punktu widzenia błędne. Wiedzą o tym dziennikarze sportowi, ale nie zawsze językoznawcy, którzy niestety bagatelizują tematykę sportową, traktując ją jako „gorszą od czegokolwiek innego”. Świadczą o tym choćby głosy słyszane ze strony Rady Języka Polskiego działającej przy Polskiej Akademii Nauk dotyczące terminologii sportowej. Jej członkowie często zapominają o podstawach i koncentrują się na mało istotnych szczegółach. Trzeba o tym wspomnieć choćby dlatego, że dyskusja o „legalności” słów „paraolimpiada”, „paraolimpijski” w języku polskim odżywa zawsze z chwilą otwarcia bądź zamknięcia tych igrzysk, a potem przygasa. Specjalnie użyłem słowa „legalność”, ponieważ spotkałem się także z poważnym stanowiskiem kwestionującym legalność samego terminu. Stanowisko to wzbudziło we mnie emocje; bynajmniej nie dlatego, że pragnę bronić „paraolimpiady”.
Termin „paraolimpiada” oraz słowa, które są pokrewne semantycznie, przede wszystkim „paraolimpijski”, to proste przykłady neologizmów przyjętych przez uzus w naszym języku. Terminy „paraolimpiada”, „paraolimpijski” pochodzą z połowy XX w. Są elementem języka branżowego, języka sportu. „Paraolimpijski” jest kalką angielskiego „paralympic”. „Igrzyska paraolimpijskie” to angielskie „paralympic games”.
Sir Ludwik Guttmann, organizator zawodów łuczniczych dla inwalidów wojennych w dniu otwarcia igrzysk olimpijskich w 1948 r., zapoczątkował pewien ruch sportowy, zakładając międzynarodowy związek, którego nazwa oficjalna brzmi dziś International Paralympic Comitee. Przymiotnik „paralympic” w naturalny sposób odwołuje się właśnie do tych zawodów. Możemy się spierać, czy w tym wypadku morfem "para-" (z greki) oznacza „niby” czy może lepiej byłoby potraktować go jako określenie czegoś, co odbywa się „paralelnie”, czyli w trakcie głównego wydarzenia; określenie czegoś bocznego, ale nie marginalnego.
Kolejna sprawa. Pierwsze igrzyska paraolimpijskie odbyły się w Rzymie w 1960 r., ostatnie w Pekinie w 2008 r. Przymiotnik „paraolimpijski” jest elementem kilkudziesięciu polskich nazw własnych. Niezależnie od naszych poglądów językowych - taka jest nasza rzeczywistość zawodowa, a dyskusje dotyczące legalności terminu, deprecjonujące słowa „paraolimpijski” i „paraolimpiada” bez tej świadomości wydają się czysto akademickie.
„Paraolimpiada” jest terminem złym, ale nie z tego powodu, że oznacza „niby-olimpiadę”, a więc coś gorszego od „olimpiady”. Użycie terminu „paraolimpiada” etymologicznie jest nieuprawnione. Słowo „paraolimpiada” używane jest jako synonim igrzysk paraolimpijskich. Jeżeli ruch paraolimpijski jest częścią ruchu olimpijskiego – a tak właśnie jest, to cyklem poprzedzającym igrzyska będzie olimpiada a nie paraolimpiada. Igrzyska paraolimpijskie zaś następują po olimpijskich i morfem „para-„ ma znaczenie różnicujące wobec igrzysk olimpijskich – niezależnie jak będziemy go interpretować semantycznie. Jest więc jest „olimpiada”, która oznacza czteroletni cykl przygotowań zarówno olimpijskich, jak i paraolimpijskich; i są wieńczące ten cykl „igrzyska” – najpierw „olimpijskie”, a potem „paraolimpijskie”. Są „olimpijczycy” i walczący po nich „para olimpijczycy”. Są konkurencje „olimpijskie” i różniące się od nich konkurencje „paraolimpijskie”. Wreszcie są medale „olimpijskie” i medale „paraolimpijskie”, a także „paraolimpizm”, czyli zespół zdarzeń związanych z igrzyskami paraolimpijskimi.
Głównym sponsorem serwisu Vancouver 2010 jest: