Dlaczego odchodzą?
Coraz częściej zauważa się, że jeśli w małżeństwie lub w związkach partnerskich pojawia się dziecko niepełnosprawne, jedno z rodziców (nie zawsze jest to ojciec) odchodzi z domu. Problem ten pojawia się też, gdy niepełnosprawność „dopada” jednego ze współmałżonków lub życiowego partnera. Dlaczego tak się dzieje, choć wcześniej dwoje ludzi obiecywało sobie wzajemną miłość na dobre i na złe?
Julia i Janek nie widzieli świata poza sobą. Zawsze pragnęli mieć dużą rodzinę z gromadką dzieci. Kiedy urodził się Maciuś z zespołem Downa, jako czwarta latorośl, Janek coraz później zaczął wracać do domu. Twierdził, że to ojciec powinien zapewnić rodzinie bezpieczeństwo finansowe i dlatego podejmował się prac dodatkowych. I nagle ten „odpowiedzialny” ojciec zakomunikował rodzinie, że odchodzi, tak po prostu, bez słów wyjaśnienia. Dziś nie kontaktuje się z rodziną. Nawet nie płaci alimentów.
Jakub był wzorowym ojcem Kubusia z mózgowym porażeniem dziecięcym. Kiedy potrzebne były duże pieniądze na rehabilitację, postanowił wyjechać za granicę, bo dawało to większe szanse na ich zdobycie. Początkowo przyjeżdżał co dwa tygodnie. Później rzadziej, aby nie wydawać na podróże. Trudno było mu rozstawać się z żoną, a zwłaszcza z Kubusiem. Za którymś razem usłyszał od synka, że gdy wyjeżdża, odwiedza ich wujek Zenek. Żona tłumaczyła, że to wolontariusz. Za którymś razem Jakub chciał zrobić rodzinie niespodziankę i pojawił się w domu bez zapowiedzi. Większą niespodziankę sprawiła mu jednak żona, którą zastał z „wujkiem” Zenkiem w łóżku. Wyprowadził się tego samego dnia. Założył sprawę o rozwód, płaci za rehabilitację syna, nie wyobraża sobie życia bez niego, ale do domu nie ma zamiaru wracać, bo „to za mocno boli”.
Michał i Ania żyli w związku partnerskim. Nie wykluczali dzieci. Ania zaszła w ciążę, a po badaniach okazało się, że urodzi chore dziecko. Michał namawiał, aby je usunąć. Ona od początku pokochała to „bicie serduszka pod jej sercem”. Zmęczona presją Michała wróciła do rodziców, została szczęśliwą mamą, a oni dziadkami. Michał chciał wrócić, ale się nie zgodziła, założyła sprawę o pozbawienie go praw ojcowskich. Nie chce też alimentów dla synka.
Bartek zakochał się w Joli od pierwszego wejrzenia, i z wzajemnością. Kiedy ich syn skończył sześć lat, Bartek uległ poważnemu wypadkowi. Porusza się na wózku, ma czterokończynowe porażenie. Mimo wszelkich starań, aby być dobrym mężem i ojcem, szybko został odsunięty na boczny tor. Żona pod presją koleżanek, a może i swoistej bezradności, szybko znalazła sobie nowego partnera, z którym mieszka w mieszkaniu Bartka. Ogranicza mu kontakty z synem. Ciągle szuka sposobów, aby to Bartek opuścił mieszkanie. Ostatnio zaczęła uprawiać seks przy otwartych drzwiach.
I jeszcze Jola i Paweł. Pobrali się, kiedy Paweł był już na wózku. Rodzice Joli byli temu przeciwni, mimo że Jola też była chora – czego nie było widać. Zawsze mieli jakieś „ale” wobec Pawła, chociaż ten bardzo zaradny facet założył dochodową firmę, wybudował dom, a dla Joli zrobiłby wszystko. Niestety, Paweł jako mężczyzna najbardziej potrzebował szacunku, a Jola nie potrafiła obronić go przed presją rodziców. Dziś mieszkają osobno, Paweł wyprowadził się z domu. Mimo wielu prób powrotów do siebie zawsze pojawia się mur w osobach teściów.
Ile rozstań, tyle różnych ku temu powodów. Moim zdaniem są dwa, które mają największe znaczenie. To brak odpowiedzialności oraz dojrzałości (dorosłości – jeśli ktoś woli takie określenie). Człowiek odpowiedzialny potrafi pokonywać trudności. Potrafi przyznać się do błędów, ale też wybaczać je innym. A człowiek dojrzały, dorosły pozwala innym żyć ich życiem, ich wyborami i decyzjami. Przede wszystkim jednak człowiek odpowiedzialny i dojrzały potrafi oprzeć się słabostkom, potrafi z największą determinacją walczyć o miłość swoją, ale też swoich dorosłych dzieci. Jeśli komuś brakuje tych cech, zawsze będzie narażał siebie lub bliskich na takie lub podobne rozstania. W rzeczywistości to dramaty, za które płacą ci, którzy nie są im winni, a najbardziej ze wszystkiego potrzebują miłości, szczęścia i normalności.
Zróbmy wszystko, aby tych dramatów uniknąć. Jeśli nie potrafimy sobie poradzić z problemami, nie bójmy się skorzystać z pomocy specjalistów, bo przecież po to są, aby pomagać.
Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 32 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył tysiące rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego” (2016). W 2017 r. znalazł się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością i w tym samym roku otrzymał Nagrodę TOTUS Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Artykuł pochodzi z numeru 2/2019 magazynu „Integracja”.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).
Komentarze
-
temat rzeka?!
23.06.2019, 09:45nikt nie uczy bycia rodzicem , a co dopiero bycia rodzicem dziecka niepełnosprawnego na to pytanie dla czego odchodzą można by mówić godzinami. nie ma chyba żadnego opracowania naukowego na ten temat. w normalnej rodzinie rodzi się dziecko i już. tu na świat przychodzi mały człowieczek i zamiast radości zaczynają się problemy. nikt nigdy nie zrozumie rodzica dziecka niepełnosprawnego nie mając niepełnosprawnego dziecka. masz dziecko niepełnosprawne i nagle dowiadujesz się -że masz i to jest twój problem......... rodzina, znajomi i całe dotychczasowe otoczenie odsuwa się od ciebie. powód jest prozaiczny -pomimo dużych chęci nikt nie jest w stanie ci pomóc! nikt nie pojedzie z tobą do szpitala, nikt nie pomoże wywalczyć miejsca w kolejce do lekarza, nie wyręczy ciebie w codziennych obowiązkach itd itd nie możesz normalnie pracować, a tym samym twoje dochody spadają -ale wydatki rosną w tempie expresowym. wpadasz w pętlę ...... dziecka -niepełnosprawność -choroba -brak pieniędzy mówią pieniądze szczęścia nie dają .......ale w tej sytuacji są niezbędne znam mnóstwo rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym ,wiele z nich nie wytrzymało losu który ich spotkał . nie winiłbym żadnego z dwojga, że nie wytrzymało tego wszystkiego i wybrało inną drogę. jesteśmy narodem słabo wykształconym, nikt nigdy nie był zainteresowany abyśmy znali swoje prawa jako obywatele , nie mamy instytucji która pomogła by takim rodzicom. jedyną instytucją która jeszcze daje wsparcie to lekarze, ale i tu jest coraz gorzej......odpowiedz na komentarz -
Psycholodzy przyczyniają się do rozstania
21.06.2019, 19:52Mąż, gdy zachorowałam, miał załamanie nerwowe. Wyszedł z tego. 2x był w szpitalu w ciężkiej depresji gdy mi się pogarszało. To ja zawsze byłam ta silna. Radzimy sobie, kochamy się, ale on czasem ma ogromne doły gdy mój stan się pogarsza. Z doświadczenia wiem, że sami musimy sobie radzić. 1x skorzystaliśmy z kryzysowej linii wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym, którego numer pojawia się bez przerwy pod artykułami Wirtualnej Polski. Czasem dobrze jest się wygadać komuś anonimowo. Jednak to, co zrobiła psycholog z tej linii jest dla mnie karygodne. Powiedziała mu, że powinien się ze mną rozstać. Byłam w szoku, a on płakał jak małe dziecko i jeszcze gorzej się poczuł. 2 tygodnie walczyłam z nim żeby brał leki, bo odmówił ich przyjmowania. Pracowałam w poradni psychologiczno-pedagogicznej przez 5 lat i znam zachowania psychologów. Była tam psycholog, która zostawiła męża na wózku, po wypadku. 3/4 z nich rozwódki. To nie pierwszy raz kiedy psycholog sugeruje porzucenie problemu. 2 lata temu psycholog kazał mężowi zerwać kontakty z rodzicami, którzy nazbyt się wtrącali w nasze życie. Nie- poprawić relacje, nie- ustanowić granice, tylko zerwać kontakty. Psycholodzy to bardzo specyficzna grupa społeczna, która często sama ma potężne problemy psychiczne. Zastanawiam się jakby ta pani z linii ktyzysowej rozmawiałaby z potencjalnym samobójcą? Zapewne kazałaby mu skoczyć, bo tak najprościej. Pamiętajcie, gdy jest problem, jak najdalej od psychologów bo wam wynajdą problemy o których nawet nie wiecie, a często pogłębią tylko te istniejące. Wszystko zależy od was samych, to wy musicie ze sobą rozmawiać, czasem iść na kompromis, nawet się pokłócić by oczyścić atmosferę. Macie prawo do gniewu, gorszego dnia, nawet przeklinania losu, ale potem, gdy już to z siebie wyrzucicie, musicie być twardzi, nikt nie przeżyje życia za was.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz