Idioci zza morza
Lars von Trier jest Duńczykiem, laureatem Festiwali w Cannes. Dwukrotnie uhonorowany Złotą Palmą - za "Przełamując fale" (1996) i za "Tańcząc w ciemnościach" (2000). Duch niespokojny, poszukujący. Kiedy wraz z Thomasem Vinterbergiem ogłosił w 1995 roku manifest DOGMA, uznano go za wroga prawdziwego kina.
W Ciechocinku
Turnus rehabilitacyjny. Siedzieliśmy w jednym z licznych barów. Sączyliśmy - my, rodzice - piwo, a nasze dzieci, zbieranina większości możliwych fantazji Pana Boga, jadły lody. Było nam naprawdę dobrze. Słony, chłodny powiew od tężni łagodził upał, do końca turnusu jeszcze daleko, życie się kłębi gdzieś z boku, a my tu, jak na odległej wyspie, siedzimy, gadamy. Żyć nie umierać.
Michałek, śliczny autystyczny chłopiec, czuł się chyba najlepiej z nas. Wyraził to na swój, autystyczny, sposób. Nagle zaczął przeraźliwie piszczeć, ale tak, że filmowe piszczenie Oskara ("Blaszany bębenek") wydawało się pieszczotą dla uszu. Nie skutkowały prośby ani groźby. Piszczał coraz głośniej, uśmiechając się przy tym, szczęśliwy jak prosię.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Z różnych stron posypały się na nasze głowy gromy. Życzliwsi, gwałtownie doradzali, co powinniśmy zrobić z "hałasującym bachorem". Z naszej strony, tylko w jednej matce odezwała się lwica: "Jak się chce spokoju, to trzeba jechać na Majorkę" - zachrypiała, ale jej głos zginął w narastającym tumulcie.
W Kopenhadze
Podobnie zaczynają się "Idioci" Larsa von Triera. Do restauracji przychodzi kobieta o dziwnie łagodnym, "przepraszającym" wyrazie twarzy, usiłuje coś zjeść. Nie jest to proste, bo lokal nie należy do najtańszych, a nasza bohaterka do bogatych. Po drugie, wśród stolików zaczyna się dziać coś "dziwnego". Okazuje się, że wśród klientów znajduje się dwóch upośledzonych umysłowo, którzy pod nadzorem opiekunki świętują urodziny. Coś jednak nie wyszło i jeden doznaje ataku depresji, a drugi ataku szału. Obaj łażą między stolikami, zaczepiając jedzących, mamroczą coś niezrozumiale, ignorując polecenia opiekunki. Sterują jednak w kierunku wyjścia, co wydaje się wszystkim na rękę, może z wyjątkiem Karen, tej smutnej klientki, którą Stoffer, idiota agresywny, chwycił za nadgarstek i na siłę wciągnął do taksówki. W aucie głęboki oddech, udało się. Może trochę przesadzili, ale zbliżał się kelner z gigantycznym rachunkiem.
Stoffer i Henrik są najzupełniej normalni, oni tylko "spastykowali", czyli udawali idiotów. Po co? To pytanie o sens przewrotnego, miejscami komicznego, ale ostatecznie mrocznego dzieła von Triera.
W ambitnym dziele kina
"Idioci" zrobieni są według reguł "Dogmy". Tylko naturalne plenery, bez rekwizytów, bez dekoracji, bez trików. Filmowanie kamerą wideo, z ręki, bez sztucznego oświetlenia - to główne założenia artystycznego manifestu. Jakby powrót do kina amatorskiego. Kamera drga, kadry skomponowane wręcz niechlujnie albo wcale, "zamiatanie", "pompowanie", wszystkie, wydawałoby się, możliwe błędy początkującego filmowca. Ale to tak ma być. Jest w tym twórcza konsekwencja, jakaś metoda w tym szaleństwie, która widza chwyta za kark i przykuwa do fotela. A potem za gardło. - "Gdybym nie został reżyserem, byłbym martwy. Żyję po to, by robić filmy. Istnieją tęsknoty za różnymi rzeczami, film pozwala mi się do nich zbliżyć" - mówił w wywiadach reżyser.
Jego "Idioci" to historia grupy dziesięciu osób zamieszkujących dom przeznaczony na sprzedaż. Ich głównym zajęciem jest "spastykowanie", udawanie upośledzonych umysłowo. Ponieważ dom leży w ekskluzywnej dzielnicy na przedmieściu Kopenhagi, w poszukiwaniu widzów swoich osobliwych spektakli organizują wycieczki. Jeżdżą do restauracji (w jednej z nich do grupy przyłącza się Karen), na basen, nad jezioro, zwiedzają pobliską fabrykę, a "sąsiadom" sprzedają własnej roboty (wyjątkowo zresztą paskudne) ozdoby choinkowe. Wszędzie, podzieleni na role "opiekunów" i "upośledzonych" grają swoje improwizowane przedstawienia, będąc jednocześnie aktorem i widzem. Bawią się swoją grą, bawi ich gra ludzi, nieświadomych uczestników spektaklu.
W naszej hipokryzji
Jest to niewątpliwie film o ludzkiej hipokryzji, która najjaskrawiej uwidacznia się w stosunku do niepełnosprawnych. Wszyscy jesteśmy za integracją, za wyrównaniem szans itd., a z drugiej strony, jakże łatwo dajemy się wkurzyć, gdy jakiś niepełnosprawny zacznie w restauracji wyć albo włoży palec do naszej zupy. Wtedy, zamiast strzelić debila w zęby, uśmiechamy się ze zrozumieniem i zamawiamy drugi talerz. Pełno u von Triera niezwykle trafnych obserwacji ludzkich zachowań, a wniosek nasuwa się pesymistyczny, bo oto najbardziej naturalnie (czytaj: właściwie) reagują na niepełnosprawność wytatuowani troglodyci, dla których pomóc się wysikać Jeppemu - idiocie sfrustrowanemu - to tyle, co wypić kolejne piwo czy zapalić kolejnego skręta. Ale oni sami są poza nawiasem i wszelką integrację mają tam, gdzie Bursa małe miasteczka.
W idiotycznej wolności
Czy udawanie idiotów jest poszukiwaniem wolności, totalnego nonkonformizmu? W pewnym momencie filmu wydaje się, że tak. Jakże bowiem łatwo, będąc idiotą, odrzucać konwencje, kulturowe nakazy i ograniczenia. Jeśli mamy ochotę na seks lub czujemy nieodpartą chęć nawymyślać przedstawicielowi gminy od faszystów... ileż to roboty. Czy prawdziwą wolność można osiągnąć tylko będąc czy udając idiotę? A może idiotom wszystko wolno? Też nie. Za mocno, wydaje się twierdzić von Trier, zrośliśmy się ze społeczeństwem. Za mocno kochamy swój obraz w oczach naszych bliskich, przyjaciół, współpracowników. Wymyślonego przez Stoffera, przywódcę grupy, ostatecznego egzaminu nie zdaje nawet on sam. Tylko Karen....
W czerwonej linii
Karen dołączyła do grupy, gdy zabawa w "spastykowanie" trwała już na dobre. "Wyśmiewacie się" - mówiła na początku, ale gdy okazało się, że gra nie sprawia jej trudności, a przeciwnie, przynosi ulgę, zawsze smutna i nieobecna zaczęła się nawet uśmiechać. I tylko ona zdaje egzamin, spastykowanie przed członkami najbliższej rodziny. Razem z Susanne, która w grze nie wychodziła poza rolę opiekunki, pojawia się w domu, z którego zniknęła kilka tygodni wcześniej. Jakoś tam cicho i nieobecnie. Siostry Karen, jej matka, mąż porozumiewają się półszeptem, poruszają się półprzytomnie. Przed kilkoma tygodniami zmarło dziecko Karen. Uciekła. Nie była na pogrzebie. Czyżby von Trier odkurzał stary egzystencjalny schlagwort, że prawdziwie wolny jest tylko ten, co wszystko utracił?
Stawia wiele pytań duński reżyser, wiele trudnych, pisanych "otwartym tekstem", prowokacyjnych. Odpowiedzi, jeżeli są, mieszczą się gdzieś na styku obraz-widz, taka cienka czerwona linia. Dlatego wszystko to, co napisałem, mogą inni widzowie uznać za kompletną bzdurę.
A najzabawniejsze jest to, że będą mieli rację.
Idioci (Idioterne / Dogma 2)
Scenariusz, zdjęcia, reżyseria - Lars von Trier
Dania 1998, kolor, 117 min.
1998 Zentropa Entertainments2 Aps and La Sept Cinema,
Dystrybucja w Polsce: GUTEK FILM,
ul. Zamenhoffa 1, 00-153 Warszawa
,Idioci zza morza', "Integracja", nr 1/2001, str. 54-56.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz