Ruch modeluje mózg – historia prawdziwa
Sport nie tylko buduje sylwetkę, otwiera umysł i hartuje ducha. Dla Siwej, miłośniczki podróży kamperem i wspinania, jest też formą terapii, która pomaga jej zachować życiową równowagę, zdrowie i siłę, by zmierzyć się ze stwardnieniem rozsianym (SM). Sekret Siwej tkwi w neuroplastyczności mózgu napędzanej siłą mięśni.
Polacy są coraz bardziej aktywni fizycznie, jak wynika z badania MultiSport Index 2019, już 19 proc. ćwiczy 5 razy w tygodniu. 43 proc. korzysta z ruchu dla zdrowia, redukując ryzyko wystąpienia zawału czy cukrzycy typu II, 27 proc. ćwiczy dla przyjemności i relaksu, a 14 proc. dla poprawy sylwetki. Aktywność fizyczna jest niezwykle istotna także dla jednego z kluczowych organów, czyli mózgu. Wbrew pozorom to nie gry logiczne, a ćwiczenia fizyczne w największym stopniu wzmacniają mózg i stymulują jego neuroplastyczność, czyli zdolność do wytwarzania nowych komórek i połączeń nerwowych.
„Może was to zaskoczy, lecz mózg to narząd, który najlepiej wzmacnia wasza aktywność fizyczna. […] Badania nad neuroplastycznością pokazały, że niewiele rzeczy wpływa równie skutecznie, na to, że mózg jest podatny na zmiany – czyli plastyczny – jak właśnie aktywność fizyczna. Okazało się, że nie musimy być w ruchu szczególnie długo, tak naprawdę wystarczy 20-30 minut dziennie i już taka dawka będzie miała wpływ na neuroplastyczność” – pisze w swojej książce „W zdrowym ciele zdrowy mózg” psychiatra Anders Hansen.
Ruch obniża aktywność jednego z aminokwasów - GABA, który odpowiada za procesy spowalniające zmiany w mózgu. Dlatego, gdy trenujemy, ośrodek nerwowy staje się bardziej podatny na reorganizację i przypomina mózg dziecka, które dopiero poznaje świat. Ruch poprawia także możliwości poznawcze mózgu, wzmacniając koncentrację, pamięć i kreatywność. Regularne ćwiczenia poprawiają także samopoczucie i odporność na stres.
Mózg jest najważniejszym mięśniem we wspinaczce
Takiego zdania był Wolfgang Güllich - niemiecki wspinacz. Nie miał wtedy zapewne na myśli neuroplastyczności mózgu, a analizowanie drogi wspinaczkowej, czy pokonywanie własnych lęków. Dziś jednak okazuje się, że jego stwierdzenie jest na tyle pojemne, by objąć i ten proces. Na własnej skórze przekonała się o tym Anna-Maria Siwińska, podróżniczka i miłośniczka wspinaczki, która choruje na stwardnienie rozsiane. SM to choroba autoimmunologiczna, w której przeciwciała odpowiedzialne za odporność ludzkiego organizmu, za cel zniszczenia oprócz bakterii czy wirusów, biorą także układ nerwowy człowieka. Najczęściej występującą formą choroby jest postać rzutowo-remisyjna. Charakterystyczne są dla niej tzw. rzuty, czyli momenty zaostrzenia choroby, kiedy dochodzi do zaburzenia motoryki ciała, pracy zmysłów czy zdolności poznawczych, które po pewnym czasie ustępują lub łagodnieją.
- Moja przygoda ze wspinaczką zaczęła się od pieszych wycieczek po górach, gdy byłam nastolatką i trwała aż do studiów. Po 20 latach wróciłam na ściankę razem z dorastającym synem i bagażem doświadczeń związanych z chorobą. Na początku miałam tylko asekurować syna – wspomina Anna-Maria Siwińska.
Droga małych sukcesów
Rzuty choroby pozostawiły po sobie ślad w postaci parestezji, niedowładu dłoni i problemów z równowagą. Siwa wracała powoli do sprawności na zajęciach pilatesu, ponieważ forsowny trening i przegrzewanie organizmu nie sprzyjają SM. Jej pierwszym, od diagnozy, sukcesem była przejażdżka na rowerze - całe 3 km dumy.
- Równocześnie chodziłam na ściankę i asekurowałam syna. Po pewnym czasie razem z moim lekarzem zauważyłam, że napięcie nerwowe w prawej dłoni zaczyna zanikać. Zrozumiałam, że to efekt wpinania liny do karabinka i treningu dłoni, dzięki któremu moje neurony znalazły inną drogę przepływu impulsu. Od tamtej pory ruch, obok leczenia farmakologicznego, traktuję jako jeden z filarów terapii SM – mówi Siwa. – Mój syn zaczął namawiać mnie do wspinania na sztucznych ściankach. Tak długo powtarzał mi - dasz radę, że sama w to uwierzyłam. Początki były trudne, nie potrafiłam wspiąć się na najprostszą drogę. Na szczęście z czasem mięśnie przypomniały sobie jak to działa. A ja odzyskałam równowagę.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz