Wirus paniki. Skąd wzięli się przeciwnicy szczepionek?
Niewiele jest bardziej szkodliwych pseudonaukowych mitów niż to, że szczepionki wywołują autyzm. Liczne badania naukowe temu przeczą, ale mit ten jest często powtarzany – choćby przez szarlatanów parających się tzw. medycyną alternatywną, obiecującym „wyleczenie” z autyzmu za odpowiednią kwotę. Książka Setha Mnookina pt. „Wirus Paniki” pokazuje, czyje interesy stały za rozpowszechnieniem fałszywej informacji o związkach autyzmu ze szczepieniami.
Czy można wierzyć rzekomemu ekspertowi, którego laboratorium mieści się w… piwnicy? Celebrytce bez wykształcenia medycznego? Lekarzowi, który przeprowadza badania na zlecenie potężnej korporacji prawniczej?
Reportaż „Wirus paniki”, wydany przez Wydawnictwo Czarne, pokazuje w jaki sposób brak rzetelnej wiedzy, ale też żądza zysków i zwyczajna ludzka bezradność stały się przyczyną rozpowszechnienia najczęściej powtarzanego przekłamania w historii nauki.
Pieniądze ważniejsze niż zdrowie
Seth Mnookin na części pierwsze rozbiera cały mechanizm, który stał za rozpowszechnieniem mitu o szczepionkach jako przyczynie autyzmu. Autor przygląda się „badaniom” Andrew’a Wakefielda, idola ruchu antyszczepionkowego. W książce przedstawiono jego karierę i kolejne próby dokonania przełomu w medycynie oraz… jego biznesowe powiązania przede wszystkim z firmami prawniczymi, które widziały szansę na wielomilionowe zysku po udowodnieniu rzekomego powiązania autyzmu ze szczepionkami. Okazuje się, że Wakefield sam… stworzył szczepionkę, którą chciał wprowadzić na rynek, jako „bezpieczną” i nie powodującą autyzmu.
Dziennikarze – nieuki
Autor książki pokazuje też niezbyt chwalebną rolę dziennikarzy, którzy przez swoją żądze sensacji, ale też elementarne braki w wiedzy przyczynili się do rozpowszechnienia mitu o szkodliwości szczepionek. Dostaje się też potężnym organizacjom zajmującym się autyzmem, które z różnych przyczyn – w tym także finansowych, również wspierały ruch przeciwników szczepionek. Nie bez winy są, jak się okazuje, celebryci, którzy nader często zabierają głos w sprawach, o których nie mają pojęcia, stając się ambasadorami kłamstwa. Przyczyna? Robią to często w imieniu własnych, dość konkretnych interesów.
Fake news dobrze się sprzeda
Ksiażka Setha Mnookina jest świetnym studium dwóch zjawisk. Tego, że nawet najbardziej sprzeczna z wiedzą naukową informacja, jeśli odpowiednio dobrze zapłaci się za jej promowanie, potrafi dotrzeć do milionów ludzi na całym świecie. jak fałszywe informacje rozsiewane przez różne środowiska, potrafią negatywnie wpływać na rzeczywistość.
Mnookin pokazuje też, jak bez problemu przychodzi ludziom wykorzystanie trudnej sytuacji rodziców dzieci z niepełnosprawnością. Warto podkreślić ten aspekt książki. Zwłaszcza, że nie brakuje szarlatanów zarabiających potężne pieniądze, choćby na „leczeniu” autyzmu np. lewatywami czy suplementami diety. Dlatego tak ważne jest, by promować rzetelną, popartą naukowymi badaniami wiedzę, gdyż o rozpowszechnianie antynaukowych fakenewsów ma kto zadbać. Nie za darmo oczywiście.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz