Odszkodowania z OC sprawcy. Warto walczyć! Kluczowa rola pełnomocnika
Krótkie historie osób poszkodowanych w wypadkach, przedstawione w jubileuszowym, 150. numerze magazynu „Integracja” cieszyły się dużym zainteresowaniem Czytelników. Postanowiliśmy więc przedstawić kolejne sprawy, w których rola kancelarii odszkodowawczej jako pełnomocnika osób poszkodowanych, w walce z rażącymi decyzjami firm ubezpieczeniowych, była kluczowa.
Redakcja: Zanim przejdziemy do przedstawienia historii kolejnych osób, które musiały stawić czoło firmom ubezpieczeniowym w walce o należne odszkodowania, przypomnijmy, kto może ubiegać się o odszkodowanie z OC sprawcy za konsekwencje wypadku.
Monika Stępnik: Odszkodowanie i zadośćuczynienie należą się wszystkim osobom, które doznały obrażeń, urazów ciała, z winy innej osoby lub innego podmiotu. Najczęściej będzie to każdy uczestnik wypadku drogowego, również potrącenia, z wyłączeniem sprawcy wypadku. Kolejną grupą osób uprawnionych są poszkodowani w zakładach pracy, z winy pracodawcy, innego pracownika, wadliwego sprzętu czy niewłaściwych procedur. Jeszcze inny krąg uprawnionych do odszkodowania to osoby, które doznały urazów na chodnikach, w wyniku upadku na nierówności, czy – zimą – śliskości. Nie wolno też pominąć osób, które doznały wypadków na terenie czyjegoś gospodarstwa rolnego, w wyniku dowolnego zaniedbania właściciela tegoż gospodarstwa, czy oczywiście ofiar błędów medycznych. Poza tymi najczęstszymi przykładami osób uprawnionych do zadośćuczynienia, wśród naszych klientów znajdują się też osoby, które doznały wypadków skutkujących obrażeniami ciała w mniej typowych okolicznościach, jak np. pogryzienie przez psa, upadek w źle działającej windzie, przytrzaśnięcie automatycznymi drzwiami w centrum handlowym czy poparzenie wadliwym szybkowarem.
Pani chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać.
Mam taką nadzieję. Tak, podejmujemy się również wielu spraw, które pozornie wydają się niemożliwe do poprowadzenia, chociaż jak państwo wiedzą, w przyjętym przez kancelarię modelu działalności do czasu zakończenia sprawy klient nie ponosi z tytułu jej prowadzenia żadnych kosztów. Świadomie bierzemy pełne ryzyko, bo chcemy pomagać i kształtować rynek odszkodowań. Często też podejmujemy się prowadzenia spraw pieszych potrąconych przez przejeżdżający pojazd, w których policja czy prokuratura uznają ich winnymi, np. z uwagi na brak odblasków czy nagłe wtargnięcie. Wielokroć z sukcesem. Na swoim koncie mamy też wygraną sprawę, w której najpierw policja, później prokuratura, a w końcu również sąd karny uznali, że nasz klient był kierowcą motocykla, który doprowadził do wypadku. A więc był jego sprawcą, choć w istocie był pasażerem. Prawda wyszła na jaw dopiero po latach, w wyniku przeprowadzonego przez nas procesu cywilnego. O tamtej wygranej zadecydował pozornie nieistotny szczegół, który nie został dostrzeżony przez organy ścigania.
Wracając do spraw pieszych, którzy zostali potrąceni przez przejeżdżające pojazdy i uznani za sprawców wypadków – jest ich naprawdę sporo. I jeśli państwo pozwolą, wrócimy do nich przy następnej okazji, bo jest o czym mówić. Chciałabym natomiast teraz powiedzieć jedno, i zwracam się tu do wszystkich pieszych, którzy zostali potrąceni przez przejeżdżające samochody i uznani za sprawców. To, że zostałeś uznany za sprawcę wypadku, a policja czy prokuratura sprawę umorzyła z uwagi na brak cech przestępstwa, czy twoją winę, nie musi oznaczać, że droga do odszkodowania i zadośćuczynienia jest dla ciebie zamknięta.
Wróćmy do historii osób, dla których walczyli Państwo o należne odszkodowania.
Zacznijmy od sprawy pani Małgorzaty*, potrąconej na przejściu dla pieszych przez nieostrożnego kierowcę. Na skutek zdarzenia doznała złamania kości miednicy i porażenia nerwu kulszowego. Sprawa, jakich wiele. Nie wiedzą jednak państwo, ile ubezpieczyciel sprawcy wypadku, czyli kierowcy, który potrącił naszą klientkę, wypłacił na jej rzecz dobrowolnie, a ile ostatecznie, po wyroku sądu?
Domyślamy się, że różnica była znaczna.
Racja. Zadośćuczynienie wypłacone przez ubezpieczyciela polubownie wyniosło jedynie 5000 zł. Ponadto towarzystwo ubezpieczeniowe w powołanej przez siebie komisji lekarskiej uznało, że poszkodowana doznała jedynie prostego złamania kości miednicy, bez większych następstw. W takiej sytuacji rozważanie jakichkolwiek propozycji ugodowego zakończenia sprawy byłoby niepoważne. Sprawę po prostu trzeba było skierować do sądu. Pikanterii dodaje fakt, że sama poszkodowana była zwolenniczką zakończenia sprawy ugodą, więc do czasu przekazania jej sprawy na drogę sądową, czyli podjęcia jedynej rozsądnej decyzji, zaproponowaliśmy przyznanie zaliczki na poczet przyszłego odszkodowania w kwocie potencjalnej ugody – 5000 zł. W toku procesu, z uwagi na czas postępowania, który dla tej sprawy był po prostu niezbędny, udzieliliśmy klientce dodatkowego wsparcia finansowego aż do 19 000 zł.
A jaka kwota została ostatecznie wygrana?
Ponad 250 000 zł. Do tego klientka wygrała rentę na przyszłość, w wysokości ok. 1800 zł miesięcznie. Proszę policzyć, ile poszkodowana pobierze tej renty, zakładając, że będzie ją otrzymywała przez kolejne 30–40 lat. I proszę to porównać z kwotą polubownie przyznaną przez ubezpieczyciela. Oczywiście, aby tego dokonać, żadne działania polubowne nie wchodziły w grę. W sprawie toczyła się prawdziwa batalia sądowa, zakończona dopiero w II instancji.
Różnica jest ogromna. Który ubezpieczyciel był waszym przeciwnikiem?
Ubezpieczyciel samochodu, w którym ubezpieczenie OC wykupione miał sprawca wypadku. Natomiast nazw towarzystw nie chciałabym zdradzać. Uważam, że to niepotrzebne.
Rozumiemy. Wróćmy do kolejnych spraw.
Sprawa pana Marka* – dla odmiany – zakończona została na drodze polubownej. Klient to osoba poszkodowana w wypadku drogowym, a skutkiem zdarzenia było stłuczenie głowy z silnym wstrząśnieniem mózgu i wybicie dwóch zębów. Długotrwałym skutkiem tego zdarzenia były zmiany encefalopatyczne, których towarzystwo ubezpieczeniowe nie uwzględniło. Muszę zaznaczyć, że zanim poszkodowany zgłosił się do nas, ubezpieczyciel wypłacił na jego rzecz 8000 zł. Do nas pan Marek zgłosił się ok. 2 lata później. Sprawa została zakończona polubownie, a na rzecz klienta uzyskaliśmy dopłatę do zadośćuczynienia i odszkodowania, a ponadto koszty wstawienia implantów zębów i skapitalizowaną rentę. W sumie ok. 227 000 zł. Po uwzględnieniu kwoty otrzymanej przez klienta wcześniej, łącznie otrzymał ponad 235 000 zł.
Poprosimy o kolejną sprawę.
Sprawa dużo mniejsza. Poszkodowana w wypadku drogowym pani Bożena* doznała stłuczenia głowy oraz naciągnięcia kręgosłupa szyjnego. Ubezpieczyciel sprawcy wypadku odmówił wypłaty na jej rzecz jakichkolwiek świadczeń, wskazując – pomimo bogatej dokumentacji medycznej – że nie wystąpił u niej trwały uszczerbek zdrowia. Innymi słowy, według towarzystwa ubezpieczeniowego pani Bożena była zbyt mało poszkodowana, by zasłużyć na zadośćuczynienie doznanej krzywdy. Pierwszy pełnomocnik poszkodowanej na tym etapie zakończył prowadzenie sprawy. Powód? Prawdopodobnie konieczność wytoczenia powództwa przeciwko ubezpieczycielowi w sprawie o minimalnym potencjale ekonomicznym. Sprawę przyjęliśmy do prowadzenia i wystąpiliśmy na drogę sądową. Postępowanie zostało zakończone wypłatą na poziomie blisko 10 000 zł – w sprawie, w której ubezpieczyciel nie wypłacił ani grosza. Proszę uwierzyć, że dla naszej klientki nie tylko uzyskana kwota, ale też sposób potraktowania sprawy i walka w jej imieniu stanowiły ogromną wartość.
Lepiej sobie nie wyobrażać, z czym zostaliby ci poszkodowani, gdyby byli pozostawieni sami sobie.
Każda z opisanych spraw to historia. Za każdym razem zaczyna się od wypadku, niekiedy tragicznego, którego skutków nie da się cofnąć. Jestem wręcz sparaliżowana myślą, że te osoby, często dotkliwie poszkodowane przez los, miałyby zostać pozostawione bez profesjonalnej pomocy, zdane na decyzje ubezpieczycieli.
A w tym wszystkim najlepsze jest to, że naszym klientem najczęściej jest zwykły człowiek, którego często nie stać na samodzielną walkę z wielkimi towarzystwami ubezpieczeniowymi, angażującymi ogromne środki finansowe w działy prawne czy wyspecjalizowanych mecenasów. Poszkodowany – mówiąc potocznie – jest przeciwnikiem ubezpieczyciela w walce o swoje odszkodowanie. Na szczęście dzięki wyspecjalizowanym pełnomocnikom poszkodowany ma profesjonalne wsparcie i widoki na otrzymanie pełnego odszkodowania, co pokazują przytoczone sprawy. Z drugiej strony, z uwagi na nieustanną walkę o najwyższe świadczenia, naszymi klientami są także: prawnik, pracownik towarzystwa ubezpieczeniowego i mecenas prowadzący kancelarię prawną, a więc grupa osób w pełni świadoma rynku ubezpieczeń i odszkodowań.
A co wtedy, gdy kogoś na koszty sądowe nie stać?
Jeśli jest naszym klientem – nic, zupełnie nic. Albo ubiegamy się o zwolnienie z kosztów sądowych, albo umawiamy się z klientem, że zaliczkowo przejmujemy je na siebie. Zasada jest jedna: walka do końca o jak najwyższe odszkodowanie.
Bardzo dziękujemy za kolejną dużą porcję wiedzy.
* Imiona klientów kancelarii zostały zmienione.
Kontakt do kancelarii
Kontakt z Ogólnopolską Kancelarią Dochodzenia Odszkodowań pro juris jest możliwy za pośrednictwem poczty mailowej: doradztwo@projuris.pl, pod nr. infolinii: 801 05 05 81 lub bezpośrednio z Dyrektor Moniką Stępnik, koordynującą współpracę z „Integracją”, pod nr. tel.: 504 000 430 lub e-mailem: monika.stepnik@projuris.pl.
Materiał Kancelarii pro juris
Artykuł pochodzi z nr 6/2018 magazynu Integracja.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz