Rozebrali metę zanim dojechał
Po dwóch godzinach walki z trasą, popsutym wózkiem inwalidzkim, własnymi ograniczeniami i kalectwem - dojechał w końcu do... mety, której już nie było. Ktoś, nie czekając na zakończenie imprezy zlikwidował metę, pozabierał bramki, banery i medale obiecane wszystkim uczestnikom biegu. A zawodnik usłyszał: trzeba było się pospieszyć.
Poznański półmaraton kosztował go wyjątkowo dużo. Bo Leszek Bohl walczył nie tylko z innymi niepełnosprawnymi zawodnikami. Chwilę po starcie zepsuł się jego wózek.
Sprężyna trzymająca przerzutkę pękła, a jazda na najniższym biegu jest bardzo trudna. Od tej pory zwycięstwem było samo dojechanie do mety. Zmęczenie pokonał, ale tuż przed końcem okazało się, że ma jeszcze jednego przeciwnika.
- Limit czasu dla wózkarzy, rolkarzy i biegaczy wynosił 3 godziny. My dotarliśmy w 2 godziny i 15 minut, niestety organizator nie pozwolił nam zakończyć maratonu - powiedział Leszek Bohl, niepełnosprawny sportowiec.
Meta zniknęła
Ktoś z obsługi biegu zlikwidował już metę dla
niepełnosprawnych zawodników. Przez tę dla zdrowych biegaczy
ochroniarze nie pozwolili mu przejechać.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz