Dla kogo brexit to zła wiadomość?
Jesteśmy świadkami bezprecedensowego wydarzenia. Wielka Brytania może wkrótce zakończyć swój 46-letni pobyt w zjednoczonej Europie. Obywatele w referendum postanowili, że chcą iść własną drogą. Nikt tak naprawdę nie wie, co czeka społeczeństwo po tzw. brexicie, ale jedna grupa jest szczególnie zaniepokojona – to osoby z niepełnosprawnościami.
Państwo przystąpiło do Unii Europejskiej (UE) w 1973 r. – razem z Danią i Irlandią – gdy premierem był torys Edward Heath, a kraj wstępował w trudny okres kryzysu gospodarczego i konfliktu w Irlandii Północnej.
Trochę historii
Unia Europejska odegrała wielką rolę w procesie tworzenia prawa, które pomogło i pomaga – na różnych polach – osobom z niepełnosprawnościami.
W 1995 r. w Wielkiej Brytanii wprowadzono pierwsze przepisy przeciwdziałające dyskryminacji osób z niepełnosprawnością (DDA – Disability Discrimination Act), m.in. w obszarze edukacji, zatrudnienia i transportu.
Następny krok to dyrektywa UE z 2000 r. Państwa Unii były zobowiązane do wprowadzenia jej do swojego porządku prawnego w ciągu dwóch lat. Chroniła ona osoby zatrudnione przed dyskryminacją ze względu na rasę, religię, orientację seksualną i niepełnosprawność. Dyrektywa ta regulowała zwłaszcza sytuację w mniejszych firmach, zatrudniających poniżej 20 pracowników.
Kolejne lata w UE to dalszy progres. Dzięki regulacji z 2004 r. obywatele brytyjscy mogą mieszkać w innych krajach unijnych i tam mieć zagwarantowane ubezpieczenie społeczne (dotyczy to też Szwajcarii i Norwegii). Chodzi m.in. o ubezpieczenie zdrowotne, zasiłek, zasiłek macierzyński i emeryturę. Potencjalnie więc wielu Brytyjczyków mieszkających za granicą może powrócić do ojczyzny, gdy utracą takie przywileje.
Precedensowy wyrok
W 2008 r. Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że dyskryminacja pracowników z powodu ich relacji (np. rodzinnej) z osobą z niepełnosprawnością jest niezgodna z prawem. Wyrok ten zapadł po – głośnej na Wyspach – historii Sharon Coleman, która została zwolniona z pracy z powodu syna z niepełnosprawnością.
W 2015 r. UE przedstawiła Europejski Akt o Dostępności, który miał zagwarantować łatwiejszy dostęp do produktów i usług dla osób z niepełnosprawnością na obszarze całej Unii, gdzie istnieje swobodny przepływ towarów i usług. Jest to ważna kwestia, gdyż ok. 1,2 mln Brytyjczyków porusza się na wózku.
Wszystkie wymienione wyżej prawa chronione są obecnie przez Trybunał Sprawiedliwości UE, po dacie wyjścia z Unii ochrona ta jednak się zakończy. Brytyjczycy, ale też i żyjący na Wyspach Polacy, będą odtąd polegać na swoim systemie prawnym, który kształtował się przez stulecia i posiada specyficzne anglosaskie cechy.
Co istotne, Unia nie będzie mogła już powstrzymywać polityki rządów na Downing Street 10, które – hipotetycznie – mogłyby cofnąć opisane wyżej pozytywne zmiany.
Co Unia daje osobom z niepełnosprawnością?
Osoby o ograniczonej sprawności ruchowej (ang. PRM) to jedna z grup, które korzystają z członkostwa w UE. Osoby te powinny m.in. mieć zagwarantowane takie same możliwości podróżowania – samochodem, statkiem czy samolotem – jak osoby pełnosprawne. Przepisy takie obowiązują w krajach UE oraz czterech krajach EFTA. Biura organizujące podróż nie tylko nie mają prawa dyskryminować osób z niepełnosprawnościami, ale też zobligowane są zagwarantować im wygodę i komfort w trakcie podróży.
Na terenie lotniska, a także podczas podróży lotniczej osoba z niepełnosprawnością ma prawo do specjalnej asysty. Port lotniczy, np. londyńskie Heathrow, ma obowiązek udzielenia jej bezpłatnej pomocy oraz zapewnienia odpowiednich udogodnień, a to wszystko na podstawie unijnych przepisów.
Jednak te zmienią się po brexicie. Jak informuje nas Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, od dnia wystąpienia Wielkiej Brytanii unijne prawa pasażerów lotniczych, również tych z niepełnosprawnością i o ograniczonej sprawności ruchowej, nie będą już miały zastosowania do lotów z portu lotniczego w Zjednoczonym Królestwie do portu lotniczego w UE, wykonywanych przez przewoźnika spoza UE.
Prawa te, o czym warto pamiętać, będą mieć jednak zastosowanie do:
- lotów ze Zjednoczonego Królestwa do portu lotniczego w UE, obsługiwanych przez przewoźnika wspólnotowego;
- lotów z UE do portu lotniczego w Zjednoczonym Królestwie, obsługiwanych przez dowolnego przewoźnika.
Innym uprawnieniem jest europejska karta parkingowa. Polak z niepełnosprawnością może jej używać na terenie UE, a niepełnosprawny obywatel innego unijnego kraju – w Polsce.
- Nie ma pewności, czy organy w UE i Wielkiej Brytanii utrzymają obecną praktykę uznawania swoich kart parkingowych – wyjaśnia Marta Angrocka-Krawczyk z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Decyzja ta będzie należała do tych organów. Osoby z niepełnosprawnością korzystające z karty powinny zatem skontaktować się z wyprzedzeniem z właściwymi władzami.
Co z finansowym wsparciem UE?
Kolejną, niezwykle istotną kwestią jest wsparcie finansowe Unii Europejskiej, udzielane w ramach europejskich funduszy strukturalnych i inwestycyjnych. Po brexicie kurek z tymi pieniędzmi może zostać zakręcony. Jest to zła wiadomość m.in. dla osób z niepełnosprawnościami – rząd w Londynie najprawdopodobniej nie będzie po 2020 r. w takim zakresie finansował skierowanych do nich inicjatyw.
UE w latach 2014-2020 – obecnej perspektywie finansowej – przeznaczyła ok. 11,8 mld euro na różne projekty w całej Wielkiej Brytanii. Prawie połowa tych środków (4,9 mld euro) ma ułatwić osobom z niepełnosprawnością dostęp do atrakcyjnych miejsc pracy, nie tylko w Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, ale także w odległym brytyjskim Gibraltarze.
Tu pojawia się kolejny minus bycia poza UE. Bruksela wspiera programy szkoleniowe dla młodych osób z niepełnosprawnością różnych narodowości. W ten sposób młody Brytyjczyk poznaje kolegę z Niemiec, Holandii, Francji, Portugalii – jest to więc doskonała okazja do nawiązywania znajomości. Gdy zakończy się finansowanie tego typu projektów, cała generacja osób z niepełnosprawnością może ponownie znaleźć się w izolacji.
Dwie kategorie społeczeństwa
- Pasujemy do typowych statystyk: jestem pielęgniarką, a mąż jest lekarzem. Zastanawiamy się, czy stracimy pracę, jakie będą nowe przepisy? Co ze szkołą dla dzieci? Do Polski raczej nie chcemy wracać. (...) Łatwo nie będzie – to pewne – przyznaje w rozmowie z portalem Londynek.net pani Helena, Polka mieszkająca w zachodnim Londynie.
W Wielkiej Brytanii mieszka 3,4 mln obywateli UE (nie licząc Irlandczyków), w tym ponad 800 tys. Polaków, którzy są tu największą mniejszością narodową. Ile jest wśród nich osób z niepełnosprawnością? Trudno oszacować. Pewne jest to, że imigranci z UE, którzy przyjadą nad Tamizę już po brexicie będą mieli znacznie mniejsze prawa niż ci, którzy mieszkają tam teraz.
- Kiedy wyjdziemy z UE, wprowadzimy nowy system imigracyjny, który skończy ze swobodą przepływu osób raz na zawsze. Po raz pierwszy od dekad to ten kraj będzie kontrolował i wybierał tych, którzy tu przyjeżdżają – ogłosiła Theresa May, premier Wielkiej Brytanii.
Nowi imigranci z UE będą mieli najprawdopodobniej ograniczony dostęp do świadczeń socjalnych, o wiele trudniej będzie im również znaleźć pracę. Do brytyjskiego rynku pracy będą dopuszczani przede wszystkim najbardziej wykwalifikowani pracownicy. Ci o niższych kwalifikacjach, którzy stanowili dotąd podstawę wielu sektorów gospodarki, m.in. służby zdrowia, mają być zastępowani przez Brytyjczyków.
W praktyce oznacza to podzielenie mieszkających na Wyspach obywateli Unii na dwie kategorie: tych, którzy zamieszkali w Wielkiej Brytanii przed brexitem i tych, którzy przyjechali po nim.
Jeśli chodzi o tych pierwszych, od 23 czerwca 2016 r. – kiedy to Brytyjczycy niewielką większością (52 proc. do 48 proc.) opowiedzieli się za wyjściem z UE – żyją w niepewności. Ich przyszły status jest nieokreślony. Polacy, Czesi i inni obywatele Unii obawiają się, że Home Office, czyli ministerstwo spraw wewnętrznych, odpowiedzialne m.in. za politykę imigracyjną, uzna ich za nielegalnych migrantów.
Samowystarczalni?
Przedstawiciele brytyjskiego rządu podkreślają, że obywatele UE – wyłączając tych, którzy są na bakier z prawem – otrzymają status osób osiedlonych. Aktywiści przypominają jednak, że np. rodzice brytyjskich dzieci często nie spełniają rygorystycznych zasad przyznawania wiz. Znana jest historia Francuzki, mieszkającej w Anglii od 17 lat, mającej męża Brytyjczyka. Home Office nie przyznało jej prawa do stałego pobytu, ponieważ nie pracowała z powodu opiekowania się córką z głęboką niepełnosprawnością intelektualną.
W Wielkiej Brytanii 99,1 proc. dzieci z podobną niepełnosprawnością mieszka w domu i jest wspierana przez rodzinę. Wychowanie takiego dziecka jest nie tylko dużym obciążeniem psychicznym, ale też materialnym. Eksperci szacują, że roczny koszt opieki jest trzy razy wyższy w porównaniu do wychowywania dziecka pełnosprawnego. Ponadto przeciętny dochód rodziny z dzieckiem z niepełnosprawnością jest o 23 proc. niższy od przeciętnego dochodu rodziny w Wielkiej Brytanii.
Władze w Londynie nie ułatwiają życia rodzicom i opiekunom, którzy zajmują się przez siedem dni w tygodniu członkiem rodziny z niepełnosprawnością. By otrzymać prawo do stałego pobytu, co jest warunkiem koniecznym do uzyskania brytyjskiego obywatelstwa, opiekunowie ci muszą wykazać swoją samowystarczalność. Udowodnić, że mogą zaspokoić potrzeby bytowe w ramach własnych możliwości. Często jest to jednak niemożliwe.
- System jest niezwykle okrutny, Home Office jest niezwykle okrutne. Kieruje się jedynie otrzymanymi instrukcjami i ustawodawstwem brytyjskim; nic innego się nie liczy – mówi adwokat Axel Antoni.
Na dalszym planie
Podobne problemy, jak obecnie opiekunowie osób z niepełnosprawnością, mieli niedawno na Wyspach imigranci z „Generacji Windrush”. To brytyjscy mieszkańcy, którzy przybyli z krajów Commonwealthu – organizacja ta skupia dawne brytyjskie kolonie: Kanadę, Maltę, Jamajkę, RPA i inne (przed rokiem 1973). Każdy, kto przybył do Wielkiej Brytanii z tego obszaru przed tą datą, ma prawo do stałego pobytu, chyba że opuścił ją na dłużej niż dwa lata. Obecnie, po zmianie przepisów imigracyjnych, wielu z nich grozi jednak deportacja, mimo że mieszkają i pracują tu od dziesięcioleci.
Władze wymagają obecnie, aby ludzie mieli dokumentację potwierdzającą prawie nieprzerwany pobyt w Wielkiej Brytanii. Wiele osób pokolenia Windrush nie ma takich dokumentów, nigdy nie zabiegali o brytyjskie obywatelstwo, a teraz walczą o status legalnych mieszkańców.
W Wielkiej Brytanii żyje ponad 11 mln osób z niepełnosprawnością. Utracą one wiele możliwości wynikających z członkostwa w UE. Bruksela chroni ich fundamentalne prawa w miejscu pracy, pomaga nawiązywać relacje z kolegami innych narodowości, umożliwia poznawanie obcych kultur. Wydaje się jednak, że te kwestie są zepchnięte na dalszy plan w dyskusji o brexicie.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz