Carpe diem
Dwadzieścia lat temu, gdy miałem dziewięć miesięcy, lekarze powiedzieli moim rodzicom, że
choruję na mózgowe porażenie dziecięce, które objawia się u mnie czterokończynowym niedowładem oraz
znaczną wadą wymowy.
Większość ludzi "pełnosprawnych" uznałaby taką diagnozę za wyrok uniemożliwiający ciekawe
i aktywne spędzanie czasu. Mi na szczęście udaje się przełamywać ten stereotyp.
Dzięki samozaparciu, szczególnie mojej mamy, która odkąd pamiętam woziła mnie na wszelkiego typu zabiegi rehabilitacyjne, mogę teraz samodzielnie chodzić używając jedynie laski. Daje mi to ogromny komfort psychiczny, ponieważ nie jestem zdany na łaskę innych i mogę iść tam, gdzie mam ochotę. Dodatkowo, trzy lata temu zdałem egzamin na prawo jazdy, więc, mając własny samochód, stałem się, jak ja to mówię, w pełni "mobilny". Po dziś dzień lubię obserwować pełne niedowierzania miny ludzi, którzy po raz pierwszy widzą mnie "za kółkiem".
Jeśli zaś chodzi o moją edukację, to rok temu zacząłem studiować socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, co też daje mi olbrzymią satysfakcję. Intensywnie uczę się również języków obcych, aby zdobyć ciekawszą pracę po rozszerzeniu Unii Europejskiej. Natomiast w czasie wolnym lubię pójść na piwo ze znajomymi, obejrzeć ciekawy film czy coś przeczytać. Staram się także nie opuszczać interesujących koncertów rockowych i dlatego byłem m.in. na tegorocznej Metalmanii w katowickim Spodku, a ostatni weekend lipca spędziłem ze znajomymi pod namiotem koło Jeleniej Góry w ramach Castle Party- festiwalu muzyki gotyckiej. Jakby tego było mało, niedawno odbyłem tandemowy skok spadochronowy z wysokości…. 4000 metrów, czym zadziwiłem wszystkich (nie wyłączając siebie samego).
Patrząc na moje dotychczasowe osiągnięcia z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie miało tyle szczęścia, co ja. Chyba najważniejszą kwestią jest fakt, iż moi bliscy zaakceptowali moją chorobę i nie trzymali mnie "pod kloszem", z dala od codziennych problemów.
Chodząc do publicznych szkół (zarówno podstawowej, jak i średniej) miałem ponadto styczność z "pełnosprawną" młodzieżą, co przynosiło obopólne korzyści: z jednej strony oni mogli poznać człowieka "trochę innego", a mnie ich obecność mobilizowała do walki z własnymi słabościami (jak np. ślinotok). Nie ukrywam, że niekiedy bywało mi trudno "oswoić" ludzi do siebie, lecz po lepszym poznaniu się bariery, zarówno te psychologiczne, jak i wynikające z kłopotów w zrozumieniu znikały. Na tym właśnie polega idea "integracji", na przełamywaniu wzajemnych lęków i uprzedzeń. Ale jeszcze ważniejsze, w mojej opinii, jest to, aby osoba niepełnosprawna umiała zaakceptować swoją odmienność. Prowadząc aktywny tryb życia, załatwiając sprawy urzędowe czy na uczelni spotykam się z różnorodnymi zachowaniami ludzi: od szacunku i podziwu, po politowanie i lekceważenie. Gdybym zatem brał sobie do serca jedynie te złe doświadczenia, wszystkie docinki czy głupie uwagi, to nie zrealizowałbym żadnego celu, który sobie postawiłem.
Dlatego boli mnie bardzo, jeżeli dzieciom po porażeniu mózgowym, czy też z innego typu ułomnościami blokuje się bez powodu dostępu do szkół powszechnych. Wysyłając je na nauczanie indywidualne, mimo że są na równi z rówieśnikami pod względem intelektualnym. Uniemożliwia im się kontakt z resztą społeczeństwa, które w rezultacie nie ma sposobności do współżycia obok "sprawnych inaczej". Mi osobiście, właśnie możliwość przebywania wśród "pełnosprawnych" zawsze inspirowała do działania i pobudzała moją ambicje, aby pomimo wszelakich przeciwności pokazać, że jednak można żyć "normalnie".
Mając świadomość, jak wielkie szczęście mnie spotkało i chcąc pożytecznie wykorzystać swoje umiejętności, zacząłem działać jako wolontariusz. Moja praca społeczna ma bezpośredni związek z problemami ludzi, też nie do końca zdrowych. Liczę, iż chociaż w taki sposób spłacę dług wdzięczności otrzymany od losu…
Tomek Feliszewski
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz