Nadal na STARCIE
Aktywność sportowa osób z niepełnosprawnością jest wciąż w Polsce niewielka. Organizacje pozarządowe prowadzą kluby i organizują zawody, są jednak za małe, aby powiększyć ofertę i zająć się promocją. Pomóc może integracja z federacjami i klubami sprawnych sportowców. Tak jest na świecie. Czy w Polsce będzie podobnie?
Piotr Stanisławski: Najpierw dane. W 2006 r. we wszystkich 50 klubach START trenowało 4571 sportowców z niepełnosprawnością, w 2008 r. już 3770, a rok później – 3558. Dlaczego mamy ciągły spadek osób z niepełnosprawnością uprawiających sport?
Krzysztof Kwapiszewski: Jeżeli nie przybywają nowi zawodnicy, to odchodzenie z wiekiem starych jest naturalne. Sportowcem nie jest się do końca życia. Wielu w pewnym momencie staje przed wyborem: sport, praca albo rodzina. I część odchodzi.
Rafał Skrzypczyk: W ostatnich kilkunastu latach powstało wiele organizacji, które zajmują się szeroko rozumianą aktywnością sportową osób niepełnosprawnych. START jest wiodącą organizacją zajmującą się sportem kwalifikowanym,lecz poza nią wiele osób uprawia sport rekreacyjnie i amatorsko. Tu oferta jest bogatsza i możliwości są większe niż kilka lat temu. Natomiast powód tego, że wiele osób niepełnosprawnych w ogóle nie uprawia sportu, leży w polskim systemie. Sport jest oddzielony od służby zdrowia. W czasie rehabilitacji nie zachęca się pacjentów do jego uprawiania. Trzeba to zmienić.
Romuald Schmidt: W poznańskim STAR-cie mamy 170
zawodników, i tylu jesteśmy w stanie zagwarantować całoroczny i
regularny trening. Czy
to dużo, czy mało? To są realne liczby przy naszych możliwościach
organizacyjnych. Wiele osób ma kontakt ze sportem poza klubami
START. Przykładem jest boccia, którą rozwijamy w Polsce od
kilkunastu lat. Jest już 200 miejsc, gdzie jest uprawiana. Przemek
Warszewski: Gorsza
statystka w sporcie osób niepełnosprawnych spowodowana jest głównie
weryfikacją list przez Ministerstwo Sportu. I to jest naturalny
proces.
Maciej Kowalczyk: Jest jeszcze inny ważny problem, gdy chodzi o sport w klubach START. Średnia wieku zawodników cały czas się zwiększa.
Piotr Stanisławski: Tylko 1/4 osób w klubach to młodzież do 23. roku życia. Średnia wieku zawodników oscyluje wokół 40 lat, a w niektórych klubach jest pomiędzy 40 a 50 lat.
Maciej Kowalczyk: Niestety, ani Ministerstwo Edukacji, ani Sportu nie tworzą programów aktywizacji sportowej dla młodzieży niepełnosprawnej. W USA młodzież masowo gra w hokeja na sledżach, dlatego że państwo stworzyło dla niej program edukacyjny w szkołach. Tego u nas brakuje. Rafał Skrzypczyk: Rzeczywiście, nie mamy takiego systemu. Tę odpowiedzialność przenosi się na organizacje pozarządowe. Oczywiście wiele z nich tym się zajmuje. Nie zastąpią jednak państwa w jego powinnościach.
Tadeusz Nowicki: W sferze sportu
rekreacyjno-usprawniającego ogromne zasługi ma Fundacja Aktywnej
Rehabilitacji i dziesiątki stowarzyszeń. Jednak w polskim sporcie
kwalifikowanym i paraolimpijskim jest coraz gorzej.
W Sydney mieliśmy eksplozję osiągnięć,ale od tego czasu widać
zdecydowany regres. Na paraolimpiadzie w Londynie może już być
dramat.
Piotr Stanisławski: Co się stało?
Tadeusz Nowicki: Lata 90. stworzyły podwaliny
pod wyniki w Sydney. Wtedy sport był jedyną propozycją aktywności
dla osób niepełnosprawnych. Chętni sami zgłaszali się do klubów. Z
przemianami społecznymi i integracją osób niepełnosprawnych,
pojawiły się nowe oferty. Sport stanął w konflikcie z możliwościami
innych ról społecznych: w pracy, edukacji, rodzinie. Na sport
zaczęło brakować czasu,
przestał być ofertą, dla której warto poświęcać inne cele, a w
dodatku nic z tego nie mieć. Starsi zawodnicy siłą rozpędu próbują
łączyć te role, ale młodzi wybierają inne: utrzymanie siebie,
rodziny, osobisty rozwój, podnoszenie kwalifikacji. W sport trzeba
zainwestować wiele wysiłku i czasu. Poziom rywalizacji jest coraz
wyższy, wymaga poświęcenia, codziennych treningów i rezygnacji z
wielu rzeczy.
Przy pracy, studiach, rodzinie nie jest możliwe, by sport był na
pierwszym miejscu.
Krzysztof Kwapiszewski: W środowisku osób
pełnosprawnych jest z kogo wybierać, bo chętnych jest wielu. U nas
przyjmuje się wszystkich, którzy się pojawią, bo jest ich mało.
Przyszedł do mnie chłopak, który chciał grać w koszykówkę.
Osiągnięcie poziomu pierwszej piątki wychodzącej na parkiet zajęło
mu siedem lat. W sporcie osób niepełnosprawnych na sukcesy czasem
czeka się całe lata. Niewiele
osób ma w sobie tyle determinacji, by tak długo czekać na
wynik.
Przemek Warszewski: W ofertach różnych form
aktywności mogą przebierać również osoby niewidome. Robią kursy
komputerowe, językowe,
biorą udział w szkoleniach, mają nowe zainteresowania. Odchodzą od
sportu, a nowi się nie pojawiają. W CROSS wiele działań sportowych
dla młodzieży organizujemy ze środków unijnych.
Romuald Schmidt: 10 lat temu amerykański
zawodnik zapytał nasze narciarki, czym się zajmują. Jedna
powiedziała, że skończyła prawo, ma rodzinę i dziecko. Druga, że
kończy prawo i niedługo robi aplikację. Poradził im, żeby się na
coś zdecydowały, jeśli chcą osiągnąć sukces. On sprzedał dom na
Alasce, przeniósł się do centrum sportowego i trenuje do
paraolimpiady. Już było wiadomo, w jakim kierunku
zmierza sport paraolimpijski. My coraz bardziej zostajemy w
tyle.
Przemek Warszewski: W CROSS w kolarstwie
tandemowym powiodło się. Przez lata byliśmy tłem dla innych drużyn,
ale na ostatniej paraolimpiadzie zdobyliśmy złoto i brąz. Udało się
dzięki strategicznemu sponsorowi, który ufundował stałe stypendia
dla trzech załóg zawodników. Na dwa lata przerwali pracę, bo mieli
profesjonalny program przygotowawczy. To zaowocowało sukcesami na
mistrzostwach
świata, Europy i na paraolimpiadzie.
Piotr Stanisławski: To podpowiedź na to, jak odnieść
sukces. Coraz więcej krajów obejmuje sportowców
niepełnosprawnych
wieloletnimi programami, aby mogli skupić się na
treningach.
Przemek Warszewski: W ubiegłym roku nasz sponsor wycofał się z powodu kryzysu na świecie. Odbiło się to na osiągnięciach kolarzy. Zrobiliśmy krok w tył. Zastanawiamy się, jak nie zaprzepaścić dorobku.
Tadeusz Nowicki: Powtórzę, Polska ma, niestety,
coraz gorsze wyniki.
Rafał Skrzypczyk: Zależy w jakich dyscyplinach. W
rugby na wózkach mamy drugą ligę w Europie pod względem osób
uczestniczących w rozgrywkach. Mamy już 16 drużyn, podnosi się
poziom gry.
Maciej Kowalczyk: Rugby jest wyjątkiem i może być przykładem, na który warto patrzeć jak na wzór dla innych dyscyplin. Ale generalnie osiągnięcia w sporcie osób z niepełnosprawnością są coraz słabsze.
Krzysztof Kwapiszewski: Koszykówka na wózkach w Polsce upada, zawodników jest coraz mniej. W moim klubie trenuje ich 15 i mam problem z wystawieniem podstawowej piątki na mecz ligowy – połowa drużyny w tym czasie pracuje lub ma egzaminy.
Maciej Kowalczyk: Przyczyna sukcesu rugby może być gdzie indziej. Ta dyscyplina rozwinęła się poza START-em. Powstał nowy „system” obok starego, chyba niewydolnego.
Piotr Stanisławski: Co w STARCIE zahamowało ten rozwój?
Maciej Kowalczyk: Skostniałe struktury. Wszyscy chyba się zgodzą. Zresztą dotyczy to nie tylko START-u.
Rafał Skrzypczyk: W FAR mamy inny system naboru. Wyciągamy osobę prosto z łóżka szpitalnego i namawiamy ją do aktywności sportowej – proponujemy pływanie, rugby lub inną dyscyplinę. START natomiast czeka, aż ktoś się do nich zgłosi. A zgłasza się niewielu. Oczywiście mówimy o sporcie rekreacyjnym. Ale od tego się zaczyna. W Polsce wiele osób nie uprawia sportu, bo nie trafiła do nich żadna informacja na ten temat.
Romuald Schmidt: FAR znalazła rewelacyjne narzędzie i znakomitą propozycję dla grupy młodych osób ze schorzeniami narządu ruchu. To chwyciło. Ale oprócz nich jest olbrzymia grupa osób z dziecięcym porażeniem mózgowym. Nimi nikt się nie zajmuje. A wystarczyło spopularyzować boccię, aby spontanicznie powstał ruch i rozwijał się bez wielkich struktur.
Maciej Kowalczyk: W rugby się udało, w hokeju na sledżach się udało, w bocci też. Są przykłady, że można.
Piotr Stanisławski: To chyba czas, aby START pomyślał o swojej przyszłości, bo niedługo naprawdę będą tam grać sami emeryci.
Tadeusz Nowicki: Polski Związek Sportu Osób Niepełnosprawnych składa się z kilkudziesięciu klubów, jedne poszukują młodzieży bardziej aktywnie, inne mniej. Nie powinniśmy potępiać organizacji, która ma ogromne zasługi i w której są świetnie rozwijające się kluby.
Piotr Stanisławski: Ministerstwo Edukacji od lat jest głuche na sugestie środowiska, aby w ramach finansowania dowozu młodzieży do szkół finansowało także dowóz młodzieży niepełnosprawnej do klubów. Ministerstwo Sportu natomiast nie spieszy się z wprowadzeniem rozwiązania funkcjonującego w wielu krajach zachodnich, że pieniądze otrzymują tylko te kluby, które prowadzą też sekcje dla osób z niepełnosprawnością.
Rafał Skrzypczyk: W Polsce tylko zawodnicy curlingu trenują w tym samym klubie co sportowcy pełnosprawni. Niektóre światowe federacje sportowe namawiają polskie federacje do tworzenia sekcji dla sportowców niepełnosprawnych. Tadeusz Nowicki: Czego one, niestety, nie robią.
Romuald Schmidt: Kilka lat temu zwróciliśmy się
do związków narciarskich z propozycją wykorzystania ich
infrastruktury i wiedzy szkoleniowej z zaznaczeniem, że mamy na to
środki. Padły zapewnienia o współpracy, poszły listy intencyjne. I
na tym się skończyło.
Rok temu we Włoszech Światowa Federacja Kajakarska stworzyła
program rozwoju kajakarstwa osób niepełnosprawnych. Chciała,
abyśmy
w Poznaniu podczas mistrzostw świata zrobili pokaz polskiej
drużyny. Krajowy związek kajakarski nie podjął tematu.
Krzysztof Kwapiszewski: Mieliśmy podobną
sytuację z koszykówką. Odbywały się u nas mistrzostwa Europy w
koszykówce pełnosprawnych.
Chcieliśmy zagrać mecz pokazowy na wózkach, na co zresztą nalegała
federacja światowej koszykówki. Była gotowa przyjechać do nas
reprezentacja Szwecji na wózkach. Zaproponowano nam mecz w długiej
przerwie pomiędzy meczami, kiedy ludzie opuszczają salę... Nic z
tego nie wyszło.
Tadeusz Nowicki: Kluby sportowe i ministerstwo
wciąż inaczej traktują jeden i drugi sport. Sportowcy i młodzież
niepełnosprawna mają
dużo gorsze warunki i możliwości. W wielu krajach (Dania, Holandia)
rozwiązano ten problem. Kluby dostają dotacje tylko wtedy, gdy mają
także ofertę dla osób niepełnosprawnych.
Piotr Stanisławski: Wrzućmy kamień do naszego ogródka. Co zrobiły organizacje: START, PKPar, FAR, CROSS, aby przekonać Ministerstwa: Sportu i Edukacji do tworzenia podobnych rozwiązań? Czy występowaliście razem z jakimiś rekomendacjami?
Tadeusz Nowicki: Rzeczywiście, powinno od nas
wychodzić więcej inicjatyw. A są dobre wzorce. Mistrzostwa Świata w
Szermierce na Wózkach
w Turynie były rozgrywane w systemie integracyjnym – walczyli
sportowcy niepełnosprawni i pełnosprawni. W tym roku w Paryżu
mistrzostwa
świata też będą w systemie integracyjnym. To dobre rozwiązanie.
Piotr Stanisławski: Jakie podjęliście wspólne działania, aby zmienić polski system?
Romuald Schmidt: Tylko raz całe środowisko się skonsolidowało: w sprawie emerytur dla paraolimpijczyków. Zapanowała jednomyślność, był wspólny nacisk na rząd, aby medaliści takie emerytury otrzymali. Nie słyszałem, aby w innej sprawie środowisko tak się zjednoczyło. Wszyscy skupieni są na tym, aby przetrwać następny rok. Może nasza debata coś zmieni.
Piotr Stanisławski: Wyjaśnijcie mi, co robi Polski Komitet Paraolimpijski dla promocji aktywności sportowej? To jest największa sportowa instytucja osób niepełnosprawnych w kraju, obok START-u, a nie widać, by promowała sport. Bo nie traktuję kilku billboardów w Warszawie z wizerunkami „złotych paraolimpijczyków” jako promocji sportu.
Tadeusz Nowicki: PKPar od dwóch lat naprawdę robi postępy. Mieszkańcy Warszawy mogli zobaczyć na billboardach, plakatach i w metrze sportowców niepełnosprawnych. Trzeba to docenić, bo kiedyś tego nie robiono. W ubiegłym roku PKPar zorganizował Dzień Sportu Paraolimpijskiego – kilkanaście plenerowych imprez w paru miastach jednocześnie z udziałem medalistów z Pekinu. To oczywiście kropla w morzu, ale nie można powiedzieć, że PKPar nic nie robi dla promocji sportu.
Piotr Stanisławski: Myślę, że za mało, a i to głównie w Warszawie.
Rafał Skrzypczyk: Rada Sportu Osób Niepełnosprawnych dyskutuje, jak najskuteczniej promować sport osób niepełnosprawnych. Najlepsza byłaby duża kampania medialna, ale sprawa rozbija się o finanse. Nie ma u nas modelu, w którym instytucje z litery prawa byłyby zobowiązane do upowszechniania sportu osób niepełnosprawnych. Organizacje pozarządowe nie zapełnią luki w dostępności do sportu.
Piotr Stanisławski: Nie widzę reprezentanta środowiska, który zabiega o promocję sportu osób z niepełnosprawnością. Nie słychać was.
Rafał Skrzypczyk: Rada Sportu Osób Niepełnosprawnych organizuje konferencje i zaprasza media. Niestety, większego zainteresowania nie ma.
Maciej Kowalczyk: Bardzo chętnie poszedłbym na takie konferencje. Tylko nic o nich nie wiem.
Romuald Schmidt: Na Słowacji zrobiono wielką
kampanię medialną: pokazywano sportowców niepełnosprawnych i ich
sukcesy. Organizacje
stworzyły jeden front na rzecz promocji sportu. Zdobyły tylu
sponsorów, że do Pekinu lecieli oddzielnym samolotem. Dlaczego nam
ma się nie udać?
Rafał Skrzypczyk: Wiele nadziei wiąże się z wejściem do PKPar sponsora strategicznego: firmy AVIVA. Może to zaowocuje większą promocją. W sporcie w ogóle nie jest z nią różowo. Gdy siatkarze zdobędą medal, to są na fali, mają sponsorów i są pokazywani. Gdy przegrywają, sytuacja się zmienia.
Krzysztof Kwapiszewski: Ostatnio na fali jest piłka ręczna. Siatkówka już wyleciała z ramówki Polsatu, bo sukcesy ma mniejsze.
Tadeusz Nowicki: W Kanadzie najlepszym sportowcem roku została zawodniczka niepełnosprawna. Było to możliwe właśnie dlatego, że tam sportowcy niepełnosprawni są znani i rozpoznawalni, bo są pokazywani. My jesteśmy w zaklętym kręgu: nie pokazujemy sportu osób niepełnosprawnych, sportowcy nie są rozpoznawalni, więc nie ma też sponsorów.
Rafał Skrzypczyk: Myślę, że jeśli Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie zobowiąże telewizji publicznej do przeznaczania określonego czasu na sport osób niepełnosprawnych, to przez dekady nic się nie zmieni. Nic się też nie zmieni, jeśli Ministerstwo Sportu nie postawi klubom warunku, iż pieniądze otrzymają tylko te, które stworzą sekcje dla osób niepełnosprawnych.
Piotr Stanisławski: Jak oceniacie relacje telewizyjne w Wiadomościach z igrzysk w Vancouver? Mnie poraziły. Zamiast relacji o charakterze sportowym komentator ciągle powtarzał, że niepełnosprawni to ludzie godni największego szacunku, bo się nie poddają mimo niepełnosprawności.
Maciej Kowalczyk: Może one nie były tak dobre, jak się je ocenia w telewizji. Musimy sobie zdawać sprawę, że społeczeństwo polskie tego nie rozumie, pokazywanie suchych relacji sportowych byłoby niezrozumiałe. To, że relacje Justyny Kotomskiej szły na otwartą antenę, było dużą zasługą Włodzimierza Szaranowicza, obecnego dyrektora, bo poprzedni – Robert Korzeniowski– nie był w stanie nawet tego załatwić.
Rafał Skrzypczyk: Nie jesteśmy krajem, który
nie może normalnie pokazywać sportu osób niepełnosprawnych!
Oglądałem relacje z Vancouver,
czekałem na wyniki naszych sportowców i nie usłyszałem ani jednego
rezultatu, nie dowiedziałem się, kto wygrał, kto przegrał, które
miejsce zajęliśmy. Za to wciąż słyszałem, jacy to „wspaniali ludzie
wyszli z domu i zmagają się z losem”.
Romuald Schmidt: Takie podejście rzeczywiście irytowało niepełnosprawnych sportowców. Dlatego wielu odmawiało udzielania wywiadów.
Maciej Kowalczyk: Zwróćcie uwagę na to, że inne polskie media w ogóle nie relacjonowały tego wydarzenia.
Rafał Skrzypczyk: Zgoda, ale dlaczego w tych relacjach nie było w ogóle idei sportu? TVP traktuje sport osób niepełnosprawnych jako działalność społeczną.
Tadeusz Nowicki: Potwierdzam, stereotyp
niezwykłego herosa bardzo irytuje zawodników. Zupełnie nie docenia
się ich wyników sportowych,
a jedynie to, że wyszli z domu i zmagają się z różnymi barierami.
Nie pokazuje się sportowego aspektu ich rywalizacji, sylwetek, lecz
skupia się na niepełnosprawności. Sport traktuje się wyłącznie jako
formę ich rehabilitacji.
Rafał Skrzypczyk: Tymczasem wszyscy sportowcy
walczący o medale paraolimpijskie, mistrzostw Europy, świata, już
dawno wyszli z domów i są
zrehabilitowani. Oni koncentrują się na podnoszeniu poziomu i
sukcesach.
Krzysztof Kwapiszewski: Nie mamy dziennikarzy
sportowych przygotowanych do relacjonowania takich wydarzeń. Kiedyś
przez cztery godziny toczyłem spór ze znanym komentatorem, aby
zmienić jego sposób patrzenia na mecz koszykówki na wózkach. I się
udało. Zamiast komentować
rywalizację sportową, często go „kusiło”, aby podkreślać, jakie to
niesamowite, że zawodnik bez nogi tak świetnie gra.
Piotr Stanisławski: Byłem kilka razy na mistrzowskich turniejach i pucharach, podczas których zawodnicy grali w powycieranych, starych strojach, założonych na ubrania. Poziom rywalizacji nie był wysoki, trybuny niemal puste. Można zrozumieć opór mediów przed pokazywaniem zawodów osób niepełnosprawnych...
Tadeusz Nowicki: Oczywiście, oczekując od
mediów pokazywania naszego sportu, musimy postarać się o wysoki
poziom atrakcyjności rozgrywek.
Forma i oprawa widowiska są bardzo istotne.
Rafał Skrzypczyk: Trenerzy czasami sami walczą
o dresy i stroje dla zawodników. W porównaniu do wschodniej Europy
to nie mamy jeszcze
tak źle, gdyż stabilne źródło finansowania zapewnia Ministerstwo
Sportu. Słowacy i Węgrzy na przykład mają znacznie trudniej. W
Niemczech natomiast lekarz może zlecić osobie niepełnosprawnej
zakup wózka sportowego, jeśli ona chce trenować. Tam, w
odpowiedniku naszego NFZ zrozumiano, że jeśli osoba niepełnosprawna
zacznie uprawiać sport, to będzie aktywna też w innych obszarach.
Badania wykazały, że niepełnosprawni sportowcy są znacznie bardziej
aktywni społecznie w porównaniu do osób, które sportu nie
uprawiają. Aktywność sportowa przekłada się często na inne decyzje:
kontynuowanie nauki, podjęcie pracy, założenie rodziny.
Piotr Stanisławski: Co jeszcze musi się stać, aby sport osób niepełnosprawnych mógł wyjść z cienia?
Tadeusz Nowicki: Namawiajmy związki sportowe
osób pełnosprawnych, aby wspólnie organizować zawody sportowe.
Media na pewno bardziej się zainteresują takimi zawodami. Gdyby
Ministerstwo Sportu wprowadziło formułę integracyjną – wspólnego
rozgrywania zawodów – to odmieniłoby
to sport w Polsce. Przemek Warszewski: Nam udaje się bez żadnych
problemów startować podczas wyścigów pełnosprawnych kolarzy,
jako oddzielna konkurencja. Może dlatego, że jesteśmy
członkiem Polskiego Związku Kolarskiego. Kiedy pojawiają się
relacje z wyścigu, to zawsze pisze się także o nas. Formuła
integracyjna jest najlepsza.
Maciej Kowalczyk: Trzeba robić wszystko, aby sport osób niepełnosprawnych nie był kojarzony z rehabilitacją i społecznym działaniem, tylko ze sportem.
Romuald Schmidt: Myślę, że brakuje nam takich kampanii medialnych, jakie robi Integracja. Może Integracja podjęłaby się tego zadania?
Rafał Skrzypczyk: Podczas meczuw rugby
Polska-Czechy zrobiliśmy pokaz gry na wózkach. Obok kadry narodowej
zaprezentowała się też kadra
zawodników na wózkach, mieliśmy wspólną konferencję prasową. To
droga dla sportu w Polsce.
Krzysztof Kwapiszewski: Kluby powinny przede wszystkim szukać partnerów do współpracy z samorządem, bo wtedy szybciej trafimy do społeczności lokalnej. Natomiast Ministerstwo Edukacji musi pomyśleć o niepełnosprawnych uczniach i studentach, którzy zwalniani są z zajęć wychowania fizycznego. To oznacza, że zmienić należy także rozporządzenie Ministerstwa Sportu dotyczące kwalifikacji instruktorów wychowania fizycznego osób niepełnosprawnych. Ono powoduje, że nauczyciele nie chcą prowadzić zajęć z takimi uczniami, tłumacząc się brakiem kwalifikacji.
Debatę prowadził Piotr Stanisławski.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz