Vlodi Tafel – wyróżnienie (2017)
Był nastolatkiem z głową pełną marzeń o karierze piłkarza. Każdą wolną chwilę spędzał na boisku, walcząc o miejsce w klubowych drużynach. Widział się w roli napastnika największych klubów w Polsce, a może nawet Europy. Z tą myślą grał przez chwilę w Legii i Agrykoli. Brał udział w Turnieju o Złotą Piłkę. Jego piłkarska przygoda zakończyła się, gdy podczas międzyosiedlowych rozgrywek zderzył się z innym zawodnikiem i z piłką. W kolizji ucierpiało kolano.
- Trwały wakacje. Nie chciałem tracić czasu na lekarzy. Zwlekałem z wizytą, ale po wakacjach kolano nadal nie dawało o sobie zapomnieć. Okazało się, że to rak kości. Amputacja była niezbędna, chociaż wtedy nie rozumiałem, że będzie tak poważna – wspomina Vlodi Tafel.
Wziął na siebie rolę pocieszyciela rodziny, przekonywał, że wszystko będzie dobrze.
Siedzący w zespole
Nie było. Amputacja z wyłuszczeniem w stawie biodrowym rozpoczęła wieloletnie zmagania ze skutkami ubocznymi chemioterapii.
- Z tzw. nerką się nie rozstawałem. Byłem osłabiony, wypadały mi włosy. Pojawiły się bóle fantomowe, które zresztą i dzisiaj potrafią mi dokuczyć. Wtedy jednak byłem młody i optymistycznie nastawiony do życia. Przetrwałem i to – mówi Vlodi Tafel.
Jeszcze w szpitalu pogodził się z faktem, że piłkarzem nie będzie. Na plakatach, wiszących na ścianach w jego pokoju, piłkarze sąsiadowali z muzykami. Najczęściej rockowymi.
- Cięższe brzmienie zawsze mnie pociągało, ale wtedy dostęp do tych plakatów był utrudniony – wspomina. – Jeśli więc udało się zdobyć plakat zespołu, grającego inną muzykę, to też trafiał na tę ścianę. Pomyślałem, że i ja mógłbym grać, a że jedyną „opcją siedzącą” w zespole była praca perkusisty, to ją wziąłem.
Kulami w śliwki
Objęcie nowej „posady” proste nie było. Zaczęło się od ćwiczeń na meblościance z tapczanem. Wraz z pierwszym instrumentem, do domu zawitał dzielnicowy. Powodowany jednak współczuciem, pobłażliwie traktował uciążliwość muzycznej pasji niepełnosprawnego nastolatka i skargi sąsiadów łagodził. O śliwkach i jabłkach nie wiedział.
- Lekarz też o nich nie wiedział – opowiada Vlodi Tafel. – Był zdziwiony, że tak często niszczą mi się kule i z podejrzliwością wysłuchiwał mojego zapotrzebowania na nową parę. Przyznaję, chodziliśmy z kolegami na śliwki czy jabłka. Najpierw przerzucałem przez ogrodzenie kule, potem siebie. Rzucaliśmy tymi kulami w owoce i... czasem owoce spadały, a kule zostawały na drzewie. Większość swojego czasu poświęcałem jednak na uczenie się gry.
Wiek uniemożliwiał mu naukę w szkole muzycznej na poziomie podstawowym. Samouk miał też zbyt duże braki, by startować do szkoły średniej. Zdecydował się więc na ognisko muzyczne. Gdy był już gotowy do egzaminów, to nie umiejętności, a niechęć władz szkolnych stanęły mu na drodze.
- Uważali, że człowiek bez nogi nie poradzi sobie z grą i ciężką pracą w szkole, która najczęściej nie była dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych – podkreśla. – Problemem miała być konieczność pokonywania jednego piętra schodów. Sugerowali, że powinienem się skupić na rehabilitacji i nie dopuścili mnie do egzaminów.
W ostatniej chwili
Jak na ironię, takich obiekcji nie miała szkoła, w której nie było windy, a sale ćwiczeń różniły trzy poziomy schodów. Vlodi Tafel opuszczał tę szkołę z wyróżnieniem, choć oprócz wydziału klasycznego kończył nowo powstały wówczas wydział jazzowy i nie zrezygnował z nauki w liceum ekonomicznym. Nocami próbował grać w klubach, podglądał innych. Ta pracowitość przyniosła efekt.
- Jechałem samochodem i słuchałem radia – wspomina. – Dowiedziałem się, że jest przesłuchanie do zespołu Apteka. Wtedy o nich nie słyszałem. Nawet nie wiedziałem, co grają. Spojrzałem na zegarek, było jeszcze 30 minut do końca przesłuchania. Na szczęście pałki zawsze miałem w samochodzie. Zdążyłem w ostatniej chwili. Usiadłem, zagrałem i zaproponowali mi współpracę.
Od tamtej pory Vlodi Tafel nie schodzi ze sceny muzycznej. Nagrywał z Różami Europy i Dziecięcym Zespołem Wokalnym Gong. Współpracował m.in. z Anitą Lipnicką, Tadeuszem Nalepą, Robertem Chojnackim, zespołami Breakout i Believe. Wiosną 2018 r. ukaże się płyta Natalii Sikory z piosenkami Miry Kubasińskiej – nagrana przy współudziale Vlodiego Tafela.
- Są rzeczy, których zrobić nie mogę, ale są też takie, które wbrew przeciwnościom losu robię. Często słyszałem, że się nie nadaję, że nie dam sobie rady. Zdobywałem jednak to, czego chciałem. Cały czas ćwiczę, dokształcam się, rozwijam. Mam jeszcze wiele marzeń do spełnienia, jednak najważniejsze, to mieć w życiu pasję. Ona pomaga podnosić się z dna i radzić sobie z cięższymi momentami – przekonuje jedyny na świecie perkusista z pełną amputacją nogi.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz