Z pokolenia honorowych
Witam obie Redakcje! Integracja i jej młodszy brat, nasz portal, są naszym głosem. Dzięki nim mamy odwagę i szansę zaistnienia. Gratuluję Wam cierpliwości, taktu i trafności wybieranych do prezentacji tematów. Macie w powiatowej Polsce wielki autorytet. Trzymajcie się w 2011 roku równie silnie jak w minionych latach.
Magazyn czytam od pierwszego numeru i cały czas kibicuję redakcji w zmaganiach nad tworzeniem nowych i pięknych numerów, które ja czytam z zapalczywością od dechy do dechy i niecierpliwie wyczekuję każdego następnego numeru. A kiedy w roku ubiegłym wiele miesięcy czekaliśmy na swoje pismo, to portal dodawał mi otuchy.
Jestem fanką
Martwiłam się bardzo o losem tak prężnej organizacji jak Wasza. Tak wspaniałych akcji, jakie inicjujecie i realizujecie. Bezcenne jest to, że propagujecie aktywność niepełnosprawnych i pomagacie budować poczucie własnej wartości. Bardzo mi ulżyło, kiedy po finansowych perturbacjach w PFRON-ie ocaleliście! Jestem Waszą fanką od zawsze i kibicuję we wszystkich przedsięwzięciach.
Cieszę się, kiedy widzę aktywnych działaczy społecznych czy polityków z widoczną niepełnosprawnością, zwłaszcza posłów na wózkach. Bo jeśli ich widać, to wierzę, że o problemach niepełnosprawnych mówi się w najwyższych urzędach państwa przy rozważaniu wszystkich spraw naszego niepełnosprawnego społeczeństwa.
Życie na kulach
Jestem też osobą niepełnosprawną. Mając 1,5 roczku zachorowałam na wirus HM, co się zakończyło znacznym ograniczeniem sprawności ruchowej. Urodziłam się w 1948 roku i nie muszę mówić, jak trudne to były dla Polski lata. Mieszkałam do 1955 roku na wsi. Rodzice byli na tyle oświeceni, że aby moja rehabilitacja i nauka przebiegały sprawnie oraz abym się nauczyła radzić sobie z kalectwem, rodzice przenieśli się do miasta. Gdzie było bliżej do lekarzy i ośrodków rehabilitacyjnych, a także szkół.
W latach 50-tych chodziłam do szkoły. A właściwie byłam do niej wożona rowerem, na ramie lub na bagażniku przez rodziców, wujka lub rodzeństwo. Zimą do transportu używano sanek. Tak ukończyłam szkołę podstawową. Za nic nie chciałam, aby nauczyciele przychodzili do domu mnie uczyć indywidualnie; tak bardzo i zwyczajnie chciałam uczyć się jak inne dzieci. Być między mini.
Potem była szkoła średnia i studia. Po nich praca i sport inwalidzki, który był moją najskuteczniejszą i najprzyjemniejszą formą rehabilitacji. Bawiłam się też - w latach 80-tych - uczestniczeniem w konkursach poetyckich.
Nie być kaleką
Pisząc o sobie, chciałam zasygnalizować, że w tamtych trudnych czasach powojennych też żyli ludzie niepełnosprawni, a mimo ogromu kalectwa, nieopisanej biedy i istniejących powszechnie barier architektonicznych, komunikacyjnych i transportowych czerpali oni radość z życia.
Po II wojnie nasz kraj przepełniony był ludźmi okaleczonymi w wyniku działań wojennych, których jeszcze długo po wojnie przybywało w wyniku pozostawionych niewypałów. W nieomal każdej rodzinie był ktoś taki. To był to czas ludzi honoru, którzy będąc kalekami, kalekami być nie chcieli. I wrażliwość społeczna na potrzeby ludzi kalekich była spontaniczna i szczera. Wydaje mi się, ze nikt nie nadużywał kalectwa do zdobywania pomocy socjalnej czy też innych przywilejów. A teraz bywa różnie. Jak widzę nieprzyzwoite domaganie się „swego”, to jest mi przykro.
Nie idzie na marne
Dziś mam ponad 60 lat i bogate doświadczenia życiowe - jako żona i jako matka dorosłego już i samodzielnego jedynaka. Swoją wiedzą i doświadczeniem staram się być pomocna tym, których dziś spotyka problem niepełnosprawności.
Całe swoje życie z wielkim trudem „kicałam” na kulach i w aparacie ortopedycznym. Rozumiem doskonale niepełnosprawnych klientów, z jakimi ma do czynienia nasza instytucja. Pracuję jeszcze na pół etatu. Moje doświadczenie nie idzie na marne.
Życzę z całego serca, aby nie zabrakło Wam sił, cierpliwości, wytrwałości i pomysłowości w ogarnianiu wszystkich bolączek środowiska osób niepełnosprawnych. Serdecznie pozdrawiam.
Maria z woj. pomorskiego
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz