Pole minowe, czyli z autyzmem na rynku pracy
Powszechny jest stereotyp osób z autyzmem jako geniuszy informatycznych lub matematycznych, robiących karierę w branży IT lub na uniwersytetach. Niestety dla większości osób – nawet tych określanych jako wysoko funkcjonujące – starcie z rynkiem pracy jest o wiele bardziej brutalne.
- Mam problem z tym, żeby się „sprzedać” pracodawcy albo – mówiąc bardziej dyplomatycznie – przekonać go do tego, że jestem najlepszym kandydatem na dane stanowisko – opowiada Jan, trzydziestokilkulatek z autyzmem, który był na ponad 20 rozmowach o pracę. – Z tego pięć zakończyło się sukcesem. Trzy z nich odbyłem zaś z pomocą. Czasem była to pomoc fundacji zajmujących się aktywizacją zawodową, a raz pomogła mi dziewczyna mojego brata.
Jan podkreśla, że na samej rozmowie kwalifikacyjnej problemy się nie kończą, ale też się od niej nie zaczynają.
- Trudność sprawiają już same oferty pracy, często tak sformułowane, że nie sposób domyśleć się, jakie właściwie zadania będzie miała zajmująca dane stanowisko osoba – tłumaczy.
Niezrozumienie i wypalenie
Nawet jednak, gdy uda się zdobyć wymarzoną lub po prostu jakąkolwiek pracę, osoby z autyzmem dalej zmagają się z szeregiem barier.
- W pierwszej pracy pracodawca zawiódł już pierwszego dnia, więc z braku wyboru poszedłem do innej firmy, która była czymś w rodzaju planu B – wspomina Jan. – Tam pobyłem nieco dłużej, ale wciąż nie dość długo. Bez osoby wspierającej całkiem dobrze poradziłem sobie przez pierwszą połowę mojego tam pobytu, ale potem – znowu – jacyś ludzie nie mogli przyjąć do wiadomości, że mam pewne ograniczenia, a co gorsza, próbowali z tego zrobić wymówkę z mojej strony. Mimo że wyraźnie zaznaczyłem, i to nie raz, że ja pewnych niuansów po prostu nie czuję i że dopóki ze mną o tym nie porozmawiają, ja nie będę o tym wiedział.
Jan najmilej wspomina pracę w jednej z firm z sektora energetycznego, w której w sumie przepracował 4 i pół roku.
- Kierowniczka sama była z wykształcenia psycholożką, więc mogłem z nią zawsze porozmawiać, gdy wymagała tego sytuacja – podkreśla. – O ile oczywiście ta osoba mogła sobie na to pozwolić. Ale z biegiem czasu wszystko zaczęło się sypać. Kierowniczka musiała chwilowo odejść z firmy, starzy pracownicy się wykruszali, zastępowani byli przez nowych, którzy wyraźnie mieli moje ograniczenia głęboko w poważaniu, a i ja też chyba zaczynałem wykazywać objawy wypalenia. Krótko mówiąc, w końcu i ja miałem tego dosyć, no bo ile można robić to samo?
Obecnie Jan po raz kolejny w swoim życiu szuka pracy.
„Dziwni i wycofani”, czyli rozmowa kwalifikacyjna
Nie on jeden ma z tym problemy.
- Moim zdaniem, największym problemem jest sam proces rekrutacji. Osoby autystyczne często mają beznadziejną pamięć krótkotrwałą i dużo trudniej przychodzi nam pamiętanie o wysyłaniu CV, zaglądaniu do skrzynki, sprawdzaniu dat – opowiada Karolina (imię zmienione na prośbę bohaterki). – Jeśli dojdzie do rozmowy kwalifikacyjnej, rekruterzy nie postrzegają osób autystycznych jako komunikatywnych. Prezentujemy się jako „dziwni”, „wycofani”, z problemami z kontaktem wzrokowym, może dziwnymi gestami.
Karolina wskazuje, że dla wielu osób autystycznych poważną trudnością jest odnajdywanie się w nowych sytuacjach.
- Osobiście jestem wręcz przerażona, jeśli nie znam wszystkich, nawet najdrobniejszych szczegółów – tłumaczy Karolina.
Szczególnie trudna jest dla niej praca w sektorze usług – czyli tam, gdzie o pracę, zwłaszcza dla młodych osób, jest najłatwiej.
- Ciężko jest zrozumieć intencje czy mowę ciała drugiej osoby – wszystko biorę dosłownie – opowiada. – Dodatkowo inni szybko wyłapują tę inność, a samym osobom autystycznym bardzo często zdarza się nieświadomie ich urazić.
Karolina przyznaje, że obecnie nie daje rady przejść etapu rozmów kwalifikacyjnych.
- Zawsze bardzo się stresuję, więc dużo gestykuluję w wypowiedziach – to mnie uspokaja – tłumaczy. – Wodzę wzrokiem po całym pomieszczeniu, bo tylko tak mogę się skupić na słowach drugiej osoby. Nie mam problemu z płynną wypowiedzią, ale mój głos brzmi płytko, obojętnie. Zawsze słyszę: „dziękujemy, ale szukamy osób komunikatywnych” lub klasyczne „odezwiemy się później”, co ja biorę dosłownie i wyczekuję na jakąś wiadomość. Gdy jej nie dostaję, jeszcze bardziej boję się aplikować w inne miejsca.
„Praca z klientami to koszmar”
Podobne doświadczenia ma trzydziestoletnia Emilia, która – jak wiele młodych osób bez doświadczenia – pierwszej pracy szukała w sektorze usług.
- Autystyk na rynku pracy ma przechlapane, jeśli nie jest obeznany że stanem rzeczy. W pracy nie ma ucieczki przed niewygodną interakcją z ludźmi, nie można unikać socjalizowania się – opowiada Emilia. – Wchodząc na rynek pracy i nie mając żadnej niszy, w którą mogłabym celować, brałam te prace, które były najłatwiej dostępne, czyli szeroko rozumiany handel. I to był najgorszy wybór, bo praca z klientami to koszmar. Dodajmy do tego konieczność wykonywania kilku zadań na raz, domyślanie się, co trzeba robić i w jakiej kolejności – praca w sklepie wymaga samodzielności – plus irytująca muzyka z radia, białe, sztuczne światło, a nie możesz siedzieć w okularach przeciwsłonecznych... I nienawiść do handlu gotowa.
Emilia stwierdziła w końcu, że praca za ladą jest nie dla niej.
- Z innymi pracami nie było lepiej. Jako kelnerka też pracuje się z klientem, ale nawet jako pokojówka miałam problem z byciem „dziwną”. Tylko tutaj problem kontaktu był na linii ja – recepcja – wspomina Emilia. – Sytuacja jedna z wielu: na moje pytanie, czy mam umyć podłogę na ganku, gdy recepcjonistka właśnie się relaksowała paląc papierosa, usłyszałam od niej, że nie, nie muszę, ona to zrobi. Z racji tego, że był to koniec mojej zmiany, podziękowałam i wyszłam. Potem się dowiedziałam, że ona ironizowała i jednak miałam umyć podłogę, bo to mój obowiązek. Tymczasem wcześniej powiedziano mi, że sprzątaniem ganku zajmujemy się obie na zmianę.
Stałym problemem w kolejnych miejscach były częste u osób z autyzmem problemy w relacjach społecznych i reakcje związane z inną niż u większości ludzi pracą układu nerwowego.
- Zarzuty, że jestem dziwna, milcząca, że nie rozumiem żartów, biorę je na poważnie, nie łapię ironii, że nie chcę się socjalizować ze współpracownikami, były po części sugestią, że powinnam poszukać sobie innej pracy – mówi Emilia. – Dostawało mi się za meltdowny (rodzaj załamania nerwowego przeżywanego przez osoby z autyzmem na skutek np. przeciążenia sensorycznego – przyp. red.), podczas których zamykałam się w łazience albo w pokoju. Nie były mile widziane. Nawet gdy wyjaśniłam sytuację i przyznałam się – wbrew zaleceniom mojej rodziny – do bycia autystyczną.
Oczywiście, można powiedzieć, że Emilia powinna poszukać innej pracy, która nie będzie wymagać kontaktu z ludźmi albo zdobyć kwalifikacje umożliwiające pracę w domu. Jednak dla osób wchodzących na rynek pracy, zwłaszcza mieszkających z dala od wielkich aglomeracji, znalezienie pracy poza sektorem usług jest bardzo trudne. Podobnie jak zdobycie funduszy na skończenie studiów czy nawet odbycie kursów, np. programowania.
Powstaje coś na kształt błędnego koła – pracodawcy nie chcą zatrudniać osób bez doświadczenia, a nie można zdobyć go, jeśli się nie pracuje. Nawet dla osób neurotypowych jest to poważny problem, ale one nie doświadczają dodatkowych problemów z wynikających z odmienności neurologicznej. Mówiąc prościej – dla osoby neurotypowej muzyka w sklepie odzieżowym może być irytująca, dla osób autystycznych może być torturą.
Ukrywać źle, nie ukrywać – też
Inną sprawą jest dyskryminacja krzyżowa – doświadczana przez autystyczne kobiety. Tu barierą jest w większości – niewyrażana wprost – niechęć niektórych pracodawców do zatrudniania kobiet, szczególnie młodych.
- Przechodziłam różne testy, kilka etapów rekrutacji, a na końcu brali jakiegoś chłopaka – opowiada Katarzyna, która z wykształcenia jest informatyczką. – Tłumaczono to tym, że w firmie jest męski zespół, który robi głupie żarty i albo oni się musieliby przyhamować, albo ja bym się z tym źle czuła. Próbowałam dostać pracę w serwisie, ale tam – nawet bez zobaczenia mnie – stwierdzono, że wolą faceta, bo czasem trzeba coś podnieść.
Sytuacja pogorszyła się, gdy Katarzyna zaczęła udzielać się publicznie jako osoba autyzmem.
- Bywało wówczas, że pokazywano mi biuro, przedstawiano ludzi, a potem cisza – opowiada. – W końcu z jednej firmy „wyciekło” – dowiedzieli się, że jestem osobą autystyczną, a oni nie chcą chorych ludzi, bo to same problemy.
Krzywo patrzą na „kosmitów”
Z opowieści osób z autyzmem o ich doświadczeniach z wchodzeniem na rynek pracy wynika, że doznają dyskryminacji z powodu braku wiedzy na temat ich stanu, ale też zwyczajnie z powodu braku tolerancji i zrozumienia dla ich odmienności.
- Pracodawcy krzywo patrzą na „kosmitów ze spektrum”, traktują ich jak obciążenie, potencjalne kłopoty – uważa Emilia. – Nie chcą zatrudniać autystów, nawet tych z orzeczeniem, ponieważ musieliby zapewnić im lepsze warunki pracy, a nie chcą ponosić większych kosztów. Brakuje im też chęci do zmian. Społeczeństwo jest niedoedukowane w tej kwestii i rynek pracy jest dla nas polem minowym. Znalezienie pracy, która nie wymagałaby od nas kontaktu i dbania o relacje, jest cholernie trudne i często nieopłacalne.
Okiem ekspertki: szkoda, że uczymy ich udawać osoby nieautystyczne
Mówi Joanna Ławicka, prezeska fundacji Prodeste, pedagożka specjalna, doktor nauk społecznych, osoba ze spektrum autyzmu
Możliwości odnoszenia sukcesów na rynku pracy warunkowane są szeregiem czynników, bardzo często niejako z zasady niezwykle trudnych dla osób w spektrum autyzmu. W środowisku specjalistów zwraca się uwagę zazwyczaj na cechy rozwojowe ludzi autystycznych. Z jednej strony ma to oczywiście znaczenie, z drugiej – bardzo często prowadzi do przenoszenia odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenia zawodowe na same osoby ze spektrum. Dlatego w najlepszym wypadku czyni je obiektami oddziaływań, mających na celu „dostosowanie” ich do zasad rządzących rynkiem. Wydawałoby się, że nic w tym dziwnego, a wręcz jest to kierunek pożądany. Jeżeli ktoś chce pracować, powinien się dostosować, prawda?
Tymczasem, jeżeli popatrzymy na to zagadnienie z szerszej perspektywy, nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Ludzie różnią się od siebie na wiele sposobów. Czy pracodawca ma prawo oczekiwać, że w jego firmie będą pracowały tylko osoby z niebieskimi oczami? Albo tylko osoby praworęczne? A może ma prawo zatrudniać tylko osoby heteroseksualne? Czy gdybyśmy oczekiwali od pracowników noszenia soczewek o określonym kolorze, używania odmiennej, niż preferowana, ręki, lub życia z partnerem płci przeciwnej, mimo jednoznacznej preferencji homoseksualnej, to byłoby w porządku? Mam nadzieję, że dla większości ludzi nie byłby to zdrowy i prawidłowo skonstruowany rynek pracy. Czy mamy zatem prawo oczekiwać od osób autystycznych, że będą funkcjonować jak ludzie nieautystyczni i tym mamy warunkować możliwość ich zatrudnienia?
Współczesny rynek pracy w dużej mierze skoncentrowany jest wokół umiejętności społeczno-komunikacyjnych. Ludzie zupełnie nieautystyczni wydają ogromne pieniądze na kursy i szkolenia podnoszące ich i tak wysokie, w stosunku do osób autystycznych, kompetencje w tym zakresie. Z tej perspektywy ogromna liczba ludzi w spektrum nie ma najmniejszych szans. Żadne kursy autoprezentacji, zachowania się na rozmowie kwalifikacyjnej, treningi umiejętności społecznych nie sprawią, że człowiek autystyczny stanie się nieautystycznym.
Jednocześnie ogromna liczba młodych ludzi wchodzi na rynek ze znakomitym przygotowaniem merytorycznym, które przestaje mieć znaczenie w obliczu trudności komunikacyjno-społecznych. Tymczasem presja społeczna jest nieubłagana. Z jednej strony mamy absolwentów naprawdę dobrych kierunków, którzy latami nie mogą dostać pracy w zawodzie będącym często ich pasją. W którym nie tylko mogliby odnosić sukcesy, ale z pewnością wzbogacać rynek swoimi niemałymi kompetencjami.
Z drugiej strony mamy osoby autystyczne niepełnosprawne. Uczone zawodów, których na rynku już od dawna nie ma. Albo ogromnym wysiłkiem zdające maturę, bez żadnych szans na dalszą edukację. Mam często wrażenie, że cały system kształcenia, wychowania i przygotowania do pracy osób autystycznych stoi na głowie. Przygotowany przez osoby nieautystyczne, dla osób nieautystycznych, w ogóle nie uwzględnia specyfiki rozwoju i potrzeb ludzi w spektrum. Osobiście uważam, że nasze społeczeństwo i nasz rynek ogromnie na tym traci. Świat naprawdę potrzebuje ludzi o różnych neurotypach.
W naszej, polskiej kulturze nie docenia się różnorodności. Dążymy do unifikacji tak kompetencji, jak i cech dodatkowych – wyglądu, stylów społecznych. Nie rozumiemy, że niechętnie integrujący się pracownik może być fantastycznym członkiem każdego zespołu, gdy tylko pozwolić mu wykorzystać swoje umiejętności. Nie rozumiemy, że osoba niepełnosprawna intelektualnie może wnieść do naszej przestrzeni swoją pracę, chęci i zaangażowanie, wykonując zadania, z którymi czuje się dobrze i które są dla niej osiągalne. Nie uczymy w końcu młodych, autystycznych ludzi przedsiębiorczości, zaangażowania społecznego. Traktujemy ich jak odbiorców pomocy, a nie osoby mogące wpływać na kształt naszej rzeczywistości.
Tymczasem, jak pokazuje doświadczenie wielu ludzi ze spektrum, gdy wiedzą, że mogą to zrobić, potrafią budować niestandardowe zespoły, organizacje, oparte na współpracy – niezależnie od neurotypu. W których ważne są umiejętności, zaangażowanie i wzajemny szacunek, a nie z góry wytyczone, zunifikowane normy. W pogoni za ideałem „funkcjonowania” nie pomagamy młodym w spektrum rozumieć siebie, rozwijać samoświadomości.
Zamiast tego, próbujemy nauczyć ich, jak najbardziej udawać osoby nieautystyczne. Kursy przygotowujące młodych w spektrum do pracy obejmują np. pożądane zachowania na rozmowie kwalifikacyjnej, schematy rozmów (tzw. small talk) podczas przerw w pracy, zasady dress code... Szkoda, że zamiast tego nie pomagamy rozpoznawać własnych potrzeb, wynikających ze specyfiki rozwoju, i kulturalnie oraz z zachowaniem autonomii informować o nich równie otwarcie, jak o swoich kompetencjach.
Nowy cykl: WOKÓŁ SPEKTRUM
Ten artykuł powstał w ramach nowego cyklu WOKÓŁ SPEKTRUM, poświęconego tematyce autyzmu. W każdy piątek na portalu www.niepelnosprawni.pl ukazywać się będzie materiał o różnorodnych odcieniach spektrum autyzmu. Liczymy na to, że będzie to interesujące i ważne uzupełnienie artykułów, które ukazują się i wciąż będą się ukazywać na naszym portalu, dotyczących osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności.
Będziemy pokazywać sytuację osób z autyzmem i ich rodzin, obalać mity i półprawdy na temat osób nieneurotypowych. Nie zabraknie tekstów opowiadających o braku wsparcia dla osób określanych jako niskofunkcjonujące, ale przedstawimy też perspektywę autystycznych samorzeczników. Poruszymy temat edukacji i rynku pracy, a także relacji międzyludzkich: budowania związku, zakładania rodziny. Nie unikniemy kwestii przemocy – zwłaszcza systemowej. W ramach cyklu ukażą się wywiady z przedstawicielami środowiska, ale też specjalistami: naukowcami, psychologami, prawnikami, działaczami społecznymi. Naszym celem jest bowiem pokazanie... całego spektrum problemów osób nieneurotypowych.
Jesteśmy też otwarci na sugestie i propozycje tematów! Zapraszamy do komentowania materiałów, a także do kontaktu na adres mailowy: redakcja@niepelnosprawni.pl
Zobacz także artykuł z cyklu WOKÓŁ SPEKTRUM „Dziewczyny w spektrum autyzmu”.
Komentarz