Rafał Wilk – wyróżnienie (2017)
Pięć złotych medali mistrzostw świata, cztery medale igrzysk paraolimpijskich, w tym trzy za zwycięstwa, Puchary Świata i Europy zapełniające pokój po sufit oraz rekordy tras maratońskich. To wszystko dorobek Rafała Wilka, jednego z najbardziej rozpoznawalnych sportowców paraolimpijskich w kraju, o ugruntowanej pozycji na arenie międzynarodowej. Do tego momentu doszedł w zaledwie 11 lat po wypadku.
Był 3 maja 2006 r. Trwał ósmy wyścig meczu pomiędzy KSŻ Krosno a GTŻ Grudziądz. Dla Wilka był to już czwarty wyścig tego dnia. Zahaczył o bandę, przewrócił się. Chwilę później przejechał po nim Martin Vaculik, wtedy jeszcze bardzo młody, mniej doświadczony zawodnik. Tak zakończył się ostatni wyścig żużlowy w życiu Rafała Wilka.
Krok po kroku
Przed wypadkiem, żużel był spełnieniem jego marzeń. Żużlowcem był jego ojciec, który został też jego pierwszym trenerem. Ćwiczyli w tajemnicy przed mamą, która bała się o swoich mężczyzn. Pierwsza jazda na motocyklu była pełna emocji. Z jednej strony ekscytacja, adrenalina, zachwyt, z drugiej: strach. Potem strach minął, został już tylko zachwyt. Rok przed wypadkiem wydawało się, że jego żużlowa kariera dopiero nabiera rozpędu. Został najlepszym zawodnikiem KMŻ Krosno i srebrnym medalistą mistrzostw Węgier. Po wypadku musiał nauczyć się żyć od nowa.
Do życia podchodzi zadaniowo. Wyznacza cele, określa czas na ich realizację i bierze się do pracy. Po wypadku podejścia nie zmienił. Nauczył się funkcjonować na wózku, krok po kroku pokonywał kolejne przeszkody. Dzisiaj mieszka w domu zupełnie nieprzystosowanym do potrzeb osoby z niepełnosprawnością. Schody nie stanowią już jednak żadnego problemu. Umiejętność wchodzenia po nich opanował w ciągu trzech tygodni – dla córki, by zrobić jej niespodziankę pierwszego dnia szkoły.
Po rehabilitacji wrócił do żużla w roli trenera.
- Nie wyobrażałem sobie życia bez sportu – podkreśla. – Dlatego zacząłem jeszcze raz, od zera. Początki nie były proste, upadałem i wstawałem. Uczyłem się pokonywać przeszkody, ale jeśli mamy w życiu jakiś cel i z determinacją do niego dążymy, musi nam się udać.
Dobro wraca
Jednocześnie Rafał Wilk odkrył, jaką radość daje mu jazda na rowerze ręcznym. Wkrótce jako kolarz miał zacząć odnosić największe sukcesy, na razie jednak coraz trudniej było mu pogodzić obowiązki trenera żużlowego i własne treningi. W 2011 r., po przegranym meczu KMŻ Lublin – Polonia Piła, opuścił lubelski klub. Rok później, jako pierwszy zawodnik w historii polskiego kolarstwa ręcznego, zdobył dwa złote medale na Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie. Zadedykował je ojcu, który wtedy już nie żył. Zginął w wypadku samochodowym.
Przez kolejne cztery lata Rafał Wilk został dominatorem tej dyscypliny na świecie. Wszystkie ważne zawody kończył na podium.
Pomimo treningów i zgrupowań, udziela się charytatywnie, założył własną fundację „Sport Jest Jeden”.
- Dobro zawsze wraca. Warto pomagać innym. Nie można zamykać się na drugiego człowieka. Gdy zaczynałem, nie było mi łatwo. Myślę, że młodzi sportowcy nie muszą już przechodzić takiej samej drogi. Chętnie dzielę się z nimi doświadczeniem – mówi multimedalista paraolipijski.
Swoim optymizmem zaraża innych.
- Sami podejmujemy decyzje. To, jak będzie wyglądało nasze życie, zależy wyłącznie od nas. Warto zadbać o to, by było szczęśliwe i pełne pasji – doradza Rafał Wilk.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz