Tak jak być powinno
Cały pokój Gai wypełniony jest zabawkami, jej szafa pełna jest sukienek, ale przede wszystkim ma kochających rodziców. Dziewczynka śpiewa, maluje i jeździ na rowerku.
Niestety, Gaja ma sąsiadów, którzy uważają, że nie powinna żyć. Na szczęście ludzie, którzy mogli ją poznać, są nią oczarowani. Mówią, że jest niezwykła. Aleksandra i Jacek Staroniowie, rodzice czteroletniej Gai, mieszkają w Nowosolnej pod Łodzią. Ona jest młodą, energiczną kobietą, tryska humorem. Uczy w szkole. On, zawsze spokojny i opanowany, jest księgowym. Po ślubie bardzo chcieli mieć dzieci. Próbowali trzy lata. Podczas jednego z wielu badań USG lekarz oznajmił, że będą mieli dziecko. "Wszystko jest tak, jak powinno być" - dodał.
Byli szczęśliwi. Snuli plany wspólnych wycieczek rowerowych. Kupowali ubranka i zabawki.
W czwartym miesiącu ciąży, podczas kolejnego badania, lekarz uznał, że kości udowe są za krótkie i dziecko może być inne. Przyszli rodzice mieli dwa tygodnie na podjęcie decyzji.
Odpowiedzieli, że zastanowią się. - "To był ogromny wstrząs, ale w duchu wiedzieliśmy, że nie damy zabić swego dziecka" - mówią. - "Łudziliśmy się, że lekarz może się mylić."
Jeszcze w szóstym miesiącu ciąży lekarze oferowali "pomoc przy porodzie". Ola i Jacek zdecydowanie odmówili.
Dziecka się nie wybiera
Ola nie mogła zobaczyć Gai od razu po porodzie. - "Zauważyłam, że lekarze i pielęgniarki byli bardzo nerwowi" - wspomina. - "Wszyscy ją widzieli, a ja nie. Nie mogłam jej przytulić, bo pępowina była za krótka".
Zanim ją zabrali do innej sali, zdążyła zauważyć, że jej córeczka nie ma nóżki. Pomyślała, że najwyżej będzie jeździć na wózku. Po kilku minutach wrócił lekarz i zapytał, jak się czuje w roli mamy. - "Pogłaskał mnie po głowie" - wspomina Ola. - "Powiedział, że raczej nie będę mogła karmić piersią". Ale to nie było wszystko. Po chwili dodał, że dziewczynka nie ma też rączek.
"Żona bardzo dzielnie to zniosła" - mówi Jacek. Wszyscy myśleli, że będzie krzyczeć, a ona była spokojna. - "A jak miałam zareagować?" - oburza się mama Gai. - "Dziecka nie wybiera się w sklepie".
Zapytali Olę, czy zabiera córkę do domu. Dla niej było to oczywiste. Podobnie zareagowali dziadkowie. Pokochali wnuczkę i nie było mowy o żadnym zostawianiu jej w szpitalu.
Takie ręce z palcami
"Jedna z sąsiadek poradziła, bym oddała Gaję do sióstr zakonnych, a sama miała jeszcze jedno, zdrowe dziecko" - wspomina Ola. Inna sąsiadka uznała, że Gaja nie powinna żyć. Ta kobieta twierdziła, że córka będzie miała do matki żal o to, że ją urodziła. Potem wyznała, że jej córka, choć ma ręce i nogi, jest nieszczęśliwa. Jak widać sprawność fizyczna nie daje gwarancji szczęścia.
Kiedy rodzice pracują, dziewczynką zajmuje się niania. Przebiera ją w sukienki, razem malują. Gaja łapie pędzel w palce u nogi, macza w farbie i tworzy swoje obrazki na papierze.
Rodziców dziewczynki złoszczą twierdzenia typu: "Bóg jedno zabiera ludziom, a co innego daje". - "Wiele osób twierdzi, że skoro córka nie ma rąk i nogi, to pewnie będzie mądrzejsza" - mówi Jacek. - "My i tak będziemy ją kochać".
Jacek przyznaje jednak, że jego córka jest ponadprzeciętna. W wieku trzech lat nauczyła się alfabetu, dodawania i odejmowania. Ostatnio nawet czyta.
Kiedy miała dwa lata, rodzice kupili jej bajkę "Tarzan". W jednej ze scen Tarzan ze swoją dziewczyną dotykają się dłońmi i palcami. - "Córka powiedziała, że też chciałaby mieć takie ręce z palcami" - mówi Ola. - "Poraziło mnie wtedy. Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Ale ona sama wybawiła mnie z opresji, mówiąc: "Ha... co tam, że nie mam rączek" - i wróciła do zabawek. - Ona nie odczuwa, że coś straciła" - dodaje Jacek. - "Od urodzenia jej czegoś brakowało. To inaczej, niż ktoś straci nogę w wypadku i potem się nie może z tym pogodzić".
Bank protez
Do pokoju Gai, który jest na piętrze, prowadzą strome schody: Dziewczynka nie chodzi po nich sama. W środku jest kanapa, segment i telewizor. Prawie cała podłoga pokryta jest materacami z gąbki, na których leży dywan. Jest bardzo miękki. To ulubione miejsce w domu Staroniów. Tam oglądają telewizję i bajki na wideo. Wokół jest pełno zabawek, lalek, klocków i piłeczek. Dziewczynka po pokoju porusza się sama. Bierze nóżkę pod siebie, odbija się od dywanu i podskakuje na niej, jak na sprężynce, przesuwając się do przodu. Gaja ma teraz mechaniczną protezę prawej nóżki. Długo nie chciała jej zaakceptować. Bała się w niej chodzić. Rodzice znaleźli na to sposób. - "Potraktowaliśmy to jak zakazany owoc" - opowiadają. Zabronili jej kontaktu z protezą. Jednocześnie cała rodzina zaczęła się nią interesować. Dziadek nawet chodził spać z protezą. Po dwóch miesiącach dziewczynka dała ją sobie założyć. Kiedy zobaczyła, że może chodzić jak jej rówieśnicy, polubiła nową nóżkę.
Aby dziewczynka mogła się normalnie rozwijać, potrzebne są mioprotezy rąk i nóżki, które "udają" prawdziwe kończyny. Protezy kosztują co najmniej 150 tys. zł. Są robione na zamówienie. Najważniejszym celem w życiu Staroniów jest zebranie pieniędzy na protezy dla córki. Do wiosny tego roku mieli około 80 tys. zł, a dzięki tekstom prasowym przybyło jeszcze 25 tys. zł. Staroniowie chcą założyć bank protez. - "Gdy jakieś dziecko wyrośnie z protez, to ich mechanizm można dać komuś innemu" - mówią. - "Zaoszczędzi się dzięki temu wiele pieniędzy. Dorośli używają swych protez, aż się zużyją. U dzieci można wykorzystywać je wielokrotnie".
Przed kamerą i na scenie
Gai pomaga fundacja "Gajusz". I właśnie jej prezes, Tisa Żawrocka, wspólnie z agencją artystyczną "Malina", postanowiła zorganizować koncert na rzecz dziewczynki w Sali Kongresowej w Warszawie. Zgodzili się wystąpić: Jacek Ziobro, Marian Opania, kabaret "Ani mru mru", "Masztalscy" i Krystyna Prońko. Właśnie z nią Gaja będzie mogła zaśpiewać w duecie jedną z piosenek.
Ale to nie wszystko. - W katowickim Spodku wystąpi zespół "Mazowsze" - mówi Maria Warszawa, właścicielka agencji "Malina". - Będziemy tam zbierać pieniądze na protezki dla dziewczynki.
O dziewczynce dowiedzieli się również twórcy najpopularniejszego polskiego serialu, "Na dobre i na złe". Być może już wkrótce zobaczymy Gaję u boku Małgorzaty Foremniak i Artura Żmijewskiego, odtwórców głównych ról w serialu.
"Integracja", nr 06/2002, str. 40.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz