Od uzależnienia do pełnych praw
Piotr Stanisławski: Czy kiedy pierwszy raz wygrał Pan w swoim
okręgu wybory do parlamentu, osoby z niepełnosprawnością lokowały w
Panu swoje nadzieje i oczekiwały, że będzie Pan walczył o ich
prawa?
David Blunkett: Oczywiście, kiedy wygrałem wybory,
społeczność osób z niepełnosprawnością zaczęła postrzegać mnie jako
swojego przedstawiciela. Uważałem jednak, że nie byłoby to dobre,
gdybym został rzecznikiem osób niepełnosprawnych. Po pierwsze,
zdefiniowałoby mnie to jako parlamentarzystę niepełnosprawnego, a
nie polityka na równych prawach z innymi politykami. Nie chciałem,
aby postrzegano mnie jako posła niepełnosprawnego, który zajmuje
się sprawami związanymi z niepełnosprawnością. Po drugie, stałoby
to w sprzeczności z naszym celem – wszystkim nam bardzo zależało na
równym traktowaniu osób z niepełnosprawnością i pełnej ich
integracji. Niepełnosprawnym kolegom, którzy do mnie przychodzili,
mówiłem, aby nie oczekiwali ode mnie, że coś załatwię. Mówiłem:
musicie to zrobić ze mną. Taką postawę prezentowałem także w
parlamencie. Oczywiście, jako sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy
i Świadczeń Emerytalnych prowadziłem działania mające na celu
wyrównanie szans osób z niepełnosprawnością, powołałem odpowiednią
komisję i ministra w moim departamencie. Osiągnęliśmy wielki
sukces, powołując Komisję Praw Osób Niepełnosprawnych, która
obecnie jest częścią Komisji Równości i Praw Człowieka.
Przedstawiłem także projekt ustawy o specjalnych potrzebach
edukacyjnych.
Na zdjęciu: David Blunkett. Fot. Piotr Stanisławski
Czy brytyjski parlamentarzysta z niepełnosprawnością
może zrobić dla osób z niepełnosprawnością więcej niż inni
posłowie?
Będąc osobą z niepełnosprawnością, zdaję sobie sprawę z
rzeczy, o których inni posłowie wiedzą niewiele. Choćby z tego, jak
ważne było wprowadzenie programu „Dostęp do pracy”, skierowanego do
osób z niepełnosprawnością. Kiedy w 2005 r. pracowałem w
Ministerstwie Pracy i Świadczeń Emerytalnych, poprzedni minister
ograniczył środki na ten program. Ja je przywróciłem, gdyż
wiedziałem, jak ten program jest ważny dla zwiększenia zatrudnienia
tych osób. Z drugiej strony, prezentowałem czasami twarde
stanowisko, jak choćby podczas zmiany ustawy o świadczeniach
socjalnych dla osób bezrobotnych. Kiedy toczyły się rozmowy na
temat pracy osób z niepełnosprawnością, niektórzy posłowie uważali,
że osoby takie nie muszą pracować i lepiej zostawić je na rencie i
zasiłkach. Ja otwarcie mówiłem, że jest to błędne podejście, że
większość z nich może pracować oraz że mamy instrumenty, aby
zachęcić tych ludzi do pracy.
W jaki sposób brytyjski system wspierania zatrudnienia
doprowadza do tego, że osoby z niepełnosprawnością ze znacznymi
schorzeniami podejmują pracę? Jakie instrumenty zachęcają je do
tego?
Obecnie stosujemy pozytywne instrumenty w postaci różnych programów
wprowadzających osoby z niepełnosprawnością na rynek pracy. Nie są
to elementy nacisku. Przygotowujemy te osoby do pracy, szkolimy,
pomagamy w przełamaniu lęków, gdy są nieprzystosowane społecznie,
budujemy ich pewność siebie, uczymy komunikacji i prezentacji
dobrych stron. Jeżeli po tych szkoleniach i otrzymaniu oferty pracy
osoba taka podejmie zatrudnienie, to może otrzymywać 40 funtów
dodatkowego wynagrodzenia tygodniowo przez rok. Pomagamy również w
pierwszych miesiącach zatrudnienia osoby z niepełnosprawnością,
kiedy pojawiają się różne trudności i wyzwania – gdyby w pracy coś
się nie powiodło, także w kwestii utrzymania prawa do zasiłku.
Jeżeli natomiast ktoś podejmie słabo płatną pracę, otrzymuje ulgę
podatkową i z tego tytułu dostaje trochę więcej pieniędzy. Poza tym
mamy zasiłek dla osób z niepełnosprawnością, który obejmuje dodatek
na transport. Kiedy osoba z niepełnosprawnością podejmuje pracę,
także go zachowuje.
Od dwóch, trzech lat stosujemy jeszcze inne narzędzie – zmieniliśmy
sposób oceny przez komisje lekarskie, które obecnie nazywają się
komisjami umiejętności. W ich skład wchodzą m.in. terapeuci
medycyny pracy. Zamiast oceniać ograniczenia wynikające z
niepełnosprawności i to, czego osoba z niepełnosprawnością nie może
robić, komisje oceniają możliwości danej osoby pod kątem tego, jaką
może podjąć pracę. Każda osoba z niepełnosprawnością otrzymuje
skierowanie na taką komisję i musi poddać się jej ocenie. Później
„przekazywana” jest do systemu pośrednictwa pracy, gdzie otrzymuje
ofertę, dostosowaną do swoich możliwości. Największym wyzwaniem w
tym systemie są osoby mające problemy mentalne, trzeba bowiem
przygotować dla nich odpowiednią terapię z precyzyjnym określeniem
przyczyn problemów psychicznych.
A co wtedy, jeśli ktoś nie będzie chciał pracować i będzie
odmawiał przyjęcia oferty?
Jeżeli odmawia przyjęcia oferty pracy spośród zaproponowanych, to
ogranicza mu się zasiłki, które otrzymuje. Są oczywiście osoby,
które upierają się, że nie mogą pracować i nic nie potrafią zrobić,
a po ocenie w komisji umiejętności przychodzą do mojego biura,
skarżąc się, że zmuszane są do pójścia do urzędu pracy po ofertę.
Osoby unikające zatrudnienia starają się udowodnić, że mimo
przewidzianego dla nich wsparcia i pomocy w podjęciu pracy nie są w
stanie jej podjąć. Musimy tu być stanowczy – tak wobec osób,
których jedyną niepełnosprawnością jest lenistwo, jak i wobec osób
z niepełnosprawnością, które mogą pracować.
W Polsce mamy problemy z systemem orzekania. Szacuje się,
że ponad 1 mln osób ma orzeczenie o niepełnosprawności, choć nie ma
do tego uprawnień. Czy w Wielkiej Brytanii istniał podobny problem?
Jeśli tak, to jak go rozwiązano?
W Wielkiej Brytanii zdarzają się osoby, które zachorowały nagle,
miały np. atak serca albo przytrafiło im się coś innego i
przerywają na jakiś czas pracę, a później nie chcą do niej wrócić,
choć mogą pracować. I starają się otrzymać zaświadczenie o
niepełnosprawności. Prawdziwa bariera pojawia się jednak wtedy, gdy
osoba z niepełnosprawnością informuje, że nie może pracować. W
takim przypadku stosuje się dokładną kontrolę i indywidualną ocenę
możliwości. Są też osoby, które chcą mieć kartę uprawniającą do
parkowania na miejscach dla kierowców z niepełnosprawnością, choć
nie mają niepełnosprawności ruchowej. Bywają więc różne przypadki.
Nasz system wsparcia w wielu obszarach zmieniamy w taki sposób, aby
nie skupiał się na deficytach osoby z niepełnosprawnością, ale na
jej możliwościach. Wspierajmy ludzi w dążeniu do samodzielności i
aktywności, a nie dlatego, że są osobami z niepełnosprawnością,
które nie mają pieniędzy i nic nie potrafią.
Jak rządowi w Wielkiej Brytanii udaje się spowodować, że
więcej osób pracuje na otwartym rynku pracy niż na chronionym? Czy
macie problem z chronionym rynkiem pracy? W Polsce ma on bardzo
silne lobby.
Wiem, że w Polsce duża część osób z niepełnosprawnością pracuje w
zakładach pracy chronionej i w większości to osoby z lekkim
stopniem niepełnosprawności. W Wielkiej Brytanii tego rodzaju
rozwiązania należą do przeszłości. Dotyczy to także edukacji w
szkołach specjalnych. To nie oznacza, że nie ma u nas zakładów
pracy chronionej. Działające związki zawodowe myślą głównie w
kategoriach opiekuńczości. Staram się uzmysłowić wszystkim, że
zakłady pracy chronionej są pozytywnym elementem w systemie pracy
wtedy, jeśli są tylko etapem przejściowym w dążeniu do pracy na
otwartym rynku pracy. Wyznajemy zasadę, że lepiej wspierać
pracodawców, którzy zatrudniają osoby z niepełnosprawnością na
otwartym rynku pracy. Zakłady pracy chronionej powinny natomiast
pełnić rolę szkoleniową, przygotowawczą do pracy na otwartym rynku.
Teraz wiele osób z niepełnosprawnością przebywa tam dlatego, że
dają im one poczucie bezpieczeństwa przed „twardymi” regułami
otwartego rynku pracy. Z lobby zakładów pracy chronionej do końca
sobie jeszcze nie poradziliśmy. Kiedy udaje nam się już doprowadzić
do tego, że osoby z tych zakładów są gotowe do podjęcia pracy na
otwartym rynku, nagle pojawiają się głosy, że nie możemy jeszcze
ich zamykać. Zakłady chronione są na pewno lepszym rozwiązaniem niż
bezrobocie i izolacja tych osób w domu. Ale nie są lepsze od
otwartego rynku, gdzie osoby te stają się częścią społeczeństwa i
uczestniczą w życiu na równych zasadach.
Jednak są osoby z niepełnosprawnością, które naprawdę nie
mają szans na znalezienie pracy na otwartym rynku
pracy.
Ale tylko niewielka część. Dla większości osób z
niepełnosprawnością, włączając mnie, możliwe jest zatrudnienie na
identycznych warunkach z osobami pełnosprawnymi na otwartym rynku
pracy. Oczywiście, nie brakuje kontrowersji – wciąż są osoby, które
uważają, że nie należy „wypychać” ludzi z zakładów pracy chronionej
na otwarty rynek, ponieważ przez wiele lat przyzwyczaili się oni do
takiej formy zatrudnienia i można naruszyć ich poczucie
bezpieczeństwa. Musimy pamiętać, że tworzenie dla osób z
niepełnosprawnością warunków do funkcjonowania na innych zasadach,
na innym rynku pracy, w innych szkołach i w innym świecie niż osoby
pełnosprawne, to działanie antyintegracyjne. Upieram się przy
tamtych rozwiązaniach. Wszyscy chcemy żyć na równych zasadach i
chcemy być traktowani tak jak inni. Z pewnością potrzebne są etapy,
okresy przejściowe i pośrednie, ale ostatecznie celem każdego
systemu wsparcia osoby z niepełnosprawnością musi być jej pełne
włączenie do społeczeństwa. Powinna ona funkcjonować na równych
prawach z innymi, a nie w specjalnych zakładach. Ważne, by nauczyła
się żyć normalnym życiem w otaczającym ją świecie i mogła dążyć do
osobistego sukcesu i rozwoju. Oczywiście dla osób ze znacznym
stopniem niepełnosprawności i sprzężonymi schorzeniami wsparcie
jest nieodzowne, aby mogły osiągnąć te cele.
Które ze swoich osiągnięć – jako członka rządu tworzącego
politykę wobec osób z niepełnosprawnością – ceni Pan
najbardziej?
Najbardziej dumny jestem z tego, że udało nam się zmienić podejście
i nastawienie ludzi i społeczeństwa do osób z niepełnosprawnością.
Rodzice dzieci z niepełnosprawnością, rodziny osób, które stały się
niepełnosprawne, osoby z niepełnosprawnością patrząc na mnie i moją
niepełnosprawność, widzą, że można sobie poradzić, a
niepełnosprawność nie jest końcem świata. Pracodawcy też zmienili
swoje podejście. Zamiast myśleć jak kiedyś, że osoby z
niepełnosprawnością nie poradzą sobie w pracy, zapraszają je na
rozmowy kwalifikacyjne, aby przekonać się, czy są one w stanie
sprostać postawionym wymaganiom. To było chyba najlepsze, co udało
mi się zrobić. Pracująca osoba z niepełnosprawnością płaci podatki,
składki na ubezpieczenie społeczne, wnosi swój wkład do budżetu
państwa, w większości przypadków przekraczający wartość
otrzymywanego zasiłku na życie.
W Wielkiej Brytanii dopasowujemy wszelkie formy wsparcia i służby
do indywidualnych potrzeb osoby z niepełnosprawnością. Nie
postępujemy odwrotnie: nie tworzymy najpierw jakieś usługi, by
potem oczekiwać, że osoby z niepełnosprawnością dopasują się do
niej. Indywidualne podejście zakłada opracowanie budżetu dla każdej
z osób i umożliwia bezpośrednią współpracę. To pozwala
przeprowadzić taką osobę od izolacji i uzależnienia od pomocy do
podjęcia przez nią pracy, zarabiania na własne potrzeby i godne
życie.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze
-
Tylko jest jedno ale...
24.08.2010, 12:09Wszystko pięknie zatrudnienie, integracja, godne życie, tylko jest jedno ale, tam jeżeli ktoś na prawdę nie nadaje się do pracy dostaje świadczenia w wysokości pozwalającej właśnie na godne życie na integrację, bo ma za co wyjść do kina, a i z czasem zostanie zrehabilitowany na tyle, żeby podjąć zatrudnienie nawet na otwartym rynku pracy. Niestety u nas rzeczywistość jest inna niepełnosprawny od urodzenia rencista dostaje 670zł renciny niech do tego mieszka gdzieś na prowincji z bezrobociem rzędu 15% to się cieszy z tego co ma nie wychodzi do ludzi, bo i nie ma z czym starcza mu rencinka co najwyżej na przetrwanie w spartańskich warunkach, a 10 zdrowych walczy o stanowisko pracy i niech by tylko spróbował podejść taki niepełnosprawny to zaraz zostanie skwitowany, gdzie Ty tu do pracy zdrowym miejsce zabierać toć masz rentę to masz z czego żyć! Mam? hmmmodpowiedz na komentarz -
'ZAPOMNIAŁ' DODAĆ
24.08.2010, 12:02ŻE MINIMALNA RENTA W W.BRYTANII - 1040 FUNTÓW/MC - JEST TYLKO 0 10% NIŻSZA OD TAMTEJSZEJ ŚREDNIEJ PŁACY /CHCĄ TAM PRACOWAĆ TYLKO ENTUZJAŚCI PRACY/, ŻE MIMO TAK DUŻEGO /ICH ZDANIEM/ WSPARCIA NA OTWARTYM RYNKU PRACUJE TAM OBECNIE TYLKO 107 TYS. O.N. /W POLSCE OK.600 TYS./. ŻE PRACUJĄC AUTOMATYCZNIE TRACI SIĘ RENTĘ, ŻE NIE MA TAM ODPOWIEDNIKA NASZEGO PFRON I KAR Z TYT. NIEZATRUDNIANIA O.N., - NO I NAJWAŻNIEJSZE, ŻE SYSTEM ICHNIEJSZY WSPIERANIA ZATRUDNIANIA O.N. NIE WYTRZYMUJE PRÓBY CZASU I MA SIĘ KU UPADKOWIodpowiedz na komentarz -
WIDAĆ JAKI PANUJE ŁAD I POSZANIA PRAWA I KORZYŚCI?
24.08.2010, 10:29NIEMA TAK JAK UNAS . POLITYCY DOBRO RODZINY LEŻY NA SERCU.POLITYK NIEWYKORZYSTAŁ SWOJEGO STANOWISKA DO CELÓW PRYWATNYCH.NIEMCZECH NIEPEŁNOSPRAWNI MAJĄ BARDZO DUŻĄ POMOC, UNAS POLITYCY TRAKTUJĄ JAK TREDOWATYCH I JAKO ŚMIECI DALI POLITYCY PO WRAZ PREZYDETEM DALI O(CHŁAP PO 3 LATACH RZĄDÓW JEDNĄ PODWYSZKE AŻ O 7.00ZŁ GRECJI TAKI SAM DODATEK PIELEGNACYJNY WYNOSI 550 ERO, UNAS STARCZA NA 11 NIESIECY NAWET NIEWYKUPI WSZYSKICH LEKÓW REFUNDOWANYCH ZATERDZIŁA TAKIE CENY MINISTER ZDROWIA SZYDERA KPINA POLITYKÓW CO BEDĄ SZUKALI GŁOSÓW U NIEPEŁNOSPRAWNYCH?odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz