Kamil Kowalewicz – Osobowość Internetowa 2019
- Spełniło się moje marzenie. Zawsze chciałem polecieć śmigłowcem – powiedział do ratownika Kamil Kowalewicz, gdy ten transportował go po wypadku do szpitala. Ratownik musiał się upewnić, czy pacjent zachowujący poczucie humoru tuż po złamaniu kręgosłupa, na pewno wie, co go spotkało.
Ale Kamil wiedział. Woda była jego żywiołem. Pływał, nurkował, żeglował i zawsze przestrzegał zasad. Był świadomy zagrożeń i nigdy nie skakał do wody na główkę.
- Nawet robiąc patent żeglarski, w momencie, gdy trzeba było skoczyć do wody, skoczyłem na bombę – mówi Kamil.
Jednak tamtego dnia, na rok przed maturą, wszystko potoczyło się źle. Pojechał nad jezioro, które dobrze znał. Wszedł do wody zaledwie po pas. Pochylił się, zanurzając głowę i składając ręce do żabki. Przy wynurzaniu uderzył głową w wypiętrzające się dno. Nie miał wątpliwości, co mu się stało.
- Nie mogłem uwierzyć, jak się to potoczyło. To przecież nie był skok, ale ani przez moment nie pomyślałem, że zawaliło mi się życie – podkreśla. – Wiedziałem, że to się musi jakoś poukładać i wierzyłem, że będzie dobrze.
Optymizm po mamie
Optymizmu nauczyła go mama. Przekazała synowi, że trzeba żyć pełnią życia, nie rozpamiętywać przeszłości, szukać możliwości i patrzeć do przodu. Czerpał z jej nauk pełnymi garściami, chociaż okoliczności nie zawsze temu sprzyjały. Mieszkał na czwartym piętrze bez windy, ale przy pomocy rodziny i znajomych podejmował wysiłek wychodzenia z domu i uczestniczenia w życiu miasta. Nie rozpoczął studiów, które sobie wybrał.
- Miałem już indeks w rękach, gdy zadzwoniła pani z dziekanatu – wspomina. – Poinformowała mnie, że to się nie uda, bo nie zdawali sobie sprawy, że porażenie czterokończynowe dotyczy także rąk. Do dzisiaj zachodzę w głowę, jakie kończyny wzięli pod uwagę...
Jednak codzienność na wózku nie była ostatnim wyzwaniem w jego życiu. Mama, która była opoką i wzorem, której filozofia pomagała mu radzić sobie z problemami, nagle zmarła.
- Dostała wylewu, kilka dni później już jej nie było, ale wyparłem już tamte daty, nie wracam do tego – zaznacza. – Życie kilka razy próbowało mi dokopać. Wtedy też był taki raz. Nie było to łatwe, ale wierzyłem, że sobie z tym poradzę. Pomogła mi Małgorzata. Wtedy jeszcze moja dziewczyna, dzisiaj już żona.
Pasja z Małgorzatą
To właśnie z Małgorzatą zaczął realizować pasję, którą zaszczepili w nim rodzice. Pierwszych podróży już nie pamięta. Rodzice zabierali go na wycieczki od wczesnego dzieciństwa. Spontaniczne wyjazdy stały się jego sposobem na chandrę, zły humor i zniechęcenie.
Razem zagranicę po raz pierwszy pojechali w 2012 r. Wybrali Włochy. Zwiedzali Wenecję i Rimini. Kilka miesięcy później Kamil zaskoczył Gosię biletami do Pekinu. Zaczęli szukać informacji, jak zorganizować taką podróż, gdzie znaleźć miejsca dostępne dla turysty na wózku. Informacji nie było.
- Tak narodził się pomysł serwisu Robimy Podróże – wspomina. – Pomyśleliśmy, że naszymi podróżami, możemy pomóc innym.
Ich podróże nabrały nowego charakteru. Zawsze jeżdżą tam, gdzie może pojechać każdy. Unikają podróży ekstremalnych, nie mierzą się z wysokimi szczytami ani amazońską dżunglą. Takie podejście się sprawdziło. Serwis jest czytany nie tylko przez osoby z niepełnosprawnościami. Okazał się popularny także wśród rodziców z dziecięcymi wózkami.
- Zachęcamy do podróży. One są najlepszą rehabilitacją społeczną. Wystarczy zrobić jeden krok, a potem to się rozpędzi. To nie musi być ogromna wyprawa. Wszystko może być podróżą. Trzeba tylko wyjść z domu. Pójść do kina czy parku, zwiedzić swoje miasto, zobaczyć świat – przekonuje Kamil.
Nie można marzyć o rzeczach małych
Ciągle szukają sposobu, by dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Kręcą filmy, planują książkę i aplikację, która ma zrewolucjonizować podróże osób z niepełnosprawnościami. Angażują się również w sprawy swojego miasta, i mają na tym polu sukcesy. Namówili prezydenta miasta do zamontowania w parku tabliczek, które osobom z niepełnosprawnościami wskazują kierunek bez schodów.
- Chcemy jeszcze dużo zrobić – podkreśla Kamil. – Stale rośnie nasza chęć do działania. Nie można marzyć o rzeczach małych.
Na co dzień Kamil nie myśli o swojej niepełnosprawności. Planuje podróże, prowadzi agencję reklamową, cieszy się życiem.
- Nie jestem chory, nie determinuje mnie moja niepełnosprawność, nie spędzam życia na rehabilitacji ani na leczeniu. Żyję normalnie, tylko inaczej się poruszam – zapewnia.
Obejrzyj filmik o Kamilu Kowalewiczu.
Patronat honorowy
Małżonka Prezydenta RP
Agata Kornhauser-Duda
Partner instytucjonalny
Konkurs współfinansowany ze środków PFRON
Partnerzy główni
Partnerzy
Patronat medialny
Organizator
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz