„Nazywałeś nas i siebie Trojaczkami”. Najbliżsi współpracownicy do Piotra Pawłowskiego
Jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia,
oprócz słów odszukanych z nicości –
ach, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia,
które będzie całą treścią wieczności.
(Karol Wojtyła)
Kochany Szefie!
I oto stało się nieoczekiwane. Dokonało się nad ranem o 2.50 w poniedziałek 8 października 2018 roku. Wcześniej pojawiła się wiadomość, że trafiłeś do szpitala nagle, bo to zawsze wydaje się nagle..., a potem – mam wrażenie – że Integracja umierała przez tydzień razem z Tobą. Ta świadomość podcięła nam skrzydła, ale pamiętaliśmy o powtarzanych przez Ciebie słowach Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, według którego „przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać”.
Przyjaciół – dzięki Tobie, Szefie – mamy wielu, nigdy w to nie wątpiliśmy, ponieważ dawali temu wyraz w codziennej współpracy i wsparciu naszych projektów. Zespół Integracji trwał w milczeniu na stanowiskach, wykonując swoje obowiązki. To najpiękniejsza forma oddania Ci czci i wyraz wdzięczności. Kto tylko mógł, odwiedzał Cię i dawał wsparcie Żonie i Rodzicom, dla których umierałeś drugi raz. Niepojęty dramat muszą teraz unieść. Prawda jest jednak taka, że bardzo chciałeś odejść przed nimi i dostałeś tę łaskę. Wiem, że teraz nie opuścisz Ewy, Mamy i Taty, otaczając ich swoją opieką i wstawiennictwem...
W felietonie Matka w 2017 roku napisałeś: „Moja Mama robiła wszystko, aby nie tylko ulżyć mi w cierpieniu, ale wprowadzić na drogę samodzielności i niezależności... „Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta wraca – to miłość macierzyńska”. (J.I. Kraszewski). Odkąd mieszkam z żoną, w pełni rozumiem, jakie konsekwencje mojej brawury spadły na Mamę. Po moim wypadku oboje Rodzice bardzo ograniczyli kontakty ze znajomymi i przestali wyjeżdżać na urlopy. Ponieśli koszty, których w żaden sposób nie można oszacować?”.
Z równie wielkim oddaniem wypowiadałeś się o Żonie Ewie, która po ślubie stała się najważniejszą osobą w życiu, choć rodzice nieustannie wspierali Was w działaniach. „Bardzo długo zwlekałem z decyzją o małżeństwie, bo po wypadku długo wydawało mi się, że będę musiał z ludźmi być w zupełnie innych relacjach. Ewa przywołała mnie do porządku, powtarzała, że wózek nie zwalnia z jakichkolwiek obowiązków czy odpowiedzialności” – pisałeś.
Byłeś najlepszym Przyjacielem dla wielu z nas. Za to Szefem bardzo trudnym, bo nikt nie był w stanie Ci dorównać, nadążyć za Tobą, za pomysłami, których miałeś bez liku. Można by nimi obdzielić kilka organizacji. Nie odpuszczałeś nikomu, a najbardziej sobie. Nie oszczędzałeś się w trudzie budowania Integracji jako profesjonalnej organizacji działającej na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Kochałeś ludzi miłością niekiedy surową, ale wspierającą i motywującą do rozwoju. Wyrazem tej bezwarunkowej miłości jest magazyn „Integracja”, której pierwszy numer ukazał się w październiku 1994 roku. Twoje życie, Szefie, to ciąg metafizycznych przypadków i przypadłości.
A teraz jeszcze słowo od nas, Szefie, Twoich pretorian – Janki i Michała. Nazywałeś nas i siebie Trojaczkami, więc Twoje odejście dotyka nas w szczególny sposób. Mieliśmy niecodzienny zaszczyt i zwyczajną ludzką radość bycia z Tobą najbliżej w codziennych czynnościach, takich jak: jedzenie, picie, poprawienie marynarki, ułożenie ręki, przekładanie kartek podczas czytania czy pisanie pod Twoje dyktando na komputerze. Michał robił jeszcze wiele więcej... Czasem śmieliśmy się z Tobą, bo co jak co, ale poczucie humoru miałeś ogromne i wyborne. Także na swój temat, np. związany z tym, że niektórzy ludzie są pewni Twojego udawania, że sam nie możesz nic zrobić… Tylko nieliczni wiedzieli, ile zachodu i czasu potrzeba, abyś przyjechał, Szefie, do pracy i z niej wrócił do domu. Ile wokół Ciebie gromadziło się anielskich rąk, zaczynając od Pani Jadzi..., prawie każdego rana.
Bardzo dziękujemy, że byłeś w naszym życiu, że mieliśmy szansę służby nad służbami, z której więcej braliśmy, niż umieliśmy dać. Że zaufałeś naszym sercom i wspierającym Cię rękom, że nas zabrałeś w swoją podróż.
„Rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać...
(ks. Jan Twardowski, Wdzięczność).
Osierociłeś, Kochany Szefie, każdego, kto Cię znał, bliżej, dalej czy najdalej. Rainer Maria Rilke pisał:
„Każdemu daj śmierć jego własną, Panie.
Daj umieranie, co wynika z życia,
gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie...”.
Tak jak Ty, Szefie, który odszedłeś tak naprawdę w biegu. Odszedłeś, aby stworzyć Integrację w niebie, jak zapowiadałeś...
Osieroceni Janka i Michał
wraz z całym Zespołem Integracji
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz