Witold Skupień piąty na 20 km. „Była szansa na medal, ale przegrałem z trasą”
Witold Skupień zajął piąte miejsce w biegu narciarskim na 20 km podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Pjongczangu. Polak był niepocieszony na mecie, bo uważał, że medal był w jego zasięgu. Przegrał z pogodą i ze zbyt płaską trasą.
Bezkonkurencyjny okazał się Ukrainiec Ihor Reptiuch, który finiszował z czasem 44.52,4. Drugi na mecie był Francuz Benjamin Daviet (46.48,9), a trzeci Norweg Hakon Olsrud (47.10,6). Skupień ukończył z czasem 49.02,8.
- Jest we mnie spory niedosyt, choć mam świadomość, że dałem z siebie wszystko – mówił Polak na mecie. – Była szansa na medal. Ihor był poza zasięgiem, ale z drugim na mecie Francuzem i trzecim Norwegiem wygrywałem już w Pucharze Świata.
Kij daje przewagę
Witold Skupień opowiadał, że pierwszą rundę biegło mu się świetnie dzięki zmrożonym warunkom na trasie, ale później słońce zaczęło rozpuszczać śnieg. Zaczęła robić się „kasza”, w której trudniej mu biec bez kijków, niż startującym z nimi rywalom, i nie wytrzymał tempa.
- Gdyby było zimniej, walczyłbym do końca. Ale inna sprawa, że trasa była dla mnie za płaska. Wiadomo, że zawodnik z taką niepełnosprawnością jak moja nie ma szans na płaskim terenie, gdzie pomaga odpychanie kijami lub choć jednym kijem. Idealne są ostre podbiegi i szybkie zjazdy. A tu miałem do przebiegnięcia dwa stadiony, biegowy i biatlonowy, oba płaściutkie. Mam w konkurencji aż dziewięć grup niepełnosprawności, ale tylko w mojej startują zawodnicy bez kijów – tłumaczył Witek.
Co prawda zawodnicy posiadają tzw. handicapy (realny czas przeliczany jest przez procentowy współczynnik niepełnosprawności, im większa tym większy bonus).
- Niestety te handicapy w porównaniu do dawnych lat zostały zmniejszone. Już wiem, że za rok jeszcze bardziej dostanę pod tym względem w tyłek. Gdyby liczyć tylko moją kategorię, to wygrałem dziś bardzo wyraźnie ze wszystkimi bez kijów. Cóż, tak to jest poukładane i nic na to nie poradzę. Tak jest lepiej dla widzów, bo startuje nas więcej – mówił Skupień.
„Diabeł” biega jak maszyna
Polak serdecznie pogratulował zwycięzcy, Ukraińcowi Reptiuchowi, który jest jego dobrym kolegą.
- Nazywamy Ihora „Diabłem”, bo ma w sobie szatańską moc – mówił Witold Skupień. – Jest okrutnie mocny, biega jak maszyna. Ukraińcy mają bardzo silną grupę, ze 40 zawodników. Trenują razem z pełnosprawnymi zawodnikami na zgrupowaniach we Włoszech, więc ma się od kogo uczyć. Bardzo mu zazdroszczę, ale w pozytywnym znaczeniu. Jest dla mnie wzorem.
Teraz przed Skupieniem start w sprincie, na który szczególnie się nie nastawia, i na 10 km techniką klasyczną, gdzie obiecuje walkę.
- Niestety trasa sprintu została przez organizatorów bardzo spłaszczona w porównaniu do tej sprzed roku. Mało mnie szlag nie trafił jak to odkryłem, ale co zrobić. Na dychę klasykiem mam zamiar powalczyć. Zaczynamy o 10. rano, ale nawet jak się ociepli, nie będzie mi to aż tak bardzo przeszkadzać – mówił.
Inni Polacy daleko
W poniedziałkowych biegach startowali też inni reprezentanci Polski. W kategorii osób z dysfunkcją wzroku Piotr Garbowski z przewodnikiem Jakubem Twardowskim zajęli na dystansie 20 km dziewiąte miejsce, a Łukasz Kubica z Wojciechem Suchwałko – trzynaste. Wygrał Kanadyjczyk Brian McKeever z Grahemem Nishikawą jako przewodnikiem, drugi był Jurij Hołub z Białorusi (z Dmitrijem Budziłowiczem), a trzeci Francuz Thomas Clarion (w parze z Antoinem Bolletem).
Wśród kobiet w kategorii stojąc Iweta Faron nie ukończyła biegu na 15 km. Dwa pierwsze miejsca zajęły biegające pod neutralną flagą Rosjanki: Jekaterina Rumiancewa i Anna Milenina. Trzecia była Ludmyła Liaszenko z Ukrainy.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz