O. Bernard: winnica Piotra
Ta wiadomość przyszła na ekran smartfonu,
gdy pociąg przecinał pola i winnice Umbrii,
spowite chłodniejącym jesiennym słońcem
w drodze do Asyżu na konferencję
„Pustynia i duchowość”:
„Nie żyje Piotr Pawłowski
Prezes Fundacji Integracja.
Miał 52 lata”.
I biało-czarne zdjęcie, które zaraz zaczęło
odbierać kolory polom i winnicom
i zmieniać je w pustynię.
Ale i tak narastała ona w napięciu i bezradności od środy,
kiedy na tym samym ekranie smartfonu
pojawił się esemes,
że Piotr w szpitalu, że odchodzi...
Gorący piasek pytań i wspomnień,
z których zdaje się wyparowywać duchowość
i… moc modlitwy – może jak po tym
tragicznym skoku 36 lat temu...?
Czy winnice są silniejsze niż pustynia?
Podczas naszego ostatniego spotkania
dokładnie miesiąc temu,
jak zwykle przy dobrym winie
zawsze dobieranym przez Piotra ze znawstwem
– podobnie jak buty i krawaty –
wydawało się, że tak.
Nad pustynią czy winnicą
Słońce to samo –
jak wtedy nad Liwcem,
czy trzydzieści lat temu w Łaźniewie,
gdy jeszcze nie było wina, lecz… zupa chmielowa
niezbędna do systematycznego płukania nerek.
To samo słońce, lecz złagodzone powstałą znad Wisły mgłą
było i nad tynieckim opactwem.
Błogosławiło pierwsze rozmowy o Integracji –
i to tak skutecznie,
że nie było problemem wielokrotne przenoszenie wózka
przez tyle schodów (wiadomo: zabytek),
jak wcześniej przy wysiadaniu z warszawskich autobusów,
w filharmonii czy nawet w przejściu na trasie W-Z.
Jak daleko jednak zaszliśmy –
nawet po tych schodach, lecz nade wszystko
pod tym słońcem!
Już dawno wózek przestało się nosić:
był zbyt porządny.
Oczekiwany nowy samochód miał zawieźć do Rzymu
z nadzieją skutecznego pokonywania barier starożytności.
Bo tak naprawdę pustynia barier
stała się winnicą, a Piotr
gospodarzem, ogrodnikiem, zarządcą.
Tak, mocą słońca jego wizji, determinacji i uśmiechu
powstał pejzaż Integracji rozrastającej się sukcesywnie:
tego ziemskiego przedsionka raju, w którym kiedyś ostatecznie –
choć dopiero po drugiej stronie, jak napisał prorok,
i co Piotr z satysfakcją powtarzał –
„Chromy wyskoczy jak jeleń”.
Póki co cierpliwie uczył, jak sprawniej się poruszać,
doglądał wzrostu, przycinał gałązki, nabywał nowe tereny,
inwestował, planował – a także
niekiedy
zmagał się z pomocnikami.
Raj chyba jednak był niecierpliwy…
Albo zazdrosny?
A może po prostu – zrobiłeś zbyt wiele,
rozleniwiając nas?
Może byliśmy za bardzo na Tobie uwieszeni,
Jak na superwygodnym wózku?
A może po prostu zawsze tak „do przodu”, że
nie mogłeś znaleźć się wcześniej właśnie tam,
gdzie wszystko widać lepiej i pełniej,
bo jest całkowicie… zintegrowane:
jak choćby ten stolik ze wspaniałym winem
z rajskich winnic, gdzie teraz siedzisz.
Przy nim, wśród odnalezionych tylu przyjaciół i znajomych,
nie zapominasz o nasz, a jakże!
Przechylasz się tylko – nawet lekko wstajesz – no tak,
by wznieść toast już w pełni sprawną ręką,
a potem, mrugnąć okiem, mówiąc:
„Na co czekacie? Nie martwcie się!
Do roboty!”.
I nasze pociągi są coraz bliżej
końcowej stacji.
Na ekrany smartfonów spływają
kolejne wiadomości.
Słonce nie przestaje złocić pól i winnic –
coraz piękniej świętuje ich ostateczne zwycięstwo
nad pustynią:
Bo nie ma modlitw niewysłuchanych.
Tak, jak mówiłeś, że bez wypadku nie byłbyś tym, kim jesteś,
To teraz dopowiadasz, że bez Twej śmierci – właśnie teraz –
...............................................
Najserdeczniejszy przyjaciel,
o. Bernard
O. Bernard jest benedyktynem, byłym opatem Klasztoru oo. Benedyktynów w Tyńcu
Komentarze
-
Wdzięczność
15.10.2018, 10:28O. Bernardzie DZIĘKUJĘodpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz