Paweł Parus – wyróżnienie (2017)
Gdy w tył jego samochodu uderzył inny pojazd, sezon treningowy jeszcze trwał. Z wypadku zapamiętał ból. Treningów jednak nie przerwał. Z leczeniem czekał na koniec sezonu. Koszykówka była dla niego najważniejsza. Próbował swoich sił w innych dyscyplinach, ale to w kosza grali znajomi, a gdy tego nie robili, o koszykówce rozmawiali. Oglądanie transmisji rozgrywek NBA należało do obowiązkowych zajęć Pawła Parusa i jego kolegów.
Sezon skończył się wypadem nad wodę. To miał być odpoczynek od nauki na wydziale prawa i od treningów. Do wody wszedł powoli, nie było żadnego skoku, żadnego gwałtownego ruchu, ale osłabiony kręgosłup nie wytrzymał zetknięcia z taflą wody. Nastąpiło zwichnięcie kręgosłupa na odcinku C4 i C5.
- Moją pierwszą myślą była obawa, że koledzy wezmą to za żart. Nie uwierzą, że potrzebuję pomocy – wspomina Paweł Parus.
Pierwszej pomocy udzielili mu wypoczywający w tym samym miejscu lekarze-fizjoterapeuci. Nie od razu postawiono właściwą diagnozę. Nie od razu zrozumiał, co ten wypadek dla niego oznacza.
- Operowali mnie 3 maja, 17 dni później miałem zaplanowany wyjazd. Nie odwoływałem go. Wierzyłem, że do tego czasu, w przenośni i dosłownie, stanę na nogi – wspomina.
Sport to też kibicowanie
Tak się nie stało. Zrezygnował ze studiów prawniczych i postawił na rehabilitację. Wtedy jeszcze wierzył, że będzie sprawny, a rehabilitacja nie dość, że zastępowała koszykówkę, to jeszcze miała być sposobem na osiągnięcie celu.
- Minęło sześć miesięcy. Pojawiły się odleżyny i źle przespane noce. Wtedy przyszła refleksja, że to wszystko nie będzie takie proste. Jednak przez pierwsze lata rehabilitacja pozostała najważniejsza – mówi Paweł Parus.
Nigdy nie przestał być kibicem sportowym. Na niedostosowane wówczas obiekty sportowe dostawał się przy pomocy przypadkowych ludzi. Swoimi spostrzeżeniami i marzeniem, by osoby z niepełnosprawnością mogły bez większych problemów zobaczyć mecz, dzielił się z pracownikami marketingu klubu Śląsk Wrocław.
W 2008 r. rozmowy przyniosły efekt. Śląsk Wrocław wrócił do Ekstraklasy i otworzył się na szersze grono kibiców. Paweł Parus wziął na siebie poprowadzenie Klubu Kibiców Niepełnosprawnych. Organizacja rosła w siłę. Z meczu na mecz coraz więcej osób z niepełnosprawnością oglądało rozgrywki z trybun stadionu. Wkrótce Paweł Parus został ekspertem w dziedzinie dostępności obiektów sportowych. Konsultował budowę nowego stadionu we Wrocławiu, dostępność obiektów przygotowywanych na Euro 2012 i prowadził akcję edukacyjną.
Praca rehabilitacją psychiczną
Klub nadal się rozrasta. Chociaż powstał dla kibiców piłkarskich, szybko przestał się na nich koncentrować. Dostarcza wejściówki na imprezy sportowe i kulturalne. Organizuje nawet wyjazdy turystyczne.
- Czasami pojawiała się taka myśl, że tego wszystkiego jest za dużo. Zwłaszcza wtedy, gdy wracaliśmy z jakiegoś wyjazdu o 5 rano. Wszyscy odsypiali do 10, a ja siedziałem i robiłem rozliczenie wyjazdu. To były jednak chwile. Praca jest dla mnie rehabilitacją psychiczną. Dojrzałem również do tego, żeby delegować obowiązki na innych. Przecież nie wszystko musi być na mojej głowie – mówi Paweł Parus.
Lista zadań do zrobienia wydłużyła mu się, odkąd został Pełnomocnikiem Marszałka w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego. Na tym stanowisku wspiera Zarząd Województwa w kwestiach związanych z osobami z niepełnosprawnością.
- Życie osoby niepełnosprawnej nie jest wyłącznie radosne. Wiąże się z tym ból, cierpienie i frustracja, gdy czegoś zrobić się po prostu nie da. To także wielka logistyka. Jednak radość z tego, co się robi, potrafi przysłonić wszystkie problemy. W życiu trzeba być optymistą, widzieć swoje cele i przetrwać – zdradza swoją filozofię życiową Paweł Parus.
Komentarze
-
TAK TRZYMAJ PAWEŁKU !!!
06.12.2017, 07:27SERDECZNE GRATULACJE PAWLE, ŻYCZĘ DUŻO, DUŻO ZDROWIA, NOWYCH POMYSŁÓW NA NIWIE KULTURALNO-- KIBICOWSKIEJ, SUKCESÓW W PRACY, SZCZĘŚCIA I MIŁOŚCI W ŻYCIU OSOBISTYM !!! POZDRAWIAMY...odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz