Wszystkie marzenia Krystyny
Chciałaby zamknąć za sobą drzwi i wyspać się we własnym łóżku. W ciszy, aż do rana. Wtedy byłaby szczęśliwa. No, może jeszcze dorzuciłaby jakiś wyjazd, bo przez ostatnie 44 lata podróżowała tylko do szpitali i klinik.
Synowie ulegali wypadkom jeden po drugim. Operacje, rehabilitacje, zawały, przepuklina kręgosłupa. To były przyczyny jej podróży.
W jej życiu zabrakło jednego: spokoju.
- Już nie wierzę, że to się kiedyś spełni – przyznaje Krystyna. – Urodziłam pięciu synów. Żaden nie dorósł w pełnym zdrowiu. Marek, najmłodszy z nich, zdrowy nie będzie już nigdy. Do końca życia będę się opiekować dorosłym mężczyzną, który wymaga obsługi jak trzylatek. Opieki wymaga również moja mama.
Marek, syn Krystyny
Powrót
Krystyna miała 11 lat, gdy rodzice wybudowali dom. Jeden pokój z kuchnią. 60 metrów kwadratowych. Wtedy to był powód do dumy dla sześcioosobowej rodziny. Do rodzinnego domu Krystyna wróciła już jako mężatka z dwojgiem dzieci.
- Ktoś musiał zająć się rodzicami i gospodarką – tłumaczy. – Moje rodzeństwo się rozjechało. Siostra wyszła za mąż. Brat umarł. Rodzice zostali sami z obowiązkami, zdecydowaliśmy się tu wrócić i pomóc.
Marka jeszcze nie było na świecie, ale i bez niego o spokojny sen było trudno.
- Pracowałam w domu, pracowałam poza domem, gotowałam nocami, o 2 rano prałam ubrania dzieciom – wspominała. – Czasem nie miałam kiedy zjeść obiadu, ale dawałam sobie radę.
Gdy na świecie pojawił się Marek, od początku wymagał więcej opieki niż inne dzieci Krystyny. Nie mówi, łatwo wpada w złość, ma 22 pary chromosomów. Jego codzienne funkcjonowanie wymaga karmienia, mycia, golenia, prania. To wszystko robi Krystyna. Inni pomagają, ale Marek tych czynności nie lubi. Na mycie najchętniej pozwala właśnie swojej mamie.
Wejście do domu i jednocześnie sypialni Marka z mamą
Ośmioro
Czas płynął, a obowiązków tylko przybywało. Opieki wymaga obecnie również 93-letnia mama Krystyny. W małym domku mieszka osiem osób. Po kilka w każdym pomieszczeniu. Jedyny pokój w domu zajmuje syn ze swoją rodziną.
- Synowa to dobra kobieta – chwali Krystyna. – Pomaga mi, ile może, ale to nie dlatego tutaj mieszkają. Bałam się o syna. On jest po trepanacji czaszki. Ktoś go uderzył. Tylko raz. Wystarczyło, by upadł. Uderzył głową o ulicę. Jego stan był krytyczny. Gdy spotkał swoją żonę, byłam szczęśliwa. Zamieszkali u jej rodziców. Nie chcę opisywać tego dokładnie. Tam zdarzał się alkohol. Bałam się, że coś mu się stanie. Nie mogłam spać myśląc, czy jest bezpieczny.
Kuchnię zajmują mąż, 93-letnia mama i syn, który jeszcze się nie wyprowadził z rodzinnego domu.
- Pracuje, ale zarabia jeszcze zbyt mało, by wystarczyło na wynajem. Stara się – podkreśla Krystyna.
Salon, czyli sypialnia syna z żoną i wnukiem
Ganek
Dla niej i Marka pomieszczeń zabrakło. Ich „pokój” został urządzony na ganku.
- Ten ganek jest przerażający – załamuje ręce Małgorzata Pękala, sołtys Golemek, podkarpackiej wsi, w której mieszka Krystyna. – To powinien być wiatrołap i miejsce, gdzie stoi szafa, zostawia się buty, a stało się sypialnią. Nie mogę sobie wyobrazić, jak oni to wytrzymują zimą. Tam się wchodzi bezpośrednio z zewnątrz. Drzwi wejściowe otwiera się nawet w mroźne dni, a oni tam śpią.
Pani sołtys podkreśla, że w domu Krystyny zawsze jest porządek, a mieszkańcy własnymi rękami wszystko naprawiają.
Ta zaradność obraca się jednak przeciwko nim. W idealnie wysprzątanym domu gotuje się ciepłe obiady, dba o Marka.
- W mojej rodzinie nikt nie pije, jesteśmy normalnymi ludźmi, tylko z niskimi dochodami – wyjaśnia Krystyna.
Opieka społeczna często omijała ją właśnie z powodu porządku w domu. Tymczasem pomoc była potrzebna.
Kuchnia z widocznymi łóżkami, na których śpią trzy osoby
Mąż
Marek rósł. Praca zawodowa przegrywała z potrzebami dziecka z niepełnosprawnością intelektualną.
- Miał 6 lat i potrzebował mnie przez całą dobę – opowiada Krystyna. – Nie wypracowałam jeszcze emerytury. Nie wiedziałam, z czego będziemy żyć. Pomógł mi wtedy Jacek Kuroń. Dzięki niemu dostałam emeryturę. Najniższą, ale byłam szczęśliwa.
Potem miało być już tylko lepiej. Synowie wychodzili z domu, podejmowali pracę, wyjeżdżali. Krystyna miała nadzieję na chwile wytchnienia. Nie udało się. Najpierw Krystynie wysiadł kręgosłup. Przepuklina wymagała operacji. Kolejny nawrót przepukliny okazał się już nieoperacyjny. Potem był zawał męża i bajpasy.
- Przeżyłam szok. Po narkozie obudził się człowiek, który nie przypominał mojego męża. Na szpitalnym łóżku krzyczał na mnie, nie poznawałam go – wspomina. – Od tamtej pory nie jest już sobą. Zamknął się w swoim świecie. Nie chce pomagać przy Marku, ale ja daję sobie radę, zwłaszcza teraz, gdy Marek korzysta z Domu Dziennego Wsparcia w Mielcu.
Rozłożone łóżko na ganku. Śpią w nim Krystyna z dorosłym synem Markiem
Łóżko
Krystyna radzi sobie za dnia, ale nocą już nie. Na ganku mieści się jedno łóżko. Marek waży 90 kg. Nikomu nie jest wygodnie. Dorosły mężczyzna chciałby spać sam. Jego mama także. Szukają rozwiązania.
- Myślę, że wyjściem z sytuacji jest adaptacja budynku gospodarczego. W zeszłym roku gmina wypłaciła pani Krystynie zasiłki celowe – mówi Józef Chudy, wójt gminy Czarna Tarnowska.
Krystyna nie dopytała, na co są te pieniądze. Sądziła, że na prace budowlane, tyle że kwota ok. 7 tys. zł nie wystarczyłaby na rozbudowę, przeleżała więc na koncie.
Zapytaliśmy wójta, na jaki cel gmina przeznaczyła ten fundusz i co powinna zrobić Krystyna, by wreszcie spełnić swoje marzenie o większym domu.
- To pieniądze na projekt budowlany i pozwolenia na zmianę przeznaczenia budynku gospodarczego – odpowiedział nam wójt.
Jednak na samą budowę również potrzebne będą środki.
- Na tym pomoc gminy się nie kończy. Jak już będą pozwolenia, pomyślimy, co jeszcze możemy zrobić, w jakim stopniu możemy partycypować w kosztach materiałów budowlanych – zapewnia wójt, który niejednokrotnie angażował się w pomoc Krystynie.
Czas
Krystyna jest zaskoczona naszymi ustaleniami. Ale w zapewnienia wójta nie wątpi. Z łatwością wymienia wszystko, co dla niej zrobił.
- Był zawsze przy mnie, gdy z dziećmi działo się coś złego. Gdy trzeba było ratować oko jednego z moich synów, wójt od razu udzielił pomocy – mówi Krystyna.
Jednak od innych osób w gminie otrzymała niejasną informację o przeznaczeniu funduszu.
- Tyle czasu się zmarnowało – załamuje ręce. – Nie wiedziałam, że to na projekt i pozwolenia.
Niestety, ani jednego, ani drugiego nie załatwi w swojej miejscowości. Trzeba będzie znaleźć dzień, w którym Marek jest w domu wsparcia. Zapewnić opiekę mamie. W domu może z nią zostać mąż, pod warunkiem, że akurat dobrze się czuje. Może któryś z synów, jeśli akurat uda się wziąć wolne.
Pomoc
- Nie chcę już pamiętać o przeszłości – deklaruje Krystyna.
Po chwili jednak wspomina swoje życie:
- Jeden syn wpadł pod pociąg, stracił trzy palce, poranił głowę. Ciągle widzę, jak piorę tamte ubrania. Wszędzie była krew. Drugi uszkodził oko podczas pracy przy królikach. Do dzisiaj nie odzyskał pełni wzroku. Trzeci przeszedł operację trepanacji czaszki. Czwarty zniszczył kolana, próbując kariery sportowej. No i Marek, on już zawsze ze mną zostanie. Kocham go, ale chcę teraz na starość jeszcze zaznać spokoju. Przed śmiercią wygodnie się wyspać. Chcę jeszcze patrzeć w przyszłość.
Spełnienie tego marzenia będzie bardziej realne, gdy Krystynie pomogą ludzie. Ona o pomoc nie prosiła nigdy. Wszystkie prace przy domu rodzina wykonywała sama. Teraz to może nie wystarczyć, zakres robót jest zbyt poważny. Miejscowość Golemki jest mała, nie ma tu ekipy budowlanej. Jednak do Tarnowa czy Dębicy nie jest stąd daleko.
Staramy się znaleźć rozwiązanie, ale jeśli ktoś mógłby pomóc w adaptacji budynku gospodarczego, prosimy o kontakt na adres: redakcja@niepelnosprawni.pl.
Może wspólnie uda się pomóc Markowi, by mógł mieć w końcu własny kąt? No i Krystynie, by po 44 latach zaznała upragnionego spokoju...
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz