Przychodzi niewidomy pacjent do lekarza...
Niewidomy pacjent to taki, który prócz tego, że jest chory, nie widzi. Wydaje się to oczywiste, ale nie dla każdego pracownika służby zdrowia. Niektórzy lekarze sądzą na przykład, że jesteśmy też głusi. Zwracają się więc nie do nas, lecz do osoby towarzyszącej.
Lekarz pyta przewodnika: „Co temu panu dolega?”. Pacjent na to: „Powiedz panu doktorowi, że boli mnie gardło”. Aby uniknąć takich sytuacji, do gabinetu wchodzę sama.
Znam jednak przypadki, że niewiele to pomogło. Po badaniu lekarz wyszedł, by przekazać zalecenia czekającej w poczekalni widzącej koleżance. Nie dotarły do niego wyjaśnienia, że panie nie mieszkają razem. Inny receptę wręczył przewodnikowi, bo „niewidomy ją zgubi”.
Nie zawsze są nam przekazywane informacje o metodach leczenia, stanie zdrowia i możliwych powikłaniach, bo po co nas straszyć. Nie poinformowa-no mnie na przykład, że coś może się wydarzyć przy zabiegu tamującym krwawienia z nosa. Dopiero gdy na wizycie kontrolnej powiedziałam, że coś jest nie tak, laryngolog wyjaśnił, że może się zdarzyć przypadkowe wypalenie dodatkowej dziurki w nosie, co stało się w moim przypadku, i mogę ją wykorzystać na włożenie kolczyka.
Niewidomy pacjent nie ma wizualnego oglądu sytuacji. Gdy nie wie, co się dzieje, może wyciągać nieprawidłowe wnioski. Trudno stwierdzić, co się wydarzyło, gdy po wkłuciu do żyły lekarz mówi: „Jak w rzeźni” lub przy usuwaniu znamienia z twarzy rzuca krótko: „Cholera!”, zwłaszcza że w stresie wyobraźnia pracuje. Pomyślałam sobie wtedy, że chirurg wyciął mi kawałek policzka. Zapytałam, co się stało. Odpowiedział: „Zapomniałem, że koncentruje się pani na bodźcach słuchowych”. Taka odpowiedź nic nie wniosła. Nadal nie wiedziałam, czy wydarzyło się coś niepokojącego.
Wykonując zabiegi, powinno się zapowiadać kolejne czynności. Dzięki temu uniknie się zaskoczenia, nagłych i niekontrolowanych odruchów, a pacjent będzie miał komfort i kontrolę nad zaistniałą sytuacją.
Pobyt w szpitalu jest stresujący dla każdego. Osoba niewidoma musi zmierzyć się z dodatkowymi wyzwa-niami. Trzeba nauczyć się trafiać do różnych miejsc, rozpoznawać nowych ludzi po głosie, uważać, by czegoś nie strącić, znaleźć siłę na mierzenie się z biurokracją i walkę o równe traktowanie. Wśród personelu rzadko zdarzają się postawy wrogie lub naganne, ale świado-mość możliwości i ograniczeń osoby niewidomej nadal jest niska. Niewidomego tłumacza przysięgłego zapytano, czy potrafi się ubrać. W dobrej wierze zaproponowano mu basen, by nie musiał nigdzie chodzić. Niewidoma kobieta, która poroniła, usłyszała, że tak jest lepiej, bo zginęłaby razem z dzieckiem. Pod pretekstem zapew-nienia bezpieczeństwa niewidomemu mężczyźnie nie pozwolono pójść do szpitalnego sklepiku. Nie dostał przepustki na weekend, bo gdyby coś mu się stało, szpital za niego odpowiada. Przykłady można by mnożyć.
Niewidomy pacjent zazwyczaj chce być samodzielny. Dobrze jest zapytać, czy i w jakich sytuacjach potrzebuje pomocy. Lęk pacjenta obniża też odpowiadanie na jego pytania, zamiast kategorycznego stwierdzenia: „Ta informacja nie jest pani potrzebna”. Ważna jest także elastyczność, empatia i próba zrozumienia sytuacji pacjenta. Studentka medycyny twierdziła, że niewidoma pacjentka jest niekomunikatywna i zdawkowo odpowia-da na pytania. Praktykantka nie przedstawiła się, więc pacjentka nie wiedziała, kto i po co ją wypytuje. Równie dobrze mógł to być wścibski gość sąsiadki z łóżka obok. Personel nie ma wpływu na liczebność sal, ale swoją postawą może sprawić, że pobyt na oddziale będzie bardziej znośny.
W liceum trafiłam na oddział neurologii. To było dla mnie trudne doświadczenie: czekanie na diagnozę, wieloosobowa sala, dziurawe poszewki, łazienka bez prysznica. Pani ordynator widziała, że mam doła. Zaproponowała, że popołudniami mogę uczyć się w jej gabinecie, a jeśli odwiedzi mnie ktoś z klasy, możemy zaszyć się tam razem i nadrabiać szkolne zaległości. Dzięki jej otwartości i życzliwości ten okropny oddział stał się mniej straszny.
Hanna Pasterny – konsultantka ds. osób niepełnosprawnych w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS w Rybniku, osoba niewidoma, finalistka Konkursu „Człowiek bez barier 2011”, autorka książek: Jak z białą laską zdobywałam Belgię,Tandem w szkocką kratkę i Moje podróże w ciemno. W 2017 r. znalazła się w Liście Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością.Więcej: www.hannapasterny.pl.
Artykuł pochodzi z numeru 2/2019 magazynu „Integracja”.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).
Komentarze
-
S
19.07.2019, 21:35Niestety jest to bardzo przykre i żenujące i do tego nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Ze strony lekarzy mnie to nigdy nie spotkało ale od personelu niższego szczebla już takodpowiedz na komentarz -
Czyżby lekarze już tak bardzo się uwstecznili, że nie wiedzą jak postępować z osobami niepełnosprawnymi? A może by im tak zweryfikować prawa do wykonywania zawodów? Dotyczy to również pielęgniarek i całego pozostałego personelu medycznego. Wstyd, panie i panowie medycy, wielki wstyd.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz