Niepełnosprawny magister
Ponad połowa osób niepełnosprawnych posiada wykształcenie podstawowe i niepełne podstawowe.
Zaledwie kilka procent z tych osób posiada wykształcenie wyższe.
Dlaczego tak się dzieje? Czyżby osoby niepełnosprawne miały utrudniony dostęp do wiedzy? A może,
osoby niepełnosprawne nie są zbytnio zainteresowane zdobywaniem wykształcenia i stopni naukowych,
skoro ich problemy zaczynają się za progiem własnego domu. Zapewne bariery architektoniczne
utrudniają pełne uczestnictwo we wszystkich dziedzinach życia społecznego, ale nie są one nie do
przeskoczenia.
Istnieje, bowiem wiele placówek przygotowanych do kształcenia osób niepełnosprawnych, powstał również specjalny program "student" pomagający sfinansować naukę w szkołach wyższych. Jednak, to sama osoba niepełnosprawna musi chcieć się kształcić i podnosić swoje kwalifikacje. Będzie ją to kosztowało o wiele więcej wysiłku i zaangażowania, gdyż do barier architektonicznych można jeszcze dołączyć bariery środowiskowe, ale im częściej społeczeństwo będzie widziało wózek na ulicy, tym szybciej oswoi się z tym widokiem. Czy warto podjąć ten trud? Zapewniam was, że warto. To właśnie posiadana wiedza może postawić osoby niepełnosprawne na równi z resztą społeczeństwa, to dzięki niej zaczną traktować osoby te, jak równorzędnego partnera. Zapytacie mnie skąd o tym wiem? - odpowiem wam - z autopsji.
Swoje pierwsze kroki stawiałam w Centrum Kształcenia i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Konstancinie, jest to ośrodek w którym organizowane są różnego rodzaju kursy dokształcające. Ja wybrałam kurs komputerowy o profilu skład książek i grafika komputerowa. Przy okazji uczęszczałam na kurs prawa jazdy, ponieważ samochód jest dla mnie jedynym środkiem lokomocji, którym mogę się poruszać. Nauka trwała trzy miesiące, ukończenie tego kursu nie gwarantowało jednak stanowiska pracy. To ja sama po zakończeniu edukacji szukałam pracodawcy, który zechciałby mnie zatrudnić. Znalazłam firmę, która podjęła ze mną współpracę, niewątpliwie koronnym atutem była możliwość refundacji stanowiska pracy dla mnie. Pracując tam nauczyłam się bardzo wielu cennym rzeczy, dzięki którym miałam więcej do zaoferowania u przyszłych pracodawców. Po pewnym czasie zostałam zatrudniona w firmie bardziej prężnej i dającej większe możliwości rozwoju. Jednak posiadana wiedza i umiejętności były zbyt małe, aby móc zajmować wyższe stanowisko. Podjęłam wyzwanie, które zapewniam was nie przyszło mi łatwo, zapisałam się na studia. Jednak wszystkie uczelnie, które spełniały moje oczekiwania, niestety nie spełniały wymogów architektonicznych, wszędzie schody i schody. Uważałam, że nie dam sama sobie rady, że będę obiektem zainteresowania ze względu na swoją niepełnosprawność itd. Ale, od czego ma się przyjaciół, przecież wiedzy nigdy nie jest za dużo? Namówiłam kilka osób na podjęcie nauki w szkole wyższej. I tak zaczęła się moja droga do wiedzy. Dzięki przyjaciołom było mi o wiele łatwiej odnaleźć się w nowym otoczeniu, przełamać bariery środowiskowe (uczestnictwo w różnego rodzaju zajęciach). O dziwo, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nikt nie zwracał na mnie uwagi, po prostu byłam jednym z wielu studentów uczelni. Pierwszy raz poczułam się taka sama jak wiele innych osób, byłam partnerem do rozmowy i nauki. Zapomniałam o chorobie i o swojej niepełnosprawności, ja nie miałam na to czasu, byłam pochłonięta pracą i nauką, za którą musiałam płacić nie małe pieniądze. Po trzech latach ukończyłam uczelnię z licencjatem w kieszeni i razem z przyjaciółmi podjęliśmy decyzję o kontynuacji nauki na studiach uzupełniających magisterskich. Ponieważ dalsze zdobywanie stopni naukowych było o wiele droższe, znaleźliśmy uczelnię znajdującą się około 100 km od naszego miejsca zamieszkania. Także, co drugi weekend pokonywałam 400 km na wykłady i z powrotem, nawet nie miałam czasu pomyśleć o tym jak się czuję i czy w ogóle mam jeszcze siłę. Ale, udało się z czego jestem teraz dumna.
Obecnie mam tytuł magistra ekonomii i posiadam I grupę inwalidzką, to było 5 lat ciężkiej pracy,
z czego nie żałuję ani jednego dnia. Dzięki temu uwierzyłam w siebie i nabrałam pewności. Pracuję i
nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Nie jestem jedyna, takich osób jak ja jest o wiele
więcej, z tą różnicą, że ja chcę wam o tym opowiedzieć i zachęcić do tego samego. Najwyższy czas,
aby zaczęto oceniać nas za to, co mówimy, a nie jak wyglądamy. Naszą przewagą może być wiedza,
którą posiadamy, bo to właśnie ona wzbudza szacunek i respekt innych osób.
Edyta P.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz