Przygoda z mundialem. Trzy moskiewskie dni
17-dniową przygodę z mundialem zaczęliśmy od meczu Polski z Senegalem. Do Moskwy przylecieliśmy samolotem z Warszawy dzień przed meczem. Z mojego doświadczenia i w mojej opinii, dla osoby poruszającej się na wózku to najlepszy środek transportu z najlepiej zorganizowaną pomocą na lotniskach.
Standardowo pierwszy wsiadam i ostatni wysiadam z samolotu, ale to nie stanowi wielkiego problemu. Problemem może być dostęp do toalety i przyznam szczerze, że nie wiem, jak by to wyglądało w trakcie 2-3 godzinnych rejsów, ponieważ są to mniejsze samoloty niż na trasach międzykontynetalnych.
Gorycz porażki
Nasze trzy dni spędzone w Moskwie to pobyt na dwóch meczach i placu Czerwonym. Pierwszy dzień podporządkowany meczowi Polska – Senegal, drugi dzień to wizyta na stadionie Łużniki i mecz Portugalia – Maroko, a trzeci dzień – zwiedzanie placu Czerwonego.
Każdy zainteresowany na pewno widział mecz Polski i nie się tu co rozpisywać na temat gry naszych zawodników. Próby nawiązania walki w końcówce spotkania nie wystarczyły i mimo głośnego dopingu i świetnej atmosfery na stadionie musieliśmy przełknąć gorycz porażki. Wspaniała atmosfera wśród kibiców panowała również następnego dnia na stadionie Łużniki.
Podziemie niedostępne
Podczas tych dni spędzonych w Moskwie najwięcej kłopotów sprawiły mi przejścia podziemne i dostanie się do metra. Przejścia podziemne ze stromymi zjazdami i podjazdami na schodach, bez pomocy innych osób byłyby niemożliwe do pokonania.
Czasem zdarzały się schodołazy, które jak na złość nie chciały działać. Jeżeli chodzi o zejścia do metra, to ruchome schody i specjalne windy dla osób niepełnosprawnych przeplatały się ze zwykłymi schodami, na których nie było żadnych podjazdów.
Chcą pomagać, ale...
Na stadionach, po przekroczeniu bramek kontrolnych, osoby na wózkach, by dostać się jak najbliżej swojego sektora mogą skorzystać z podwózki „melexem”. Bardzo pomocni osobom niepełnosprawnym okazują się również wolontariusze. Na schodach pomagać chcą prawie wszyscy, tylko że... prawie nikt nie słucha, jak należy pomóc, przez co trzeba uważać, żeby nie zaliczyć wywrotki. Prawie mnie to spotkało podczas wejścia do sklepu na deptaku przy placu Czerwonym. Na szczęście byłem przygotowany na taką ewentualność i zamiast pomagać na ciągach zdecydowałem się mocno trzymać ramy wózka.
Przygoda z mundialem trwa dalej. Kolejne przystanki przed nami to Kazań i Wołgograd, a później duża niewiadoma, bo wszystko zależy od tego, jakie rezultaty w meczach z Kolumbią i Japonią osiągnie nasza drużyna. Wierzymy w przebudzenie naszych zawodników i dostarczenie emocji na miarę dopingu najlepszych kibiców na świecie, czyli tych z Polski!
Komentarze
-
Iwona
22.06.2018, 13:33super!!!odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz